NOWOŚCI

środa, 1 stycznia 2014

1094. Cud na 34. ulicy, reż. Les Mayfield

Oryginalny tytuł: Miracle on 34th Street Reżyseria: Les Mayfield
Scenariusz: George Seaton, John Hughes
Zdjęcia: Julio Macat
Muzyka: Bruce Broughton
Kraj: USA
Gatunek: Dramat, Fantasy, Komedia
Premiera: 18 listopada 1994 (Świat) 21 listopada 2001 (Polska)
Obsada: Elizabeth Perkins, Mara Wilson, Dylan McDermott, Richard Attenborough, Robert Prosky, James Remar, Jane Leeves, J.T. Walsh, William Windom

     Nie pamiętam już kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po świąteczny tytuł od Lesa Mayfielda. Pamiętam jednak, że od tamtej pory to właśnie „Cud na 34. ulicy” był wyznacznikiem świątecznego nastroju, zwiastunem Świąt i odzwierciedleniem wszystkiego co było w nich najwspanialsze. Les Mayfield stworzył najbardziej wyjątkowy film w całej swojej karierze, bo przecież któż z nas nie wierzył, a być może nadal wierzy w Świętego Mikołaja. A gdyby tak pojawił się on we własnej osobie w naszym życiu? Czy i my wykazalibyśmy się sercem i odwagą, aby stanąć po jego stronie.

     Od dłuższego czasu dom handlowy Cole'a walczy ze swoim konkurentem znad przeciwka Shopper's Express. Aby uniknąć przejęcia kierowniczka sklepu Cole'a, Dorey Walker (Elizabeth Perkins), organizuje paradę z okazji Święta Dziękczynienia. W celu przyciągnięcia rzeszy widzów, a tym samym potencjalnych klientów domu handlowego angażuje do roli Świętego Mikołaja przemiłego staruszka z domu starości- Krisa Kringle (Richard Attenborough). Kiedy tylko okazuje się, że Kris robi ogromne wrażenie wśród ludzi postanawiają obsadzić go w swoim miasteczku Świętego Mikołaja na okres świąteczny. Wykorzystując niecodzienne pomysły staruszka, dom handlowy Cole'a zyskuje rozgłos, a także wielu klientów. W dodatku wszyscy zaczynają wierzyć, że Kringle nie tylko jest bardzo podobny do brodatego staruszka w czerwonym kubraczku, ale jest nim we własnej osobie, w szczególności córka Dorey- Susan (Mara Wilson). Jednakże szef Shopper's Express nie może znieść, że jego plan przejęcia Cole'a może się nie ziścić i wraz z pomocnikami obmyśla plan zniesławienia Krisa Kringle.
     Mało jest takich filmów, które mają prawdziwie świątecznego ducha. Zapominamy bowiem o tym, że Święta to nie tylko prezenty, Święty Mikołaj, czy świecidełka, ale przede wszystkim miłość i ciepło naszych najbliższych. Jest to taki magiczny czas kiedy jesteśmy dobrzy dla drugiego człowieka wobec czego twórcy „Cudu na 34. ulicy” nie są tak bardzo oddaleni w idei swojej produkcji. Ten obraz zaczyna się dość niepozornie, a może właśnie tak samo, jak każdy inny z kategorii tych bożonarodzeniowych. Bohaterowie ganiają za pieniądzem, czy wizją upragnionych Świąt. I gdzieś tutaj pomiędzy małą dziewczynką pozbawioną ojca, zapracowaną matką i wojnami marketingowymi rodzi się coś niezwykłego- prawdziwy duch Świąt pod postacią Krisa Kringla. Od tej chwili obraz ulega całkowitej przemianie, a w zasadzie od momentu, w którym to kończy się kolorowa, przepełniona świecidełkami i prezentami historia a zaczyna się prawdziwa walka o człowieka. Kringle staje przed sądem za swoją wiarę w to, iż jest Świętym Mikołajem. Jest to chyba najgenialniejsze posunięcie, aby przy pomocy procesu sądowego rozsądzać to, czy Święty Mikołaj istnieje. Przepiękna solidarność ludzi w wierze jest niezrównana i niejednokrotnie wzrusza w tej produkcji. To jest prawdziwy cud tego filmu, gdzie jedna postać sprawia, że ludzie zaczynają wierzyć, a tym samym zaczynają się zmieniać, zapominając o swoim codziennym egoizmie i stając murem za człowiekiem wartościowym i wszechstronnym.
     Genialne jest w tej produkcji to, że tak naprawdę nie daje się tutaj oczywistej odpowiedzi na to, czy Kris Kringle jest prawdziwym Mikołajem, czy też nie. Tak samo, jak i bohaterom filmu, tak samo i jego widzom daje się swobodę wiary, w co tylko mają ochotę. To od nich zależy czy staną przy dobrym i nieszkodliwym człowieku, czy też ulegną plotkom. Naprawdę świetnie zbudowana historia, która toczy się w bardzo dobrym tempie. Nie ma tutaj żadnych wymuszonych dialogów, a wszystko przepełnione jest atmosferą prawdziwej miłości i zrozumienia. Niejednokrotnie łezka kręci się w oku, ale obraz nie jest pozbawiony również i luźnych, radosnych akcentów, które jedynie potęgują nasze emocje. Natomiast wspaniała scenografia, aranżacja wnętrz, czy muzyka skomponowana przez Bruce'a Broughtona stanowią jedynie tło dla całej opowieści.
     To co najważniejsze w tym filmie nie tkwi wcale w pięknie przystrojonych centrach handlowych, w Świętym Mikołaju i jego przeuroczej wiosce. Magia całego obrazu kryje się w jednym człowieku- Krisie Kringle, który stanowi odzwierciedlenie wszystkiego tego co kojarzy się z Bożym Narodzeniem. Richarda Attenborougha poznaliśmy już w wielu najrozmaitszych kreacjach i choć zawsze dziadkiem był dość dobrym, to nigdy nie było w nim tak wiele ciepła jak właśnie w osobie Krisa. Jego autentyczne poruszenie, spokój, ale również i hart ducha w walce o prawdziwe serce świąt było jak najbardziej naturalne i oczywiste. Nie można było wybrać do tej roli lepszego człowieka. Cała reszta to jedynie otoczka, wsparcie, którego Attenborough w ogóle tutaj nie potrzebował. Świetna postać rewelacyjnie zagrana!
     „Cud na 34. ulicy” jest filmem bardzo niezwykłym. Choć opowiada o czymś więcej niżeli staruszku z domu opieki to właśnie on pochłania całkowicie uwagę widza. Na koniec zapominamy o tym, że rozgrywa się tutaj również opowieść o małej dziewczynce, chcącej mieć prawdziwy dom i rodzinę. Nigdy nie sądziłam, że jakikolwiek film wywoła we mnie tak wiele emocji. Nie sądziłam, że jakakolwiek produkcja w klimacie Świąt nie będzie traktować jedynie o walce o to kto lepiej udekoruje dom, czy da drugiej osobie większy prezent. Tutaj nie ma potrzeby tworzenia dodatkowej historii, bowiem ta o człowieku uważającym się za Świętego Mikołaja broni się sama, a poza tym udowadnia, że tylko wiara się liczy i zdziałać może prawdziwe cuda. Zdecydowanie jest to mój ulubiony film bożonarodzeniowy!

Ocena: 8/10

Prześlij komentarz