NOWOŚCI

czwartek, 16 maja 2013

1046. Hobbit: Niezwykła podróż, reż. Peter Jackson

Oryginalny tytuł: The Hobbit: An Unexpected Journey
Reżyseria: Peter Jackson
Scenariusz: Guillermo del Toro, Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens
Na podstawie: powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit, czyli tam i z powrotem”
Zdjęcia: Andrew Lesnie
Muzyka: Howard Shore
Kraj: USA, Nowa Zelandia
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Premiera: 28 listopada 2012 (Świat) 25 grudnia 2012 (Polska)
Obsada: Ian McKellen, Martin Freeman, Richard Armitage, Ken Stott, Graham McTavish, William Kircher, James Nesbitt, Stephen Hunter, Dean O'Gorman, Aidan Turner, John Callen, Peter Hambleton, Jed Brophy, Mark Hadlow, Adam Brown, Ian Holm, Elijah Wood, Hugo Weaving, Bate Blanchett, Christopher Lee, Andy Serkis, Manu Bennett
Data wydania DVD: 09. kwietnia 2013
Dystrybutor: Galapagos
Wersja wydania: 2-płytowa
Dodatki: zwiastuny, Nowa Zelandia: świat Śródziemia, Video blogi: początek produkcji, Filmowanie w 3D, Plenery, Zwiedzanie Studia Stone Street, Postprodukcja, Światowa premiera w Wellington


    Niezwykła podróż miłośników fantasy rozpoczęła się w latach trzydziestych, kiedy to nieliczni mogli rozpływać się w zachwytach nad twórczością pewnego brytyjskiego filologa. Wtedy właśnie powstało zachwycające opowiadanie, które po II wojnie światowej, i dzięki byłej studentce J.R.R. Tolkiena, przeobraziło w dłuższą formę i zatytułowano „Hobbit, czyli tam i z powrotem”. Powieść ta stanowiła otwarcie dla światowej sławy trylogii „Władca Pierścieni” zekranizowanej przez Petera Jacksona i wielokrotnie nagradzanej. Po tym sukcesie rozpoczęto dyskusje na temat sfilmowania prequelu i tak właśnie, pod koniec 2012 roku, oczom wszystkich ukazało się niesamowite widowisko, zaledwie pierwsze z trzech zapowiadanych przez twórców, o tytule „Hobbit: Niezwykła podróż”.

    Erebor był swego czasu wspaniałym królestwem, gdzie władzę sprawowały kransoludy. Gromadząc najrozmaitsze skarby traktowały wszystkich z góry. Jednakże pewnego dnia potężny smok plujący ogniem zabrał im wszystko, na co tak wiele lat pracowały, i wygnał z rodzinnych ziem. Bitwy z wrogami pozostawiły przy życiu jedynie nielicznych. Teraz potomek króla- Thorin Dębowa Tarcza (Richard Armitage), zbiera drużynę, aby powrócić do domu. Pomóc chce im w tym czarodziej Gandalf Szary (Ian McKellen), który wyznaczył dom młodego hobbita- Bilbo Bagginsa (Martin Freeman), na miejsce spotkania. Pomimo początkowych niechęci spokojny niziołek wyrusza w niezwykłą podróż z krasnoludami i Gandalfem, przemierzając najpiękniejsze krainy i spotykając niebezpiecznie istoty. Nieświadom jest tego, że wyprawa całkowicie odmieni jego życie.
     Gdy słyszymy nazwisko Peter Jackson w pierwszej kolejności pamięć przywołuje spektakularnego „Władcę Pierścieni”. Jest to poniekąd znak rozpoznawczy tego reżysera, bowiem efekciarstwo w jego produkcjach zawsze robi na nas oszałamiające wrażenie. Jednakże przy „Hobbicie” przeszedł już samego siebie, więc nie ma się co dziwić, że poziom wizualny całego tego przedsięwzięcia pozostawia daleko w tyle fabułę. Za specjalnie nie różni się niczym od bardzo dobrze znanego nam zarysu „Lord of the Rings”. Mamy megaprzygodę, która całkowicie odmienia bohaterów. Szybko okazuje się, że nie jest to zwyczajna wycieczka mająca na celu bliższe zapoznanie się ze Śródziemiem (choć niby częściowo o to właśnie chodzi w powieści), ale przede wszystkim droga do wyznaczonego wcześniej celu. Chodzi tu między innymi o rozruszanie pewnego miłego hobbita, który najwyraźniej zapomniał jak cieszyć się życiem i zbyt wiele uwagi poświęca materialnej części swojego życia, a także o wykrzesanie w nim swoistego heroizmu. Dla innych przygoda ta okazuje się być czymś znacznie więcej. Nabieranie odwagi i kreowanie prawdziwych bohaterów i liderów, co przypomina nieco wędrówkę Aragorna ku chwale i władzy. Fabuła pisze się sama, ukazując prawdziwą przyjaźń pomiędzy mężczyznami, ale również ich prawdziwą naturę. Wszystko to wyczytać można między wierszami, w niesamowicie dynamicznych walkach z Orkami, czy też Goblinami, w przezabawnej dyskusji z Trollami i wysmarkiwaniem hobbita, czy też nawet i w inteligentnej dyskusji z samym Gollumem. Postać ta, która wszystkich zachwyca, a której poświęcono bardzo wiele uwagi w tym jednym epizodzie. No bo kurcze... tyle czasu na dziwne zagadki, które najwyraźniej rozwiązać umieją jedynie Gollum, czy Bilbo? Dziwne, ale prawdziwe, a nawet i zaskakujące, gdy uzmysłowimy sobie, że „Hobbit” to wielobarwna opowieść, która wzbudza najrozmaitsze emocje, poprzez różnorodność wydarzeń.
     Strona wizualna „Hobbita” dopracowana ze zdumiewającą precyzją zapiera dech w piersi i odbiera mowę, kiedy przypomnimy sobie, że specjaliści od naszych doznań przegrali z filmem „Życie Pi” w walce o Oscary. Nigdy nie sądziłam, że powiem iż cokolwiek przebiło wykonaniem „Lord of the Rings”, a tutaj proszę... niespodzianka! I to przy tak nielicznych akcjach, które przykuwałyby uwagę. Ponownie zobaczymy cudowne Rivendell oraz niezwykle zielone Shire, poznamy też nowe miejsca- mroczne zakamarki Gór Mglistych, czy surowość Ereboru. Zdjęcia plenerów kręcone były standardowo w Nowej Zelandii, gdzie również pracowano przy okazji trylogii. Tym razem pojawił się jednak mega problem ze związkami zawodowymi aktorów Nowej Zelandii, ale szczęśliwie konflikt szybko zażegnano. Ponownie więc ujrzymy zarówno nizinne, jak i górzyste tereny tego przepięknego kraju. Ciężko jest oderwać od tego wzrok.
     Jednakże same niesamowite miejsca, które oczywiście powstały na zielonym ekranie to nie wszystkie niuanse wizualne, które czekają na widzów podczas seansu „Hobbita”. Poznamy najrozmaitsze postaci od smoków, poprzez orki, aż na goblinach kończąc. Wszystkie one takie nikczemne i złowrogie, tylko czyhają na to, aby dać im powód do ataku. Ważne jest, aby zwrócić uwagę na kunszt z jakim stworzono te istoty. Nie ważne iż wyraźnie odbiegają od rzeczywistości, to jest akurat nieistotne. Ważne, że dostarczają niesamowitych wrażeń wzrokowych.
     Żeby dopełnić całości tej opinii dotyczącej estetyki filmu koniecznie wspomnieć trzeba o muzyce! Tutaj nie ma żadnych niespodzianek, bowiem Howard Shore ponownie stanął na wysokości zadania. Kolejny raz dodał skrzydeł dziełu Jacksona swoimi kompozycjami, które utrzymują względnie podobny klimat z pogranicza celtyckich brzmień. Jak gdyby kwintesencją tego wszystkiego są dwa utwory, jeden będący urozmaiceniem drugiego. Pierwszy z nich to „Misty Mountain” śpiewany przez grupę krasnoludów w Bag End przy kominku. Ta ballada ma dość melancholijny nastrój, trudno jest się w niej nie zatopić. Drugi z kolei to „Song of the Lonely Mountain” [link] wykonany przez Neila Finna, który usłyszeć można przy napisach końcowych. Subtelny i jednocześnie z charakterem! Cudowny i zachwycający!
    Gdyby ktoś miał niedosyt wrażeń, to dopełnić może ich dodatkowa płyta w wydaniu DVD od Galapagos. Na płycie masa materiałów produkcyjnych, która jest świetną rozrywką dla każdego fana uniwersum „Władcy Pierścieni”! Twórcy w niezapomnianą podróż po Śródziemiu, czyli w rzeczywistości po Nowej Zelandii. Zobaczymy od kuchni wszystkie te miejsca, w których byliśmy podczas seansu, wszystkie te otwarte przestrzenie i przepiękne krajobrazy. W serii filmów prosto z Video bloga zobaczymy jak pracowali twórcy, abyśmy mogli podziwiać ich dzieło. Dowiemy się z tego jak powstają filmy 3D, zdjęcia w plenerze, ale również i w studio. Peter Jackson i jego współpracownicy są naszymi przewodnikami po Studiu Stone Street. Fascynujące nie tylko dla fanów serii, ale i dla każdego filmomaniaka, który będzie zaskoczony tym, jak wielki plener znajduje się w wielkich halach produkcyjnych. Innymi słowy, towarzyszymy ekipie aktorów i twórców od działań przedprodukcyjnych, poprzez tworzenie filmu, a kończąc na jego światowej premierze w Wellington. Podróż ta jest zachwycająca i długa!
     Obsadę dobrano do tych wojaży dobrano zaskakujące dobrze. Aktorstwo pierwsza klasa niemalże pod każdym względem. Ian McKellen już dawno temu skradł moje serce, więc zachwyt nad jego grą to oczywista oczywistość. Jednakże cała reszta to świeżyzna. Martin Freeman, który objawia nam się w roli Bilbo, w zasadzie znany jest mi jedynie z „Sherlocka”. Ze swoją urodą, akcentem i aktorstwem jest strzałem w dziesiątkę. Ciężko jest mi sobie wyobrazić w tej roli Pottera, czy Spidermana. Wybór pozostałej części aktorów, których twórcy pomniejszyli na potrzeby filmu również bez zastrzeżeń. Każdy o innym charakterze i niezwykle ujmujący, niczym te krasnale od Królewny Śnieżki. W dodatku w większości pochodzący z Wysp Brytyjskich. Nie mniej, i tak najbardziej charakterystyczny, a także najzabawniejszy okazał się być Sylvester McCoy, który uzbroił się w zaprzęg z zajęcy, gniazdo na głowie i stał się Radagastem Burym. Dla fanów starej ekipy również są tu niespodzianki! Powraca wielki Andy Serkis w roli Golluma, który jest jedną z najmocniejszych stron filmu choć pojawia się zaledwie w jednym epizodzie, a także wspaniałe elfy pod postacią Hugo Weavinga oraz Kate Blanchett, na których najwyraźniej czas nie miał żadnego wpływu.
     Po złych doświadczeniach z „Hobbitem”, kiedy to za młodu raz po raz maltretowałam pierwszą stronę powieści nie mogąc przejść do następnej, obawiałam się, że tak jak książka, ekranizacja całkowicie mnie zanudzi. Nie mniej, oczywistym było, że Jackson nie zrobi złego filmu, że w razie czego uratują go efekty. Twórca „Władcy Pierścieni” nie zawiódł mnie, choć spodziewałam się odrobinę lepszych wrażeń emocjonalnych. Było zabawnie, było dużo przygód, a także wielkich refleksji o męstwie, władzy i przyjaźni, a wszystko to wśród najpiękniejszych krajobrazów, najbardziej dopracowanych efektów cyfrowych, a także najwspanialszych kompozycji Howarda Shore'a będących balsamem dla uszu. Grzechem jest nie zobaczyć tego filmu! Nie jest może arcydziełem, ale z pewnością zadowoli każdego miłośnika epickich widowisk.

Ocena: 7/10

W niezwykłą podróż po Śródziemiu zabrała mnie firma dystrybucyjna Galapagos!



Prześlij komentarz