Reżyseria: Justin Lin
Scenariusz: Chris Morgan
Zdjęcia: Stephen S. Windon
Muzyka: Brian Tyler
Kraj: USAGatunek: Akcja, Kryminał
Premiera światowa: 15 kwietnia 2011
Premiera polska: 06 maja 2011
Obsada: Vin Diesel, Paul
Walker, Jordana Brewster, Tyrese Gibson, Dwayne Johnson, Ludacris,
Matt Schulze, Sung Kang, Gat Gadot, Tego Calderon, Don Omar, Joaguim
de Almeida, Elsa Pataky, Michael Irby
Twórcy
filmowi nie wiedzą kiedy powiedzieć stop. Kiedy już złapią jakiś
pomysł, który spodoba się milionom trudno jest im się od niego
odczepić, gdyż wolą zarobić kolejne miliony wypuszczając na
rynek kolejny film z serii. Przykładem jest z pewnością seria
„Szybcy
i wściekli”,
która ciągnie się niemiłosiernie i wiadomo już, że dalej się
ciągnąć będzie. „Szybcy
i wściekli 5”
Justina Lina („Szybcy
i wściekli: Tokio Drift”)
choć różni się fabułą od poprzednich filmów to jest
zdecydowanie gorszy. Myśleliście, że czwórka to była tragedia?
Okazuje się, że piątka może być jeszcze bardziej beznadziejna.
Były
policjant – Brian O’Conner (Paul
Walker),
i jego piękna dziewczyna Mia (Jordana
Brewster),
pomagają w ucieczce Dominicowi Toretto (Vin
Diesel)
zanim jeszcze dociera do więzienia. Teraz są trojgiem najbardziej
poszukiwanych przestępców, w związku z czym wypuszcza się za nimi
specjalistę od osób trudnych do znalezienia- Hobbsa (Dwayne
Johnson).
Cała trójka ukrywa się w Rio, gdzie jednoczą się ponownie z
dawnym przyjacielem – Vincem (Matt
Schulze).
Aby całkowicie zniknąć podejmują się wykonania ostatniego
zlecenia. Niestety, powoduje ono tylko więcej kłopotów, a trójka
podpada bossowi mafii, który ma w garści całe Rio- Reyesowi
(Joaquim
de Almeida).
Dominic pragnie się zemścić się na nim poprzez kradzież całego
jego majątku. W tym celu, wraz z Brianem, sprowadzają do miasta
starych przyjaciół, którzy pomogą im wykonać skok stulecia.
Za
co kochamy „Szybkich
i wściekłych”?
Za akcję, za dynamiczne tempo, za piękne samochody, przystojnych
mężczyzn i piękne kobiety (w zależności przedstawicielem, której
płci jest widz). Teoretycznie wszystko to dostajemy w „Fast
Five”,
nawet jest zupełnie inny od poprzednich wątek, aczkolwiek to nie
wystarcza, aby rozbujać publiczność. Niestety, film jest
przewidywalny od samego początku aż do końca. Fabuła zbytnio nie
przekonuje, bo nie trudno jest się domyślić ostatecznego
rozwiązania, czy kolejnych ruchów bohaterów produkcji. Akcja nie
jest tak porywająca, jakby można było przypuszczać. Na prawdziwą
bombę możemy liczyć dopiero przy końcu filmu, no bo przecież nie
co dziennie widzi się podobne zastosowanie sejfu. Trzeba przyznać,
że wyglądało to dość zabawnie.
Mniejsza o to, że fabułą film
zaczął przypominać „Ocean’s
Eleven”,
ale swoją monotonią i nużącymi dłużyznami bardziej można go
porównywać z trzecim filmem tej znanej trylogii o złodziejaszkach.
Jak się jednak okazuje, nawet i przy takim filmie można zostać
zaskoczonym. Pojawia się cała garstka postaci, które oglądaliśmy
przy poprzednich filmach- przez co można by oczekiwać, że jest to
już finał. Przede wszystkim wkracza Han, wciąż chrupiący, bo
przecież nigdy nie widzimy go bez czegoś w ustach. I w końcu
poznajemy tej najgłębszy sekret dlaczego tak jest! Eureka! W pewnym
momencie ze strony mojego męża pada stwierdzenie „Będzie
następna część!”. „Po czym wnosisz”- pytam. „Bo wyścig…”-
odpowiada. Myślę sobie, że głupotą byłoby, aby znowu się
musieli wygrzebywać, ale oczywiście kiedy widzi się fragment po
napisach nikt nie ma już złudzeń – „Kurde… jednak będzie
kontynuacja” – odpowiadam wzdychając.
Nie
trudno jest zakochać się w serii „Szybcy
i wściekli”.
Twórcy zawsze zaskakiwali nas wypasionymi brykami, które zostały
tak odpicowane, że niemalże każdy ślinił się na ich widok. W
najnowszym filmie z serii nie ma takich rarytasów, aczkolwiek
fascynują te superszybkie wozy policyjne, a także pojazdy „bojowe”
DSS. To jednak nie wystarczy, aby poruszyć serca, w szczególności,
że nie pokazują nam żadnych pośrednich wyścigów – jeden,
który miał szansę się odbyć został ucięty. Za to operatorzy
postanowili nam wynagrodzić ten mały defekt zdjęciami z Brazylii,
które momentami zapierają dech w piersi. Nawet te obskurne
dzielnice mają w sobie pewne piękno, ale to wszystko. Na tym ta
wspaniałość wizualna się kończy. Więc co nam po tym pozostaje?
Pokład muzyczny Briana Tylera, a przede wszystkim utwory wykonywane
przez najlepszych raperów. Niektóre z nich mają zdecydowanie
latynoskie rytmy, a to zawsze działa na najbardziej opornych.
Usłyszymy tutaj nawet popularny ostatnio utwór „Dansa Kuduro”
Don Omara, w najbardziej interesującym momencie w filmie.
Kiedy
oglądamy film, tacy jak „Fast
Five”
zastanawiamy się kto dobierał tutaj obsadę. Reżyser postanowił
sobie zrobić chyba ubaw angażując do produkcji Dwayne’a
Johnsona, a potem dawać mu polecenia typu „A teraz, Dwayne, stój
i eksponuj swoją seksowną muskulaturę”. Nie trudno jest odnieść
wrażenie, ze The Rock jest tam tylko po to, aby przyciągać oko
żeńskiej części publiczności. Z bródką jakoś konkretnie nie
przekonuje, a aktorsko jest to totalna porażka. Dwóch mięśniaków
w filmie to zdecydowana przesada, a jeżeli jest to dwójka moich
ulubionych łysych mięśniaków, to zapowiada to tylko katastrofę.
Człowiek zdaje sobie wtedy sprawę z tego, że muskuły nie
wystarczają, a aktorsko Ci dwaj wypadają słabo. Bowiem bez względu
na to jaką gwiazdą jest Vin Diesel to jego występ jest równie
nijaki jak Johnsona. Występ Walkera i Brewster pominę milczeniem,
natomiast warto jest się skupić na osobach, które dołączają do
obsady. Ponownie bowiem zobaczymy znajomego Tyrese Gibsona, którego
oglądaliśmy w filmie „Za
szybcy za wściekli”.
To dzięki niemu mogliśmy liczyć na odrobinę humoru, a przez to
oglądanie tego filmu było przyjemniejsze. Interesującą postacią
znowu jest Han, a w tej roli Sung Kang, który przybył do nas jako
przyjaciel poznany w filmie „Szybcy
i wściekli: Tokio Drift” i
„Szybko i wściekle”.
W tym ostatnim wystąpił także obiekt jego ekranowych westchnień
czyli piękna Gal Gadot, która powalała jedynie swoją urodą.
Trzeba przyznać, że obsada razem tworzyła niezłą paczkę,
aczkolwiek aktorsko mogło być znaczenie lepiej.
„Szybcy
i wściekli 5”
to nie jest najlepszy film z serii, pomimo tak wielu pozytywnych
opinii. Produkcja, która narodziła się dziesięć lat temu była
fascynująca ze względu na wyścigi. Wraz z upływem czasu i
kolejnymi seriami najważniejszy element tej serii odszedł na bok,
aby ustąpić miejsca kiepsko odkrywanym emocjom i skupieniu się na
postaciach tych filmów. Jednakże, wydaje się, że można było
rozwinąć to w zupełnie inny sposób i przez to „Fast
Five”
wydaje się być filmem niekompletnym. Nie sądziłam, że
kiedykolwiek wynudzę się na filmie akcji, ale, jak się okazuje,
kiedyś musi być ten pierwszy raz.
ja to jestem bardzo nie obiektywna gdyż zwyczajnie uwielbiam wszystkie części szybkich i wściekłych i czekam na kolejną część ;)
OdpowiedzUsuń