NOWOŚCI

wtorek, 17 kwietnia 2012

934. Szybcy i wściekli 5, reż. Justin Lin

Oryginalny tytuł: Fast Five
Seria: Szybcy i wściekli #5
Reżyseria: Justin Lin
Scenariusz: Chris Morgan
Zdjęcia: Stephen S. Windon
Muzyka: Brian Tyler
Kraj: USA
Gatunek: Akcja, Kryminał
Premiera światowa: 15 kwietnia 2011
Premiera polska: 06 maja 2011

Obsada: Vin Diesel, Paul Walker, Jordana Brewster, Tyrese Gibson, Dwayne Johnson, Ludacris, Matt Schulze, Sung Kang, Gat Gadot, Tego Calderon, Don Omar, Joaguim de Almeida, Elsa Pataky, Michael Irby

    Twórcy filmowi nie wiedzą kiedy powiedzieć stop. Kiedy już złapią jakiś pomysł, który spodoba się milionom trudno jest im się od niego odczepić, gdyż wolą zarobić kolejne miliony wypuszczając na rynek kolejny film z serii. Przykładem jest z pewnością seria „Szybcy i wściekli”, która ciągnie się niemiłosiernie i wiadomo już, że dalej się ciągnąć będzie. „Szybcy i wściekli 5” Justina Lina („Szybcy i wściekli: Tokio Drift”) choć różni się fabułą od poprzednich filmów to jest zdecydowanie gorszy. Myśleliście, że czwórka to była tragedia? Okazuje się, że piątka może być jeszcze bardziej beznadziejna.
     Były policjant – Brian O’Conner (Paul Walker), i jego piękna dziewczyna Mia (Jordana Brewster), pomagają w ucieczce Dominicowi Toretto (Vin Diesel) zanim jeszcze dociera do więzienia. Teraz są trojgiem najbardziej poszukiwanych przestępców, w związku z czym wypuszcza się za nimi specjalistę od osób trudnych do znalezienia- Hobbsa (Dwayne Johnson). Cała trójka ukrywa się w Rio, gdzie jednoczą się ponownie z dawnym przyjacielem – Vincem (Matt Schulze). Aby całkowicie zniknąć podejmują się wykonania ostatniego zlecenia. Niestety, powoduje ono tylko więcej kłopotów, a trójka podpada bossowi mafii, który ma w garści całe Rio- Reyesowi (Joaquim de Almeida). Dominic pragnie się zemścić się na nim poprzez kradzież całego jego majątku. W tym celu, wraz z Brianem, sprowadzają do miasta starych przyjaciół, którzy pomogą im wykonać skok stulecia.
     Za co kochamy „Szybkich i wściekłych”? Za akcję, za dynamiczne tempo, za piękne samochody, przystojnych mężczyzn i piękne kobiety (w zależności przedstawicielem, której płci jest widz). Teoretycznie wszystko to dostajemy w „Fast Five”, nawet jest zupełnie inny od poprzednich wątek, aczkolwiek to nie wystarcza, aby rozbujać publiczność. Niestety, film jest przewidywalny od samego początku aż do końca. Fabuła zbytnio nie przekonuje, bo nie trudno jest się domyślić ostatecznego rozwiązania, czy kolejnych ruchów bohaterów produkcji. Akcja nie jest tak porywająca, jakby można było przypuszczać. Na prawdziwą bombę możemy liczyć dopiero przy końcu filmu, no bo przecież nie co dziennie widzi się podobne zastosowanie sejfu. Trzeba przyznać, że wyglądało to dość zabawnie. 
Mniejsza o to, że fabułą film zaczął przypominać „Ocean’s Eleven”, ale swoją monotonią i nużącymi dłużyznami bardziej można go porównywać z trzecim filmem tej znanej trylogii o złodziejaszkach. Jak się jednak okazuje, nawet i przy takim filmie można zostać zaskoczonym. Pojawia się cała garstka postaci, które oglądaliśmy przy poprzednich filmach- przez co można by oczekiwać, że jest to już finał. Przede wszystkim wkracza Han, wciąż chrupiący, bo przecież nigdy nie widzimy go bez czegoś w ustach. I w końcu poznajemy tej najgłębszy sekret dlaczego tak jest! Eureka! W pewnym momencie ze strony mojego męża pada stwierdzenie „Będzie następna część!”. „Po czym wnosisz”- pytam. „Bo wyścig…”- odpowiada. Myślę sobie, że głupotą byłoby, aby znowu się musieli wygrzebywać, ale oczywiście kiedy widzi się fragment po napisach nikt nie ma już złudzeń – „Kurde… jednak będzie kontynuacja” – odpowiadam wzdychając.
     Nie trudno jest zakochać się w serii „Szybcy i wściekli”. Twórcy zawsze zaskakiwali nas wypasionymi brykami, które zostały tak odpicowane, że niemalże każdy ślinił się na ich widok. W najnowszym filmie z serii nie ma takich rarytasów, aczkolwiek fascynują te superszybkie wozy policyjne, a także pojazdy „bojowe” DSS. To jednak nie wystarczy, aby poruszyć serca, w szczególności, że nie pokazują nam żadnych pośrednich wyścigów – jeden, który miał szansę się odbyć został ucięty. Za to operatorzy postanowili nam wynagrodzić ten mały defekt zdjęciami z Brazylii, które momentami zapierają dech w piersi. Nawet te obskurne dzielnice mają w sobie pewne piękno, ale to wszystko. Na tym ta wspaniałość wizualna się kończy. Więc co nam po tym pozostaje? Pokład muzyczny Briana Tylera, a przede wszystkim utwory wykonywane przez najlepszych raperów. Niektóre z nich mają zdecydowanie latynoskie rytmy, a to zawsze działa na najbardziej opornych. Usłyszymy tutaj nawet popularny ostatnio utwór „Dansa Kuduro” Don Omara, w najbardziej interesującym momencie w filmie.
     Kiedy oglądamy film, tacy jak „Fast Five” zastanawiamy się kto dobierał tutaj obsadę. Reżyser postanowił sobie zrobić chyba ubaw angażując do produkcji Dwayne’a Johnsona, a potem dawać mu polecenia typu „A teraz, Dwayne, stój i eksponuj swoją seksowną muskulaturę”. Nie trudno jest odnieść wrażenie, ze The Rock jest tam tylko po to, aby przyciągać oko żeńskiej części publiczności. Z bródką jakoś konkretnie nie przekonuje, a aktorsko jest to totalna porażka. Dwóch mięśniaków w filmie to zdecydowana przesada, a jeżeli jest to dwójka moich ulubionych łysych mięśniaków, to zapowiada to tylko katastrofę. Człowiek zdaje sobie wtedy sprawę z tego, że muskuły nie wystarczają, a aktorsko Ci dwaj wypadają słabo. Bowiem bez względu na to jaką gwiazdą jest Vin Diesel to jego występ jest równie nijaki jak Johnsona. Występ Walkera i Brewster pominę milczeniem, natomiast warto jest się skupić na osobach, które dołączają do obsady. Ponownie bowiem zobaczymy znajomego Tyrese Gibsona, którego oglądaliśmy w filmie „Za szybcy za wściekli”. To dzięki niemu mogliśmy liczyć na odrobinę humoru, a przez to oglądanie tego filmu było przyjemniejsze. Interesującą postacią znowu jest Han, a w tej roli Sung Kang, który przybył do nas jako przyjaciel poznany w filmie „Szybcy i wściekli: Tokio Drift” i „Szybko i wściekle”. W tym ostatnim wystąpił także obiekt jego ekranowych westchnień czyli piękna Gal Gadot, która powalała jedynie swoją urodą. Trzeba przyznać, że obsada razem tworzyła niezłą paczkę, aczkolwiek aktorsko mogło być znaczenie lepiej.
     „Szybcy i wściekli 5” to nie jest najlepszy film z serii, pomimo tak wielu pozytywnych opinii. Produkcja, która narodziła się dziesięć lat temu była fascynująca ze względu na wyścigi. Wraz z upływem czasu i kolejnymi seriami najważniejszy element tej serii odszedł na bok, aby ustąpić miejsca kiepsko odkrywanym emocjom i skupieniu się na postaciach tych filmów. Jednakże, wydaje się, że można było rozwinąć to w zupełnie inny sposób i przez to „Fast Five” wydaje się być filmem niekompletnym. Nie sądziłam, że kiedykolwiek wynudzę się na filmie akcji, ale, jak się okazuje, kiedyś musi być ten pierwszy raz.
 

1 komentarz :

  1. ja to jestem bardzo nie obiektywna gdyż zwyczajnie uwielbiam wszystkie części szybkich i wściekłych i czekam na kolejną część ;)

    OdpowiedzUsuń