Reżyseria:
Thor Freudenthal
Scenariusz:
Marc Guggenheim
Na
podstawie: powieści Ricka Riordana „Percy Jackson i Bogowie
Olimpijscy: Morze potworów”
Zdjęcia:
Shelly Johnson
Muzyka:
Andrew Lockington
Kraj:
USA
Gatunek:
Fantasy, Familijny, Przygodowy
Premiera:
07 sierpnia 2013 (Świat) 16 sierpnia 2013 (Polska)
Obsada:
Logan Lerman, Alexandra Daddario, Douglas Smith, Leven Rambin,
Brandon T. Jackson, Jake Abel, Anthony Head, Stanley Tucci, Paloma
Kwiatkowski, Nathan Fillion
Powieści Ricka Riordana z wątkami mitologicznymi odniosły na
świecie spory sukces. Także w Polsce młodzi czytelnicy szaleją za
serią „Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy”. Pomimo
niewielkiego rozgłosu, jaki uzyskała ekranizacja pierwszego tomu
cyklu, pomimo tego iż Chris Columbus dał sobie spokój z
kontynuacją filmowej przygody, znaleźli się chętni, aby przenieść
na ekran kolejny tom. Tym odważnym człowiekiem stał się Thor
Freudenthal- człowiek o niezbyt bogatej przeszłości reżyserskiej,
ale jednak. Jednakże patrząc na to, co zrobiono z „Morzem
potworów” śmiało można stwierdzić, że adaptacja tej
bestsellerowej serii powieści powinna zakończyć się na samym
początku.
Pewnego dnia w obozie dla herosów
dochodzi do zamachu, kiedy to potężny byk Hefajstosa przedostaje
się przez barierę nałożoną przez Zeusa, aby chroniła półbogów
przed atakami złych sił. Za wszystkim stoi uznawany za nieżyjącego
Luke (Jake Abel),
który zatruł drzewo chroniące obóz. Rozwiązaniem problemu okazuj
się być Złote Runo, znajdujące się na Morzu Potworów, a mające
moc uzdrawiania wszystkiego co żywe. Choć Percy (Logan
Lerman) pali się do nowej
misji, aby pokazać, że jest czegoś wart, zadanie zostaje
przydzielone Clarisse (Leven Rambin)
– potomkini Aresa i jednocześnie najbardziej zaufanej oraz zwinnej
wojowniczce. Jednakże tylko Percy wie, kto jest sprawcą całego
zajścia, więc pomimo wszelkich przeciwności i wiszącego nad nim
ciężaru przepowiedni wyrusza w ślady koleżanki wraz ze swoim nowo
poznanym bratem cyklopem i przyjaciółmi.
„Morze potworów”
kontynuuje historię rozpoczętą przez Chrisa Columbusa filmem
„Złodziej pioruna”.
Ciąg dalszy nie należy jednak do zbytnio udanych, co jest tym
bardziej dziwne, że seria powieści z każdym kolejnym tomem jest
coraz lepsza. Tutaj ewidentnie zabrakło pomysłu na realizację, a
pominięcie znacznej ilości faktów z książki nie do końca dobrze
wpływa na rozbudowanie i przede wszystkim złapanie sensu historii.
Choć ja sama książkę czytałam już dość dawno temu, ciężko
jest mi przypasować pewne elementy i przyrównać je do
interpretacji Freudenthala. Odnoszę jednak wrażenie, że spora
część zwyczajnie wybiega mocno w przyszłość. Jednakże
największym problemem ekranizacji jest głupota, jaką się cechuje.
Drętwe dialogi, mocno patetyczne, a przy tym szalenie banalne. I
nawet grupa docelowa, którą są tutaj młodzi ludzie nie tłumaczy
takiej niespójności, sensowności, a przede wszystkim zaangażowania
w fabułę. Zachowuje standardowe schematy, bo mamy tutaj oczywiście
zagubienie bohatera, jego chęć wykazania się, no i oczywiście
złowieszcze widmo przepowiedni, którego ciężki oddech czuć na
karku. Nie zabraknie tutaj również i odniesień do relacji
rodzinnych, ale najwięcej jest tutaj walki o przyszłość i życie
całego świata. Niby trochę to humorystycznie przedstawione, niby
zdarzają się tutaj typowe dramaty, ale wszystko to jakieś
niedojrzałe i nijakie. Dynamicznej akcji również też troszkę się
rozgrywa, nie mniej za szybko się rozwija i zdecydowanie za szybko
kończy. Tym też sposobem obraz staje się bardzo nierówny, w
szczególności, że chwilami jest straszliwie męczący w swojej
nudzie.
I wydawałoby się, że zaletą
takiej produkcji powinny być efekty specjalne, które wręcz wbiją
nas w fotel. Ale nie! Nie jest tak z „Morzem
potworów”, gdzie każda
kolejna scena z wykorzystaniem grafiki komputerowej woła o pomstę
do nieba. Niestety, bardzo mało jest tutaj złowieszczych potworów.
Cyklop, czy wiedźmy to zdecydowanie za mało, aby widz mógłby się
pozachwycać. Piękny konik morski, to już jakiś lepszy powód, ale
to zdecydowanie za mało, jak na mitologiczny film fantasy. Całość
ratować mogłyby sceny z Circleland, ale tylko wtedy, gdyby były
należycie wykonanie. A tak to całe to efekciarstwo jest powrotem do
prehistorii wykorzystywania grafiki. Żenujące jest to, że w
dzisiejszych czasach, przy takich możliwościach tworzy się podobne
paskudztwa. Zrozumiałe, że budżet mógł być mocno okrojony, ale
wówczas w ogóle nie powinno się porywać na kontynuowanie przygód
Percy'ego dopóki nie zdobyłoby się wystarczających środków.
Można by powiedzieć, że nic
gorszego oprócz głupiej fabuły i jej dziwnych rozwiązań, jak
przykładowo w jedną stronę martwmy się jak dostać się na jacht,
skorzystajmy z pomocy morskiej istotki, aby wracając wykorzystać
posiadaną wcześniej władzę nad wodą (he?)- taka oto logika
filmu! I wtedy oto w całej tej beznadziejności przydarza się oto
gra aktorska! O ile w ogóle można to co działo się na ekranie
można w ogóle jakimkolwiek aktorstwem nazwać. Totalną porażką
jest przede wszystkim zmiana dwóch postaci, mniej może kluczowych
od głównych, ale z pewnością zauważalnych. Anthony Head zamiast
Brosnana w roli centaura Chirona i myślisz sobie, jak wielki upadek
zalicza postać po dokonaniu takiej zmiany. Stanley Tucci zastępujący
Camilleriego w ważnej roli Dionizosa i ten straszliwy ból zmiany
zabawy i olewactwa w zwyczajne sztywniactwo. Nie oznacza to jednak,
że stała obsada podbudowała ten film, wręcz przeciwnie- jeszcze
bardziej pociągnęła nad dno. Najgorszy był chyba Logan Lerman,
który w zastraszającym tempie staje się wręcz nie do zniesienia.
Nudny, nijaki, straszliwie bez wyrazu! Nie da się go oglądać, po
prostu. Jedyną nadzieją staje się Clarisse, a mianowicie Leven
Rambin, która jest najbardziej charakterną postacią i wręcz nie
można się doczekać kolejnych scen z jej udziałem. Oby tak dalej!
Wszystko jednak wskazuje na to, że przyszła część skupiać
będzie się na osobie Palomy Kwiatkowski, więc w ogóle... porażka!
Jako ekranizacja jednej z
najpoczytniejszych powieści młodzieżowych „Morze
potworów” jest bardzo
słabiutkie. Tradycyjnie kontynuacje są tragiczniejsze, tak też
tutaj jest, ale Thor Freudenthal przeszedł samego siebie w dobijaniu
tej produkcji. Nie dość, że nie udało mu się nawiązać
emocjonalnego połączenia widza z fabuła i bohaterami, to w dodatku
nie potrafił ze swojej ekipy wykrzesać choć odrobiny
zaangażowania. Głupot tutaj co niemiara, ale fajnie, że wprowadza
się nowe postaci, które mogą wiele zawojować w późniejszych
filmach. Akcja wówczas nabierze tempa- przynajmniej nabrała w
książce, a co z tym zrobią twórcy filmowi to już inna sprawa. W
końcu drugi film o Percym udowadnia, jak łatwo można zmarnować
potencjał świetnej powieści. Czas pokaże, czy filmowa seria o
potomku Posejdona odbije się od dna.
Ocena: 4/10
Film wydawał się być spektakularnym, okazał się kolejnym przeciętniakiem. A szkoda.
OdpowiedzUsuń