NOWOŚCI

sobota, 23 lutego 2013

1031. Lincoln, reż. Steven Spielberg

Reżyseria: Steven Spielberg
Scenariusz: Tony Kushner
Na podstawie: książki Doris Kearns Goodwin „Team of Rivals: The Political Genius of Abraham Lincoln”
Zdjęcia: Janusz Kamiński
Muzyka: John Williams
Kraj: USA
Gatunek: Biograficzny, Polityczny
Premiera: 08 października 2012 (Świat) 01 lutego 2013 (Polska)
Obsada: Daniel Day-Lewis, Tommy Lee Jones, Sally Field, Joseph Gordon-Lewitt, David Strathairn, James Spader, Hal Holbrook, John Hawkes, Jackie Earle Haley, Bruce McGill, Jared Harris, Lee Pace i inni 

    Człowiek wielki, nie tylko z powodu swojego wzrostu, ale przede wszystkim za sprawą swoich historycznych czynów. Abraham Lincoln był postacią bardzo kontrowersyjną, ale przez większość czasu lubianą. Wychwala się go za geniusz strategiczny, polityczny, no i prawniczy. Jego osoba stała się przedmiotem rozważań Doris Kearns Goodwin w jej książce, która z kolei stała się mocnym merytorycznym fundamentem dla Stevena Spielberga do nakręcenia filmu o tytule „Lincoln”. Efekt mocno zaskakuje, w szczególności, że pracowano nad produkcją dziesięć lat. Jeszcze bardziej zaskakują tak liczne nominacje do najróżniejszych nagród, ale widać w tym nutę patriotyzmu oraz pochwały nad dokonaniami prezydenta.

    Początkowo scenariusz traktować miał o całym życiu Abrahama Lincolna. Ostatecznie skończyło się to na najważniejszym aspekcie jego życia- zniesienia niewolnictwa w całym kraju. Abraham (Daniel Day-Lewis) wraz ze swoją żoną- Molly (Sally Field), cierpią po stracie syna. Prezydent rzuca się więc w wir swoich obowiązków wobec narodu chcąc wprowadzić 13 poprawkę do Konstytucji i raz na zawsze znieść niewolnictwo. Tutaj pomocny może okazać się reprezentant izby- Thaddeus Stevens (Tommy Lee Jones), który ze swoim autorytetem może przeciągnąć na swoją stronę odpowiednich ludzi. Jednakże droga do równego traktowania białych i czarnych jest niezwykle wyboista i kosztowna, bowiem do pomysłu trzeba będzie przekonać wielu ludzi.
    „Lincoln” to bardzo trudny w odbiorze film, bowiem nie tylko prezentuje drogę człowieka poprzez meandry ludzkiej nienawiści, ale robi to w naprawdę nużący sposób. Historia wyswobadzania czarnoskórych z niewoli białych jest bardzo powszechna i wielokrotnie wykorzystywana była w filmach na przestrzeni wielu lat. Wciąż wykorzystywane wątki wojny domowej i zwalniania niewolników z obowiązku służenia swoim panom stały się już tak bardzo znane, że aż męczące. W zeszłym roku dwa filmy dotykały tych tematów i każdy z nich robił to na zupełnie inny sposób. „Django” bawił się w przelewanie krwi i praktyczne wyciąganie czarnoskórych z niewoli, natomiast „Lincoln” przedstawia problem ze strony legislacyjnej. Nie dziwi więc, że nie ma tutaj niesłychanych zwrotów w akcji, bo przecież zbytniego dynamizmu tutaj nie ma i z założenia nie miało być. Może jednak trzymać w napięciu w najważniejszych minutach na sali obrad i tak też się dzieje. Są to chyba najlepsze minuty z całego filmu, bowiem poza tym film Spielberga to ciągła polityczna gadanina. Ciekawie wypada przekonywanie kolejnych polityków do swoich racji, a także pewne uniki pozwalające pozostać nienaruszonym. Bawi trochę ożywienie, które odbywa się podczas głosowania nad poprawką i zaskakuje to, jak bardzo wpływa to na nasz odbiór filmu. Scenariusz pokazuje prezydenta nie tylko jako dobrego polityka, ale również ojca i męża. Odrobinę wzruszają jego problemy rodzinne i pewne zdystansowanie wobec żony po utracie dziecka. Niepokoi rzucenie się w wir pracy, a tym samym zamknięcie na problem. Bardzo interesujące połączenie pokazujące rolę żony zamkniętej w świecie politycznych przepychanek.
    Oglądając film nie można nie zwrócić uwagi na bardzo dobre zdjęcia, które nadają pewnej głębi temu co oglądamy na ekranie. Utrzymany zostaje w dość surowym klimacie, ale praca wykonana przez Janusza Kamińskiego jest wręcz spektakularna. Poruszają obrazy powojenne, bowiem posiadają drugą stronę więc dodatkowo zachwycają. Sporym atutem są tutaj również i kostiumy stworzone przez Joannę Johnston („Czas wojny”), nie mniej na mnie nie robią aż tak wielkiego wrażenia i osobiście, podczas ceremonii, kibicować będę w tej kategorii „Annie Kareninie”. Nie oznacza to, że są złe- są po prostu inne. Brak w nich większego przepychu, być może z powodu wieku osób ich noszących. To coś zupełnie innego niż w „Przeminęło z wiatrem”, gdzie Scarlett chciała wyglądać pięknie i młodzieńczo. Film ubiega się również o statuetkę za najlepszą muzykę. Ta, stworzona na potrzeby produkcji przez Johna Williamsa robi bardzo duże wrażenie i może być sporym zagrożeniem dla rywali. Nuty dające porwać się chwili i wynoszące na wyżyny film, który na to nie zasługuje. Bardzo dobrze wkomponowuje się w obraz dając większą potęgę emocji.
    Daniel Day-Lewis gra niemalże same dobre i bardzo dobre role. Na jego półkach stoi już kilka najważniejszych statuetek świata kina. Nie ma się więc co dziwić, że Spielberg to właśnie jego obsadził w głównej roli- była wręcz dla niego stworzona. Day-Lewis, który w takich kreacjach czuje się jak ryba w wodzie wypadł bardzo naturalnie. Przy okazji przedstawił siłę charakteru Lincolna, a także jego nieustępliwość oraz życzliwość. Tolerancja, której się dopuszczał okazała się być wyzwalająca, natomiast sam Day-Lewis potrafił zahipnotyzować. Fascynuje to z jak wielką determinacją pracował ciałem, twarzą i głosem. Godne pochwały! I choć Tommy Lee Jones jest zaledwie postacią drugiego planu to równie dobrze radzi sobie na planie. Z pewnością jest to jedna z jego najlepszych ról, dająca szansę na pokazanie emocji i potęgi tego aktora. Nominacji do Oscara nie uniknęła również i Sally Field, która okazała się być jedyną znaczącą postacią kobiecą w tej produkcji. Idealnie odegrała postać kobiety żyjącej w cieniu swojego męża, nie mogącej liczyć na jego wsparcie, czy też zrozumienie. Przepełniona bólem bez problemu potrafiła zagrać lekkie zachwianie psychiczne, ale niekoniecznie musi wystarczyć to dla Oscara.

    Jeżeli ktoś lubuje w politycznych wojażach, to proszę bardzo- może rozpocząć seans „Lincolna”. Nie mniej, gdy ktoś przełącza telewizor, kiedy w wiadomościach pojawia się wzmianka o rządzie i polityce, z pewnością powinien sobie podarować ten film. Nie jest istotne, że opowiada o tak ważnej postaci, jaką był Lincoln. Nie ważne jest to, jak świetnie wykonany został film- czy to pod względem wizualnym, czy muzycznym. Istotne jest to w jaki sposób twórcy próbują zwrócić uwagę widza. Niestety, Spielberg nie skorzystał chyba ze złotego środka, bo choć jego produkcja jest naprawdę piękna i traktuje o ważnej części amerykańskiej historii, to jednak niekończące się dialogi i cała masa dłużyzn zabija fascynację tym tytułem.
Ocena: 6/10

4 komentarze :

  1. Tyle się zbieram, żeby ten film obejrzeć i nie mogę. Ale w końcu i tak to zrobię, ze względu na Day-Lewisa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam, że jest to film, który zachwyca głównie Amerykanów z powodu tła historycznego. Nie wiem czy sama skusiłabym się na pójście do kina. Raczej spasuje tym razem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam podobne myśli na temat "Lincolna" do twoich. Choć Day-Lewis aż tak mnie nie zaskoczył (wolałbym, jakby statuetkę dostał Phoenix). Ogólnie, film prezentuje się jako bardzo patetyczna produkcja, co czasami odbiera się na plus, a czasami całkowicie na minus - chociażby dlatego, że produkcja staje się okropnie nudna. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Musze sobie w końcu poszukać trochę czasu na ten film. Jestem ciekawa swojej reakcji.

    OdpowiedzUsuń