NOWOŚCI

wtorek, 1 maja 2012

933. Kowboje i obcy, reż. Jon Favreau

Oryginalny tytuł: Cowboys & Aliens
Reżyseria: Jon Favreau
Scenariusz: Mark Fergus, Hawk Ostby, Roberto Orci, Alex Kurtzman, Damon Lindelof
Na podstawie: komiksu Scotta Mitchella Rosenberg
Zdjęcia: Matthew Libatique
Muzyka: Harry Gregson-Williams
Kraj: USA
Gatunek: Sci-Fi, Thriller, Western
Premiera światowa: 29 lipca 2011
Premiera polska: 26 sierpnia 2011
Obsada: 
Craig David, Harrison Ford, Olivia Wilde, Sam Rockwell, Adam Beach, Paul Dano, Noah Ringer, Keith Carradine, Clancy Brown

    Kiedy po raz pierwszy mieliśmy okazję usłyszeć o filmie „Kowboje i obcy” z pewnością wielu pomyślało „To nie może się udać!”. Bowiem najnowsza produkcja Jona Favreau, twórcy „Iron Mana” i innych hitów, to połączenie westernu z filmem science fiction. Zderzenie ze sobą dwóch, całkowicie odmiennych światów, które zaprezentował w swoim komiksie Scott Mitchell Rosenberg wydawało się nie być dobrym materiałem na film. Jednakże wszelkie sprzeczności przyciągają do kin, dlatego też „Kowboje i obcy” powaliły kinomaniaków na kolana.
    Pewien mężczyzna (Craig David) budzi się na totalnym odludziu w Arizonie. Jedyne co o sobie wie, to, że umie mówić po angielsku, a jego ramię ozdobione jest tajemniczą bransoletą. W końcu udaje mu się dotrzeć do małego miasteczka, gdzie rozpoznają w nim poszukiwanego Jake’a Lonergana. Od razu trafia do aresztu, gdzie przebywa także syn rządzącego miasteczkiem Woodrowa Dolarhyde’a (Harrison Ford). Wkrótce jednak okazuje się, że Lonergan może być jedynym ratunkiem dla ludności małego mieściny, gdy na jej tereny przylatują statki kosmitów, które bez przeszkód porywają mieszkańców. Jake i Woodrow wraz z innymi wyruszają za śladem kosmitów, aby odnaleźć swoich najbliższych i unieszkodliwić nowych przybyszów.
    Połączenie elementów dwóch odrębnych gatunków, momentami wydaje się nie do przejścia i zazwyczaj okazuje się być totalną porażką. Nie mówi się tutaj o połączeniach komedii z horrorem, które dające w rezultacie czarną komedię mogą okazywać się całkiem ciekawe. Mowa bardziej o połączeniu zaprezentowanym w filmie „Kowboje i obcy”, gdzie w swoisty sposób mieszają się elementy westernu i fantastyki naukowej. Z początku wszystko wydaje się być spokojnym i tradycyjnym westernem (które mnie osobiście zanudzają na śmierć). Widz czeka, aż w końcu rozkręci się jakaś akcja, bowiem maleńkie mieścinki, które nie znają brukowanych dróg, czy asfaltu, mają w sobie specyficzny klimat, ale nie wystarczają na udźwignięcie całej produkcji. Oczywiście, dochodzi do typowych na dzikim zachodzie sprzeczek, w którym to jeden się wymądrza i w rezultacie ktoś obrywa. Standardowo są problemy i ponad to, kiedy to jeden rządzi i myśli, że pozjadał wszystkie swoje małe rozumki. Jeszcze tylko strzelaniny jeden na jeden zabrakło, ale jak tylko o tym pomyślimy zaraz do akcji wkraczają kosmici.
Ciekawie prezentuje się kontrast pomiędzy zacofaną technologią dzikiego zachodu z supernowoczesnymi rozwiązaniami kosmitów. Latające samoloty, dziwne chwytaki do łapania ludzi i tym podobne rzeczy. Na tym etapie użyto efektów specjalnych i cyfrowych, aby uprzyjemnić widzowi cały ten spektakl, a jest co oglądać. Ostatecznie najwięcej grozy wzbudzają kosmici, którzy nie tylko porywają ludzi, ale także bez skrupułów pozbawiają ich życia. Mordy mają paskudne i przez to niekiedy trzeba opanowywać krzyk, kiedy pojawiają się znikąd w ciemnych zakamarkach wraku statku. Ten rodzaj kosmitów nie przypomina z wyglądu innych nam znanych, choć jakby się tak dokładniej przyjrzeć to mają coś w sobie z krewetek zastosowanych w filmie „Dystrykt 9”. Podobieństwo jest jednakże minimalne, bowiem są to krwiożercze bestie o dziwnym klatkowym uzbrojeniu (ble!).
Najciekawsze są tutaj jednak wątki poboczne, które urozmaicają produkcję i nie czynią jej jednocześnie mdłą. Wiele scen porusza serca, w szczególności kiedy giną całkiem przyzwoici ludzie. Nie wiedząc czemu najbardziej rozczulają sceny z udziałem zwierząt. Czy piesek został pożarty przez obcego? Czy ten obcy koniecznie musi pożywiać się na tym bezbronnym koniu, który nie ma się jak bronić? Bezbronność tychże zwierząt jest osłabiająca i dlatego życzymy im przetrwania całej tej małej wojny. Bo po cóż w ogóle przybyli na Ziemię Ci kosmiczni wojownicy? W zasadzie to pewnie rozbili się na naszej planecie i postanowili się w pewien sposób odbudować za pomocą ludzi i zasobów złota. Jake jest jednym z pojmanych, któremu zamontowano nowoczesną bransoletę do unieszkodliwiania przeciwnika, a przy okazji pozbawiono go pamięci. Jego podróż do poznania samego siebie pomaga mu stać się zupełnie innym człowiekiem, co czyni za sprawą słów kaznodziei „Nie ważne kim byłeś, ważne kim jesteś”. Ciekawe przeobrażenie przechodzi także Woodrow. W końcu postanawia otworzyć się na ludzi, a także na uczucia do swojego syna, bowiem ich konflikt widać od pierwszych scen filmu. Pojawia się także wątek romantyczny pomiędzy Jake’m, a Elle- tajemniczą istotką, która za wszelką cenę chce posłać kosmitów do piachu.
Obsadę filmu stanowią prawdziwe gwiazdy kina. Mamy tutaj Indianę Jonesa, Agenta 007, a nawet panią doktor. Pierwszy z nich to oczywiście Harrison Ford, którego postać jest tak wyrazista, że wydaje się być najlepsza z całej produkcji. Jego dialogi i sposób w jaki to czyni, zabawa własnym głosem, a także mimika twarzy. Wszystko to sprawia, że stał się Woodrowem. Pomimo tego, że jego postać złagodniała pod koniec filmu to jednak pozostawia dobre wrażenie. Z kolei Daniel Craig odgrywał tutaj rolę aroganta, a może był to tylko kamuflaż dla kiepskiej gry? Prężył się i stękał kiedy przychodziło go opatrywać, aczkolwiek w większości scen popisu za specjalnego nie dał. Olivia Wilde hipnotyzowała swoim spojrzeniem z gigantycznych oczu i choć w większości przypadku można byłoby mieć jej dość to tutaj to spojrzenie przykuwa uwagę i widza, przy okazji, do ekranu. Aktorsko wypadła raczej przeciętnie, nie wywoływała większych emocji, ale nie była też tragiczna.
Podsumowując, „Kowboje i obcy” to produkcja, która, o dziwo, zaskakuje w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zwiastun nie pozostawiał złudzeń- to będzie masakra, to nie mogło się udać. A jednak… choć nie jest to film najwyższych lotów, to jednak sposób w jaki Favreau połączył historię z dzikiego zachodu z historią z kosmosu, sprawił, że te dwie sprzeczności były znośne w odbiorze. Nie zabrakło w produkcji wątków mrożących krwi w żyłach, czy też sympatyczności co niektórych bohaterów. Kobiety nacieszyć się mogą wątkiem romantycznym i przystojnymi mężczyznami, a z kolei mężczyźni dostaną potężną dawkę dynamicznej akcji, no i ulubionych przez nich elementów westernu. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, co czyni film idealną rozrywką na nudny wieczór.

3 komentarze :

  1. Obiektywnie film jest średni z zacięciem na dobry, ale ja bawiłam się na nim rewelacyjnie. Moja reakcja na mezalians gatunkowy? "Muszę to zobaczyć", bo odzywa się we mnie słabość do treści absurdalnych i rzadko notowanych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Typowy film na zabicie czasu. Efekty, akcja i gwiazdy kina nie zawodzą tylko fabuła strasznie durna. I oczywiście tytuł, już bardziej sugestywny być nie może. Gdy pierwszy raz usłyszałem "Kosmici i kowboje" zadałem sobie sobie to samo pytanie gdy pierwszy raz usłyszałem o "Wężach w samolocie" - ciekawe o czym jest ten film:)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie podobał mi się w ogóle, razem z chłopakiem ledwo znieśliśmy ten film. nie wiem czemu ale był słaby dla mnie.

    OdpowiedzUsuń