NOWOŚCI

niedziela, 11 listopada 2012

994. Hotel Transylwania, reż. Genndy Tartakovsky

Oryginalny tytuł: Hotel Transylvania
Reżyseria: Genndy Tartakovsky
Scenariusz: Peter Baynham, Robert Smigel
Zdjęcia: ?
Muzyka: Mark Mothersbaugh
Kraj: USA 
Gatunek: Animacja, Komedia, Familijny
Premiera: 08 września 2012 (Świat) 09 listopada 2012 (Polska)
Dubbing polski: Tomasz Borkowski, Agnieszka Mrozińska, Paweł Ciołkosz, Piotr Warszawski, Krzysztof Dracz, Agnieszka Matysiak, Mieczysław Morański, Marek Robaczewski, Tomasz Bednarek

    Poprzez klasyczne monster movie Hrabia Dracula, Mumia, czy Frankenstain stali się ikonami grozy, których najchętniej byśmy spalili, czy skołkowali. Jednakże czasy się zmieniły i Ci co dotychczas nas straszyli stali się naszymi ulubieńcami. Co by jednak było, gdyby role się odwróciły i to właśnie te przerażające postacie bały się tych, co zawsze uciekali przed nimi w popłochu? Taka koncepcja stała się inspiracją dla scenarzystów, a także materiałem do pracy dla Genndy'ego Tartakovsky, twórcy znanej kreskówki „Laboratorium Dextera”. Teraz próbuje sił na wielkim ekranie, w dodatku w technologii 3D, wraz z monsterowym tytułem „Hotel Transylwania”
    Hotel Transylwania jest miejscem zbudowanym przez samego Hrabiego Draculę, gdzie najstraszniejsi znajdują schronienie. Obowiązuje tutaj jedna zasada: żadnych ludzi! Po utracie swojej ukochanej żony Hrabia rozpowiada historie o ludzkiej brutalności. Dlatego też zarówno on, jak i jego potworni przyjaciele kryją się po kątach. Dracula stara się uchronić przed tym swoją córkę Mavis, która właśnie kończy 118 lat. Z tej okazji ojciec wyprawia jej imprezę urodzinową, na które przybywa rzesza przyjaciół. Kiedy jednak w drzwiach staje człowiek imieniem Jonathan, na Draculę pada blady strach. Nie chcąc straszyć swoich przyjaciół przebiera go za potwora. Nie spodziewa się jednak, że wpadnie on w oko jego ukochanej córeczce, która teraz, bardziej niż kiedykolwiek, chce wyruszyć w wielki, pełen ludzi świat.
     Najpierw nastąpiła lawina potworów w krwawym filmie „Dom w głębi lasu”, a teraz przybiera to formę animacji dla najmłodszych widzów. Potwory, które zawsze nas straszyły teraz wydają się bać właśnie nas! Do Hotelu Transylwania zawitają same znane osobistości, przybędzie wilkołak, będzie też potwór Frankensteina, czy Mumia. Pieczę nad wszystkimi sprawuje nadopiekuńczy, ale jakże przystojny i dowcipny Hrabia Drakula. Przy okazji, rewelacyjnie zaprezentowano jego postawę, trochę ją przerysowując. Twórcy popuścili trochę wodze swojej wyobraźni i stworzyli całą rzeszę ich przerażających kumpli. Wielka stopa, Blob i wiele innych kosmatych, oślizgłych, nieumarłych, a także kościstych przyjaciół. Animacja pierwszorzędna dopracowana bardzo starannie, a przecież to jedna z nielicznych od młodej wytwórni Sony Pictures Animation. Brak jej smukłości znanej z Disneya, brak przebojowości Dreamworksa. W dodatku posuwa się do tanich chwytów rozczulających widza, gdyż na sali kinowej nie brakowało fascynacji słodyczą małego nietoperka. Innymi słowy, spełnia swój cel!
    „Hotel Transylwania” to przede wszystkim film o dobrej zabawie, a właściwie, bardzo dobrej. Najrozmaitsze sposoby spędzania wolnego czasu w przepełnionych korytarzach hotelu, ciekawe zabawy poprzez latanie na magicznych stołach, czy też bardziej żywym koncercie umarłych. Dobra rozrywka, całkowicie odmóżdżająca, zarówno dzieci, młodzież, jak i dorosłych. Gdzieś pomiędzy tym dostrzec można starannie ukryte wartości. Nie tylko niesłychane uczucie ojca do córki, nie tylko ból i uporanie się z utratą ukochanej, ale również i to magiczne coś co łączy dwie pokrewne dusze, tzw. ZING! To właśnie „zing” jest dominującym tematem tejże produkcji. Coś co spotkało najstraszliwszego znanego historii krwiopijcę, spotyka także jego uroczą potomkinię. Trudno jest jednak oprzeć się wrażeniu, że jest to motyw całkowicie zbędny. Dodaje za dużo słodyczy do i tak już przekombinowanej fabuły. W dodatku czyni ją absolutnie przewidywalną. Szkoda. Obraz w dość ciekawy, może i nawet makabryczny sposób ukazuje również dramat samotnego, troskliwego ojca, który boi się puścić swoją córkę w świat, chcąc uchronić ją przed zagrożeniami czającymi się na każdym rogu. Więc drodzy ojcowie, zabierajcie swoje córy do kina!
     Szczęśliwie, na ten tytuł zabrać możecie swoich najmłodszych. Komiczny sposób w jaki przedstawieni zostają bohaterowie sprawia, że całkowicie tracą one tę przerażającą otoczkę. Większość z potworów ukazana zostaje jako totalne fajtłapy (zombie), czy też niezwykle sympatyczni goście (mumia). Budują oni zupełnie nową płaszczyznę dla filmu i wizerunek klasycznych potworów, uzbrojony w komizm. Podstawą są wpadki sytuacyjne, czego przykładem jest pojawienie się Jonathana. Staje się zapalnikiem dla całej serii niefortunnych wydarzeń i usilnych, rozśmieszających w swojej nadmiernej prezentacji, starań Draculi przed wykryciem jego prawdziwej tożsamości. Choć dialogi wypowiadane przez takie persony polskiego kina, jak Tomasz Borkowski, Paweł Ciołkosz, czy Krzysztof Dracz, są niekiedy niesamowicie zabawne, to jednak nie mają szansy wbić się do potocznego języka, co zdarzyło się w przypadku tekstów ze „Shreka”. Pożałować można również, że obsada w rodzimej wersji językowej nie postarała się o nadaniu postaciom charakteru podkreślanego egzotycznym akcentem, jak to uczynił chociażby Adam Sandler, który w oryginale użyczył głosu Hrabiemu Draculi. 
    Niektóre animacje zapadają na długo w naszą pamięć, a wspomnienie innych szybko się przeciera. Wydaje się, że „Hotel Transylwania” może zaliczyć się do tych pierwszych jedynie poprzez wyjście ze sztywnych ram animacji przeznaczonych dla dzieci. Zaprezentowanie im synonimów strachu, tak bardzo ułagodzonych we współczesności, jest dla nich całkowitą nowością i może im trochę spaczyć postrzegania świata grozy. Ten pełen humoru, a przede wszystkim skrzętnie skrywanych emocji obraz, zaprezentowany w całej palecie barw, zachwyca swoim wyglądem nie tylko maluchy, ale i spełnia oczekiwania dorosłego widza. Wszystko to jednak pod warunkiem, że nastawi on się na rozrywkę na przyzwoitym poziomie, a nie refleksyjne kino. Szkoda jedynie, że tytuł nie oferuje nam więcej atrakcji w wersji trójwymiarowej. 


Recenzja dla portalu A-G-W.info.



 

7 komentarzy :

  1. Od kilku dni zastanawiam się, czy wybrać się na ,,Hotel..." czy na ,,Asterixa...", więc chętnie przeczytałabym też Twoją recenzję tego drugiego filmu. Dla porównania. :)
    Domyślam się, że ta bajka jest na całkiem dobrym poziomie, co potwierdziłaś w swoim omówieniu, ale już po zwiastunach miałam pewność, że nie przebije np. ,,Potworów i spółki". Szkoda, że oprócz rozrywki nie oferuje czegoś więcej. Lubię, gdy animacje mają głębię, np. stare bajki Disneya albo ,,Auta", ,,Kung Fu Panda"...
    Tak swoją drogą, to mogli by już dać spokój z tym 3D w filmach, gdzie wiadomo, że nie będzie świetnego efektu. Żałuję, że nie byłam na trójwymiarowej trzeciej części ,,Madagaskaru" - podobno oglądało się ekstra. :)
    Masz w planach zrecenzowanie ,,Gdzie jest Nemo?" w 3D? Oglądałam tę bajkę chyba trzy razy i mimo tego, gdyby efekty były dobre, to dałabym te dwie dychy na bilet. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aserixa u mnie nie zobaczysz, bo nie przepadam za tą produkcją. Gdzie jest Nemo również nie mam zamiaru oglądać w 3D. Klasyczny format zdecydowanie mi wystarczy. Ale fakt.. Madagaskar 3 był super :)

      Usuń
    2. Szkoda, szkoda ;D Ja Asterixa uwielbiam w wersji animowanej, bo fabularne są średnie (pomijając pierwszą - mam słabość do produkcji, w której wykorzystywane są motywy z innych filmów:), ale w najnowszym są podobno niezłe teksty.
      A ja właśnie coraz bardziej się przekonuje do zobaczenia oceanu w 3D, bo jak na razie widziałam tylko Hogwart. :)

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że właśnie w takich bardziej przyrodniczych filmach 3D ma rację bytu. Ewentualnie w Avatarze, bo tak jak teraz każdy film przerabiają tylko po to, aby zbijać więcej kasy za bilety 3D to w zasadzie niewiele atrakcji z tego jest.

      Usuń
  2. Zastanawiałam się, czy wybrać się na ten film z moją siostrą, a po przeczytaniu Twojej recenzji widzę, że warto :). Ostatnimi czasy już nie liczę na to, że jakaś animacja przebije "Toy Story" czy pierwszego "Shreka" (choć trzeba przyznać, że "Jak wytresować smoka" i "Odlot" to naprawdę świetne filmy, nie tylko dla dzieci). Moim zdaniem, najmłodszych trzeba oswajać z potworami powoli - najpierw pokazać im ich łagodną wersję, żeby później mogły przejść do kina bardziej dojrzałego. W ten sposób łatwiej będzie im zrozumieć, że każda zła postać ma swoją drugą stronę - i na odwrót - bohaterowie, których uznajemy za dobrych, nie zawsze są tak wspaniali, jak się nam wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kusi mnie, żeby obejrzeć tą animację. Lubię takie klimaty;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem ze wszystkimi animacjami na bieząco, bardzo żałuję że narazie nie mam po prostu czasu na kino ale widzę, że faktycznie warto :)

    OdpowiedzUsuń