NOWOŚCI

niedziela, 29 lipca 2012

966. Mroczny Rycerz powstaje, reż. Christopher Nolan

Oryginalny tytuł: The Dark Knight Rises
Seria: Mroczny rycerz #3
Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Christopher Nolan, Jonathan Nolan
Zdjęcia:
Wally Pfister
Muzyka: Hans Zimmer
Kraj: USA, Wielka Brytania
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Premiera:
18 lipca 2012 (Świat) 27 lipca 2012 (Polska)
Obsada: 
Christian Bale, Gary Oldman, Tom Hardy, Anne Hathaway, Joseph Gordon-Levitt, Marion Cotillard, Morgan Freeman, Michael Cane, Matthew Modine, Alon Aboutboul i inni

     Tak jak 20 lat temu Tim Burton zakończył swoją przygodę z Batmanem, którą dalej kontynuował za niego Joel Schumacher, tak i teraz z Mrocznym Rycerzem żegna się Christopher Nolan. Robi to w niezwykle spektakularny sposób i nawet tragiczne wydarzenia z premiery „Mroczny Rycerz powstaje” nie zniweczyły jego planów na sukces! Nad tym wielkim finałem zachwycają się wszyscy i trudno nie odczuwać presji, kiedy wybierasz się na film, który nie do końca do Ciebie przemawia.
     Bruce Wayne (Christian Bale) wycofuje się ze swojego życia ekscentrycznego miliardera. Batman odchodzi w cień po wydarzeniach sprzed ośmiu lat, po których każdy zaczął obwiniać go o śmierć Harveya Denta. Kiedy wydaje się, że złoczyńcy zaczęli omijać Gotham City szerokim łukiem do miasta przybywa zamaskowany Bane (Tom Hardy) siejąc przerażenie wśród mieszkańców. Na prośbę obiecującego młodego policjanta Blake'a (Joseph Gordon-Levitt), zarówno Wayne, jak i Batman wychodzą z ukrycia, aby uratować miasto przed rychłą zgubą.
     Pierwszy film o Batmanie wizji Christophera Nolana zdecydowanie zanudzał widza psychologicznymi wycieczkami w przeszłość, tym samym zniechęcając go do zapoznania się z kolejnymi tytułami z serii. Druga produkcja przywróciła nam nadzieję w Mrocznego Rycerza za sprawą genialnej roli Heatha Ledgera w roli Jokera. Teraz przyszedł czas na trzeci tytuł, wielki punkt kulminacyjny całej historii, którego wyczekiwały miliony fanów na całym świecie, a który pozostawił im uczucie niedosytu. Im większe oczekiwania, tym większy zawód, dlatego też ja osobiście podchodziłam do produkcji bardzo obojętnie, w pewnym momencie przeżywając kryzys i będąc pewną, że wynudzę się jak mops. Szczęśliwie, moje zaniżone wymagania sprawiły, że film mnie zachwycił. Oczywiście, wciąż mam po nim mieszane uczucia i ciężko jest złożyć myśli w konkretną opinię, ale muszę szczerze przyznać, że jestem zadowolona.
     Niczym „Titanica”, najnowszego Batmana podzielić można na dwie zupełnie odmienne części, z czego każda idealnie sprawdziłaby się w dwóch osobnych filmach. Dynamiczne otwarcie od razu wprowadza nas w idealny nastrój. Wszystko to po to, aby chwilę później lekko odpuścić i wdać się w terapeutyczne rozważania na temat ciągłego popadania w coraz większą depresję Bruce'a Wayne'a. Melodramatyzm przestraszny i rzadko spotykany w filmach akcji. Nadają całej fabule głębie, bo choć momentami jest dość figlarnie, to dominuje raczej powaga. Daje to więc pewną swobodę w rozbudowaniu postaci, na których skupia się uwaga zarówno scenarzystów, jak i widza. Jest to także idealny moment na odsunięcie tytułowej postaci na bok i uwydatnienie tego, co tak naprawdę uosabia. Będąc symbolem wolności i odwagi, wielu ludzi pokłada wiarę w jego powrót. Nadzieje te ukazywane przez Jima Gordona, Blake'a, czy młodych chłopaczków z sierocińca. Okazuje się być to dramatem nie samego Batmana, ale ludzi, w obronie których walczy. I kiedy odnajdujemy w tym element solidarności, trudno powstrzymać wzruszenie, które rozbija się w sercu.
    Druga część filmu to już zupełnie inna bajka, która koncentruje się na walce o Gotham. Zanim jednak coś się odrodzi, coś musi sięgnąć dna. Podnoszenie się po porażce jest o wiele bardziej imponujące, w związku z czym scena opuszczania więziennego padołu, czy też wyzwalanie miasta, chwyta za serca. Podniosłość chwil atakuje nas z każdej strony, a my uginamy się pod jej ciężarem. O wiele więcej tutaj akcji, dynamicznych pościgów, wybuchów, strzelanin. Najbardziej druzgocący jest atak na Gotham, który w połączeniu z muzyką niemalże zrzuca nas z kinowego fotela. Nie oznacza to jednak, że wielki finał nie trzyma widza w napięciu. Pojawia się także pewien zwrot akcji, który dobijał się do nas z tyłu głowy już wcześniej, więc aż tak wielkiego zaskoczenia nie było. Można narzekać na samo zakończenie opowieści. Można było pozostawić to tak, jak było i nie snuć już dalszej opowieści. Pokazać życie po, pokazać, że można zakończyć coś właśnie w taki sposób! Jednakże, czy to co zaserwował Nolan po finale w jakiś sposób zawodzi? Oczywiście, że nie! Przynajmniej nie mnie. Jak dla mnie idealna wisienka na torcie, o którym marzy każdy bohater.
    Szczęśliwie, produkcja Nolana nie jest przeładowana efektami, może bardziej gadżetami, które Fox dostarczał Wayne'owi- Nietoperz okazał się całkiem bajerancką zabawką. Nie mniej, bardziej uwagę naszą zwraca przegenialna muzyka, jak zawsze rewelacyjnego Hansa Zimmera. Towarzyszy nam niemalże na każdym kroku idealnie uzupełniając fabułę. Podkreślała ważniejsze wydarzenia perfekcyjnie grając na naszych emocjach. Nie ma lepszego człowieka do kształtowania nastroju tym narzędziem niżeli Zimmer. Ponadto mamy tu również wspaniałe ujęcia, bez względu na to czy całego miasta, czy tuneli, czy terenów podmiejskich. Bez względu na to, czy uwaga widza miała się skupiać na Batmanie górującym nad budynkami, czy też na osobach bawiących się na dystyngowanym balu.
     Wykreowane przez scenarzystów postaci zostają ponownie bardzo urealnione. Jak Joker w „Mrocznym Rycerzu” nie przypominał zbytnio zeszpeconej twarzy Nicholsona w „Batmanie” z 1989 roku, tak i tutaj Silenę Kyle nie pogryzły żadne kocury. Jest ona jedną z tych postaci, na której się koncentrujemy. Piękna, zwinna i drapieżna, niczym rasowa kocica, a w tej roli nie kto inny jak Anne Hathaway. Jest to kolejna aktorka, która rozkwita na ekranie, która jeszcze nie tak dawno grała zagubioną dziedziczkę w „Pamiętnikach księżniczki”, a teraz uwodzi na ekranie, jako Kobieta kot. Jedna z tych, które z filmu na film stają się coraz lepsze, a przyglądając się jej zadziorności w „Mroczny Rycerz powstaje” można śmiało stwierdzić, że jest jedną z perełek tego filmu. Dla mnie jednak najbardziej porażająca jest postać Bane'a, czyli rola samego Toma Hardy'ego. Trudno jest jednak rozpoznać w nim tego przystojnego amanta, który uwodził seksownym brytyjskim akcentem w „A więc wojna”. Przechodzi całkowitą metamorfozę i poprzez przemianę głosu straszy przez cały film. Intrygujące jest to, że najważniejsza postać tego filmu schodzi na dalszy plan. Jak dla mnie, Christian Bale w roli Batmana zawsze był słabym punktem każdego z filmów. Tutaj przechodzi sam siebie, zanikając pomiędzy geniuszami. Jednakże biorąc pod uwagę zakończenie opowieści, można dopatrywać się w tym głębszego sensu. Trochę waleczności oddaje się więc Jimowi Gordonowi- Gary Oldman, oraz Johnowi Blake'owi- Joseph Gordon-Levitt, który także stanowi pewną niespodziankę dla fanów serii o Mrocznym Rycerzu. Najbardziej ze wszystkiego, boli zepchnięcie na dalszy plan Michaela Caine'a oraz Morgana Freemana.
    Choć pełna obaw wchodziłam na salę kinową, to śmiało mogę powiedzieć, że „Mroczny Rycerz powstaje” przekroczył moje oczekiwania. Nie spodziewałam się takiego przewrotnego i wielobarwnego obrazu, w którym napięcie i dramatyzm wzajemnie się mieszają. Dzięki subtelnym efektom, wspaniałym zdjęciom i porażającej ścieżce dźwiękowej, widz idealnie wczuwa się w atmosferę wszechobecnego strachu. Wielki finał całej serii okazał się być różnorodny, a przy okazji zaskakujący, upadek przejmujący, a odrodzenie napawało nadzieją. Choć patetyczny, w ogóle nie przytłaczający, aczkolwiek po seansie pozostawia nas z mieszanymi uczuciami. Nie wiedząc czy płakać, czy cieszyć się na taki finał wychodzimy z sali i wciąż rozmyślamy nad tym, że właśnie ujrzeliśmy ostatni film o miliarderze za dnia, a wojowniku nocą w interpretacji Christophera Nolana.
Za wejściówkę na seans filmu serdecznie dziękuję polskiemu dystrybutorowi, Warner Bros. Polska!

12 komentarzy :

  1. Bardzo drobiazgowa recenzja i do tego entuzjastyczna. Moją opinię pewnie znasz, że wolę jej nie przytaczać. ;)
    Mam cichą nadzieję, że ponowny seans na dvd za kilka miesięcy, zmienią moje zdanie.


    Ps. Nie wiem czy zauważyłaś, ale WBP ma polską stronę na FB. Sama ją wczoraj odkryłam. Dzięki za polubienie stronki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No masz! I nie pochwalili się! :P już ich polubiłam, dziękuję za cynk :)
      ja ogólnie jestem rozentuzjazmowana :P

      Usuń
  2. Świetna recenzja! Ja nie byłam w stanie wyrazić moich odczuć po filmie aż tak szczegółowo. Nie jest to gatunek, który nazwałabym moim ulubionym, ale zgadzam się z każdym słowem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo dla autorki tekstu. Niezwykle drobiazgowo opisałaś każdy niemal szczegół filmu - chapeau bas. Zgadzam się niemal z całą Twoją recenzją :) Zapraszam do siebie :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam już ją na A-G-W.info.;D Dzisiaj na niego idę i nie mogę się doczekać.:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale na A-G-W jeszcze jej nie ma przecież :P

      Usuń
    2. Oj pomyliłam serwisy. Widziałam po prostu na DużeKa.pl w sumie całkiem inna recenzja, ale coś mi się pokićkało. xD

      Usuń
  5. Jakoś mnie nie ciągnęło do nowego Batmana, ale po twojej recenzji zaciekawiło mnie to i z chęcią go zobaczę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko fajnie zebrane, widzę, że co recenzja to odmienna opinia (i dobrze;p). Moim zdaniem jednak Batman nie został aż tak przyćmiony, co w TDK, a osobiście film oceniam na ósemkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. A mi się podobał. Po dwóch, jak dla mnie, genialnych częściach Nolan miał bardzo trudne zadanie. I wykonał je bardzo dobrze. Mocne wejście, potem trochę za długie to spowolnienie akcji, ale po półtorej godzinie rozkręca się świetnie. Plus za duże zaskoczenie związane z rolą Marion. Świetne efekty, świetni aktorzy (bardzo podobała mi się rola Gordon-Levitta). Jedyny minus to długość filmu odczuwalna podczas depresji Bruce :P

    OdpowiedzUsuń