Pomimo tego, że ostatnie z premier moich seriali miały miejsce już jakiś czas temu, postanowiłam podzielić się z Wami wrażeniami, cobyście mnie później nie ścigali, że słowa nie dotrzymałam. Tak w ogóle zastanawiające, że nikt nie dobija się o nowości z zeszłego sezonu, które najzwyczajniej w świecie zapomniałam Wam streścić. Nie mniej, trzeba trzymać się jakiegoś dziwnie ustalonego przeze mnie początku, dlatego też poniżej parę słów o kolejnych otwarciach wśród moich produkcjach telewizyjnych.
Tym razem historie z dreszczem plus dwa debiuty w ramówkach amerykańskich stacji.
UWAGA! Tekst może zawierać spoilery!
The Vampire Diaries, sezon 5, aut.
Kevin Williamson, Julie Plec
Tyle wyczekiwania na
kolejną serię, a wszystko przez ten masakryczny cliffhanger
zaserwowany nam u finału poprzedniego. Tyle niedokończonych spraw,
tyle dramatycznych wydarzeń i niewypowiedzianych słów! I tak oto
przyszedł pierwszy odcinek piątego sezonu i wszystko poszło w
diabły. Całe napięcie zamieniło się we frustrujące memłanie i
użalanie się nad swoim bytem. Elena przestała być fajna i znów
stała się nijaka, a teraz kiedy jej związek z Damonem stał się
rzeczywistością, tak bardzo wyczekiwaną przez fanki, nie można
wyobrazić sobie nic gorszego niż ta dwójka. Świat się wali,
umarli pozostają umarłymi, ale nikt nic o tym nie wie i w ramach
zabawy wybierają się na college. Najgorsze jest jednak w tym
wszystkim to, że serial stracił energię. Wieje nudą na całej
linii, a genialna postać Klausa została zastąpiona przez Silasa.
Zamiana niezbyt korzystna i chyba już lepiej jest porzucić ten
obraz na rzecz „The Originals”, gdzi jest go w nadmiarze. Obawiam
się, że porzucę, tak bardzo się tego obawiam!
Ocena na początek
sezonu: 5/10
Supernatural, sezon 9, aut. Eric
Kripke
Na ten serial już dawno
temu przestałam wyczekiwać. Fakt faktem, zakończył się dość
ciekawie, choć niestety moje pragnienie uśmiercenia Sama nie
zostało spełnione. Mogłoby się to przecież już skończyć. Nie
mniej, ludzie wciąż chcą to oglądać i coś słyszałam nawet o
kolejnym sezonie. Póki co, dalej dzielnie trwam przy boku Deana,
który ma teraz nie lada orzech do zgryzienia, gdyż upadłe anioły
biegają po Ziemi poszukując tego, co odebrał im dom boży, czyli
Castiela. Ten zaś stracił całą swoją moc więc nie może pomóc
Samowi, któremu coś najwyraźniej padło we głowie. No i w końcu,
pierwszy odcinek jest tak niemiłosniernie nużący, że można sobie
włosy z główy powyrywać. Jednakże gdy przychodzi do poświęceń
to Winchesterowie stoją pierwsi w kolejce, a zatem Sam znowu cudem
zostaje wyrwany Śmierci z rączek. Ech, nie zrozumcie mnie źle,
uwielbiam ten serial, uwielbiam Deana, ale... ileż można?! Oglądam
tylko ze względu na sentyment, bo wątpię, żeby czymkolwiek udało
im się mnie zaskoczyć.
Ocena na początek
sezonu: 6/10
The Tomorrow People, sezon 1, aut.
Phil Klemmer
Serial debiutujący w
październiku tego roku. Produkcja, która daje wielkie nadzieje na
urozmaicenie dla fantastyki. Coś zdecydowanie w moim guście, co nie
do końca spełnia moje oczekiwania. Zwykły z pozoru nastolatek
faszerujący się lekami z powodu swoich dziwnych problemów ze snem.
Jednakże to co wszyscy odbierają za lunatykowanie jest tak naprawdę
jedną z tajemniczych mocy, jakimi dysponuje nastoletni Stephen.
Wkrótce okazuje się, że jest on częścią pewnego gatunku- Ludzi
Jutra, którzy cechują się 3 zdolnościami- 3T: teleportacją,
telekinezą i telepatią. Ci dobrzy ścigani są standardowo przez
tych złych, a dowodzi nimi nie kto inny jak sam wujek Stephena.
Wszyscy chcą jednego, odnaleźć jego ojca, ale oczywiście Ci źli
chcą również pozbyć się tych dobrych. Fajne efekty z
teleportacją, ale sama koncepcja, która kręci się wokół
inwigilacji Ultra przez Stephena mocno kuleje i prędzej czy później
upadnie. Wydaje mi się, że nie przetrwa jednego sezonu, bo tak
naprawdę niczego nie wnosi. Niestety, nie gwarantuje tego dreszczyku
emocji, którego byśmy się spodziewali. No, ale może coś się
jeszcze rozkręci.
Ocena na początek sezonu: 6/10
The Walking Dead, sezon 5, aut. Frank Darabont
Oto serial, który oswoił mnie z myślą o zombie i apokalipsie z ich udziałem. Z sezonu na sezon robi się coraz ciekawie, aczkolwiek czwarta odsłona nie dała aż tak wielu emocji, przynajmniej nie były one jednostajne. Kilku lubianych bohaterów odeszło, ale za to szeregi Ricka wzbogaciły się o nowych, ocalałych z Woodbury. Teraz mamy już piątą serię i zastanawiamy się cóż też nowego twórcy mogą nam zaserwować. Okazuje się, że idą w kierunku ustatkowanego życia w murach więziennych, gdzie można hodować sobie świnki, a także plewić ogródki. I dziwne jest to, że te siatki wytrzymują napór tylu zombie, a jeszcze dziwniejsze, że zdechnięta świnka, nie stała się zombie świnką. Nie mniej, twórcy przygotowali pewien zwrot w akcji, który sprawi, że życie więźniów zawiśnie na włosku. Szkoda jedynie, że ten sezon jest zdecydowanie za bardzo przegadany, choć trzeba przyznać, że żywi umarli są coraz bardziej wymyślni i dopracowani.
Ocena na początek sezonu: 7/10
Ravenswood, sezon 1, aut. Joseph Dougherty, Oliver Goldstick, I. Marlene King
Choć nie czytałam książki, to uwielbiam „Pretty Little Liars” w wersji serialowej. Fabuła, jak żadna inna, potrafi skupić na sobie moją uwagę, a nerwy niekiedy mam we faktycznych strzępach. Powakacyjna kontynuacja czwartego sezonu pozwoliła dziewczętom zawędrować aż do Ravenswood, czyli jakiegś dziwacznego miasta o dość makabrycznym, mistycznym wręcz klimacie. Dzieją się tam rzeczy niesłychane, a w drodze na ratunek Hannie przybywa jej ukochany Caleb. Po drodze poznaje on dziewczynę, która jedzie do swojego wujka i wraz z nią odkrywa tajemnicze groby w Ravenswood z ich własnymi obliczami. Oczywiście, muszą zostać na miejscu i tak właśnie drogi bohaterów „PLL” się rozdzielają tworząc spin-off. Po pierwszym odcinku ciężko stwierdzić cokolwiek. Ma to z pewnością swój klimat, ale historia jest odrobinę zbyt nadnaturalna, jakby przyrównać ją do „Kłamczuch”. Jednakże, mogą to być tylko złudzenia i istnieje jakieś logiczne wyjaśnienie, ale obawiam się czy nie będzie to kolejna naciągana bajeczka. Czas pokaże, ale póki co zapowiada się obiecująco.
Ocena
na początek sezonu: 8/10
Rzuciałam Ravenswood po pierwszym czy drugim odcinku. Rozkręciło się, warto wracać?
OdpowiedzUsuńTo zależy. Od trzeciego odcinka nabiera rozpędu więc może będzie z tego coś fajnego :)
Usuń