NOWOŚCI

czwartek, 31 maja 2012

945. Uwodziciel, reż. Declan Donnellan, Nick Ormerod

Oryginalny tytuł: Bel Ami
Reżyseria: Declan Donnellan, Nick Ormerod
Scenariusz: Rachel Bennette
Na podstawie: powieści Guya de Maupassant "Bel-Ami"
Zdjęcia: Lakshman Joseph De Saram , Rachel Portman
Muzyka: Stefano Falivene
Kraj: Wielka Brytania, Francja, Włochy
Gatunek: Dramat
Premiera: 17 lutego 2012 (Świat) 25 maja 2012 (Polska)
Obsada: Robert Pattinson, Uma Thurman, Christina Ricci, Kristin Scott Thomas, Colm Meaney, Philip Glenister, Holliday Grainger, Natalia Tena, James Lance 

     Coraz więcej powieści doczekuje się swoich filmowych adaptacji. Nie uniknęła tego także książka autorstwa Guya de Maupassant o tytule „Bel-Ami”, którą interpretowano już wielokrotnie na przestrzeni lat. Pełna namiętności i intryg historia stała się inspiracją również dla Rachel Bennette do stworzenia swojego pierwszego scenariusza. „Uwodziciel” stał się również debiutem pary brytyjskich reżyserów- Declana Donnellana oraz Nicka Ormeroda.
    Przystojny oficer wojenny, Georges Duroy (Robert Pattinson), powraca do Paryża. Biedaczyna nie ma zbyt wiele szczęścia, przez co grosz się go nie trzyma. Swoje smutki zapija tanim alkoholem i umilając sobie czas tanimi paniami do towarzystwa. Jednakże wkrótce spotyka dawnego kompana- Charlesa Forestiera (Philip Glenister), który pomaga mu stanąć na nogi. Podejmuje pracę w lokalnej gazecie i tym samym zbliża się do żony przyjaciela- Madeleine (Uma Thurman), którą zaczyna darzyć uczuciem. Nie ma jednak mowy o romansie, dlatego znajduje ukojenie w ramionach jej zamężnej przyjaciółki- Clotilde (Christina Ricci). To nie wystarcza Georgesowi i kiedy traci pracę w gazecie uwodzi kolejne kobiety, żony wpływowych ludzi aby osiągnąć swoje cele i ostatecznie wyjść ubóstwa.
  „Uwodziciel” to historia dość frapująca, ale i równie nużąca. Dostarcza dość zaskakujących i emocjonalnych wrażeń, których próżno szukać w niektórych współczesnych produkcjach. Trochę o intrygach, trochę o miłosnych uniesieniach, ale również o szaleństwie, czy dochodzeniu do władzy. O bezdusznym traktowaniu kobiet i nikczemnym wykorzystywaniu ich jedynie do własnych celów. Z początku, przyglądający się temu widz, uważa, że chodzi tu jedynie o igraszki które wywołują rumieniec, ale są też i rozrywką. Prowadzi to bowiem do kilku humorystycznych zajść. 
Jednakże już wkrótce prawdziwe zamiary wyjdą zza pięknego oblicza Georgesa, kiedy dojdzie do pierwszej manipulacji kobietą. Upokorzenia doświadczane ze strony Duroya i poniżanie się przez kobiety specjalnie dla niego, wykażą samotność kobiet, będących żonami mężczyzn u władzy. Rozrywkowa część produkcji pokaże, jak szybko człowiek może upaść na samo dno i jak niewiele trzeba aby się od niego odbić. Jest tego tutaj bardzo niewiele, bowiem szybko zrozumiemy prawdziwe zamiary bohatera. Nabiera to więc poważniejszego wymiaru, a uczucie to towarzyszy nam do ostatnich scen filmu. Sam scenariusz dość mało spójny. Za szybkie przejścia z jednych ramion do drugich, akcja trochę za szybko się toczy, ale z drugiej strony jest ona dość monotonna. Mniej więcej od połowy w końcu zaczyna się coś dziać, aczkolwiek przy finale nie mamy wrażenia urzeczenia całym filmem, chyba, że jego estetyką.
     Dziewiętnastowieczny Paryż jest przepiękny. Idealnie oddano klimaty tamtych czasów, w niemalże każdym szczególe. Sporo daje tutaj przede wszystkim scenografia, bowiem architekci wnętrz właśnie za jej pomocą uwidocznili kontrast pomiędzy bogactwem a ubóstwem. Kontrast, który widać również w przepięknych kostiumach przygotowanych przez Odile Dicks-Mireaux. Utrzymane w stonowanych barwach suknie i kapelusze, a wszystkie bogate w falbany i inne ozdobniki. Niedostrzegalne w większości filmów męskie kreacje teraz wychodzą na pierwszy plan za sprawą głównego bohatera. Podkreśla się jego wyjście z biedy właśnie pod postacią ubioru. Pełen przepychu klimat da się wyczuć również dzięki muzyce. Kompozycje Lakshmana Josepha De Saram oraz Rachel Portman zdominowane zostają przez utwór tytułowy „Bel-Ami”, którego elementy przewijają się prawie w każdym innym motywie przez całą produkcję, tym samym wbijając się w nasz umysł. Genialne jest także jego rozwinięcie przy wielkim finale, o tytule "Bel Ami Reprise".
    Zaskakujące jest to, że do takich produkcji angażuje się człowieka pokroju Roberta Pattinsona. Mężczyzna, na którym odbiło się piętno Edwarda Cullena już nigdy nie będzie nikim więcej w oczach młodych kobiet. Prawda jest też taka, że on sam nie daje o tym zapomnieć. Te same gesty, ta sama mimika twarzy, wzbogacona jedynie o zawadiacki uśmieszek, który rozmiękcza najtwardsze serca. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy, to nie wystarcza. Choć dziwnie jest przyglądać się nagim pośladkom Roberta i choć sponiewiera nas troszku jego gniewny wybuch który wypada dość porządnie, to jednak aktorsko wypada on naprawdę słabo. Na ekranie ujrzymy obok niego trzy piękne kobiety, które choć również nie wypadają zbyt dobrze, przy Pattinsonie wzbijają się na wyżyny. Piękna Christina Ricci rozbiera się niejednokrotnie, Kristin Scott Thomas daje się upokorzyć i jest idealnym przykładem znudzonej żony, natomiast Uma Thurman to przykładny kark ruszający głową w rodzinie. To zestawienie interesuje, aczkolwiek nie wnosi większych fascynacji.
   „Uwodziciel” całkowicie zawodzi nasze oczekiwania. Spodziewamy się wielkich wybuchów namiętności, a przytłacza się nas nadmiarem polityki. Jest to bajeczka o intrygach, które mają wynieść człowieka na wyżyny kosztem innych istnień, kosztem własnych uczuć i szczęśliwej miłości. Film fascynuje jedynie ze względu na swoją oprawę, bowiem podoba nam się to, co zobaczy oko i usłyszy ucho. Uzupełnia to marną fabułę, która zapowiadająca pełne pasji zdarzenia, stanowiła jedynie blade tło dla pełnej przepychu i klimatu pracy specjalistów od efektów.

 Recenzja dla portalu A-G-W.



3 komentarze :

  1. hmmm... może i się dam namówić... choć do końca jakoś przekonana w sumie nie jestem

    OdpowiedzUsuń
  2. Bylam. Zobaczyłam. Ocenilam. I stwierdzam, że oczekiwałam po tym filmie czegoś więcej - naprawdę. Najbardziej mnie zawiodł fakt, że wrzucili tam Pattinsona. Wlasciwie to według mnie on najbardziej zrujnowal ten film, no ale cóż - to moja opinia...
    Mimi to mam ochotę przebrnąć przez ksiązkę i przekonać się, jak tam to wszystko zostało zobrazowane...

    OdpowiedzUsuń