Reżyseria: Dennis Dugan
Scenariusz: Timothy Dowling, Allan Loeb
Zdjęcia: Theo van de Sande
Scenariusz: Timothy Dowling, Allan Loeb
Muzyka: Rupert Gregson-Williams
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera światowa: 08 lutego 2011
Premiera polska: 01 kwietnia 2011
Obsada: Adam Sandler, Jennifer Aniston, Nicole Kidman, Nick Swardson, Brooklyn Decker, Bailee Madison, Griffin Gluck, Dave Matthews, Kevin Nealon, Rachel Dratch
Dennis
Dugan ma na swoim koncie przebojowe komedie, które po dziś dzień
uwielbiane są przez maniaków kinowych. Takie jego filmy jak
„Kochany
urwis”, czy
„Czacha dymi”
zrobiły ogromną furorę na świecie. Po tym czasie, a dokładniej
od filmu „Farciarz
Gilmore” zaczęła
się jego wielka przyjaźń z Adamem Sandlerem, którego angażował
niemalże do każdej komedii jaką reżyserował. Od tamtego czasu
minęło już wiele lat, a w 2011 roku na ekranach światowych kin
pojawił się kolejny film tej dwójki „Żona
na niby”.
Głównym
bohaterem jest Danny Maccabee (Adam
Sandler),
niegdyś odrzucony przed ołtarzem, teraz wzięty chirurg plastyczny.
Od chwili kiedy został porzucony rozpoczął serię kłamstw
bazujących na jego wymyślonej żonie. Wszystko się zmienia kiedy
poznaje Palmer (Brooklyn
Decker)-
przepiękną nauczycielkę matematyki. Chce jej udowodnić, że jego
fikcyjne małżeństwo naprawdę istnieje i zmierza ku rozpadowi.
Prosi o pomoc swoją asystentkę Katherine (Jennifer
Aniston),
rozwódkę i samotną matkę dwójki dzieci. Ma ona udawać jego byłą
żonę przez jeden lunch. Jednakże niespodziewany telefon jej córki
wprowadza w ruch kolejną serię kłamstw, wprowadzając do gry także
jej dzieci oraz kuzyna Danny’ego- Eddiego (Nick
Swardson).
Sprowadzą ich one na Hawaje, gdzie spotykają Devlin (Nicole
Kidman),
która stała się inspiracją dla Katherine przy tworzeniu
zołzowatej byłej żony Danny’ego.
„Żona
na niby”
scenariusza Timothy’ego Dowlinga i Allana Loeba, to komedia
prawdziwie zabawna. Spośród tylu filmów komediowych
wyreżyserowanych przez Dennisa Dugana w ostatnich czasach trzeba
powiedzieć, że ten właśnie film jest z nich wszystkich najlepszy.
Ma w sobie całe pokłady humoru oraz uczuć. Z pozoru wydaje się
być to kolejna głupia i przewidywalna historyjka o porzuconych i
zaniedbanych duszyczkach. Nie mniej każde kolejne kłamstwo głównego
bohatera daje początek innemu, które prowadzą do fascynujących i
prześmiesznych wydarzeń. Co z tego, że od razu wiadomo jak ten
film się skończy, najważniejsze jest to, żeby była dobra
rozrywka i taką widz właśnie dostaje.
Najlepsza jest tutaj cała
koncepcja. Facet niegdyś porzucony, nie mający zaufania do kobiet,
bojący się zranienia, który podrywa je na motyw wymyślonej żony,
która uprzykrza mu życie. I tak przez wiele wiele lat. Potem
poznaje JĄ, przypadkowo odkrywa ona obrączkę i nie chce mieć nic
wspólnego z naszym bohaterem. Tutaj wkroczy jego asystentka, która
udawać ma jego żonę. Zanim jednak do tego dojdzie pobawimy się
trochę w „Brzydkie kaczątko”. Zaniedbana dziewczyna, która za
sprawą bogatego bohatera zmienia się nie do poznania. To będzie
dobra część dla żeńskiej części publiczności, która uwielbia
przebierać w ciuchach, biżuterii i butach. Potem zaczyna się
zabawa, do której dołączają dzieci. Mały synek Katherine w końcu
dostaje upragnioną wycieczkę na Hawaje, do której dołącza także
kuzyn naszego bohatera udający nowego partnera Katherine. Kiedy
wydaje się, że gorzej już być nie może okazuje się, że na
miejscu spotykają nemezis z czasów studiów Katherine- Devlin,
która stanowiła wzór, aby zbudować okropną żonę, także
imieniem Devlin. Trzeba jednak powiedzieć, że gdyby nie dzieci to
ten film nie byłby taki zabawny. Podstępne dzieciaki dobrze
wiedziały, za które sznurki pociągać i kiedy to czynić. Zdarzały
się także mniej subtelne sytuacje, jak chociażby reanimacja owcy,
która rozbawia do łez, czy też scena na mostku. Jednakże humor to
nie jedyna zaleta tejże produkcji. Nie brak tutaj też rodzinnego
ciepła, pojawiają się sceny, które autentycznie wywołują miłe
uczucia, jak chociażby nauka pływania Michaela. Mamy też
romantyczne sceny, jak pierwsza randka Danny’ego i Katherine, a
także wiele innych tego typu sytuacji.
Jako,
że w międzyczasie trwania filmu zmienia się miejsce akcji na
słoneczne i przepiękne Hawaje, widz ma okazję odbyć z bohaterami
tą niesamowitą podróż. Wraz z nimi może podziwiać piękno tego
miejsca. Któż z nas nie chciałby wyjechać na Hawaje? Mieszkać w
apartamencie za 12000 dolarów za noc, pływać w niemożliwie
czystym morzu i kosztować najróżniejszych potraw? Genialnym
pomysłem scenarzystów było też nie tylko ulokowanie miejsca akcji
na Hawajach, ale też zapoznanie widza z ich kulturą. Konkurs tańca
hula, stroje, a nawet lokalna knajpka. To wszystko nadaje produkcji
niezwykłego klimatu, zdjęcia Theo van de Sande („Szkoła
uwodzenia”)
obnażają całkowicie piękne wnętrze Hawajów i przez to robi się
bardzo przyjemnie.
Do
głównej roli w filmie zaangażowany został ulubieniec Dennisa
Dugana – Adam Sandler. Człowiek, którego można kochać za jego
poczucie humoru bądź gardzić nim bez reszty. Dla wielu ludzi jest
to komik genialny, innych będzie denerwował. Ja zaliczam się do
tej drugiej grupy. Nigdy nie byłam sympatykiem jego dowcipu, a może
to filmy, w których występował były lipne. Jako Danny odbudowuje
swoje dobre imię. Nie jest już wulgarny i dowcipny na siłę. Staje
się subtelniejszy, a przez to bardziej znośny. Widać w nim pewną
autentyczność, choć zdarzają mu się sytuacje, w których
denerwuje. U jego boku wystąpiła Jennifer Aniston, która od dawna
nie jest już naszą ukochaną Rachel Greene z serialu „Przyjaciele”.
Wiele lat starsza i bardziej doświadczona przez życie, a także
aktorsko. Bawi na zupełnie innym poziomie, no i wciąż rozświetla
film swoją urodą. W filmie pojawiła się także Nicole Kidman,
która występuje tutaj gościnnie. Robi się trochę nieokiełznana,
a ponadto bawi. Nie jest już taka zdystansowana, jaka bywa w
niektórych produkcjach. Widać, że dobrze się bawi na ekranie z
całą ekipą. Gwiazdami „Żony
na niby”
są także dzieciaki grane przez Bailee Madison („Bracia”)
oraz debiutujący Griffin Gluck. Dodają świeżości produkcji, a
także wiele humoru, w szczególności Bailee ze swoim brytyjskim
akcentem jest niesamowita.
Śmiało
można powiedzieć, że najnowsza komedia Dugana „Żona
na niby”
jest jedną z jego najlepszych z najnowszych produkcji. Przede
wszystkim jest zabawnie, a ponadto bardzo rodzinnie. Pomimo swojej
przewidywalności potrafi zaskoczyć. Fabuła co chwilę robi obrót
i gna w zupełnie inną stronę. Jednakże pomimo tych wielu zmian
produkcja nadal pozostaje spójna. Gwiazdorska obsada też całkiem
dobrze sobie radzi, a wszystko to w otoczeniu egzotycznych roślin i
wspaniałości znajdujących się na Hawajach, co czyni ten film
idealnym na wspólne wieczory.
Mi jakoś ten film do gustu nie przypadł. Był strasznie przewidywalny, tego w filmie bardzo nie lubię. Inna sprawa że już dawno tego typu komedie zacząłem szufladkować do jednego wora. Oglądam jak nie chce mi się myśleć i traktuję takie produkcje jak wypełniacze czasu. Niestety w tym przypadku było raczej podobnie.
OdpowiedzUsuńŚwietny film... polecam każdemu.!
OdpowiedzUsuńMój ulubiony!