Reżyseria: Peter
Berg
Scenariusz: Michael
Kalesniko, Timo Vuorensola
Zdjęcia: Tobias
A. Schliessler
Muzyka: Steve
Jablonsky
Kraj: USA
Gatunek: Sci-Fi
Premiera światowa: 11 kwietnia 2012
Premiera polska: 20 kwietnia 2012
Obsada: Taylor Kitsch, Alexander Skarsgård, Rihanna, Brooklyn Decker, Tadanobu Asano, Liam Neeson, Hamish Linklater, Jesse Plemons, Gregory D. Gadson, Peter MacNicol
Gatunek: Sci-Fi
Premiera światowa: 11 kwietnia 2012
Premiera polska: 20 kwietnia 2012
Obsada: Taylor Kitsch, Alexander Skarsgård, Rihanna, Brooklyn Decker, Tadanobu Asano, Liam Neeson, Hamish Linklater, Jesse Plemons, Gregory D. Gadson, Peter MacNicol
Nudna
lekcja, czy też nuda w domu. Wyciągamy kartkę, rysujemy pole,
wymalowujemy kwadraciki stanowiące naszą flotę. Każdy z nas choć
raz zagrał w statki. Ta popularna zabawa dla dwóch osób utworzona
była przez znanego producenta zabawek- Hasbro. Zmieniano nazwy,
unowocześniano, ale koncepcja pozostała niezmieniona. W 2012 roku
stała się rzecz niewyobrażalna, bowiem ta znana całemu światu
rozgrywka została przeniesiona na ekran kinowy. „Battleship:
Bitwa o Ziemię”, wyreżyserowany został przez aktora,
scenarzystę i reżysera- Petera Berga, znanego za stworzenie
„Hancocka”.
Alex
Hopper (Tylor Kitsch) pomieszkuje wraz ze swoim starszym
bratem- Stone Hopperem (Alexander Skarsgård).
Ten ma jednak dość jego nieodpowiedzialnego zachowania i zaciąga
go do marynarki wojennej. Choć zdobywa dziewczynę swoich marzeń-
Samanthę (Brooklyn
Decker), i ma jeden z
ciekawszych zawodów świata, wciąż jest szukającym zaczepki
dzieciakiem. Teraz grozi mu wydalenie z armii, co może utrudnić mu
poślubienie swojej ukochanej, która jest córką jego dowódcy-
Admirała Shane'a (Liam
Neeson). Jednakże,
kiedy wypływają na manewry na morze, ich niszczyciele zostają
odcięte od świata przez kosmitów, którzy przybyli na Ziemię po
otrzymaniu sygnału ze stacji na Hawajach. Załoga trzech okrętów
walczy o przetrwanie ludzkości z wysoce zaawansowaną i
niszczycielską siłą gości z kosmosu.
„Battleship”
to kolejna produkcja, w
której udowadnia się, że kosmici bardzo ukochali sobie Stany
Zjednoczone, ale też że tylko ten kraj potrafi z dumą stawić
czoła najeźdźcy. Jako, że jest to kraj bardzo patriotyczny,
twórcy przede wszystkim skupiają swoją uwagę na oddaniu
żołnierzy, którzy służą bądź też służyli w armii. Przede
wszystkim oddają cześć tym drugim, których sprawnie wkręcają do
akcji. Tym samym uzmysławiając widzowi, że żołnierz na zawsze
pozostanie żołnierzem, co uwidaczniają nie tylko poprzez
staruszków z pancernika, ale i poprzez postać Micka. Ukazują, że
choć technologiczne rozwiązania stosowane na okrętach ulegają
ciągłym zmianom, to nie boją się powrócić do korzeni. Ot taki
patriotyczny film, wychwalający w niebiosa USA.
Gdyby dłużej się nad tym zastanowić to produkcja ta jest bardzo
dobrze zrobioną wojenną rozgrywką. Mamy oczywiście dozę
patriotyzmu, ale przede wszystkim sceny akcji, które zapierają dech
w piersi. Wydarzenia, które się tutaj rozgrywają nie tylko
pomagają dorosnąć i nabrać pokory czołowemu bohaterowi, ale
dostarczają nie lada rozrywki. Podzielić ją można na trzy różne
części. Pierwsza to pełne humoru wprowadzenie widza w świat
marynarki wojennej, ale też i życia młodego Alexa. Kolejna to
wielka walka na morzu, która wydaje się być przesądzona już w
pierwszych minutach rozgrywki. Ostatnia z kolei przenosi się na ląd,
bowiem to co dzieje się na morzu to jedno, ale istotne są też
poczynania ludzi na wyspie. Strzelaniny, kosmiczne eksploracje, no i
przede wszystkim potężne działa podnoszą poziom adrenaliny w
naszym organizmie. Akcja jest bardzo dynamiczna, aczkolwiek nie
zapomina się też trochę przystopować, żeby móc złapać oddech.
Genialne jest też to w jaki sposób wprowadzono motyw znanej gry w
statki. Zdumiewa to jak zostaje to wykorzystane na rzecz fabuły i i
trzeba przyznać, że trudno jest się nie uśmiechnąć, kiedy
zdajemy sobie sprawę z tego powiązania.
Istotne
są tutaj efekty specjalne, bowiem taki film nie może bez nich
istnieć. To one czynią go jednym z bardziej widowiskowych w tym
roku. Majestatyczne statki kosmitów dorównują swoim wykonaniem
Transformerom. Budzą strach, ale także wbijają nas głębiej w
fotel. Jednakże jeżeli ktoś myśli, że zagrożenie ze strony
przybyszów to tylko kosmiczne niszczyciele, to bardzo się pomyli.
Są jeszcze inne drobne elementy, które mogą sterroryzować ludność
pobliskich terenów. Szokuje trochę jak bardzo podoba nam się ta
miażdżąca siła, aczkolwiek co tu dużo mówić, dla widza, który
docenia takie widowiskowe akcesoria będzie to niesamowita przygoda.
Muzycznych wrażeń podczas seansu dostarcza nam sam Steve Jablonsky.
Człowiek, który tworzył podniosłe melodie dla „Transformers”
powrócił, choć ewidentnie słychać, że poprzednia produkcja
odebrała mu wszystkie siły.
Aktorzy
zaangażowani do tej produkcji, choć piękni nie do końca odnajdują
się w swoich postaciach. Miło jest popatrzeć na Taylora, którego
znamy dobrze jako Gambita z „X-menów”,
czy też „Johna Cartera”,
ale przede wszystkim nasze oko spoczywa na Alexandrze, do którego
kobiety wzdychają od chwili jego występu w roli wampira Erika w
serialu „True Blood”.
Aktorsko w tym filmie nie powalają, ale względnie dają sobie radę.
Zaskakuje to, iż na ekranie zobaczyć możemy znaną gwiazdę r'n'b,
czyli Rihannę. Okazuje się, że nie jest to jakaś epizodyczna
rólka, tylko faktyczna postać wspierająca resztę ekipy.
Przywdziewa bojową minę i rusza do akcji. Całkiem nie najgorzej
jej to idzie. Może jak potrenuje to coś będzie z tego jej
aktorzenia. Pożałować można, że na ekranie tak niewiele jest
największej gwiazdy tego filmu, czyli Liama Neesona. Od kiedy
zostaje odgrodzony od chłopaków, to uwaga przestaje się na nim
koncentrować. Jednakże wciąż miło jest posłuchać jego głosu.
Zgodzić
się trzeba, że „Battleship: Bitwa o Ziemię”
to nie jest jakiś głęboki film. Nie mniej, nie taki miał przecież
być. Miało być to widowiskowe kino akcji, gdzie Amerykanie
ponownie dzielnie walczą z najeźdźcą z kosmosu i zadanie zostało
wykonane pomyślnie. Efektów, które przyspieszają bicie serca,
humoru rozładowującego napięcia, trochę dramatyzmu, ale i
patriotycznego ducha w filmie nie zabrakło. Ewidentnie film ma wiele
barw, wiele płaszczyzn i nie tak wiele wątków. Nie mniej,
zdecydowanie warto obejrzeć go na wielkim ekranie!
przymierzam się do obejrzenia
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
Rihanna okazała się wyśmienita aktorką, moim zdaniem jako amatorka przyćmiła resztę ekipy. Film przesadzony tragicznie, do bólu przewidywalny ale mający pierwiastek szczęścia i radości która pozwala wyjść z sali kinowej zadowolonym.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Mnie się film bardzo podobał, jakby pode mnie kręcony, a Rihanna przyjemnie zaskoczyła swoją rolą, bo zdecydowanie nie była ozdobnikiem i jakimiś umiejętnościami aktorskimi się wykazała - czego się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuń