Reżyseria: Sofia Coppola
Scenariusz: Sofia Coppola
Scenariusz: Sofia Coppola
Zdjęcia:Lance
Acord
Muzyka: Kevin Shields
Kraj:
USA, Japonia
Muzyka: Kevin Shields
Gatunek: Melodramat, Komedia
Premiera: 29 sierpnia 2003 (Świat) 20 lutego 2004 (Polska)
Obsada: Bill
Murray, Scarlett Jonahsson, Anna Faris, Giovanni Ribisi i inni
Hałaśliwe,
zatłoczone Tokio, rozświetlone milionem barw i dwójka samotników
nie potrafiąca odnaleźć się w obcym i obcojęzycznym otoczeniu.
Córka światowej klasy reżysera „Ojca
chrzestnego”-
Sofia Coppola, obiera kierunek całkowicie odmienny od tego, którym
podążał jej ojciec. W swoich produkcjach skupia się głównie na
interakcjach międzyludzkich, co też czyni w wielokrotnie
nagradzanym- „Między
słowami”.
Podstarzały
aktor, Bob Harris (Bill
Murray),
przybywa do Tokio, aby nakręcić reklamę whisky. Z dala od rodziny,
w miejscu, gdzie nie potrafi się z nikim porozumieć, spędza
samotne chwile w czterech ścianach pokoju hotelowego. W tym samym
hotelu mieszka piękna Charlotte (Scarlett
Johansson),
młoda mężatka, której ukochany całymi dniami przebywa poza
mieszkaniem. Ta dwójka, Bob i Charlotte, nie może spać po nocach,
dlatego też spotykają się jednej z nich w hotelowym barze. Nie
kończy się na jednym drinku, bowiem znakomicie się dogadują i
znajdują pociechę w swoim towarzystwie. Z żoną za oceanem i mężem
w trakcie wyjazdu służbowego wymykają się wieczorami w
poszukiwaniu rozrywek w obcobrzmiącym mieście.
Dwójka
całkowicie różnych, ale osamotnionych ludzi w ruchliwym, tłocznym
mieście, to podstawa na opowieść, która musi się udać i w
rzeczywistości tak się właśnie dzieje. Ciepła, opowiedziana z
humorem, wzruszająca historia, w której mógłby się znaleźć
każdy z nas i z pewnością niejeden borykał się z barierą
komunikacyjną w obcym kraju. „Między
słowami”
w humorystyczny sposób ukazuje zagubienie w rozumowaniu zawiłego
języka japońskiego. Wydaje się, że to właśnie Bob ma największe
z tym perypetie. A to na planie zdjęciowym, gdzie tłumaczka w
bardzo okrojony sposób przetwarza potrzebne mu dane, a to na w
pokoju hotelowym, do którego przychodzi dama do towarzystwa i
odstawia niesamowicie komiczną scenkę. Szczęśliwie nie są to
jakieś wulgarne żarty, bo gdzież by takie w scenariuszu spisanym
przez kobietę. Dowcipy inteligentne, tak samo zresztą, jak i reszta
dialogów. Nastrajają pozytywnie, zdecydowanie! Nie jest to jednak
klimat odmienny od reszty produkcji. Poruszane wątki wprawiają w
melancholijny nastrój. Mężczyzna mający problem w małżeństwie,
którym jest totalne znudzenie swoim partnerem, swoiste do niego
przyzwyczajenie, gdzie zapomina się o drobiazgach, a także i
istotniejszych elementach, a kwestie dotyczące wyboru dywanu, czy
szafki przesyłane są faksem do pokoju hotelowego. Znudzony swoim
życiem liczy na przygodę z tajemniczą dziewczyną w wielkim
mieście. Jego wybór trafia na Charlotte, która tak jak on czuje
się samotna, ale z zupełnie innej przyczyny. Dopiero dwa lata po
ślubie, a już nie potrafiąca trzymać męża przy sobie. Męża,
który całymi dniami zostawia ją samą w pokoju. Nie dziwne więc,
że pomiędzy tą dwójką nawiązuje się pewna nić porozumienia,
szukają ratunku w swoim własnym towarzystwie. Nie jest to jednak
romans tak dosłowny, jak można by oczekiwać. Flirtują za pomocą
słów i gestów, ale przy tym trzymając ręce przy sobie. Widz
dostrzega łączącą ich zażyłość, aczkolwiek bohaterowie sami
nie do końca są świadomi tej relacji. Romans to nietuzinkowy,
błyskotliwy, ale też i wbrew pozorom bardzo intymny.
Nie
trudno jest nie zauważyć miejsca, w którym kręcono zdjęcia do
filmu. Akcja rozgrywana jest Tokio, słynącym z tego, że na każdym
budynku neon atakuje nasze oczy światłami i kolorami. To w tym
zatłoczonym mieście rozgrywa się jeden z najpiękniejszych i
najbardziej dyskretnych romansów. Wielu jednak zauważy, że nie
chodzi tu jedynie o Boba i Charlotte, ale właśnie o Japonię, o jej
kulturę, o jej piękno. Kraj ten to nie tylko hałaśliwe ulice, ale
również pełne wyciszenia miejsca, takie jak świątynia
buddystów, którą odwiedza Charlotte. Jest to również państwo
znane ze swoich niecodziennych smaków, gdzie w filmie zobaczyć
możemy jedną z restauracji, w której klient sam sobie gotuje.
Zwiedzimy również i centra rozrywki, pękających w szwach od
elektronicznych gier. Ostatecznie zapoznamy się też z gościnnością
Japończyków, którzy przychodzą ze wspaniałymi podarkami na
powitanie wyjątkowego gościa, poznamy ich dbałość o szczegóły,
a także ich zamiłowanie do karaoke. Do zdjęć Lance Acorda („Adaptacja”),
które kręcił zarówno w Tokio, jak i Kioto, muzyka stworzona przez
debiutującego roli kompozytora filmowego Kevina Shieldsa wydaje się
wręcz znakomita. Razem dopełniają całości tworząc przystępny i
sentymentalny obraz.
Sofia
Coppola film stworzyła specjalnie dla Billa Murraya. To on miał
zagrać główną rolę, więc, gdyby odrzucił jej propozycję, co
też uczynił odkładając na bok „Aniołki
Charliego”,
produkcja pewnie nigdy by nie powstała. Dobrze się stało, bowiem
charyzmatyczny Murray idealnie tutaj pasował. Ciężko jest
wyobrazić sobie kogoś innego do tej roli. Bill był przekonujący i
choć momentami trochę flegmatyczny, to i tak wzbudzał pozytywne
emocje i napędzał całą akcję. U jego boku zobaczymy przepiękną
i młodziutką Scarlett Johansson, która nie równa się Billowi,
aczkolwiek stanowi perfekcyjne jego uzupełnienie. W filmie pojawia
się również i Anna Faris, która dla odmiany gra całkiem
ogarniętą kobietę i to w dodatku w ogóle niedenerwującą!
Całkiem pozytywne emocje, w tym jakże uwodzicielskim tytule.
„Między
słowami” to
obraz, od którego nie trzeba wymagać nic więcej. Jest idealnym
przykładem na efektywne wykorzystanie potencjału na film. Ciepła
opowieść o dwójce osób z całkowicie odmiennych światów,
których dzieli różnica wieku, ale stających się pokrewnymi
duszami w ciągu zaledwie kilku dni. Choć większość znaczących
scen była improwizowana przez aktorów, to okazuje się, że właśnie
one stanowią podwalinę dla bardzo dobrej produkcji, która
rozmiękcza serca. Sofia Coppola pokazuje nam Tokio z zupełnie innej
strony, nie tylko jako krzykliwe miasto, ale również i miejsce,
gdzie niespodziewanie narodzić może się nieprzeciętne uczucie. W
konsekwencji daje to pozytywny, inteligentny, subtelny i jednocześnie
fascynujący film, który na długo zapada w pamięć.
Film
obejrzany w ramach Projektu kino.
Wydaje mi się, że głównym problemem Charlotte nie było to, że mąż nie ma dla niej czasu, ale to, że czuje się zagubiona i tutaj jeden z wielu kontrastów w filmie czyli jej mąż pełen pasji i zajęć i ona, która nie znalazła jeszcze swojej ścieżki. To samo Bob, on dla odmiany zszedł ze swojej ścieżki - generalnie pełno tu zagubienia, dosłownego i w przenośni - duchowego. "W filmie pojawia się również i Anna Faris, która dla odmiany gra całkiem ogarniętą kobietę i to w dodatku w ogóle niedenerwującą!" - rozumiem, że to ironia?;>
OdpowiedzUsuńironia? gdzież by znowu ;P ja mam ją wciąż w głowie jako Sidney ze Strasznego filmu, gdzie wygląda na laskę z lekkimi umysłowymi odchyłami :P tutaj tego ie zobaczyłam. cóż... przynajmniej nie w tak wielkim stopniu :P
UsuńDo Faris również muszę się przyczepić ;p Nie była aż tak denerwująca, bo nie miała na całe szczęście tylu scen, żeby się rozwinąć. A nawet w scenach z nią widziałem w zasadzie tylko Scarlett stojącą czy siedzącą gdzieś obok ;D
OdpowiedzUsuńNie wiedziałem nic o tym, że większość scen była improwizowanych czy że film był pisany specjalnie pod Murraya, ale dobrze wiedzieć, że wszystko tak idealnie się zgrało.Wszystko co piszesz to prawda - świetny film.
nie większość scen, tylko te sceny, które mnie akurat poruszyły :)
UsuńTen film ma bardzo trafione zakończenie - jest nieoczywiste (bo oczekujemy wybuchu miłości, czy podobnych uczuć) i bardzo znaczące dla widza. Bardzo podobał mi się ten film. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńLedwo co przerobiłem recenzję rodion'a - może razem oglądaliście? ;)
OdpowiedzUsuńPodzielam Wasze opinie, film jest naprawdę genialny i jak pamiętam chyba dość realny. Jak już gdzieś tam wspominałem będzie trzeba wrócić do seansu.
niestety, nie :D po prostu razem braliśmy udział w wyzwaniu Projekt kino :)
Usuń