Reżyseria: Brad Silberling
Scenariusz: Peter Handke, Wim Wenders, Dana Stevens
Zdjęcia: John Seale
Muzyka: Johnny Rzeznik, Gabriel Yared
Kraj: USA, Niemcy
Gatunek: Melodramat, Fantasy
Premiera: 10 kwietnia 1998 (Świat), 06 listopada 1998 (Polska)
Obsada: Nicolas Cage, Meg Ryan, Andre Braugher, Dennis Franz, Robin Barlett, Colm Feore
Data
wydania DVD: 08. lutego 2013
Kolekcja: Zakochane kino
Dystrybucja:
Galapagos
Wersja:
1-płytowa
Dodatki:
brak
Aniołowie-
wojownicy Boga, strażnicy ludzkich istnień, od wielu lat pojawiali
się w kinematografii w najrozmaitszych gatunkowo filmach. W końcu
udało im się pokazać z bardziej romantycznej strony. Zanim
pojawiło się w ogóle pojęcie romansu z istotami nadprzyrodzonymi,
w tym też Aniołami, światło dzienne ujrzał obraz Brada
Silberlinga o tytule „Miasto Aniołów”. Okazał
się być on nie tylko ciepłym obrazem o ludzkim losie, ale przede
wszystkim jednym z najpiękniejszych romansów jakie widział świat!
Los
Angeles. Miasto światowej klasy, bieganiny, wielkich talentów, a
także... pełne Aniołów. Tutaj w jednym ze szpitali pracuje Maggie
Rice (Meg Ryan), która z pełną pasją oddaję się swojemu
zajęciu. Nie wie jednak, że za każdym razem, kiedy traci pacjenta
tuż przy jej boku, choć niewidoczny dla niej, jego boku stoi on,
wysłannik Boga po duszę zmarłego. I tak właśnie Seth (Nicolas
Cage) poznaje panią doktor, w której całkowicie się zatraca,
gdy podczas towarzyszenia jednej z dusz spogląda prosto w jej oczy i
ma wrażenie, że ona odwzajemnia jego spojrzenie. Wtedy coś pęka w
tym niezwykłym aniele śmierci, który nie chcąc dłużej
pozostawać niewidocznym dla jej oczu nawiązuje kontakt. Jednakże
jest jeden problem, choć ona może czuć jej dotyk, on nie czuje
nic.
„Miasto
Aniołów” jest produkcją nieogromnej miary. Nie jest to
tanie romansidło, które maksymalnie zalukrowano kiczem. Okazuje się
być obrazem na wysokim poziomie odstającym od zwyczajnych historii
miłosnych. Owszem, bardzo istotny staje się tutaj związek, który
rodzi się pomiędzy Sethem i Maggie. Chodzi o emocje, o wrażenia, a
także pewne przeszywające człowieka uczucie na widok, wspomnienie
drugiej osoby. Scenarzyści dają nam to wszystko, choć w zasadzie
przekazują nam to właśnie aktorzy. Nieistotne jest więc, że jest
to ten typ kina z pogranicza lekkiej fantastyki, bo przecież nie
codziennie ogląda się takie rewelacje z Aniołami w rolach
głównych. Dotyka się tutaj zdecydowanie głębszych tematów, jak
chociażby radości z życia, czy nieuchronności ludzkiego losu,
losu, którym obdarował nas Bóg. Przede wszystkim jednak chodzi o
drugiego człowieka, o pewną relację, którą nawiązuje z ukochaną
osobą. O pewne potrzeby, które w zasadzie nie są jakoś specjalnie
wygórowane. Tym samym porusza się bardzo wrażliwą strunę i nie
będzie kłamstwem jeżeli stwierdzę, że ten film najnormalniej w
świecie wzrusza. Nie tylko za pierwszym razem, ale za drugim, za
trzecim, za piątym. Za każdym kolejnym. Nie jest to bowiem banalna
historia o miłości, która opiera się na pewnych egoistycznych
powódkach. Oczywiście, że nie! Chodzi tu jedynie o oczywistą
zdolność do poświęceń, często bardziej mentalnych, a jednak w
ucieleśniony sposób zaprezentowany w filmie. Nie da się przejść
obojętnie. W szczególności po tak świetnym finale, który choć
nie zadowala w pełni, to zostawia widza z pewnym dylematem, z
tematem do refleksji nad swoim życiem.
Film
ten to kilka naprawdę rewelacyjnych scen. Obrazów bardzo dobrze
nakręconych i świetnie zmontowanych. Mocne sceny na plaży, piękne
widoki na miasto z widoku Aniołów, surowe, a jednocześnie
rozczulające momenty w bibliotece. Przewiercające spojrzenia w
szpitalach i niebywale delikatny dotyk nocą, który jest wyczuwalny
przez niemalże każdego widza. Wszystko prezentujące dobre postaci
i podkreślające świetność całego zarysu fabuły. W
szczególności, że dochodzi do tego muzyka Gabriela Yareda przy
współpracy z Johnnym Rzeznikiem, która maksymalnie pieści nasze
uszy. Nawet i pod tym względem film jest jednym z najpiękniejszych,
jakie kiedykolwiek powstały.
Siła
„Miasta Aniołów” tkwi w szczegółach, ale
również i w aktorach wcielających się we dwie najważniejsze
role. Nie należy się oszukiwać, zarówno Meg Ryan, jak i Nicolas
Cage są aktorami raczej średnimi, nie mają za sobą zbyt wielkich
porywających ról, a mimika ich twarzy jest niezmienna niemalże od
kilkudziesięciu lat. Jednakże, jeżeli ktoś kiedykolwiek miałby
się zachwycić Cage'm to chyba w jego kreacji Setha, nieporadnego,
nieznającego świata Anioła, który jest w stanie zrobić wszystko,
aby poczuć. Wygląda to ciekawie, momentami wypada nawet i zabawnie.
Za to Meg zwyczajnie urzeka. Obezwładnia całkowicie i wraz z Cage'm
tworzą niezwykle szybko zapadający w pamięć duet. Nawet jeżeli
skończycie oglądać ten film, to z pewnością ta dwójka
pozostanie z Wami na dłuższy czas. Bardzo dobrze spisały się
tutaj postacie przyboczne, czyli chociażby wierny druh Setha- Andre
Braugher jako Cassiel, a także Daniel Franz jako Nathaniel
Messinger. Obaj są bądź byli Aniołami i dodają niepowtarzalnego
klimatu do historii prezentując temat z dwóch całkiem odmiennych
stron- lojalnego sługi i upadłego.
Produkcja
Brada Silberlinga, będąca jedną z jego pierwszych, okazała się
być czymś całkowicie przełomowym dla ówczesnego kina
romantycznego. Stało się coś nadzwyczajnego, miliony pokochały
prostą historię z lekką nutą fantasy i religijności. „Miasto
Aniołów” udowodniło, że można nie tylko pokochać
Anioły, ale również i cieszyć się każdym elementem naszego
życia bez względu na to co zgotuje nam los. Bardzo ciepła,
romantyczna historia z jednym z najmocniejszych finałów w świecie
kina. Szokujący, wstrząsający i przeszywający, aż trudno jest
się od niego oderwać. Osobiście powracam do niego bardzo często i
z pewnością zobaczę go jeszcze nie raz!
Ocena:
9/10
Za ponowny seans filmu serdecznie dziękuję firmie Galapagos!
Zgodzę się co do Cage'a, którego bardzo nie lubię, a który w tym filmie rzeczywiście jest całkiem przyswajalny:) Natomiast mówienie o mimice Meg Ryan, że jest niezmienna od lat, to przesada. Ja ją pokochałam właśnie z powodu całego arsenały grymasów, które potrafi wykrzesać ze swojej twarzy. Także tego:)
OdpowiedzUsuńA film - no, ładny, ładny:)