NOWOŚCI

sobota, 3 listopada 2012

992. Jestem bogiem, reż. Neil Burger

Oryginalny tytuł: Limitless 
Reżyseria: Neil Burger 
Scenariusz: Leslie Dixon   
Na podstawie: powieści Alana Glynna „Dawka geniuszu” 
Zdjęcia: Jo Willems 
Muzyka: Paul Leonard-Morgan, Nico Muhly 
Kraj: USA 
Gatunek: Thriller, Sci-Fi 
Premiera: 08 marca 2011 (Świat) 01 kwietnia 2011 (Polska) 
Obsada: Bradley Cooper, Robert De Niro, Abbie Cornish, Andrew Howard, Anna Friel, Johnny Whitworth, Robert John Burke, Ned Eisenberg

 
     Twierdzi się, że człowiek korzysta tylko z 20% swojego mózgu. Autor powieści „Dawka geniuszu” Alan Glynn prezentuje swoim czytelnikom magiczne pigułki, które stymulują mózg i pozwalają człowiekowi dokonywać rzeczy niemożliwych. Scenarzyści pomyśleli, że jest to idealny materiał na film i tak w 2011 roku na ekranach kin pojawiła się ekranizacja książki w reżyserii Neila Burgera, twórcy genialnego „Iluzjonisty”, o tytule „Jestem bogiem”.
     Eddie Morra (Bradley Cooper) jest na samym dnie. Ma problemy ze skupieniem się, a przez to zawala terminy u wydawcy, który ma opublikować jego książkę. Pewnego dnia spotyka Verna (Johnny Whitowrth), brata swojej byłej żony, który widząc jego kiepski stan daje mu nowy lek, który ma wzmacniać mózg, dając trzeźwiejsze spojrzenie na wszystko i wspomagając pamięć. Po jego zażyciu Eddie nie tylko kończy książkę w kilka dni, ale dzięki bystrości umysłu zaczyna rozumieć zagadnienia giełdowe, co w kilka dni czyni go milionerem. Zaczynają się nim interesować światowi potentaci, ale także i ludzie chcący przywłaszczyć sobie narkotyk. Ale tak jak każda używka także i tak niesie za sobą przykre konsekwencje, z którymi Eddie już wkrótce będzie musiał się zmierzyć.
     Z początku fabuła filmu nie jest zbyt zachęcająca. Oto widzimy sobie człowieka, którego osobiście nie chcielibyśmy znak, człowieka, który nie wzbudza sympatii i któremu życzylibyśmy, aby w końcu wziął się za siebie. Z początku wydaje się to być dość nużące, nawet gdy do jego ręki trafia magiczna pigułka. Akcja zaczyna się rozkręcać dopiero później, kiedy zachwycony działaniem narkotyku powraca do Verna po kolejną dawkę i zastaje go martwego. Wiadome staje się, wokół czego będzie kręcić się koncepcja. W dość nietypowy sposób twórcy prowadzą widza z samego dnia na wyżyny możliwości. Ukazują do czego jesteśmy zdolni kiedy patrzymy trzeźwym okiem na otaczającą nas rzeczywistością. Jak bardzo może poprawić się nasza koncentracja, a także pamięć. Przypomnimy sobie wydarzenia, książki, filmy, z którymi mieliśmy do czynienia dawno temu, a które zachowały się w odmętach naszej pamięci. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim pojawia się możliwość zostania kimś, zostania milionerem, dlatego nie obędzie się także bez finansowych rozważań na temat notowań giełdowych. To dla wszystkich ludzi jest odzwierciedleniem czarnej magii, natomiast dla człowieka o podobnym geniuszu będzie to „pikuś”. To wszystko to pozytywne strony, jednakże jak każde uzależnienie, także i to ma swoje przykre konsekwencje. Te z kolei podzielić można na wewnętrzne i zewnętrzne, bowiem nie chodzi jedynie o zdrowotne problemy, ale także komplikacje wynikające z wejściem w ten świat. 
Problemy z koncentracją, wymioty, bóle głowy, to jedynie nieliczne z efektów odstawienia tabletek. Widz z zafascynowaniem śledzi losy Eddiego zastanawiając się nad tym, czy skończy jako warzywko w szpitalu, czy jednak znajdzie jakieś rozwiązanie. Z drugiej zaś strony Eddie śledzony jest przez tajemniczego mężczyznę, który zagraża także życiu jego ukochanej. Wprowadza to sporo napięcia do akcji, bo choć wiemy, że chodzi mu o pigułki to po scenach w parku jesteśmy oszołomieni tym do czego zdolny jest ten mężczyzna, aby uzyskać cel. W dodatku Eddie zadziera z nieodpowiednimi ludźmi, u których się zapożyczył, a którzy odkryli jego sekret. O dziwo, film ma dość pozytywny wydźwięk. W końcu pokazuje się widzowi drogę od totalnego zera do człowieka z przyszłością.
     W przypadku tego filmu montażyści i specjaliści od efektów wizualnych mieli spore pole do popisu. Wykorzystali tę możliwość i tak oto możemy poczuć się niczym bohater na haju. Skoki w czasie i przestrzeni pokazane są w dość przytłaczający sposób, ale pozostaje tylko wierzyć w to, że tak samo czują się osoby pod wpływem. Wszystko staje się wyraźniejsze, a nadmiar światła będzie raził nasze oczy. Czujemy się zdezorientowani i o to właśnie chodziło. Powstało to przy współpracy operatora – Jo Willemsa („30 dni mroku”), oraz montażystek- Naomi Geraghty („Iluzjonista”) i Tracy Adams („Cesarzowa i wojownicy”). Przy okazji posłuchać możemy kompozycji stworzonych dzięki duetowi Nico Muhly oraz Paula Leonarda-Morgana. Nie jest to nic zniewalającego, ani charakterystycznego, ale utwory bez przeszkód wkomponowały się w fabułę podkreślając emocje, które widz miał poczuć w konkretnych momentach.
     Wszędzie reklamowano, że w głównej roli zobaczymy Shię LaBeoufa, ale niestety, los wybrał inaczej, Shia połamał się podczas wypadku samochodowego i jego występ w filmie okazał się niemożliwy. Zastąpił go Bradley Cooper i wybór nie mógłby być lepszy. Lazur jego oczu jest przeszywający, co trochę dekoncentruje, ale na szczęście udaje się zachować skupienie na fabule. Postać przez niego wykreowana jest dość kontrowersyjna, bo choć trudną ją lubić to na swój sposób intryguje. Nie jest to może ponadprzeciętne aktorstwo, ale źle też nie jest. Po przyjrzeniu się afiszowi reklamującego film dostrzeżemy, że jest tam i Robert De Niro. Jako ważny człowiek w dziedzinie energetyki pojawia się w produkcji właściwie epizodycznie. To nie na nim skupiona jest uwaga i można by w zasadzie powiedzieć, że pojawia się o wiele rzadziej niżeli Gennady, czyli Andrew Howard. Trochę to dziwi, bowiem po tych kilku ujęciach z jego udziałem nie mamy większej możliwości na jego zaopiniowanie. Jednakże, szału nie ma. Chyba nikt z obsady nie wyróżnia się pod względem zaangażowania. Wszyscy są raczej dość monotonni i nie ma tutaj żadnych objawień aktorskich. Z drugiej zaś strony fabuła chyba nie uwzględniała podobnych aspektów.
     Pomimo wszystko, „Jestem bogiem” to produkcja zaskakująca. Z dość dłużącym się wprowadzeniem, które w końcu nabiera tempa, aby zrobić nam niespodziankę u samego finału. Jest to historia nie tylko o wychodzeniu z bagna, nie tylko o niesamowitych korzyściach jakie możemy osiągnąć korzystając z pełni możliwości naszego mózgu, ale także i niezwykła trzymająca w napięciu opowieść o uzależnieniu i jego negatywnych konsekwencjach. Pomiędzy wierszami obijemy się o literaturę, a także i prognozowanie na giełdzie papierów wartościowych. Film ma wiele płaszczyzn co sprawia, że jest to nieprzeciętna atrakcja dla naszych zmysłów. 

11 komentarzy :

  1. Ja ten film oglądałam już chyba 2 razy:) na prawdę mi się podobał, aż żałowałam, że mojego mózgu nie da się trochę podkręcić;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Lazur jego oczu jest przeszywający, co trochę dekoncentruje - oj tak zgadzam się :) Co do efektów, film oglądałam w kinie i były świetne, kilka razy było takie "przyspieszenie" tak, że wydawało nam się, że dosłownie lecimy czy tam biegniemy przez miasto z prędkością światła, w kinie aż wbijało w fotel i obraz wciągał, fajny efekt. Co to muzyki w filmie słyszymy świetną piosenkę bluesowego muzyka z Australii: http://www.youtube.com/watch?v=dovf9HCgYAs

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. już ok. wrzuciło go do spamu. pewnie dlatego, że wyskoczył 2 razy.

    OdpowiedzUsuń
  5. o spoko dzięki nie wiedziałam o co chodzi, no tak link :) pokasuj te inne bo narobiłam Ci bałaganu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie ten film od samego początku bardzo się podobał, jest zaskakujący i wywołuje - to co lubię najbardziej - duże pole do dyskusji na temat naszych możliwości, a poza tym zakończenie tej historii jest rewelacyjne.
    Nie życzę źle Labeoufowi, ale cieszę się, że główną rolę dostał Bradley Cooper, bo o wiele atrakcyjniej od swojego kolegi prezentuje się na dużym ekranie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie,a co do Bradleya Coopera to wypada on także lepiej aktorsko,a to przy takim filmie jest ważne

      Usuń
  7. Zaskakująca ocena, bo przyznam, że jak zobaczyłem tytuł recenzji, spodziewałem się, że zjedziesz ten film. Mnie się szczerze mówiąc nie podobał, choć nie ukrywam, że oglądało się nie najgorzej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń