NOWOŚCI

wtorek, 1 maja 2012

934. Battleship: Bitwa o Ziemię, reż. Peter Berg

Oryginalny tytuł: Battleship
Reżyseria: Peter Berg
Scenariusz: Michael Kalesniko, Timo Vuorensola
Zdjęcia: Tobias A. Schliessler
Muzyka: Steve Jablonsky
Kraj: USA
Gatunek: Sci-Fi
Premiera światowa: 11 kwietnia 2012
Premiera polska: 20 kwietnia 2012
Obsada: 
Taylor Kitsch, Alexander Skarsgård, Rihanna, Brooklyn Decker, Tadanobu Asano, Liam Neeson, Hamish Linklater, Jesse Plemons, Gregory D. Gadson, Peter MacNicol

     Nudna lekcja, czy też nuda w domu. Wyciągamy kartkę, rysujemy pole, wymalowujemy kwadraciki stanowiące naszą flotę. Każdy z nas choć raz zagrał w statki. Ta popularna zabawa dla dwóch osób utworzona była przez znanego producenta zabawek- Hasbro. Zmieniano nazwy, unowocześniano, ale koncepcja pozostała niezmieniona. W 2012 roku stała się rzecz niewyobrażalna, bowiem ta znana całemu światu rozgrywka została przeniesiona na ekran kinowy. „Battleship: Bitwa o Ziemię”, wyreżyserowany został przez aktora, scenarzystę i reżysera- Petera Berga, znanego za stworzenie „Hancocka”.
     Alex Hopper (Tylor Kitsch) pomieszkuje wraz ze swoim starszym bratem- Stone Hopperem (Alexander Skarsgård). Ten ma jednak dość jego nieodpowiedzialnego zachowania i zaciąga go do marynarki wojennej. Choć zdobywa dziewczynę swoich marzeń- Samanthę (Brooklyn Decker), i ma jeden z ciekawszych zawodów świata, wciąż jest szukającym zaczepki dzieciakiem. Teraz grozi mu wydalenie z armii, co może utrudnić mu poślubienie swojej ukochanej, która jest córką jego dowódcy- Admirała Shane'a (Liam Neeson). Jednakże, kiedy wypływają na manewry na morze, ich niszczyciele zostają odcięte od świata przez kosmitów, którzy przybyli na Ziemię po otrzymaniu sygnału ze stacji na Hawajach. Załoga trzech okrętów walczy o przetrwanie ludzkości z wysoce zaawansowaną i niszczycielską siłą gości z kosmosu.
     „Battleship” to kolejna produkcja, w której udowadnia się, że kosmici bardzo ukochali sobie Stany Zjednoczone, ale też że tylko ten kraj potrafi z dumą stawić czoła najeźdźcy. Jako, że jest to kraj bardzo patriotyczny, twórcy przede wszystkim skupiają swoją uwagę na oddaniu żołnierzy, którzy służą bądź też służyli w armii. Przede wszystkim oddają cześć tym drugim, których sprawnie wkręcają do akcji. Tym samym uzmysławiając widzowi, że żołnierz na zawsze pozostanie żołnierzem, co uwidaczniają nie tylko poprzez staruszków z pancernika, ale i poprzez postać Micka. Ukazują, że choć technologiczne rozwiązania stosowane na okrętach ulegają ciągłym zmianom, to nie boją się powrócić do korzeni. Ot taki patriotyczny film, wychwalający w niebiosa USA.
     Gdyby dłużej się nad tym zastanowić to produkcja ta jest bardzo dobrze zrobioną wojenną rozgrywką. Mamy oczywiście dozę patriotyzmu, ale przede wszystkim sceny akcji, które zapierają dech w piersi. Wydarzenia, które się tutaj rozgrywają nie tylko pomagają dorosnąć i nabrać pokory czołowemu bohaterowi, ale dostarczają nie lada rozrywki. Podzielić ją można na trzy różne części. Pierwsza to pełne humoru wprowadzenie widza w świat marynarki wojennej, ale też i życia młodego Alexa. Kolejna to wielka walka na morzu, która wydaje się być przesądzona już w pierwszych minutach rozgrywki. Ostatnia z kolei przenosi się na ląd, bowiem to co dzieje się na morzu to jedno, ale istotne są też poczynania ludzi na wyspie. Strzelaniny, kosmiczne eksploracje, no i przede wszystkim potężne działa podnoszą poziom adrenaliny w naszym organizmie. Akcja jest bardzo dynamiczna, aczkolwiek nie zapomina się też trochę przystopować, żeby móc złapać oddech. Genialne jest też to w jaki sposób wprowadzono motyw znanej gry w statki. Zdumiewa to jak zostaje to wykorzystane na rzecz fabuły i i trzeba przyznać, że trudno jest się nie uśmiechnąć, kiedy zdajemy sobie sprawę z tego powiązania.
     Istotne są tutaj efekty specjalne, bowiem taki film nie może bez nich istnieć. To one czynią go jednym z bardziej widowiskowych w tym roku. Majestatyczne statki kosmitów dorównują swoim wykonaniem Transformerom. Budzą strach, ale także wbijają nas głębiej w fotel. Jednakże jeżeli ktoś myśli, że zagrożenie ze strony przybyszów to tylko kosmiczne niszczyciele, to bardzo się pomyli. Są jeszcze inne drobne elementy, które mogą sterroryzować ludność pobliskich terenów. Szokuje trochę jak bardzo podoba nam się ta miażdżąca siła, aczkolwiek co tu dużo mówić, dla widza, który docenia takie widowiskowe akcesoria będzie to niesamowita przygoda. Muzycznych wrażeń podczas seansu dostarcza nam sam Steve Jablonsky. Człowiek, który tworzył podniosłe melodie dla „Transformers” powrócił, choć ewidentnie słychać, że poprzednia produkcja odebrała mu wszystkie siły.
     Aktorzy zaangażowani do tej produkcji, choć piękni nie do końca odnajdują się w swoich postaciach. Miło jest popatrzeć na Taylora, którego znamy dobrze jako Gambita z „X-menów”, czy też „Johna Cartera”, ale przede wszystkim nasze oko spoczywa na Alexandrze, do którego kobiety wzdychają od chwili jego występu w roli wampira Erika w serialu „True Blood”. Aktorsko w tym filmie nie powalają, ale względnie dają sobie radę. Zaskakuje to, iż na ekranie zobaczyć możemy znaną gwiazdę r'n'b, czyli Rihannę. Okazuje się, że nie jest to jakaś epizodyczna rólka, tylko faktyczna postać wspierająca resztę ekipy. Przywdziewa bojową minę i rusza do akcji. Całkiem nie najgorzej jej to idzie. Może jak potrenuje to coś będzie z tego jej aktorzenia. Pożałować można, że na ekranie tak niewiele jest największej gwiazdy tego filmu, czyli Liama Neesona. Od kiedy zostaje odgrodzony od chłopaków, to uwaga przestaje się na nim koncentrować. Jednakże wciąż miło jest posłuchać jego głosu.
     Zgodzić się trzeba, że „Battleship: Bitwa o Ziemię” to nie jest jakiś głęboki film. Nie mniej, nie taki miał przecież być. Miało być to widowiskowe kino akcji, gdzie Amerykanie ponownie dzielnie walczą z najeźdźcą z kosmosu i zadanie zostało wykonane pomyślnie. Efektów, które przyspieszają bicie serca, humoru rozładowującego napięcia, trochę dramatyzmu, ale i patriotycznego ducha w filmie nie zabrakło. Ewidentnie film ma wiele barw, wiele płaszczyzn i nie tak wiele wątków. Nie mniej, zdecydowanie warto obejrzeć go na wielkim ekranie!

3 komentarze :

  1. przymierzam się do obejrzenia
    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rihanna okazała się wyśmienita aktorką, moim zdaniem jako amatorka przyćmiła resztę ekipy. Film przesadzony tragicznie, do bólu przewidywalny ale mający pierwiastek szczęścia i radości która pozwala wyjść z sali kinowej zadowolonym.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się film bardzo podobał, jakby pode mnie kręcony, a Rihanna przyjemnie zaskoczyła swoją rolą, bo zdecydowanie nie była ozdobnikiem i jakimiś umiejętnościami aktorskimi się wykazała - czego się nie spodziewałam.

    OdpowiedzUsuń