Reżyseria: Ben Lewin
Scenariusz: Ben Lewin
Na podstawie: eseju autorstwa Marka O'Briena „On Seeing a Sex Surrogate”
Zdjęcia: Geoffrey Simpson
Muzyka: Marco Beltrami
Kraj: USA
Gatunek: Dramat, Komedia, Romans
Premiera: 23 stycznia 2012 (Świat) 18 stycznia 2013 (Polska)
Obsada: John Hawkes, Helen Hunt, William H. Macy, Moon Bloodgood, Annika Marks, Adam Arkin, W. Earl Brown
Gatunek: Dramat, Komedia, Romans
Premiera: 23 stycznia 2012 (Świat) 18 stycznia 2013 (Polska)
Obsada: John Hawkes, Helen Hunt, William H. Macy, Moon Bloodgood, Annika Marks, Adam Arkin, W. Earl Brown
Świat
filmów krótkometrażowych roku 1997 należał do laureata Oscara
„Breathing Lessons”,
który opowiadał o niezwykłym życiu niepełnosprawnego poety i
dziennikarza- Marka O'Briena. W 1990 w magazynie Sun ukazał się
jego esej dotyczący spotkań z seks terapeutką i to właśnie ten
tekst stał się inspiracją dla Bena Lewina, który stworzył
kolejny film opowiadający o świadomości swojego ciała i
seksualności ludzi niepełnosprawnych- „Sesje”.
Mark
O'Brien (John Hawkes)
większą część swojego życia spędził w mechanicznym płucu,
które utrzymuje go przy życiu. Cierpiąc na polio nie może obejść
się bez pomocy innych. Mark wie, że nie zostało mu już zbyt wiele
czasu, więc chciałby choć raz zaznać cielesnej uciechy. Kiedy
zakochuje się bez pamięci w swojej pięknej opiekunce, liczy, że
to właśnie ona sprawi, że stanie się mężczyzną. Niestety, choć
jest nim zachwycona, to nie podziela jego uczuć. Po rozmowie z
zaprzyjaźnionym księdzem z parafii (William
H. Macy), a także wizycie u
terapeutki postanawia skorzystać z pomocy specjalistki od seksu. Tak
rozpoczyna się jego nietypowa przyjaźń z Cheryl (Helen
Hunt), która rozpoczyna podróż po
świadomym oddychaniu i seksualności.
Temat
seksualnego terapeuty, specjalisty od seksu budzi bardzo wielkie
kontrowersje. Nawet i w filmie, wielokrotnie pada słowo prostytutka,
którą sama Cheryl nie jest. Pomimo tego, że bierze pieniądze za
usługi, to jej praca nie polega jedynie na samym seksie. Skupia się
bardziej na duchowej, psychicznej części tej cielesnej uciechy.
Pomaga swoim niepełnosprawnym pacjentom w przełamywaniu swoich
własnych barier. Bez względu na to czy wynikających w ich
mniemaniu z ich inwalidztwa, czy dotyczących wydarzeń z dalekiej
przeszłości. Mark odbywa niesłychanie intymną podróż, zdając
sobie sprawę, że jest duże prawdopodobieństwo, że odejdzie ze
świata pozostając prawiczkiem. Jego starania są bardzo
rozczulające, ale przede wszystkim nie pozbawione swobody. Duża
część ludzi bardzo poważnie podchodzi zarówno do seksu, jak i do
ludzkiego unieruchomienia. Mark ma do siebie dystans i chyba
najbardziej bawią jego własne teksty, czy uwagi. „Podrap się
umysłem” przejdzie chyba do historii, kiedy to nie ma możliwości
wykorzystania własnych rąk. Jednakże, w tej całej opowieści
najbardziej rozbraja chyba udział księdza w tym wszystkim. Widz,
tak samo jak i sam ksiądz, zaskoczony jest tym, z jakimi pytaniami
zwraca się do niego sam Mark. W końcu, nie ma to jak dyskutować o
seksie przedmałżeńskim z człowiekiem, który wykonując wolę
Bożą, ale również i pilnujący, aby jego parafianie szli prawą
drogą, ma zadanie powiedzieć wprost- „To grzech!”. I tutaj
nawiązuje się kolejna z nici przyjaźni, które tłoczą się w tym
obrazie. Każda osoba z zupełnie innym podejściem do głównego
bohatera, każda osoba mająca dbać o różne jego potrzeby. Ten
aspekt fabuły bardzo wzrusza, w szczególności, że trudno jest nie
polubić tych postaci.
Obraz
jest to bardzo osobisty i rozświetlony tak, jak umysł głównego
bohatera. Utrzymany w bardzo ciepłych barwach nadaje bardzo intymny
charakter. Zdjęcia cudowne, choć nie zaskakujące w swoich
ujęciach. Odsłaniające to co ma być odkryte i przysłaniające
to, czego mamy nie widzieć. Nie, żeby ktoś na to uwagę zwracał.
Muzyka skomponowana przez Marco Beltrami idealnie się tutaj
wkomponowuje. Towarzyszy postaciom w ich wędrówce, a także
widzowi, którego wprowadza w bardzo przyjemną atmosferę. Tak, jak
i fabuła, kompozycje nie są pozbawione dramatyzmu. Nie jest może i
zaskakująca, nie pozostaje na dłużej w pamięci, ale zdecydowanie
daje radę.
Choć
pominięto Johna Hawkesa przy nominacjach do tegorocznych Oscarów,
to ekipa prasy zagranicznej nie zapomniała o nim. Nie była to może
rola lepsza niż Day-Lewisa, ale jest to zupełnie inny typ
aktorstwa, ale również i postaci. John Hawkes zaprezentował
kalectwo Marka O'Briena najlepiej jak potrafił i uczynił to bardzo
przekonująco. Okazało się, że udało mu się stworzyć tak
charyzmatyczną rolę, że jak zahipnotyzowani patrzyliśmy na jego
poczynania na planie. Podszedł do tego swobodnie, z lekkim poczuciem
humoru i bardzo inteligentnie. Świadomy był swego ciała a przy
okazji roli, której przyszło mu zagrać. Akademia Filmowa nominacją
uraczyła za to Helen Hunt. Prawdopodobnie tylko i wyłącznie za to,
że rozebrała się na planie i nie krępowała ukazać rzeczą taką
jaką jest. Pokazała tym, że choć ma się już swoje lata
świadomość swojej cielesności i pewność siebie to podstawa.
Aktorsko wypadła dobrze, ale chodzi bardziej o to co udowadnia swoim
występem. I dlatego właśnie jest taka świetna!
„Sesje”
to film, który opowiada o
seksie, jak o jednej z terapii dla naszego umysłu i ciała. Traktuje
się go jak wyzwolenie z rąk przeszłości, ale również osobisty
triumf ludzi niepełnosprawnych. Choć porusza temat, o których w
zasadzie nie mówi się na wielkich ekranach, to czyni to w tak
zdystansowany sposób, że aż ciężko odczuć tutaj jakikolwiek
dyskomfort. Pięknie zaprezentowany obraz dotykający problemu
pojedynczego człowieka, który wzrusza, ale też i bawi. Do tego
świetne dwie role, które pomagają spojrzeć na temat seksu z
zupełnie innej strony. Produkcja godna uwagi każdego, bo o dziwo,
bardzo ciepła i przyjemna!
Ocena: 8/10
Koniecznie muszę obejrzeć, Twoja recenzja dopełniła tej decyzji :)
OdpowiedzUsuń