NOWOŚCI

piątek, 25 maja 2012

943. Avengers, reż. Joss Whedon

Oryginalny tytuł: The Avengers
Reżyseria: Joss Whedon
Scenariusz: Joss Whedon
Na podstawie: na podstawie komiksu Stana Lee oraz Jacka Kirby
Zdjęcia: Seamus McGarvey
Muzyka: Alan Silvestri
Kraj: USA
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Premiera światowa: 25 kwietnia 2012
Premiera polska: 11 maja 2012
Obsada: Robert Downey Jr., Chris Evans, Mark Ruffalo, Chris Hemsworth, Scarlett Johansson, Jeremy Renner, Tom Hiddleston, Clark Gregg, Cobie Smulders, Stellan Skarsgard, Samuel L. Jackson, Gwyneth Paltrow

   Kiedy tylko pojawiły się pierwsze głosy o produkcji filmowej, która zjednoczy najpopularniejszych i najsilniejszych superbohaterów od Marvela, cały świat czekał z zapartym tchem na „Avengers”. Dodatkowe sceny dla „Iron Mana”, „Thora”, „Incredible Hulka”, czy „Kapitana Ameryki” tylko podsycały ogień w sercach fanów. Za cały projekt odpowiada Joss Whedon, twórca „Buffy”, „Angela” czy „Serenity”, a któremu udało się stworzyć niezwykle widowiskowy film akcji w technologii 3D.
     Z kosmicznych przestrzeni przybywa na Ziemię Loki (Tom Hiddleston), który wszedł w sojusz z jednym z władców jego świata, a który ma mu pomóc objąć władzę nad planetą. W odpowiedzi na atak, Nick Fury (Samuel L. Jackson)- dyrektor organizacji S.H.I.E.L.D., postanawia uruchomić dawno zapomniany projekt Avengers, który ma zjednoczyć superbohaterów i wyszkolonych zabójców w walce przeciwko wspólnemu zagrożeniu, ale również odzyskaniu skradzionego przez Lokiego sześcianu tesseraktu. Jednakże zanim Iron Man (Robert Downey Jr.), Hulk (Mark Ruffalo), Thor (Chris Hemsworth) i Kapitan Ameryka (Chris Evans) przystąpią do walki z wrogiem muszą najpierw doprowadzić do ładu własne relacje. W innym wypadku Rada S.H.I.E.L.D. będzie musiała podjąć drastyczne kroki, aby ocalić planetę od zagłady ze strony najeźdźcy.
    Po wielu latach w końcu się doczekaliśmy, projekt „Avengers” w końcu został zrealizowany i przerósł najśmielsze oczekiwania. Twórcy postawili na to, aby było to przedsięwzięcie przede wszystkim rozrywkowe, wobec czego trudno oczekiwać od produkcji porażającego geniuszu fabularnego. Jest jednakże na co popatrzeć, bowiem chodziło przede wszystkim o stworzenie miażdżącego widowiska. W końcu nie bez powodu wybrano właśnie Hulka, Thora, Iron Mana i Kapitana Amerykę na czołowe postacie tej produkcji. Dzięki ich różnorodności i całkowicie różnej genezie film rozpatrywać można z zupełnie różnych perspektyw, czy idealnie wytrenowanego talentu do zabijania, efektu eksperymentów, którego skrajności zaprezentowane zostają przy pomocy Hulka i Kapitana Ameryki, niesamowitej boskości Thora, czy też i geniuszu technologicznego Iron Mana. Jak wiele jest tutaj różnych postaci, tak wiele mamy problemów, z którymi przychodzi się zmierzyć tym mścicielom. Choć każde z osobna stanowi element całości prowadzącej wojnę z wrogiem zagrażającym ludzkości, to stają też do walki we własnym imieniu. 
Thor musi rozwiązać problemy rodzinne, Czarna Wdowa mierzy się ze swoją mało chwalebną przeszłością, Iron Manowi przyjdzie skończyć z byciem samolubnym egocentrykiem, Bruce Banner ze wszystkich sił będzie się starał kontrolować drzemiącego w jego wnętrzu Hulka, a Kapitan Ameryka musi się odnaleźć w nowym świecie po siedemdziesięcioletniej drzemce. Wprowadzając wiele zamieszania do fabuły i próbując skupić się na zbyt wielu psychologicznych aspektach postaci twórcy czynią ją całkowicie przeciętną i spłaszczają tak genialne postacie jak Tony Stark czy Thor. Z utęsknieniem wyczekujemy więc prawdziwego łubudu, które autentycznie wyrwie nas z butów. Na szczęście sceny akcji, czy walk, a także wiele dowcipnych komentarzy oraz sytuacji, jak przykładowo starcie Hulka z Lokim, sprawia, że film ten to ponadprzeciętna rozrywka.
     Na ekranie wiele się dzieje, a to wszystko w trójwymiarze. Od razu trzeba powiedzieć, że nie ma tutaj zbyt wielu scen, w których można by się pozachwycać tym bajerem, aczkolwiek nie oznacza to, że odbieramy film gorzej. Wręcz przeciwnie. Akcja jest tak nakręcona, że w ogóle nie zdajemy sobie z tego sprawy. Efekty wizualne pochłaniają nasze oczy bez dwóch zdań. Genialne postacie i ich kostiumy- Kapitan Ameryka w końcu doczekuje się obcisłego wdzianka bardziej przypominającym to komiksowe, rewelacyjna animacja Hulka, który w kilka sekund potrafi pozbyć się swojego odzienia i zamienić w wielką zieloną rycząca bestię chcącą niszczyć wszystko na swojej drodze („Hulk smash!”). Niesamowicie genialna animacja kosmitów i ich wielgachnych szerzących postrach maskotek, które wywołują u nas efekt szczęki na kolanach. Wybuchy, strzelaniny, magia Lokiego wszystko to i wiele innych elementów idealnie wkomponowanych w tło, dających rzeczywiste wrażenie i całkowicie fascynujących nasze oczy! Wspaniale! Przy takich atrakcjach trudno myśleć w ogóle o ścieżce dźwiękowej, a i trzeba też przyznać, że Alan Silvestri nie poszalał tutaj ze swoimi instrumentami i nie jest to dostrzegalną bajką dla naszych uszu. A szkoda.
     Ze względu na przeładowanie postaciami pierwszoplanowymi twórcom było niezwykle ciężko skupić uwagę widza na każdym superbohaterze. Niemalże każdego z nich uzupełniono o poczucie humoru, choć wyjątkiem jest Kapitan Ameryka, który zachowuje się jakby miał kij w zadku, całkiem zgrabnym, a będącym własnością Chrisa Evansa. Choć z przyjemnością przychodzi kobiecie podziwiać jego smukłe ramiona i niezwykłą budowę ciała to za żadne skarby nie potrafi mnie on przekonać do tej wyjętej z innej epoki postaci. Mój dotychczasowy idol komiksowych ekranizacji, czyli Iron Man w wykonaniu Roberta Downeya Jr. dalej starał się przejąć dowodzenie i sympatię widzów. Jednakże do tego już jesteśmy przyzwyczajeni i patrzymy na niego jak przez palce. Nawet i Thor, a tu Chris Hemsworth trochę podupadł na robieniu na nas wrażenia, choć przywoływanie przez niego błyskawic nadal może wprowadzać małe zawirowania entuzjastyczne do naszych organizmów. Dotychczas mało interesujące postacie, jak Hulk, którego wizja całkowicie została zniszczona poprzez film „Hulk” z Erikiem Baną, a później odbudowana za sprawą Edwarda Nortona w „Incredible Hulk”. Jest to postać najbardziej fascynująca, a jednocześnie najnudniej zaprezentowana w filmowym świecie. Zaskakujące. Niestety, Norton nie mógł kontynuować swoich prac nad Hulkiem, wobec czego do filmu zaangażowano Marka Ruffalo, który był całkowicie nijaki. Cóż poradzę... w ogóle nie przepadam za typem. Na szczęście jego zielona wersja była tak dowcipna w swoim niszczycielskim popędzie, że to właśnie starcia z tą personą należą do najbardziej zabawnych z całego filmu. Nie należy zapominać także o Scarlett Johansson w roli pięknej i niezwykle zwinnej Czarnej Wdowy, czy też Jeremym Rennerze trenowanym przez olimpijczyków w łucznictwie, aby perfekcyjnie oddać charakter Hawkeye. Obie te postacie są mniej magiczne od innych, a przez to są o wiele ciekawsze. Tim Hiddleston wciąż rewelacyjnie radzi sobie w roli czarnego charakteru. Potrafi wzbudzać podziw, ale jednocześnie i lekki dyskomfort u widza. W rolach wspierających superbohaterów zobaczymy między innymi Samuela L. Jacksona w roli Nicka Fury'ego, ale i Cobie Smulders jak jego prawą rękę, a znaną wszystkim z przezabawnej kreacji Robin w serialu „Jak poznałem waszą matkę?”.
     Tyle lat czekania i w końcu się doczekałam. W końcu mogłam zobaczyć „Avengers” na wielkim ekranie IMAXa. Na szczęście udało mi się uniknąć wersji z dubbingiem, której w ogóle bym nie przeżyła. Dzięki temu mogłam w pełni skupić się na bohaterach w całości- od kostiumów aż po głosy, a także i na samym filmie, który przez to nie był aż taki męczący. Jednakże da się odczuć, że przyszło nam przeżyć dwie i pół godziny na sali kinowej. Fabuła dość poszatkowana, niekiedy niezrozumiale przeskakująca z miejsca w miejsce, choć przedstawiająca historię nie tylko o solidarności w obliczu nieokiełznanego zła, ale i odnajdywaniu samego siebie. Ubarwiona dowcipem- niekiedy mądrzejszym, innym razem na poziomie pięciolatka, ale przede wszystkim naładowana po brzegi efektami specjalnymi, które wbijają w fotel. Wybierając się na ten film do kina, nie liczmy na głębokie rozważania o ludzkiej koegzystencji, ale przede wszystkim o bardzo dobrej zabawie, której dostarczy nam on bez przeszkód. 
 

4 komentarze :

  1. hmmm... pewnie któregoś dnia obejrzę :) choć niekoniecznie w kinie, gdyż nie często chodzę ;] poczekam na dvd albo jak puszczą w końcu kiedyś w tv ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Poszedłem na "Avangers" dzień po premierze - w przeciwieństwie do Ciebie na wersję z dubbingiem (innej nie było :( ). Dziwnie było usłyszeć pierwsze słowa Samuela L. Jacksona gadającego po polsku, ale dosyć szybko się przyzwyczaiłem i przestało mi to przeszkadzać, a nawet byłem zadowolony, gdyż czytając tekst musiałbym odwracać uwagę od tych wszystkich fantastycznych fajerwerków.
    Iron jest taki jak Sherlock - w skórze Roberta Downey Jr. jest bezczelny, buńczuczny i zbyt pewny siebie, czyli to co widzowie oczekują najbardziej. Znów kradnie film!
    Świetny jest Hulk. Nie zgadzam się co do pana Ameryki - jak dla mnie jest taki jak powinien być, za to rozczarowany jestem Czarną Wdową. Gdyby nie to, że Polak (Skolimowski) daje jej po pysku (ups przepraszam, po buźce) to poza tym nie zapamiętam jej z niczego więcej i generalnie mogło by jej nie być bez starty dla widowiska.
    Podsumowując zabawa była fantastyczna i z niecierpliwością czekam na sequel, który powstanie na 100% (przy takich zyskach!!!! grzech by było nie skorzystać z możliwości drenażu kieszeni fanatycznych komikso-kinomanów. Oczywiście w 3D, które jak słusznie zauważasz niewiele wnosi do zabawy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi się Hulk podobał. Zgadzam się trochę co do Kapitana Ameryki, chociaż być może celowo miał być taki sztywny.

    OdpowiedzUsuń
  4. W ogóle nie rozumiem ekscytacji, a nawet zainteresowania tym filmem:) Nie moja planeta. Nawet nie wiem, kto to jest Hulk i Czarna Wdowa:P

    OdpowiedzUsuń