Reżyseria: Jon Favreau
Scenariusz: Mark
Fergus, Hawk Ostby, Roberto Orci, Alex Kurtzman, Damon Lindelof
Na podstawie: komiksu
Scotta Mitchella Rosenberg
Zdjęcia: Matthew
Libatique
Muzyka: Harry
Gregson-Williams
Kraj: USA
Gatunek: Sci-Fi, Thriller, Western
Premiera światowa: 29 lipca 2011
Premiera polska: 26 sierpnia 2011
Obsada: Craig David, Harrison Ford, Olivia Wilde, Sam Rockwell, Adam Beach, Paul Dano, Noah Ringer, Keith Carradine, Clancy Brown
Gatunek: Sci-Fi, Thriller, Western
Premiera światowa: 29 lipca 2011
Premiera polska: 26 sierpnia 2011
Obsada: Craig David, Harrison Ford, Olivia Wilde, Sam Rockwell, Adam Beach, Paul Dano, Noah Ringer, Keith Carradine, Clancy Brown
Kiedy
po raz pierwszy mieliśmy okazję usłyszeć o filmie „Kowboje
i obcy”
z pewnością wielu pomyślało „To nie może się udać!”.
Bowiem najnowsza produkcja Jona Favreau, twórcy „Iron
Mana”
i innych hitów, to połączenie westernu z filmem science fiction.
Zderzenie ze sobą dwóch, całkowicie odmiennych światów, które
zaprezentował w swoim komiksie Scott Mitchell Rosenberg wydawało
się nie być dobrym materiałem na film. Jednakże wszelkie
sprzeczności przyciągają do kin, dlatego też „Kowboje
i obcy”
powaliły kinomaniaków na kolana.
Pewien
mężczyzna (Craig
David)
budzi się na totalnym odludziu w Arizonie. Jedyne co o sobie wie,
to, że umie mówić po angielsku, a jego ramię ozdobione jest
tajemniczą bransoletą. W końcu udaje mu się dotrzeć do małego
miasteczka, gdzie rozpoznają w nim poszukiwanego Jake’a Lonergana.
Od razu trafia do aresztu, gdzie przebywa także syn rządzącego
miasteczkiem Woodrowa Dolarhyde’a (Harrison
Ford).
Wkrótce jednak okazuje się, że Lonergan może być jedynym
ratunkiem dla ludności małego mieściny, gdy na jej tereny
przylatują statki kosmitów, które bez przeszkód porywają
mieszkańców. Jake i Woodrow wraz z innymi wyruszają za śladem
kosmitów, aby odnaleźć swoich najbliższych i unieszkodliwić
nowych przybyszów.
Połączenie
elementów dwóch odrębnych gatunków, momentami wydaje się nie do
przejścia i zazwyczaj okazuje się być totalną porażką. Nie mówi
się tutaj o połączeniach komedii z horrorem, które dające w
rezultacie czarną komedię mogą okazywać się całkiem ciekawe.
Mowa bardziej o połączeniu zaprezentowanym w filmie „Kowboje
i obcy”,
gdzie w swoisty sposób mieszają się elementy westernu i fantastyki
naukowej. Z początku wszystko wydaje się być spokojnym i
tradycyjnym westernem (które mnie osobiście zanudzają na śmierć).
Widz czeka, aż w końcu rozkręci się jakaś akcja, bowiem maleńkie
mieścinki, które nie znają brukowanych dróg, czy asfaltu, mają w
sobie specyficzny klimat, ale nie wystarczają na udźwignięcie
całej produkcji. Oczywiście, dochodzi do typowych na dzikim
zachodzie sprzeczek, w którym to jeden się wymądrza i w rezultacie
ktoś obrywa. Standardowo są problemy i ponad to, kiedy to jeden
rządzi i myśli, że pozjadał wszystkie swoje małe rozumki.
Jeszcze tylko strzelaniny jeden na jeden zabrakło, ale jak tylko o
tym pomyślimy zaraz do akcji wkraczają kosmici.
Ciekawie
prezentuje się kontrast pomiędzy zacofaną technologią dzikiego
zachodu z supernowoczesnymi rozwiązaniami kosmitów. Latające
samoloty, dziwne chwytaki do łapania ludzi i tym podobne rzeczy. Na
tym etapie użyto efektów specjalnych i cyfrowych, aby uprzyjemnić
widzowi cały ten spektakl, a jest co oglądać. Ostatecznie
najwięcej grozy wzbudzają kosmici, którzy nie tylko porywają
ludzi, ale także bez skrupułów pozbawiają ich życia. Mordy mają
paskudne i przez to niekiedy trzeba opanowywać krzyk, kiedy
pojawiają się znikąd w ciemnych zakamarkach wraku statku. Ten
rodzaj kosmitów nie przypomina z wyglądu innych nam znanych, choć
jakby się tak dokładniej przyjrzeć to mają coś w sobie z
krewetek zastosowanych w filmie „Dystrykt
9”.
Podobieństwo jest jednakże minimalne, bowiem są to krwiożercze
bestie o dziwnym klatkowym uzbrojeniu (ble!).
Najciekawsze
są tutaj jednak wątki poboczne, które urozmaicają produkcję i
nie czynią jej jednocześnie mdłą. Wiele scen porusza serca, w
szczególności kiedy giną całkiem przyzwoici ludzie. Nie wiedząc
czemu najbardziej rozczulają sceny z udziałem zwierząt. Czy piesek
został pożarty przez obcego? Czy ten obcy koniecznie musi pożywiać
się na tym bezbronnym koniu, który nie ma się jak bronić?
Bezbronność tychże zwierząt jest osłabiająca i dlatego życzymy
im przetrwania całej tej małej wojny. Bo po cóż w ogóle przybyli
na Ziemię Ci kosmiczni wojownicy? W zasadzie to pewnie rozbili się
na naszej planecie i postanowili się w pewien sposób odbudować za
pomocą ludzi i zasobów złota. Jake jest jednym z pojmanych,
któremu zamontowano nowoczesną bransoletę do unieszkodliwiania
przeciwnika, a przy okazji pozbawiono go pamięci. Jego podróż do
poznania samego siebie pomaga mu stać się zupełnie innym
człowiekiem, co czyni za sprawą słów kaznodziei „Nie ważne kim
byłeś, ważne kim jesteś”. Ciekawe przeobrażenie przechodzi
także Woodrow. W końcu postanawia otworzyć się na ludzi, a także
na uczucia do swojego syna, bowiem ich konflikt widać od pierwszych
scen filmu. Pojawia się także wątek romantyczny pomiędzy Jake’m,
a Elle- tajemniczą istotką, która za wszelką cenę chce posłać
kosmitów do piachu.
Obsadę
filmu stanowią prawdziwe gwiazdy kina. Mamy tutaj Indianę Jonesa,
Agenta 007, a nawet panią doktor. Pierwszy z nich to oczywiście
Harrison Ford, którego postać jest tak wyrazista, że wydaje się
być najlepsza z całej produkcji. Jego dialogi i sposób w jaki to
czyni, zabawa własnym głosem, a także mimika twarzy. Wszystko to
sprawia, że stał się Woodrowem. Pomimo tego, że jego postać
złagodniała pod koniec filmu to jednak pozostawia dobre wrażenie.
Z kolei Daniel Craig odgrywał tutaj rolę aroganta, a może był to
tylko kamuflaż dla kiepskiej gry? Prężył się i stękał kiedy
przychodziło go opatrywać, aczkolwiek w większości scen popisu za
specjalnego nie dał. Olivia Wilde hipnotyzowała swoim spojrzeniem z
gigantycznych oczu i choć w większości przypadku można byłoby
mieć jej dość to tutaj to spojrzenie przykuwa uwagę i widza, przy
okazji, do ekranu. Aktorsko wypadła raczej przeciętnie, nie
wywoływała większych emocji, ale nie była też tragiczna.
Podsumowując,
„Kowboje
i obcy”
to produkcja, która, o dziwo, zaskakuje w pozytywnym tego słowa
znaczeniu. Zwiastun nie pozostawiał złudzeń- to będzie masakra,
to nie mogło się udać. A jednak… choć nie jest to film
najwyższych lotów, to jednak sposób w jaki Favreau połączył
historię z dzikiego zachodu z historią z kosmosu, sprawił, że te
dwie sprzeczności były znośne w odbiorze. Nie zabrakło w
produkcji wątków mrożących krwi w żyłach, czy też
sympatyczności co niektórych bohaterów. Kobiety nacieszyć się
mogą wątkiem romantycznym i przystojnymi mężczyznami, a z kolei
mężczyźni dostaną potężną dawkę dynamicznej akcji, no i
ulubionych przez nich elementów westernu. Każdy znajdzie tu coś
dla siebie, co czyni film idealną rozrywką na nudny wieczór.
Obiektywnie film jest średni z zacięciem na dobry, ale ja bawiłam się na nim rewelacyjnie. Moja reakcja na mezalians gatunkowy? "Muszę to zobaczyć", bo odzywa się we mnie słabość do treści absurdalnych i rzadko notowanych.
OdpowiedzUsuńTypowy film na zabicie czasu. Efekty, akcja i gwiazdy kina nie zawodzą tylko fabuła strasznie durna. I oczywiście tytuł, już bardziej sugestywny być nie może. Gdy pierwszy raz usłyszałem "Kosmici i kowboje" zadałem sobie sobie to samo pytanie gdy pierwszy raz usłyszałem o "Wężach w samolocie" - ciekawe o czym jest ten film:)
OdpowiedzUsuńnie podobał mi się w ogóle, razem z chłopakiem ledwo znieśliśmy ten film. nie wiem czemu ale był słaby dla mnie.
OdpowiedzUsuń