Seria: Oszukać przeznaczenie #5
Reżyseria: Steven
Quale
Scenariusz: Eric
Heisserer
Zdjęcia: Brian Pearson
Zdjęcia: Brian Pearson
Muzyka: Brian
Tyler
Kraj: USA, Kanada
Gatunek: Horror
Premiera: 04
sierpnia 2011 (Świat) 12 sierpnia 2011 (Polska)
Obsada: Nicholas
D'Agosto, Emma Bell, Miles Fisher, Ellen Wroe, Jacqueline MacInnes
Wood, Arlen Escarpeta, P.J. Byrne, David Koechner, Courtney B. Vance,
Tony Todd
Czy
ktoś jeszcze pamięta te czasy skromnego horroru o oszukiwaniu
śmierci, który w 2000 roku zaserwował nam James Wong? Wtedy było
zupełnie inaczej. Inna mentalność, inna technika pracy wobec czego
widz nie musiał cierpieć z powodu nadmiernej wyobraźni twórców.
Jednakże wraz z rozwojem serii filmów o tytule „Oszukać
przeznaczenie” zaczęto coraz śmielej posuwać się
naprzód. Jednakże w pewnym momencie widzowie mieli już dość
schematyczności tej historii. Dość mieli także twórcy, a
dokładnie Eric Heisserer („Koszmar z ulicy Wiazów”
2010), który w swoim scenariuszu postanowił wprowadzić trochę
innowacyjności. Tak więc „Oszukać przeznaczenie 5” to
nie tylko historia przedstawiona na ekranie w trójwymiarze, ale
również podróż w głąb ludzkich umysłów i odpowiedzeniu na
pytanie, do czego to zdolny jest człowiek, aby przetrwać.
Grupka
młodych ludzi wyjeżdża na obóz integracyjny z firmy, w której
pracują. Podczas przejazdu mostem, jeden z nich- Sam (Nicholas
D'Agosto), ma wizję potężnej katastrofy w wyniku, której
wiele osób poniesie śmierć- w tym także i on. Kiedy tajemnicza
wizja się kończy i Sam dostrzega ciągłość wydarzeń, która
powtarza się w takiej kolejności jak w proroctwie wybiega wraz ze
swoją dziewczyną Molly (Emma Bell) z autobusu. Wraz z nim
opuszcza go jeszcze kilka osób, które wkrótce stają się
świadkami sprawdzenia się przypuszczeń ich kolegi z pracy. Cudem
udaje im się uniknąć śmierci, ale ta nie daje im o sobie
zapomnieć. Już wkrótce powraca po tych, którzy ją oszukali, a
jedynym sposobem na uratowanie się przed kosą jest zastąpienie
kimś ich miejsca.
Serie
filmów ciągnących się w nieskończoność są niezwykle męczące.
W szczególności jeżeli gatunkowo odpowiadają horrorowi bądź
thrillerowi. Idealnym przykładem jest seria „Piątek
trzynastego”, czy choćby „Piła”.
Powielana koncepcja, schematyczności i monotonna brutalność staja
się niezwykle nużące. W serii „Oszukać przeznaczenie”
jest dokładnie to samo. Grupka młodych ludzi uchodzi z
życiem z jakiejś ekstremalnej katastrofy, aby potem móc ginąć w
dość makabryczny i niekiedy intrygujący sposób. Twórcy z każdym
filmem starają się wprowadzić pewne urozmaicenia, czy zmiana
kolejności śmierci, czy też znaki. W „Oszukać
przeznaczenie 5” wprowadzone zostaje kolejne urozmaicenie.
Tym razem bohaterowie chcą ponownie przechytrzyć śmierć. Pojawia
się więc zagrożenie nie tylko ze strony Mrocznego Żniwiarza i
jego listy, ale i ze strony człowieka pałającego gniewem i nie
mogącym pogodzić się ze stratą bliskiej osoby. Gdyby tego było
mało twórcy postanawiają ocalić jedną osobę z katastrofy,
pomimo wszystko! Ten element okazuje się mieć później znaczący
wpływ na kierunek, w którym rozwija się akcja. Przez to widz
zaczyna się zastanawiać nad tym czy sam byłby skłonny do
podobnego czynu, aby tylko ochronić swój zadek. Odmienne jest
przede wszystkim katastrofa w jakiej zginąć mają bohaterowie tego
filmu. W pierwszym filmie była to katastrofa lotnicza, w drugiej
kraksa na autostradzie, trzeci zafundował nam jazdę kolejką
górską, a czwarty masakrę na torze wyścigowym. Kiedy wydawałoby
się, że już nic gorszego nie może się wydarzyć nagle przed
naszymi oczami staje spektakularny most wiszący, który ciągnie się
w nieskończoność. Od razu wiadomo, że bohaterowie nigdy nie dotrą
na drugą stronę. Trzeba przyznać, że ta katastrofa jest dość
niesamowita.
Niezwykłością
nie brak w filmie końca, bowiem takie produkcje jak „Oszukać
przeznaczenie” chcą zaskoczyć swoich fanów przede
wszystkim odrażającymi i coraz bardziej wymyślnymi sposobami
śmierci. Twórcy nie mają litości nad osobami, które uciekają
przed śmiercią. Łamanie kręgosłupów, pozbawianie oczu, czy
ćwiartowanie. To zaledwie kilka przykładów na to jak bardzo
cierpieć muszą niektórzy z nich. Wydarzenia co najmniej
niemożliwe, a jednak i tak zostają zaprezentowane. Ciekawe jest to
jak dba się tutaj o każdy szczegół, bez którego nie mogłyby one
dojść do skutku. Niezwykłą dokładność zaprezentowano na
treningu. W napięciu czekamy cóż to takiego Śmierć zgotuje
swojej ofierze. Ostatecznie wykrzywiamy twarze z obrzydzenia, jak
zawsze zresztą, bo tylko psychopaci pozostaliby niewzruszeni na te
okropieństwa. Co innego oczywiście absurdalność niektórych ze
śmierci, co doprowadza do niekontrolowanego wybuchu śmiechu po
chwili całkowitego zaskoczenia. Jednakże większość wypadków
można z łatwością przewidzieć.
To co
najbardziej irytuje w tym filmie, to że bohater w ogóle zlewa sobie
sprawę tych zabójstw. Nie jest to Alex z „Oszukać
przeznaczenie”, który tak się przejął faktem tym, że
ocaleni przez niego znajomi zaczynają ginąć w kolejności w jakiej
zginęli w samolocie, że postanowił zrobić listę. Sam całkowicie
ignoruje całą tą sytuację nie zdając sobie sprawy z tego co
właściwie się dzieje. To doprowadza do wielu idiotycznych sytuacji
i wypowiedzenia kretyńskich tekstów, które ostatecznie stanowią
pewien element humorystyczny. Przykładem jest sytuacja w fabryce,
gdzie z wypadku uchodzi cało Nathan. Schodzi Dennis, szef. I wszyscy
zastanawiają się kto jest następny. Kiedy chwilę później ginie
następna osoba, Sam wrzeszczy jak totalny przygłup: „Dennis!
Dennis jest następny”, w odpowiedzi usłyszał oczywiście
sarkastyczną uwagę ze strony kolegi. Jest to ewidentny przykład na
to, że Samowi w ogóle nie zależy na ratowaniu czyjegokolwiek życia
w tym filmie. Wynikać to może z faktu, że Alex znał tych ludzi ze
szkoły, mniej bądź bardziej się lubili. Natomiast Sam miał
dopiero poznać swoich towarzyszy w tej niedoli, przez co nie zdołała
się wykształcić jakakolwiek więź sympatii.
Film
nawiązuje także do pierwszego filmu z serii. Stanowi to idealne
zakończenie tej produkcji i, miejmy nadzieję, całej serii.
Wszystko oczywiście odbywa się w wielkim finale, jest to
niesamowicie zaskakujące, jak genialnie połączono pierwszą część
z piątą. To powoduje, że jest to idealne zakończenie. Po
wszystkim oglądamy zajawki wypadków z poprzednich filmów, co także
stanowi ciekawą rozrywkę, w szczególności jak zdamy sobie sprawę
jak wiele schematów zostało powtórzonych. „Oszukać
przeznaczenie 5” stanowiło również nie najgorszą
rozrywkę ze względu na muzykę skomponowaną przez Briana Tylera
(„Szybcy i wściekli 5”). Mocne uderzenia, ciekawe
rytmy, które bardzo dobrze dopełniały całości.
O
samej grze aktorskiej nie ma tutaj co dużo mówić, w szczególności,
że nikt za specjalnie się nie popisał. Najciekawszą rolę odgrywa
znowu Tony Todd, ponieważ jako jedyny przetrwał wszystkie filmy w
jednym kawałku, a poza tym ma tak mroczne uosobienie, że na sam
jego widok człowiek dostaje gęsiej skórki. Pozostała część
obsady to raczej wschodzące gwiazdy, które mają większe bądź
mniejsze dokonania w swojej karierze. Dla jednych był to filmowy
debiut i to, niestety, widać- Ellen Wroe (Candice). Dla innych już
kolejny występ, co trudno zauważyć – Arlen Scarpeta (Nathan).
Jedni radzili sobie całkiem nie najgorzej, a to przez swoje luzackie
podejście do roli i całego otoczenia – P.J. Byrne (Isaac), a inni
wypadali znacznie gorzej – Antonio D'Agosto (Sam). Jedyna osoba,
której cała ta akcja nie dotyczyła pozostała całkowicie poza
planem. Postanowiła się więc nie wychylać, bo i po co. Nie
błysnęła aktorstwem, ale tragedii też nie było- Emma Bell, która
niektórym zapadła w pamięć swoja rolą w filmie „Frozen”.
Kiedy
na całką serię filmów składa się więcej niż trzy produkcje,
twórcy wyszukują coraz to nowszych pomysłów, aby urozmaicić
widzom seans i jednocześnie uprzykrzyć życie bohaterom filmu.
„Oszukać przeznaczenie 5” choć fabułę ma bardzo
schematyczną, to jednak serwuje kilka niespodzianek, które
pozostają w pamięci na dłużej. Czy to w postaci mocnej ścieżki
dźwiękowej, czy humorystycznych akcentów, czy sprawnym połączenie
z pierwowzorem. Dlatego też, choć pozostawia wiele do życzenia i
wzbudza niesmak makabrycznością wypadków, to jednak można
stwierdzić, że jest zdecydowanie lepszy niż czwarta odsłona walki
o własne życie. Nie jest to jednak produkcja dla ludziach o słabych
żołądkach, a dla innych, którzy lubią ten typ horrorów będzie
to ciekawa rozrywka i kontynuacja ulubionej serii, w której Śmierć
tak łatwo nie popuszcza.
Oglądałem jakiś czas temu i nawet byłem lekko zaskoczony. Czwarta część była beznadziejna, po tej spodziewałem się jeszcze gorszego poziomu. A tu była niespodzianka - nawet nie było źle. To już ostatnia część i bardzo fajny był ten koniec łączący ostatnią część z pierwszą. Ogólnie bardzo lubię tą serię, ale uważam że jedynka i dwójka były najlepsze, pozostałe części były zbędne.
OdpowiedzUsuńZ całej serii oglądałam chyba tylko 1 część - bo wiem co będzie w następnych. A nie lubię w ogóle tego typu filmów, jakoś nie potrafię się przełamać...
OdpowiedzUsuńZakończyłam oglądanie serii na 3. Pomysł na zrobienie 1 i 2 był na prawdę fajny i ciekawy, ale to nie może ciągnąć się w nieskończoność...
OdpowiedzUsuńOprócz Piątej części oglądałam wszystkie poprzednie i muszę przyznać, że co jedna to gorsza, więc raczej odpuszczę sobie tę produkcję. Nie zamierzam na własne życzenie wpadać pod koła samo nakręcającej się marketingowej maszyny, bezmyślna makabra mnie nie kręci.
OdpowiedzUsuńMnie również ta część całkiem pozytywnie zaskoczyła. Na pewno daleko jej do początków serii, ale oglądało się bez większych zgrzytów. Na minus zaliczyłabym jednak miejscami ślamazarną akcję, która mnie wyjątkowo zanudzała. Za to na plus, i to spory - zaskakujące nawiązanie do pierwszego filmu :)
OdpowiedzUsuńMoja przygoda z tą serią zakończyła się na części trzeciej i już później nawet przez myśl mi nie przeszło, by kiedykolwiek do niej wracać, czy oglądać kolejne odsłony. Przyznam, że po przeczytaniu tej recenzji zastanowiłem się nad obejrzeniem tego filmu i kto wie, jeśli bedzie okazja, to może spróbuję. Ale mimo to ciągle mam spore obawy, co do jakości tej produkcji:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To dalej kręcą? Ile można...
OdpowiedzUsuńNie lubię ani czwórki, ani piątki. Same afekty komputerowe i nic godnego uwagi poza tym. Nie wiem, jak można było tak zepsuć tak wspaniale zapowiadającą się serię. Lepiej niech już tego g*** nie kręcą...
OdpowiedzUsuńPierwsze dwie części tej serii były bardzo fajne. Szczególnie podobała mi się część druga. Były to filmy z pomysłem, a anihilacja głównych bohaterów wyglądała realistycznie. Trzecia część była jeszcze do zniesienia, ale ostatnie dwie to już dla mnie porażka, za dużo komputerowych efektów, które sprawiły, że wszystko wygląda sztucznie. Mam nadzieję, że piąta część była ostatnią, bo ile można robić części filmu, który opowiada o tym samym. Plus za zakończenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na naszego bloga filmowego http://polfilmempoljajem.blogspot.com/
Hudson
Witam. Gdy parę lat temu pojawiła się pierwsza część serii, było to pewne novum w kinie. Film zarobił na kolejne części, które niestety były coraz słabsze. "Piątka" jest dla mnie zdecydowanie lepsza od "czwórki" ale twórcy mogliby już przestać "uciekać przed kostuchą", ponieważ staje się to nudne i nie interesujące.
OdpowiedzUsuń