Reżyseria:
Janusz Zaorski
Scenariusz:
Michał Komar, Maciej Dutkiewicz
Na
podstawie: powieści Zbigniewa Domino „Syberiada polska”
Zdjęcia:
Andrzej Wolf
Muzyka:
Krzesimir Dębski
Kraj:
Polska
Gatunek:
Dramat historyczny
Premiera:
18 lutego 2013 (Świat) 22 lutego 2013 (Polska)
Obsada:
Adam Woronowicz, Sonia Bohosiewicz, Paweł Krucz, Marcin Walewski,
Natalia Rybicka, Jan Peszek, Agnieszka Więdłocha, Andrey Zhurba,
Igor Gnezdilov
Data
wydania DVD: 09. października 2013
Wydanie:
DVD z książką
Dystrybutor:
Kino Świat
Dodatki:
zwiastun filmu, wywiady, making of filmu, teledysk: Anna Wyszkoni i
Piotr Cugowski, making of teledysku
W polskiej kinematografii są takie filmy, który każdy Polak
powinien znać. Bez względu na to czy są to ekranizacje lektur, czy
przeniesienie polskiej historii, niezbędny jest seans, aby zapoznać
się z duchem patriotyzmu i spolszczyć nasze korzenie. Niektóre
filmy wypada obejrzeć, innych po prostu nie da się oglądać.
Ostatnimi czasy w polskim kinie panuje moda na obrazy o polskości i
uległ jej również i Janusz Zaorski dotychczas słynący z
subtelnego kina nagradzanego Złotymi Lwami. I wtedy przydarzyła się
„Syberiada polska”, czyli interpretacja własna
powieści Zbigniewa Domino wzorowana na jednym z ważniejszych
wydarzeń w polskiej historii- zesłania na Syberię.
Rodzina Jana Doliny (Adam Woronowicz) wraz z innymi Polakami
zostaje zabrana z bezpiecznych domowych pieleszy i zesłana na
Syberię do rosyjskiego łagru. Tam, pod uważnym okiem kapitana NKWD
Sawina (Andrey Zhurba) i jego zastępcy Barabanowa (Igor
Gnezdilov), muszą rozpocząć ciężką pracę, aby przeżyć
panujące tam mrozy. Dla Doliny, jego żony (Urszula Grabowska)
oraz dwójki synów- starszego Staszka (Paweł Krucz) i
młodszego Tadzia (Marcin Walewski), rozpocznie się ciężkie
kilka lat walki z własnymi słabościami, chorobami i uciskiem ze
strony rosyjskich żołnierzy, aby pozostać wiernymi ojczyźnie i
nie utracić własnego człowieczeństwa.
Nie wiem, co jest nie tak z polskimi filmami. Przecież podstawę
mają niekiedy świetną- tak, jak to jest w przypadku „Syberiady
polskiej”. Dlaczego nie można więc stworzyć czegoś
naprawdę nadzwyczajnego? Najlepsze historie pisane są przez życie,
a nasze polskie tradycje pełne są wypełnionych emocjami, krwią i
łzami opowieści. Jedną z nich są wszelkie formy ucisku na
polskich obywateli i nie tylko w okresie drugiej wojny światowej.
Dotychczas wszyscy skupiali się na tym ile zła wyrządzili nam
Niemcy i ich lagry, ale Zaorski postanowił przybliżyć drugą
stronę wojny, czyli radzieckie obozy pracy. Dramat ludzi będących
w podróży na Syberię- gdzie większość z nich zamarzła na kość,
a także i tych, którym udało się dotrzeć na miejsce i musieli
znosić absurdy dowództwa obozu. Jedni pozostawali wierni swoim
wartościom, a także ojczyźnie, drudzy zrobili wszystko, aby
przetrwać wyrzekając się tego, co było im tak bliskie, oddając
nie tylko swoje dusze, obywatelstwo, czy ciało wrogowi. Jednakże w
filmie to całe okrucieństwo ze strony NKWD zostaje gdzieś zatarte,
mocno ułagodzone, a antagoniści nie pozostają całkowicie czarnymi
bohaterami. Gdzieś pomiędzy pobłażaniem i przeprowadzaniem
wywiadów rodzą się dziwne uczucia, romanse, o których twórcy
równie szybko zapominają, jak je tworzą. Jest to jeden z
największych problemów tego obrazu, bowiem widz nie ma okazji na
poczucie większych emocji, wzruszeń związanych chociażby ze
śmiercią kolejnych ludzi. Sceny, które powinny poruszać,
przerażać- niekiedy wręcz bawią, wywołując tym samym okropne
wyrzuty sumienia wśród widzów, bo jak nie śmiać się z dość
dziwacznej sceny z udziałem Barabanowa i Ireny w łaźni, czy
chociażby jazdy furmanką Tadzia i Staszka. Z jednej strony film
próbuje być poważny, ale z drugiej dość nieoczekiwane fragmenty
całkowicie zabijają ten klimat.
Okazuje się, że tak bardzo emocjonującą historię można
przedstawić w niezwykle płytki sposób. Wydaje się to być
niemożliwe, ale jednak. Powodem nieumiejętności wywołania u widza
większych uczuć może być kiepski montaż obrazu. Sceny są tak
pocięte, niewykończone, że zanim historia rozkręci się na dobre
szybko zostaje ucinana. W dodatku twórcy postanowili postawić na
niemy przekaz, czyli niewiele mówią nam przy pomocy słów,
niekiedy nawet i przy pomocy obrazu, tym samym wiele pozostawiając
ludzkim domysłom i znajomości historii. W jednej chwili bohater
dyskutuje o braku leków z komendantem, w następnej scenie już po
nie wyrusza, a w jeszcze kolejnej następuje wiosna. Szybko to
zmienia się jak w kalejdoskopie, bardzo szybko gubiąc sens gdzieś
po drodze. Na plus nie przemawiają także i dialogi, tekstów typu
„Całowałeś się kiedyś?” jest tutaj cała masa, ale z drugiej
strony może i dobrze, że film nie jest przesiąknięty patetycznymi
przemówieniami. Więcej nasłuchamy się tutaj po rosyjsku, co
bardzo dobrze robi produkcji, a starsi widzowie pochwalić się mogą
znajomością języka, którego uczyli się za młodu. Szczęśliwie
dystrybutor sprawnie rozwiązał problem dla tych, którzy nie mieli
z nim nigdy styczności i oglądany obraz wmontowali polskie napisy.
„Syberiadzie polskiej” z pewnością nie można
zarzucić, że jest obrazem brzydkim. Zachwycić można się
śnieżnymi widokami i rodzącą się wiosną. I choć wydaje się,
że jak na Syberię to nie wygląda to jeszcze aż tak źle, to
jednak udaje się oddać charakter tamtego regionu. Jednakże i tak
największą zaletą filmu pozostaje ścieżka dźwiękowa stworzona
przez Krzesimira Dębskiego. Ładnie brzmi i świetnie pasuje do
wydarzeń. Nie jest to może warsztat na miarę Kilara, ale biorąc
pod uwagę polskie możliwości i tak jest dobrze.
Swego czasu największą bolączką polskich filmów był bardzo
niski poziom aktorstwa. I choć gwiazdy od Zaorskiego nie zawsze
powalają, to jednak też nie denerwują swoimi kreacjami. Choć jej
rola nie jest pierwszoplanowa, to pomimo wszystko Sonia Bohosiewicz
najjaśniej błyszczy na ekranie. Miała do odegrania jedną z
najbardziej kontrowersyjnych postaci i poradziła sobie chyba
najlepiej. Oczywiście, momentami popadała w przesadę, ale można
było jej to wybaczyć. Kroku dotrzymuje jej Adam Woronowicz, który
świetnie się sprawdza w roli człowieka chcącego zachować własną
tożsamość. Nie jest wyblakły, ale niestety chwilami mało
przekonujący. Natomiast jego synowie, tzn. Paweł Krucz i Marcin
Walewski, to zupełnie inna historia. Nie do końca tu pasują,
momentami nawet drażnią, choć uważa się ich za nadzieje
aktorstwa młodego pokolenia. Jednakże i tak najwięcej uwagi skupia
się na postaciach negatywnych, a w nich wystąpili Andrey Zhurba
oraz Igor Gnezdilov, gdzie ten drugi znany jest z innego filmu o
niewoli na Syberii o tytule „Niepokonani”. Bardzo
wyraziści, nadający charakteru tej produkcji.
Niestety, „Syberiada polska” nie spełniła moich
oczekiwań. Zwiastun dawał nadzieję na naprawdę emocjonujące
kino, a okazało się, że to właśnie on był najbardziej
poruszający z całej tej przygody z bohaterami łagru Kalucze na
Syberii. Twórcy postawili na bardziej ułagodzoną wersję dramatu
jeńców, a przez niezwykle szybkie skoki w czasie bardzo niewiele
zostało powiedziane. Na plus przemawia klimat i chęć
zaprezentowania tak poważnego tematu jak zsyłka na mroźną
radziecką krainę, ale wszystko to pozbawione jest większych
emocji. Nie udało się zbudować konkretnych relacji, choć obsada
radziła sobie całkiem nie najgorzej. Mnie to jednak nie przekonało,
sprawia wrażenie niedopracowania.
Ocena: 4/10
Recenzja dla Kino Świat!
Prześlij komentarz