NOWOŚCI

wtorek, 4 lutego 2014

1104. American Hustle, reż. David O. Russell

Oryginalny tytuł: American Hustle
Reżyseria: David O. Russell
Scenariusz: Eric Singer, David O. Russell
Zdjęcia: Linus Sandgren
Muzyka: Danny Elfman
Kraj: USA
Gatunek: Dramat, Kryminał
Premiera: 16 grudnia 2013 (Świat) 31 stycznia 2014 (Polska)
Obsada: Christian Bale, Bradley Cooper, Amy Adams, Jeremy Renner, Jennifer Larence, Louis C.K., Jack Huston, Michael Pena, Elisabeth Röhm
    10 nominacji do Oscarów i nagród BAFTA. 3 zdobyte Złote Globy. Jeden reżyser, który próbował rozbić nas filmem „Fighter” i rozbawić „Poradnikiem pozytywnego myślenia”. Jeden wielki przekręt Davida O. Russella, który chciał widzom zaserwować obraz rozrywkowy, z ciekawym twistem. Do tego celu zaangażował sobie już sprawdzonych we wcześniejszych filmach aktorów, wielkie nazwiska, robiące oszałamiającą karierę w Hollywood. I nawet ataki terrorystyczne podczas Maratonu Bostońskiego nie zniechęciły twórców, a jedynie przesunęły w czasie realizację. Wśród blasków i cieni powstaje ciekawy, choć dość mocno nużący „American Hustle”.

     Irving Rosenfeld (Christian Bale), zwyczajny krętacz od zawsze żyjący z przekrętów, dobry ojciec, kiepski mąż. Na jednej z imprez poznaje piękną Edith (Amy Adams), dla której całkowicie traci głowę- ze wzajemnością. Ich wielki romans przeniósł się także na sferę zawodową, gdy Irving wciąga kobietę w swoją działalność. Przez wiele lat dobrze im się układa, odgrywając role, do których przywykli. Do czasu, gdy w ich życiu pojawia się Richard DiMaso (Bradley Cooper)- agent FBI działający pod przykrywką i przyłapujący ich na gorącym uczynku. Nie mają wyjścia- albo będą współpracowali z Richem i przyczynią się do odkrycia skorumpowanych polityków albo pójdą na długą odsiadkę do więzienia. Żadne z nich nie wie, na jak bardzo niebezpieczną misję się porywają, która zaczyna sięgać aż do mafijnych machlojek.
     Po seansie „American Hustle” śmiało mogę stwierdzić, że jest to jeden z najbardziej przereklamowanych filmów w historii kina. Wielkie gwiazdy, których twarze stały się symbolem tego filmu nie potrafią utrzymać na powierzchni niemrawej fabuły. Obsypanie tej produkcji całą masą nominacji, w tym do tych najważniejszych, czyli Oscarów, Złotych Globów i BAFTA również w jakiś sposób powinno dowodzić wspaniałości obrazu, w szczególności jeżeli nominacje dotyczą najlepszego filmu roku, czy też scenariusza. Niestety, już dawno trzeba było zapomnieć o tym, że nagrody te są wyznacznikami klasy i jakości, bo jak dla mnie najnowszy film Davida O. Russella nie zasługuje na żadną statuetkę do Akademii Filmowej.
      Cała fabuła jest tak nierówna. Już zbyt przydługi wstęp nie zwiastuje niczego dobrego i niestety poziom ten utrzymuje się przez większość filmu. Choć nie brakuje tutaj imprez i dynamicznego życia, to w jakiś dziwny sposób obraz jest całkowicie statyczny, wręcz nużący. Za dużo tu gadania, za mało działania, a wielki przekręt jest nim chyba jedynie z nazwy, gdyż przez większość filmu, zarówno bohaterowie, jak i twórcy wydają się zapominać o co im w ogóle chodzi. Ni to opowieść o miłości i rodzinie, ni to mafijna historyjka, czy próba walki z korupcją nawet wśród tych najbardziej oddanych społeczeństwu. Produkcja pokazuje, jak to nadmierna ambicja może być zgubna, a także jak zwykły człowiek może pogubić się w swoich staraniach o swoją lepszą przyszłość. Wychodzi z tego przeraźliwy misz masz, który przez większość filmu potężnie męczy niżeli w jakiś sposób porywa- przez co seans ciągnie się w nieskończoność. W dodatku film uznano za komedię... Nie rozumiem powodów tej klasyfikacji gatunkowej. Scen, które można by przypisać do przesiąkniętych humorem jest może ze dwie- w tym ta moja ulubiona, pomiędzy Irvingiem i Rosalyn, i jej specjalnym planem, aby jej mąż wymyślił genialny plan! Ha! Poza tym bardzo marnie, bez większych zaskoczeń, choć trzeba przyznać, że finał jest w stanie odrobinę podrasować odbiór całego obrazu.
     Mocną stroną „American Hustle” jest sposób jego wykonania. Trzeba przyznać, że jest wyjątkowy w swoim wyglądzie, utrzymany w klimacie lat 70tych. Piękne kostiumy- w tym niesamowite wdzianka Edith, mocno wystylizowane fryzury- chwilami może zbyt przesadzone i wyglądające niczym peruki, no i scenografia, które wspaniale oddawały czar tamtych dni. Muzyka skomponowana przez Danny'ego Elfmana również miała swój spory udział w kreowaniu otoczenia, a świetny soundtrack składający się z kultowych głosów Toma Jonesa, Eltona Johna, czy Davida Bowie, ale przede wszystkim ich przebojów osadzonych mniej więcej w podobnym okresie czasowym. Nadają rytm, nadają tempo i pomagają dotrwać do końca.
     Nie mniej najwięcej zawdzięczać możemy obsadzie, która nie tylko sygnowała swoimi twarzami owy film, ale również podtrzymywała na duchu do końca. Kilka naprawdę genialnych ról, choć też nie na tyle, aby przypisać im tytuł najlepszych występów roku. Dziś najwięcej uwagi skupia się na Jennifer Lawrence, bo to gwiazda młodego pokolenia, która już robi oszałamiającą karierę, a każda jej rola lepsza jest od poprzedniej. I faktycznie, jako Rosalyn zachwyca, ale niestety jedynie epizodycznie. Nie odgrywa aż tak wielkiej roli, aby cała uwaga widza skupiała się na niej. Nie mniej, kiedy już się pojawia nic nie powstrzyma nas od patrzenia na nią. Ma kilka świetnych scen, jak sprzątanie w rytm muzyki w szlafroczku w cętki, a także dziwaczna kłótnia z Irvingiem. Nie brak jej tutaj pewności siebie, ale również i typowego dla niej dziewczęcego uroku, a to jak najbardziej przemawia na jej korzyść. Całkowitym jej przeciwieństwem wydaje się być Christian Bale, ale tylko z powodu charakteru jego postaci. On sam wcielając się w nią był bezbłędny. Każdy ruch brwią, każdy gest wykonany nawet najmniejszym palcem- wszystko wydaje się mieć tutaj sens i ukryte znaczenie. Zdecydowanie jest to człowiek z charyzmą, co niekoniecznie można powiedzieć o Bradleyu Cooperze. By dobry, ale mnie bardziej pasuje w wersji blond z urokiem i opalenizną surfera. Tu wcielił się w człowieka ambitnego, może nawet za bardzo, który nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć cel. Dobry, co widać choćby po jego atakach wściekłości, ale nie powalający. A Amy Adams? Przyodziali ją w bardzo kuszące łaszki, z pewnością męska część doceniła starania kostiumologów, a żeńska zapewne przy ostatnich kreacjach miała ochotę ich pobić za kolejne wdzianko z dekoltem do pępka. Aktorsko wypadła przyzwoicie, ale bez większych rewelacji, choć tej jej brytyjski akcent... robi wrażenie!
     „American Hustle” to obraz, na który wyczekiwałam najbardziej i najwięcej się po nim spodziewałam. Niestety, ponad dwie godziny seansu, które wydawały się być trzema całkowicie pozwoliły legnąć w gruzach mojemu wyobrażeniu. Fabuła, która lekko dotyka akcji FBI schwytania skorumpowanych polityków nie potrafi się dobrze wybronić. Twórcy chyba nie do końca potrafili się zdecydować o czym dokładnie ma być ten film, gdyż przeładowanie wszystkiego sprawiło, że produkcja Davida O. Russella stała się, banalna, zwyczajna, po prostu- nijaka. Pozbawiona większych emocji nie potrafi przykuć naszej uwagi. Jednakże najmocniejszym punktem jest tutaj obsada, która znakomicie się spisała, ale role nie były na tyle wymagające, aby zwieńczyć ich trud Oscarem. Jak dla mnie powinni pozostać jedynie z nominacjami!
Ocena: 6/10
Recenzja dla portalu A-G-W.info!
 
a-g-w.info
cinema-city.pl

4 komentarze :

  1. Już bałam się na FB napisać, że mi się nie za bardzo spodobała, ale widzę, że TYM razem, mamy podobne zdanie. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też wystawiam 6/10. Wiele oczekiwałem i niestety się zawiodłem, jest kilka świetnych scen, ale jak na ponad dwugodzinny film to jednak za mało. Do tego kryminalna intryga niedopracowana, w moim odczuciu Jennifer Lawrence ratuje ten film przed całkowitą porażką i dlatego na Oscara według mnie zasługuje. Rosalyn to bardzo zróżnicowana postać i aktorce udało się to ukazać mimo iż miała mniej czasu ekranowego niż Bale i spółka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też miałam okazję oglądać, wzbudził we mnie mieszane uczucia, najbardziej wkręciłam się na początku potem przez środek jakoś mi się dłużyło i ponownie pod koniec znowu oglądałam z wypiekami na twarzy ;dd

    OdpowiedzUsuń
  4. Według mnie Jennifer Lawrence zagrała w tym filmie świetnie i to właśnie za tę rolą powinna dostać Oscara, bo fenomenu "Poradnika pozytywnego myślenia" nie potrafię zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń