Scenariusz: Sacha Baron Cohen, Alec Berg, David Mandel, Jeff Schaffer
Zdjęcia: Lawrence Sher
Muzyka: Erran Baron Cohen
Kraj: USA
Gatunek: Komedia, Satyra
Premiera: 09 maja 2012
(Świat) 18 maja 2012 (Polska)
Obsada: Sacha
Baron Cohen, Anna Faris, Ben Kingsley, Jason Mantzoukas i inni
Amerykanie śmiali się już z własnych produkcji, a teraz mają
ubaw ze swojego największego wroga. Larry Charles kpił sobie z
Kazachstanu w „Boracie”, a teraz przychodzi mu
śmiać się z arabskiego dykatora w filmie „Dyktator”.
A któż inny nadaje się lepiej do tych prześmiewczych filmów jak
nie Sacha Baron Cohen? Chyba nikt. Reżyser z ekipą scenarzystów,
wśród których jest także i odtwórca głównej roli, szykuje dla
widza niebywałą zabawę, w której polityczne niuanse przeplatać
będą się z dowcipem i romansem.
Aladeen (Sacha Baron Cohen) to okrutny dyktator Republiki
Wadiya. Przybywa do Stanów Zjednoczonych, aby tam na posiedzeniu ONZ
dyskutować o broni nuklearnej. Jednakże jego osobisty doradca-
Tamir (Ben Kingsley), ma zupełnie inne plany. Podstawia za
niego jego dublera, a jego samego chce zamordować, tym samym czyniąc
Wadiyę demokratycznym państwem. Ze swoją zgoloną głową staje
się nierozpoznawalny na amerykańskich ulicach. Aladeen odnajduje
także swojego dawnego naukowca od budowy bomby nuklearnej- Nadala
(Jason Mantzoukas), który pomaga mu w odzyskaniu tytułu. Ich
plan bierze pod uwagę jedną z demonstrantek- Zoey (Anna Faris),
która zatrudnia go w swoim sklepie, a która robi wrażenie na
Aladeenie swoją awanturniczą naturą.
„Dyktator” perfekcyjnie prezentuje, jak wielkim
zamiłowaniem ludzie pokroju Aladeena darzą terroryzowanie innych
ludzi. Dyktator Wadyi z niesłychaną pasją oddaje się swojemu
najwyższemu celowi. Poświęci wszystko, aby nie doprowadzić do
demokracji w jego najdroższym kraju. Choćby życie rzucało mu
kłody pod nogi i dawało wiele możliwości na dokonania zmiany w
samym sobie, ten uparcie, być może nawet i z przyzwyczajenia,
będzie robił wszystko, aby trzymać się swojej dotychczasowej
tożsamości. Jednakże i w takich postawach twórcy dopatrują się
pierwiastka dobroci. Bowiem gdzieś pomiędzy antysemitystycznymi
uwagami i pełnymi obraźliwości dowcipami wytwarza się zupełnie
inny wizerunek człowieka siejącego postrach wśród obywateli. Jak
na złość, także i w tym filmie, musiał pojawić się wątek
romantyczny. Musiał, no po prostu musiał, bo inaczej bez niego
obraz ten byłby chyba nie pełny. Być może twórcy kierowali się
tym, że to właśnie to uczucie zmienia ludzi, sprawia, że chcą
być lepsi. Szczęśliwie, nie były to zbytnio przesłodzone
relacje, choć finał może i trochę trąca banalnością i
landrynkami, aczkolwiek nadal utrzymane w rygorystycznym klimacie.
Film ten to przede wszystkim pełne humoru i brutalnej szczerości
wydarzenia, które prezentują dyktatora w krzywym zwierciadle.
Prześmiewcze potraktowanie Amerykanów, ale też i arabskich
dygnitarzy. Prezentowane z dystansem napięte relacje pomiędzy tymi
skłóconymi krajami. Trochę zbyt lekko potraktowane problemy
nuklearnej wojny. W zabawny sposób prezentuje się wolność,
śmiesznie jest też popatrzeć na wszelkie starania mające
doprowadzić od upadku dyktatury. Humor niekiedy zbyt bluźnierczy,
innym razem dość mdły. Dziwnym sposobem zachowano tutaj pewną
równowagę, w związku z czym nie ma się wrażenia
przekombinowania.
Nikt inny nie nadaje się lepiej do tego typu pokręconych ról, jak
sam Sacha Baron Cohen. Można by mu zarzucić pewną
monotematyczność, gdyż zawsze wybiera role kontrowersyjne,
wychodzące poza powszechnie przyjęte ramy. Nie mniej, dzięki temu
jest oryginalny, ale czy i zabawny? Cohen ma niebywałą zdolność
do manipulowania akcentem, genialnie bawi się swoim głosem, czyniąc
z tego swój atut. Jako Aladeen spisuje się bardzo dobrze, choć
pewnie wielu wolałoby nie oglądać jego klejnotów na ekranie.
Zaskakująco szybko przekonuje do siebie, ale bardziej dziwi to, że
przy nim tak bardzo nieznośna Anna Faris staje się zjadliwa. Ta
gwiazda komedii, która zazwyczaj stara się udowodnić, jak bardzo
niedorozwinięta jest w swoim aktorstwie, tym razem nie drażni. Rola
Zoey okazała się być dla niej o bardziej poważna, a tym samym
ukazuje nam ją w zupełnie innym świetle. Gdzieś pomiędzy
całkowicie zagubił się Ben Kingsley, natomiast bardzo interesująco
zaprezentował się Jason Mantzoukas w roli Nadala.
„Dyktator” jest jednym z niewielu filmów, które
mogą wzbudzić skrajne emocje wśród oglądających. Bogato
zdobione poczucie humoru staje się podparciem dla dobrze rozwiniętej
historii o wolności nie tylko ogółu, ale i małej jednostki.
Jednakże, tkwi tutaj także haczyk, bowiem przy pomocy wielu
rozmaitych wątków, całkowicie zatraca się ogólny sens tej
produkcji. Ze świetną rolą Sachy Barona Cohena, ale i wspaniałą
arabską muzyką film ma szansę się spodobać, aczkolwiek zbyt
szybko ucieka z naszej pamięci.
Ocena: 6/10
Muszę ten film obejrzeć koniecznie. "Borat" spowodował u mnie pewnego rodzaju opad szczęki - zwłaszcza kiedy się dowiedziałem, że wielu Amerykanów poczuło się urażonych takim ich potraktowaniem. "Bruno" podobnie. Spodziewam się, że w przypadku "Dyktatora" nie będzie inaczej, jeśli tylko Cohen nie wypadł z formy.
OdpowiedzUsuń"Borat" i "Bruno" trochę mnie zawiedli, po seansie poczułem się jakby w trailerze umieszczono wszystkie najlepsze gagi z filmu. Z "Dyktatorem" sprawa niestety okazała się podobna. Wszystkie te filmy ciągną mi się od jednego śmiesznego tekstu czy sytuacji do kolejnych, poprzez różne inne, mniej lub bardziej nudne wstawki.
OdpowiedzUsuńdo pośmiania i odmóżdzenia dobry film :D Bruna nie widzialam, a Borat podobnie, ot taka rozrywka
OdpowiedzUsuń