NOWOŚCI

niedziela, 17 lutego 2013

1025. Lot, reż. Robert Zemeckis

Oryginalny tytuł: Flight
Reżyseria: Robert Zemeckis
Scenariusz: John Gatins
Zdjęcia: Don Burgess
Muzyka: Alan Silvestri
Kraj: USA
Gatunek: Dramat
Premiera: 14 października 2012 (Świat) 22 lutego 2013 (Polska)
Obsada: Denzel Washington, Kelly Reilly, John Goodman, Don Cheadle, Bruce Greenwood, Brian Geraghty, Tamara Tunie
    Co rusz słyszymy o jakiś katastrofach samolotu, choć i tak wciąż się mówi, że większe jest prawdopodobieństwo, że asteroida uderzy w ziemię niż samolot spadnie. Tak tłumaczy się wszystkim tym, którzy boją się latać. Czasami słyszymy historie o bohaterskich pilotach, którzy jakimś cudem posadzili samolot na ziemi, choć wszystko wskazywało na to, że lot skończyć się może tragicznie. Podobną historię prezentuje Robert Zemeckis w filmie „Lot” na podstawie scenariusza Johna Gatinsa. Jedno jest pewne, jeżeli ktoś boi się latać i myśli, że po tym filmie mu przejdzie, to się grubo myli.

    Na noc przed swoim kolejnym wylotem kapitan William „Whip” Whitaker (Denzel Washington), zapija się niemalże do przytomności, a z rana zażywa dodatkowo kokainy, aby stanąć na nogi. Podczas krótkiego lotu wszystko wydaje się być w porządku, do chwili kiedy to w samolocie pada hydraulika, a maszyna daje nura ku ziemi. Dzięki swojemu instynktowi i niebywałym umiejętnościom Whip obraca samolot w powietrzu, ląduje i tym samym ratuje większość pasażerów. Jednakże testy toksykologiczne wykazały sporą ilość alkoholu i krwi a także to, że pilot był pod wpływem narkotyków. Do tej pory uznawany był za bohatera, dziennikarze chodzi za nim krok w krok, a teraz prawdopodobne jest, że zostanie skazany na więzienie. Pomimo tego, pomimo nalegań przyjaciela (Bruce Greenwood), adwokata (Don Cheadle) oraz poznanej w szpitalu Nicole (Kelly Reilly), Whip wciąż nie stroni od alkoholu.
    Produkcje, które w dużej mierze dotyczą wydarzeń katastroficznych trudno o jakikolwiek brak wrażliwości, czy to reżysera, czy samego odbiorcy. Nie szokuje więc, że pierwsza część „Lotu”, to zwyczajna jazda po ludzkich emocjach, kiedy to bohaterowie doświadczają tragedii, z której udaje im się wyjść cało. No, przynajmniej większości z nich. Początek filmu wprawia w osłupienie, trzyma w napięciu do chwili, w której Whip nie budzi się w szpitalu. Takiej nerwówki już dawno nikt nam nie zaserwował. Katastrofa bardzo realistyczna, tak bardzo, że bez przeszkód możemy zobaczyć siebie na pokładzie tego samolotu. Wszystko pięknie rozegrane i takie rozsądne, choć przyznam się szczerze, że niewiele znam się na pilotowaniu i nie do końca jestem w stanie stwierdzić na ile coś podobnego byłoby możliwe w prawdziwym świecie.
     Jest tu jednak i druga strona medalu, bowiem od chwili, kiedy bohater ląduje w szpitalu zaczynają się pewne schody, choć już na początku historii twórcy sygnalizują widzowi, że nie chodzi tutaj jedynie o katastrofę lotniczą, ale przede wszystkim o ludzi, o człowieka z problemami z jakimi borykać może się dziś każdy. W dość emocjonalny sposób, choć nie jakoś specjalnie przemądrzały ukazuje się tutaj dramat ludzi uzależnionych. Bez względu na to, czy dotyczy narkotyków, czy alkoholu zobaczymy jego niszczycielską moc, ale przede wszystkim wyboistą drogę, jaką muszą przejść uzależnieni, aby wyjść na prostą. Wiadome, że nie jest to takie proste, ale wydawać by się mogło, że sytuacja, w której znajduje się Whip powinna być wystarczająco mobilizująca do zmiany. Z pewnym zniecierpliwieniem, frustracją i załamaniem obserwujemy kolejne upadki bohatera, człowieka szanowanego, uznawanego za kogoś wielkiego, będącego wzorem dla wielu, który nie potrafi poradzić sobie ze swoim życiem, a tym samym sięga po jeden jedyny ratunek. Finał całej tej opowieści okazał się jednak całkiem ujmujący. Dochodzi do niespodziewanego obrotu spraw, który w dość nietypowy sposób łagodzi cały obraz, można by powiedzieć, że całkowicie zbędnie. Aczkolwiek pozostawia bardzo dobre wrażenie i gwarancję, że pozostanie ono z nami na dłużej.
    Niekwestionowanym bohaterem tego filmu jest oczywiście Denzel Washington, wielokrotnie nominowany do najbardziej prestiżowych nagród branży filmowej za kreację Whipa. Choć rozdanie tych najistotniejszych jeszcze przed nami, to jednak można powiedzieć, że ten czarnoskóry aktor ma spore szanse w starciu z Danielem Day-Lewisem, czy Hugh Jackmanem. Rola jego okazała się być bardzo absorbująca, ale nie wysysająca energii. Washington po raz kolejny pokazał się z tej wrażliwszej strony, choć nie zabrakło tu i samozaparcia. Pełen charyzmy, reprezentujący bardzo dobre aktorstwo. Zestawia się go z zupełnie innym charakterem Johna Goodmana, który na zawsze będzie pozostawiał po sobie jak najcieplejsze uczucia. Choć tu pojawia się jedynie przez kilka chwil, to nie trudno jest go polubić. Kiedy tylko wkracza do pokoju, rozświetla go swoim uśmiechem i wypełnia pozytywną aurą. Bardzo mało jest takich ludzi w świecie kina, więc trzeba go doceniać póki jeszcze jest. Ciekawa rola przypadła w udziale również Kelly Reilly. Wniosła sporo zamieszania do fabuły i życia Whipa. Jednakże jako najważniejsza postać kobieca tego filmu udźwignęła ciężar na niej spoczywający.
    „Lot” to ten rodzaj filmu, który przyciąga do siebie jak magnes już na poziomie zwiastuna. Dopiero, kiedy zagłębimy się bardziej w fabułę dostrzeżemy nieustającą walkę z nałogiem, silną wolę pojedynczego człowieka, a także niezaprzeczalne bohaterstwo, bez względu na to, czy pod wpływem, czy też nie. Na ekranie lśni zarówno Washington, jak i Goodman, w dodatku produkcja ma niesłychanie specyficzny klimat, w którym mocno zakorzenione jest lotnictwo. Chodzi tu o pasję i odzyskiwanie swojego życia, chodzi tu o czynienie tego co słuszne oraz różne barwy bohaterstwa. Nowa produkcja Roberta Zemeckisa to uczuciowy i pełen napięcia film, który pozostanie na długo w sercach widzów.

Ocena: 7/10

5 komentarzy :

  1. Film dobry, mnie w tym filmie najbardziej ujęła konkluizja, jak prawnik w pewnym momencie wykrzykuje do Whipa: "Żaden inny pilot nie potrafił w symulacjach nie rozbić tego samolotu" Ironia losu tak uzdolniony pilot, który potrafił ich uratować (Świetne sceny w samolocie, ta pewność siebie) był również alkoholikiem. Tak naprawdę nie było istotne, czy pił czy nie, uratował tych ludzi, ale prawo prawem i odpowiedzialność trzeba ponosić za swoje czyny. Na końcu to do niego dochodzi i myślę, ze dlatego się przyznaje.

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym filmie zawiódł mnie tylko finał, nieco jednak zrobiony na siłę. Poza tym naprawdę nieźle, jak na Zemeckisa, który ostatnimi laty jakby gubił się w kinie, to teraz dał światu naprawdę udane kino.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówisz o Goodmanie, jakby zaraz miał odejść! Nie wolno tak!:) On będzie żył wiecznie!:)

    Film świetny, Denzel obłędny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wybacz :P
      Goodman zawsze wywoływał we mnie pozytywne emocje.

      Usuń
  4. Świetny Washington, niezły Goodman :)). Ja jednak lubię finał tego filmu. Niekoniecznie wymowę całego zakończenia, ale rozmowę ostatnią jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń