Scenariusz: John August
Zdjęcia: Peter Sorg
Muzyka: Danny Elfman
Kraj: USA
Gatunek: Animacja, Czarna komedia
Premiera: 20 września 2012 (Świat) 07 grudnia 2012 (Polska)
Obsada: Catherine O'Hara, Martin Short, Charlie Tahan, Winona Ryder, Atticus Shaffer, Robert Capron, James Hiroyuki Liao, Martin Landau
Tim
Burton powraca w wielkim stylu. Rok temu wszyscy płakali nad średnim
filmem „Mroczne cienie”,
a teraz rozpływają się w zachwytach nad „Frankenweenie”.
I nagle światełko! Hola hola, czy tego już nie było? A i owszem.
Ta zmyślna animacja o najlepszym przyjacielu człowieka to
odświeżenie niezbyt dobrze przyjętej produkcji aktorskiej sprzed
niemalże dwudziestu lat. Jest szansa na jeszcze większe brawa,
bowiem obraz ten stoi w największej piątce animacji ubiegłego
roku. W moim mniemaniu, psiakowi zagrozić mogą jedynie rudzielce!
Rodzina
Frankensteinów wraz z uroczym psiakiem Sparky'm, żyje sobie
szczęśliwie w małym amerykańskim miasteczku New Holland. Mały
Victor (Charlie Tahan)
nie ma zbyt wielu przyjaciół, dlatego też Sparky jest jego wiernym
towarzyszem zabaw każdego dnia. Wkrótce w szkole będzie miał
miejsce mały festyn naukowy, którego autorem jest nowy nauczyciel
fizyki, pan Rzykruski (Martin
Landau). Choć rodzice Victora
(Catherine O'Hara, Martin Short)
chcą, aby poświęcał się nauce, to ojciec nalega, aby chłopiec
zainteresował się również sportem. Na cel biorą więc najbliższy
mecz bejsballa, który całkowicie odmieni ich życie. Sparky ginie w
wypadku, a Victor nie mogąc pogodzić się ze stratą przyjaciela i
zainspirowany wykładem fizyka ożywia swojego pupila.
Nie
ma nic bardziej urokliwego niż piesek skaczący sobie po ekranie.
Nie ma nic bardziej przerażającego niż trupi psiak, któremu
odpada ogon przy większym zamachnięciu. Najnowszy film Burtona to
standardowo misz masz różnych gatunków, gdzie dramat i humor
przeplata się ze światem horroru. Tutaj ten ostatni nabiera dość
pastiszowego wyrazu, kiedy to zostają przywołane znane monster
movies. A wszystko to za sprawą małego pioruna, który zamienia
zwłoki w żywe istoty, mniej bądź bardziej udane. Nie bez powodu
chłopiec powołujący psiaka do życia nazwany został
Frankensteinem. Nie bez powodu zobaczymy tu i Godzillę rodem z
Japoni, mumię, czy też małpy morskie. Wszystko to jest hołdem dla
klasyki gatunku, który najwyraźniej Burton obrał sobie za ten
najulubieńszy.
„Frankenweenie”,
poza powiązaniami, oferuje widzowi o wiele więcej. Daje
ponadprzeciętną opowieść o prawdziwej przyjaźni i miłości psa
do człowieka. Historia pełna poświęcenia i eksperymentów, która
wielokrotnie rozbawia, ale nie zabraknie jej także i chwil na
refleksję, czy wzruszenia. Mały chłopak, który zostaje odrzucony
przez swoje otoczenie, a który pragnie jedynie odrobiny uwagi.
Kurczowo trzyma się swojej przeszłości, przez co wydaje się, że
historia ta powinna mieć zupełnie inny finał. Okazuje się, że
zakończenie seansu może być zaskakujące, gdyż wszelkie dylematy
dotyczące życia i śmierci zaczynają się przecierać. Liczą się
jedynie emocje, ludzka solidarność i umiejętność rozróżnienia
rzeczy ważnych i ważniejszych, a także dobrych i lepszych.
Tim
Burton należy do dość ekscentrycznych twórców, co objawia się w
każdej jego produkcji. Tworzy filmy z duszą, ale przede wszystkim
utrzymuje je w pewnym gotyckim klimacie. Jego specjaliści od modelarstwa
i animacji wykonali coś niesamowitego. Powrócili do korzeni i wzorując się na
„Gnijącej pannie młodej” stworzyli kolejny pakiet malutkich lalek,
a przy okazji nadali mu głębi poprzez utrzymanie go w czarno-białej
kolorystyce. To dodaje dużo grozy, nie mniej zresztą niż sama
animacja, która sprawia wrażenie, jakbyśmy trafili do jakiejś
krainy zombie. Blade lica, wytrzeszcz oczu i czarne obwódki wokół
nich. Dość sugestywne i jeżące włos na karku. Nie mniej, Sparky,
nawet w wersji trupiej potrafi być rozczulający. Do tego stopnia,
że w pewnym momencie robi się nam go żal. Animacja ta wyróżnia
się na tle zeszłorocznych produkcji, ale można było się tego
spodziewać, gdy w tytule ujrzało się nazwisko Tima Burtona.
Ciekawie
prezentuje się tutaj dobór aktorów, który nie jest zbyt
zwyczajny. Zdarza się tak, że kilku z nich odgrywa kilka ról, co
świadczyć może jedynie o zdolnościach przy modulacji własnego
głosu. Barwą zostali dobrani, a także i przetrenowani, aby widz
uwierzył w pewne ich nawiedzenie. Nie są to głosy pełne energii,
ale bardziej anemiczne, złowieszcze, niczym z horrorów.
Najciekawiej wypada Martin Landau, którego postać stworzona jest
tak, aby odzwierciedlać jego charakterystyczne cechy wyglądu. Głos
za to, z pewnym ruskim akcentem wypada bardzo autentycznie. Ani przez
minutę nie rozpoznacie Martina Shorta, gdyż jest to człowiek o
wielu głosach i ciężko stwierdzić, który tak naprawdę jest
jego. Najbardziej dziecinnym ze wszystkich jest brzmienie Atticusa
Shaffera, tutaj jako Edgar. Zabawna barwa, a przy tym złowieszcza.
Catherine O'Hara, którą każdy kojarzyć musi z „Kevina
samego w domu”, tutaj
występuje w kilku rolach. Najbardziej przerażająca jest chyba jako
te dziwaczne dziewczę z wyłupiastymi oczami i kotem prorokiem.
Dość.. makabryczna. Reszta nie robi zbyt wielkich zawirowań, a
przez to nie zapisują się zbyt długo w pamięć.
Nie
spodziewałam się zbyt wielkich rewelacji po „Frankenweenie”,
ale wiedziałam, że nie będzie to też zbytni przeciętniak, bo Tim
Burton nigdy mnie nie zawodzi- nawet wtedy, gdy podpada innym.
Opowieść o uroczym piesku, który zdecydowanie za szybko skończył
swój żywot całkowicie mnie urzekła. Nie sądziłam, że po
„Odlocie”
i „Meridzie walecznej”
jeszcze kiedyś przyjdzie mi wypłakiwać oczy na animacji. Nie
spodziewałam się tego w szczególności po obrazie od Burtona. A tu
proszę, wystarczy wsadzić do fabuły radosnego pieska, sporą dawkę
emocji, no i oczywiście czarnego humoru, aby mnie obezwładnić.
Podobało mi się bardzo, nawet bardzo. Pies jest moim kolejnym
faworytem w drodze po Oscara! Good luck, Sparky!
Ocena: 8/10
Tak sobie czytam Twoje refleksje na temat barw i gotyckim akcencie i zastanawiam się, jak wyglądałby Frankenweenie w kolorze:) To mógłby być naprawdę ciekawy eksperyment:)
OdpowiedzUsuńhm.. pewnie bardziej jak Gnijąca Panna Młoda. Ewentualnie jak film :P
Usuń