Seria: 30 dni nocy #2
Reżyseria: Ben Ketai
Scenariusz: Ben Ketai, Steve Niles
Na podstawie: komiksu Steve Nilesa i Bena TemplesmithaReżyseria: Ben Ketai
Scenariusz: Ben Ketai, Steve Niles
Zdjęcia: Eric Maddison
Muzyka: Andres Bolton
Kraj: USA
Gatunek: Horror
Premiera: 05 października 2010 (Świat) 09 listopada 2010 (DVD- Polska)
Obsada: Kiele Sanchez, Rhys Coiro, Ben Cotton, Diora Baird, Harold Perrineau, Mia Kirshner, Troy Ruptash
Po
dość zaskakującym sukcesie jaki przydarzył się wampirycznej
historii z Alaski fani krwiożerczych bestii po raz kolejny mogą
spotkać się z tym drapieżnikami. David Slade postanowił już
więcej nie przykładać ręki do filmu, ale początkującemu
reżyserowi- Benowi Ketai, nie robiło to większej różnicy. I tak
też jego pierwszy większy film „30 dni nocy: Czas
ciemności” to chyba
największa miazga amerykańskiego kina z 2010 roku. Nic dziwnego
więc, że w Polsce ukazał się od razu na DVD, choć i tak niesmak
do tej kontynuacji ekranizacji komiksu pozostaje.
Stella
Oleson (Kiele Sanchez)
jest jedyną ocalałą z rzeźni, która miała miejsce w Borrow na
Alasce, podczas panującej 30 dni nocy. To właśnie wtedy, wraz z
zapadnięciem ciemności miasteczko zostało zaatakowane przez klan
wampirów. Teraz życie powróciło do Borrow, a Stella, po śmierci
swojego ukochanego Ebena, na zawsze porzuciła rodzinne strony. Nie
mogąc pogodzić się ze stratą jeździ po kraju z cyklem wykładów
starając się udowodnić ludziom, że wampiry żyją wśród nas. Po
jednym z takich wykładów trafia do niej trójka pogromców
wampirów, która nadzorowana jest przez wampira z resztką
człowieczeństwa. Ich celem jest zgładzenie Lilith (Mia
Kirshner), bez której
wampiry nie ruszą się na krok, a właśnie szykują się do
kolejnej masakry w alaskańskim miasteczku.
Sympatia
do wampirów nie ustaje. Powstają już nawet kontynuacje całkiem
nie najgorszych produkcji. Niestety, „30 dni nocy:
Czas ciemności” nie
powinno nigdy ujrzeć światła dziennego. Film jest tak beznamiętny,
że aż zabawny. Absurdalne, wręcz idiotyczne zachowania bohaterów
wywołują uśmiech na twarzy i powodują tylko jedno- bez przeszkód
przewidzimy rozwój wydarzeń. Nie obejdzie się jednak bez
zaskoczeń. Sposób w jaki Stella udowadnia słuchaczom jej wykładu
istnienie wampirów był zaiste interesujący i faktycznie, dość
dobitny. Po takiej prezentacji każdy na sali uwierzyłby w słowa
Stelli, gorzej w zawierzaniu swojego życia podobnej psychopatce.
Bowiem Stella przeszła niezwykła przemianę. Ostatecznie, nikt kto
przeżyłby masakrę całego miasta nie wyszedłby stamtąd
całkowicie normalny. Kobieta straciła nie tylko przyjaciół, ale
również i swojego ukochanego, który przemienił się w wampira,
aby pokonać najeźdźców.
Wówczas było to dość poruszające.
Nic więc dziwnego, że nie może się ona pogodzić z tym. To
sprawiło, że jest twardsza, ale też i głupsza. Dołącza do grupy
z idiotycznym celem- wybicia gniazd wampirów. Tym sposobem wyruszają
na akcję z jedną spluwą przy boku, bardzo mądra decyzja, no ale
biorą ze sobą także i ładunki wybuchowe. Zaskakujące jest zatem
to, że jak ich liczba się zmniejsza i postanawiają uniemożliwić
wypłynięcie statkowi nie wpadają na to, żeby znowu wziąć
ładunki, bo przecież jest to najlepszy sposób na zatrzymanie
statku. Jednakże jak ktoś pomyśli, że to zachowanie jest głupie,
to finał tej historii uznacie za szczytowe osiągnięcie w zakresie
irracjonalnych zachowań. No, ale tak jak mówię, zrozpaczona
kobieta choć jest twardsza nie należy do zbyt myślących.
Film dalej trochę straszy, ale tylko trochę. Nadal przeraża
okropna charakteryzacja wampirów. Czarne gałki, ostre jak szpile
zęby gęsto usiane w gębie, w dodatku te okrutne dźwięki... Taki
wampir nie przypomina kochanego Edwarda, taki wampir naprawdę budzi
strach. Jednakże zachowania bohaterów psują całkowicie nastrój
budowany z taką dokładnością. Ciemne uliczki, ciemne
pomieszczenia, to wszystko ma w sobie to coś, coś co powoduje, że
nasza wyobraźnia kreuje rzeczy przerażające. To jednak nie
wystarcza, niestety nie.
Najgorszym
w kontynuacjach jest to, że zazwyczaj nie trzymają się tego co
zapoczątkowane zostało w pierwszych filmach, przede wszystkim
aktorów. Zmieniono wspomnienia Stelli, gdzie Melissa George
zastąpiona została Kiele Sanchez, a Josh Hartnett Stephenem
Husharem. Oczywiście, nie robi to większej różnicy dla kogoś kto
obsadę z pierwszego filmu pamięta jak przez mgłę. W
szczególności, że Sanchez całkiem nie najgorzej sobie radzi i w
sumie daje radę w tym beznadziejnym filmie. Ją samą można było
do tej pory oglądać chociażby koło Milli Jovovich w filmie „Wyspa
strachu”. Ciekawa rola
przypadła Mii Kirshner. Nie jest to jej pierwsza wampirza rola.
Jednakże ta z „Pamiętników wampirów” nie
umywa się do Lilith.
Trójkę nieustraszonych pogromców wampirów stanowili: gwiazda
serialu „Lost” Harold
Perrineau, włoski aktor znany z epizodów a także z większej roli
w serialu „Brzydula Betty”
Rhys Coiro, a także Diora Baird. Była bo najbardziej laicka grupa
pogromców jaką świat widział. Już nawet początkująca Buffy i
jej Scooby Gang lepiej sobie radzili.
Zachęcona
dobrym seansem „30 dni nocy”
postanowiłam obejrzeć kontynuację. Niestety, tym sposobem
kontynuowałam kiepski cykl filmowy, który zaserwowałam sobie w
ciągu ostatnich dni. Tak pozbawionego sensu filmu już dawno nie
widziałam. Pierwszy raz horror o wampirach nie wzbudził we mnie
większych emocji i choć film skończył się dość późno to bez
przeszkód udało mi się zasnąć. Wszystko dzięki pozbawionej
większych aspiracji obsadzie, dennej fabule, w której nie wiadomo
skąd wybucha płomienna scena prysznicowa, i przede wszystkim
absurdalnym zachowaniom bohaterów. Czasami z żalem patrzę na takie
filmy i uzmysławiam sobie wówczas, że zmarnowałam bezpowrotnie
półtorej godziny swojego życia.
Chyba jednak sobie go odpuszczę, nie mam w zwyczaju oglądać nieporozumień :)) Pozdrawiam i zapraszam do siebie :))
OdpowiedzUsuńJa z takimi (mam na myśli kiepskimi)filmami mam ostatnio dodatkowy problem, gdyż nie jestem w stanie ich dooglądać do końca - zazwyczaj przerywam po pół godzinie i już nigdy nie wracam. Zdaję sobie sprawy, że to troszeczkę nieprofesjonalne, ale po prosu nie mogę się zmusić do kontynuowania seansu.
OdpowiedzUsuńA tylko po to, jak piszesz, by nie stracić bezpowrotnie cennego czasu.
Pozdrawiam
A moim zdaniem taki średniak, jakich wiele w kinie grozy. Można zobaczyć, ale na powtórkę z jedynki nie ma co się nastawiać:)
OdpowiedzUsuńDla mnie nieporozumieniem jest już ten zaskakujący sukces pierwszej części, która była po prostu beznadziejna. Może twórcom udało się stworzyć niezły klimat, ale wszystko inne leżało. Za tę część nawet się nie zabiorę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam