NOWOŚCI

wtorek, 17 kwietnia 2012

935. Oblicza strachu (sezon 1), reż. Brad Anderson, Breck Eisner i inni

Oryginalny tytuł: Fear Itself
Reżyseria: Brad Anderson, Breck Eisner, Larry Fessenden, Mary Harron, John Landis, Ronny Yu, John Dahl, Ernest R. Dickerson, Eduardo Rodríguez, Rob Schmidt, Rupert Wainwright, Stuart Gordon, Darren Lynn Bousman
Scenariusz: Mick Garris, Matt Venne, Jonathon Schaech, Richard Chizmar
Na podstawie: opowiadania Dela Howisona, opowiadania Petera Crowthera, opowiadania Paula Kane'a i powieści Lewisa Shinera
Zdjęcia: Atilla Szalay, Alwyn Kumst, John Spooner
Muzyka: Jeff Rona
Kraj: USA
Gatunek: Horror, Sci-Fi
Premiera światowa: 05 czerwca 2008 na stacji NBC
Premiera polska: ???

Liczba odcinków: 13
Obsada: 
Cynthia Watros, Eric Balfour, Rachel Miner, Camille Guaty, Cory Monteith, Anna Kendrick, Briana Evigan, Ashley Scott i inni


     Seriale stanowią nieodzowną część naszego życia. Amerykańskie stacje wciąż prześcigają się w pomysłach, coraz częściej zapominając tym, że historie budzące grozę także potrafią przykuć uwagę widza do ekranu. W 2008 roku stacja telewizyjna NBC rozpoczęła emisję serialu o tytule „Fear Itself”. Serialu, który zrodził się z wielu pomysłów, gdzie reżyseria zmienia się z odcinka na odcinek. Każdy odcinek inny, każdy o czymś innym, złączone jedynie za pomocą genialnej czołówki. 
     Fear Itself” zachowuje dość nietypową fabułę, bowiem na cały serial składają się odcinki, które nie są ze sobą w żaden sposób powiązane. Każdy opowiada inną historię i nie łączy je żaden motyw przewodni. Trzynaście 40-minutowych opowieści kręci się wokół najróżniejszych wydarzeń. Część z nich związana jest ze zjawiskami paranormalnymi, a inne dotyczą spraw całkowicie przyziemnych. Wszystkie mają tylko jeden cel, obudzić w widzu strach.
     Ze względu na to, że każdy odcinek opowiada inną historię, jest zainspirowany zupełnie różnymi opowiadaniami, czy też powieściami, a także wyreżyserowany został przez zupełnie różnych reżyserów trudno jest ocenić serial jako całość. Mieszanka „Fear Itself” jest całkowicie różnorodna. Wśród licznych odcinków znajdziemy takie, które będą nas naprawdę przerażać – „Eater”, „The Cirle”, takie, które wywołają uśmiech na naszych twarzach- „Something with Bite”, a także takie, które będą nas zaskakiwać – „In Sickness and in Health”, czy też „New Year’s Day”. Jednakże jest to także uwarunkowane tym, kogo co przeraża, a kogo co bawi. Nie są to historie, które mają szczęśliwe zakończenia. W większości przypadków kończą się one źle i to nie zawsze tylko dla winowajcy. To powoduje, że widz na długo przed zakończeniem odcinka rozmyśla na temat jego zakończenia. Rzadko kiedy udaje się trafić w sedno bo kiedy już myślimy, że rozwikłaliśmy zagadkę reżyser znowu czymś nas zaskakuje. W serialach tych nie brakuje brutalności. Twórcy nie szczędzą nam widoku krwi, czy też odrywanych członków, bo w końcu te rzeczy powinny z reguły przerażać najbardziej. Jednakże w tych historiach dużo też akcji dzieje się również wokół ludzkiej psychiki, która niejednokrotnie może nas zaskoczyć. Niestety, niektórym reżyserom nie udało się stworzyć odpowiedniego klimatu w opowiadanej historii i oglądający ma ochotę przecykać niektóre odcinki, jak to jest w przypadku odcinka „Echoes”, czy „Chance”. Niektóre z odcinków mają drugie dno, niektóre wyprowadzają nas w pole z domysłami, niektóre zmuszają do rozmyślań i może nawet dadzą jakiś bodziec do działania. 
     Od strony wizualnej do serialu nie można się przyczepić. Spoiwem łączącym wszystkie odcinki jest genialna czołówka, która nie tylko zachwyca montażem naprawdę klimatycznych ujęć, ale także i muzyką. Utworem, który stanowi wprowadzenie do serialu jest "Lie Lie Lie” wykonywane przez Serj Tankian- lidera grupy System of a Down. Oczywiście, fani zespołu, Serjiego oraz jego wokalu, z pewnością się na tym poznają. Tak jak w przypadku fabuły, tak też jeżeli chodzi o oprawę techniczną trudno jest ją oceniać w całości, gdyż każdy odcinek prezentuje sobą coś innego. Do wszystkich odcinków muzykę skomponował Jeff Rona, który w tym aspekcie radził sobie całkiem nie najgorzej. Z kolei montaż w każdym odcinku wyglądał inaczej. W jednym wypadał lepiej, w drugim gorzej, ale prawda jest taka, że idealnie pasował do klimatu konkretnego odcinka, co ewidentnie widać po odcinku „New Year’s Day”. Nie jest to może produkcja wysoce zaawansowana pod względem efektów specjalnych, ale każdy dobrze wie, że największą sztuką jest zrobić doskonały film/serial bez użycia nowoczesnych technik. W serialu efektów nie ma zbyt wielu, najwięcej chyba otrzymujemy ich w ostatnim odcinku serialu „The Circle”, gdzie do akcji wkraczają siły nieczyste. W pozostałych odcinkach w większości można mówić o bardzo dobrej charakteryzacji i stylizacji, przykładowo przy tworzeniu wilkołaka, Wendigo, czy też starego wampira. Jednakże dzięki temu właśnie istoty te wyglądały o wiele bardziej realistycznie, niżeli gdyby zastosowano przy ich stylizacji technikę cyfrową.
     Już sama czołówka serialu zapowiada, że w „Fear Itself” nie ma stałej obsady. Wraz ze zmianą odcinka zmienia się dobór aktorów. Jednakże nie są to całkowicie nieznane twarze, wręcz przeciwnie- każdy fan amerykańskich seriali rozpozna wśród aktorów swoich ulubieńców z innych produkcji. W serialu bowiem pojawiają się ludzie znani nam z takich seriali jak „Lost”- Cynthia Watros, „Haven”- Eric Balfour, czy też „Supernatural”- Rachel Miner. Nie zabraknie też przedstawicieli obsady „Prison Break”- Camille Guaty, czy „Glee”- Cory Monteith. Do serialu zawitały także osoby, które mogliśmy oglądać w znanych filmach, jak „Zmierzch”- Anna Kendrick, „Step up 2”- Briana Evigan, czy „12 rund”- Ashley Scott. Jednakże bez względu na to czy pochodzili z seriali czy z filmów, wszyscy z obsady całkiem nie najgorzej dawali sobie radę. 
     Fear Itself” jest serialem bardzo zróżnicowanym. Nie jest to jednak coś niezwykłego, gdyż każdy serial ma swoje wzloty i upadki. Jednakże jeżeli serial składa się z niepowiązanych ze sobą odcinków ryzyko jest jeszcze większe. Zaletą takiego stanu rzeczy jest to, że przynajmniej nie trzeba oglądać po kolei, aby być na bieżąco ze wszystkimi wydarzeniami. Podczas tych trzynastu odcinków widz doświadcza wielu uczuć od strachu, który tutaj jest priorytetem, poprzez prawdziwe wzruszenia, aż po nudę- niestety, ale też się takie odcinki zdarzały. Nie mniej każdy odcinek miał swój unikalny klimat, który jest charakterystyczny dla wybranego reżysera, który stworzył konkretny odcinek. Jest to serial dość ciekawy i z pewnością warto po niego sięgnąć, jeżeli jest się fanem gatunku.

Prześlij komentarz