Oryginalny tytuł: The Grey
Reżyseria: Joe Carnahan
Scenariusz: Joe Carnahan, Ian Mackenzie Jeffers
Na podstawie: opowiadania Iana Mackenzie Jeffersa „Ghost Walker”
Zdjęcia: Masanobu Takayanagi
Muzyka: Marc Streitenfeld
Kraj: USA
Gatunek: Thriller, Akcja, Dramat
Premiera: 27 stycznia 2012 (Świat) 23 marca 2012 (Polska)
Obsada: Liam Neeson, Dallas Roberts, Frank Grillo, Dermot Mulroney, Nonso Anozie, Joe Anderson, Ben Bray, James Badge Dale
Reżyseria: Joe Carnahan
Scenariusz: Joe Carnahan, Ian Mackenzie Jeffers
Na podstawie: opowiadania Iana Mackenzie Jeffersa „Ghost Walker”
Zdjęcia: Masanobu Takayanagi
Muzyka: Marc Streitenfeld
Kraj: USA
Gatunek: Thriller, Akcja, Dramat
Premiera: 27 stycznia 2012 (Świat) 23 marca 2012 (Polska)
Obsada: Liam Neeson, Dallas Roberts, Frank Grillo, Dermot Mulroney, Nonso Anozie, Joe Anderson, Ben Bray, James Badge Dale
Gdzie
okiem nie sięgnąć otaczają nas zaspy śnieżne. Wiatr bezlitośnie
chłosta nam twarz śniegiem. Dodajmy do tego katastrofę lotniczą i
stado wilków na horyzoncie tylko czekających na to, aby dać nam
popalić za wtargnięcie na ich terytorium. Pełny śnieżnej bieli i
krwistej czerwieni obraz prezentuje nam Joe Carnahan(„Drużyna
A”),
w swoim najnowszym i pełnym grozy filmie „Przetrwanie”,
będącym ekranizacją opowiadania autorstwa Iana Mackenzie Jeffersa.
Grupa
mężczyzn, kumpli z pracy, wylatuje z Alaski do domu. Niestety,
dochodzi do katastrofy, w wyniku, której część ekipy ginie. Przed
ocalonymi kolejny test, muszą przetrwać mroźny klimat Alaski i
spróbować przeżyć. Jednakże śnieg i mróz to ich najmniejszy
problem, bowiem w pobliżu czai się wataha wilków traktująca ich
jako zagrożenie, które pojawiło się blisko ich gniazda. Przed
szereg wysuwa się Ottway (Liam
Neeson), który
posiadając umiejętności przetrwania zna tok rozumowania stada.
Nikt nie wie, że mierzy się on ze swoim własnym demonem- stratą
swojej ukochanej żony.
Filmy
typu „The Grey”
są produkcjami niezwykle prostymi. Do ich stworzenia nie trzeba zbyt
wielu zaawansowanych efektów, nie potrzebne są też rzesze aktorów.
Wystarczy jedynie totalne pustkowie, najlepiej takie, które serwuje
nam ekstremalne doznania, dodatkowy element zagrażający życiu i
ludzi wyjęci spod prawa. Wizja odseparowania od świata i brak
większych perspektyw na ocalenie jest tutaj decydująca.
Przemierzamy kilometry w śniegu, w towarzystwie wilków, a celu
naszej podróży nie widać. Chcemy przeżyć, to jest nasze
największe pragnienie. Poprzez bohaterów filmu, którzy kolejno
padają ofiarami stada wilków, poznać możemy ich obawy, a także
ich wartości, czy miłości. Przez dłuższą część akcji muszą
oni toczyć walkę. Walka rozgrywa się przede wszystkim na mroźnym
powietrzu, walka z wilkami, walka o życie, ale wielka bitwa toczy
się także w sercach bohaterów. Muszą mierzyć się z własnym
strachem, wykrzesać z siebie wolę walki. Objawiać będą się tu
bohaterowie, liderzy, ale również i czarne charaktery. Dochodzi do
konfliktów, które momentami mogą się źle skończyć. We umysłach
i sercach toczą się także dyskusje dotyczące pokładania wiary w
Bogu. Tutaj odzwierciedleniem tego jest sam Ottway, którego wiara
zostaje wystawiona na ciężką próbę. Jego rany są świeże,
dlatego też widz nie zwraca większej uwagi na historie jego
towarzyszy, aczkolwiek nie zapominamy o nich.
Mężczyźni
wystawieni zostają na ogromną próbę. Udało im się ocaleć z
katastrofy, ale to nie koniec ich problemów. Opowiadanie Jeffersa
wprowadziło do fabuły wilki, które broniąc swojego terytorium bez
większych oporów zagryzają kolejnych Robinsonów. Fakt ten budzi
niepokój w widzu, a to jak reżyser wykorzystuje to w swoim filmie
jest zdumiewające. Z drugiej zaś strony trochę zaskakujące jest
to, jak szybko i niepostrzeżenie wilki potrafią zaatakować. Kiedy
wydaje nam się, że już odeszły, bo w końcu zrobiło się cicho,
nagle któryś zaskoczy nas wypadając z ciemności i rozszarpując
kolejnego człowieka. W tym wypadku ujęcia bywają bezlitosne.
Kamerzysta nie szczędzi oglądającego, a tym bardziej ofiary. Gdy
nie pokaże przebiegu ataku, to z pewnością zobaczymy jego efekt.
Trudno jest powiedzieć, że przyjemnie się na to patrzy, aczkolwiek
wykonanie zdjęć w takich chwilach, a także ujmowanie szczegółów
przez Masanobu Takayanagi jest zaskakująco dobre i pełne emocji. W
większej części twórcy mieli ułatwione zadanie, bowiem Kanada, w
której kręcono zdjęcia, sama z siebie podarowała im w prezencie
zamiecie śnieżne. Przy dość wysokim mrozie wszystko wypadało
bardzo naturalnie i nie musiano korzystać z pomocy komputera, czy
innego sprzętu. Bardzo wiele robi tutaj także muzyka. Kompozycje
Marca Streitenfelda, którego posłuchać mogliśmy przy okazji filmu
„American Gangster” i
będziemy mogli posłuchać w „Prometeuszu”,
bardzo dobrze wspierały poszczególne sceny i towarzyszyły naszym
własnym emocjom. Mocniejsze i szybsze akcenty potęgowały napięcie,
natomiast melancholijne koncepcje niemalże doprowadzały do łez.
Choć niemalże niezauważalna, jego praca odgrywała tutaj istotną
rolę.
Przy
castingach nie było zbytniego tasowania wśród aktorów. W
najważniejszej i najbardziej perspektywicznej roli Ottwaya pokazać
miał się Bradley Cooper. Jednakże reżyser podjął trafną
decyzję i zamienił go na Liama Neesona. Trudno teraz orzec, czy
Cooper sprawiłby się lepiej w tej kreacji, choć w zasadzie jest to
rzeczą bardzo wątpliwą, pewne jest jednak to, że w podobnych
filmach Liam Neeson nie ma sobie równych. Zawsze wychodzi cało z
każdej opresji, ratował już córkę z rąk porywaczy we Francji
(„Porwana”),
a także odszukiwał własną tożsamość kiedy wszyscy wydawali się
od niego odwrócić („Tożsamość”).
Neeson, ostatnio, pojawia się w samych dobrych filmach, a tym samym
i jego występy są powyżej przeciętnej. Punktuje sobie u widzów,
a rola Ottwaya kontynuuje tę dobrą passę. Reszta obsady zostaje
zepchnięta na dalszy plan, ale nie znaczy to, że i ich bohaterów
nie możemy poznać bliżej. Wśród nich będzie między innymi
Frank Grillo, którego maniacy serialowi kojarzyć mogą z „The
Gates”, a filmowi ze
„Zbaw mnie ode złego”,
czy też Dallas Roberts („3:10 do Yumy”).
Choć
pełen napięcia, brutalności i krwi, „Przetrwanie”
potrafi być także niezwykle delikatny. Urywki z pamięci Ottwaya,
czy emocjonalne podejście do swojej rodziny, to małe iskierki
światła i radości w tej produkcji. Reszta spowita jest bielą
otaczającej bohaterów odległych terenów Alaski tworząc tym samym
niepowtarzalny klimat. Swój dobrze zbudowany, głęboki film twórcy
wieńczą genialnym wręcz zakończeniem. Stanowi nietypowe
uosobienie całej tej historii, będącej jednocześnie szkołą
przetrwania, a także i życia, historii prostej, choć niebanalnej.
Bardzo mi się podoba Twoja ocena. Tym ciekawiej, że film w moim odczucie, raczej męski ;)
OdpowiedzUsuńPozdro, Dwayne
Pierwszy akapit Twojej recenzji dał mi nadzieje na dobry film - przetrwanie na mroźnej Alasce przemawia do mojej wyobraźni. Ale jak przeczytałam o wilkach, które zagryzają ludzi to już tylko śmiech. Już bardziej niedźwiedzie by się do tej roli nadawały. Ale wilki ? Okej znów robimy z biednych wilków krwiożercze bestie. Ja tego nie kupuje.
OdpowiedzUsuńFilm widziałam kątem oka, zastanawiałam się czy mam dołączyć do brata. Jednak ten film ani przez chwilę mnie nie wciągnął. Co jakiś czas marudziłam albo się śmiałam. Kompletnie mi się nie podobał...Długo nie miałyśmy innego zdania:)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z Tobą film prosty,ale niezwykle sugestywny.Liam Neeson autentyczny...może dlatego że sam stracił żonę? kto wie...tak czy siak zagrał niesamowicie...jak zwykle zresztą
OdpowiedzUsuńSłyszałem o tym filmie, ale kompletnie o nim zapomniałem. Tak, zapowiada się świetnie, nie tylko po twojej recenzji, ale po różnych opiniach. Jednak ja nie trawię jakoś aktora, który wcielił się w główną rolę i boje się, że strasznie zaważy to na odbiorze filmu :)
OdpowiedzUsuńMoże spróbuj tak jak ja,gdy nie lubię jakiegoś aktora to skupiam sie na postaci jaką gra,na roli albo na innych postaciach/aktorach,ostatnio tak obejrzałam "Uwodziciela" gdzie nie trawię Roberta Pattinsona i jakoś sie udało :)
UsuńZgadzam się z Kaśką. Choć niekiedy się nie da. Ja próbowałam się skupić na Uwodzicielu bardziej niż Pattinsonie, ale jego aktorstwo i tak mi nie przypasowało...
Usuń