NOWOŚCI

piątek, 20 kwietnia 2012

927. Thor, reż. Kenneth Branagh

Reżyseria: Kenneth Branagh    
Scenariusz: Ashley Miller, Zack Stentz, Don Payne
Na podstawie: komiksu Jacka Kirby'ego, Stana Lee i Larry'ego Liebera

Zdjęcia: Haris Zambarloukos
Muzyka: Patrick Doyle

Kraj: USA
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Premiera światowa: 21 kwietnia 2011
Premiera polska: 29 kwietnia 2011 

Obsada: 
Chris Hemsworth, Natalie Portman, Tom Hiddleston, Anthony Hopkins, Stellan Skarasgard, Kat Dennings, Clark Gregg, Idris Elba

     Wiele się dzieje wokół zapowiadanego na 2012 roku hitu kinowego “The Avengers”. Z powodu zbliżającej się jego premiery hollywoodcy filmowcy oszaleli w swojej chęci sprzedania bohaterów tego filmu jak największej liczbie odbiorców. W efekcie tego powstaje coraz więcej produkcji o komiksowych superbohaterach od Marvela, którzy ostatecznie zjednoczą się w filmie „The Avengers”. Kenneth Branagh wybrał sobie na swoją ofiarę władcę piorunów- „Thora”, mitycznego syna Odyna, z niezwykłym młotem- Mjollnirem, posiadającą niesłychaną moc.
     W mitycznej krainie Asgard, król Odyn (Anthony Hopkins) wiedzie spokojny prym w zgodzie z Lodowymi Olbrzymami z planety Jutheim. Jednakże jego nieokiełznany syn- Thor (Chris Hemsworth), wraz ze swoimi przyjaciółmi wyrusza do olbrzymów wywołując w ten sposób wojnę. Odyn skazuje swojego syna na wygnanie na Ziemię, pozbawia go jego boskości i młota Mjollnira, na którego rzuca zaklęcie. Na Ziemi, Thor zostaje uratowany przez panią naukowiec- Jane (Natalie Portman), i jej pomocników, którzy akurat badali niezwykłe zjawiska pogodowe. Nie wiedzą jednak, że to co dla nich było gromem z nieba, dla Thora to Bifrost- most między dziewięcioma królestwami. Thor chce odnaleźć swój młot, jednakże kiedy już do tego dochodzi, okazuje się, że nie jest w stanie go dzierżyć. Pozbawiony mocy będzie musiał zmierzyć się z potężnymi siłami, aby uratować ludzkość, a także swój dom.
     Nie ma na świecie człowieka, który nie słyszałby o niezwyciężonym Thorze (oj przepraszam, mój mąż jest jednym z nich). Czy to pod postacią nordyckiego mitu, czy postaci z komiksu Marvela, prawie każdy zna Thora i jego młoteczek. Jednakże nie tylko on stanowi element, który fascynuje, bowiem w filmie pojawia się również jego brat- Loki. Kojarzycie „Maskę”? A może Mystyfikatora z serialu „Supernatural”? To właśnie ten sam Loki, czyli nordycki bóg psot. Braterska relacja pomiędzy Lokim i Thorem jest jednym z elementów tego filmu, co jest idealnym odwzorowaniem historii z adopcją. Ciągła braterska rywalizacja, czy może jednak coś więcej? Najwyraźniej Thor ma problemy ze swoim ojcem- Odynem. Syn uważa, że ojciec go nie docenia, choć tak naprawdę ojciec stara się tylko sprawdzić swojego syna, który wkrótce będzie rządził krainą Asgard. Dość niekonwencjonalne testowanie, ale ostatecznie się sprawdza. W filmie tym intrygują fabularne powiązania z filmem „Iron Man”, a dokładnie z jego drugą częścią, gdzie poznajemy Nicka Fury’ego (Samuel L. Jackson) i tajną organizację S.H.I.E.L.D. Czy ktoś pamięta fragment po napisach w „Iron Manie 2”, gdzie to agent przyjeżdża na tereny niezwykłego wykopaliska? Wyobraźmy sobie, że to wykopalisko i ten sam fragment pojawia się w „Thorze”. Genialne powiązanie, idealnie łączące oba filmy i dające przedsmak tego co będzie dalej. Dlatego nie uciekajcie sprzed ekranu w czasie napisów! Wyczekajcie do tego co będzie po nich, bo w „Thorze” także pojawia się dopowiedzenie na końcu.
    Ogólnie film mógłby być naprawdę rewelacyjny, gdyby nie co? Wątek romantyczny! Oczywiście, nie trudno zrozumieć, po co w ogóle został wprowadzony, ale poważnie? Czy żaden film, w szczególności o superbohaterze nie może obyć się bez miłości? Ano najwyraźniej nie, bo, jak się okazuje, miłość ma bardzo potężną moc, która daje ludziom siłę do walki, a przede wszystkim jest motywatorem do zmian. Niestety, pomiędzy Thorem a Jane skrzy jedynie przez moment. W zasadzie można by powiedzieć, że ostateczne wyznania wyskakują jak gumka z majtek będąc całkowitym zaskoczeniem, „a kiedyż to się wylęgło?!”. Jest to przynajmniej jeden mały element, dla którego kobieta może chcieć obejrzeć ten film, bo innym jest oczywiście Thor- choć nie pokazuje się tu bez koszulki, ale za to w pełnym uzbrojeniu.
    Dla mężczyzn z kolei jest coś innego. Sam klimat filmu wkręca nas w mityczne czasy z lekką nutką nowoczesności. No dobra, w zasadzie to ta nowoczesność spada nam na głowę jak grom z jasnego nieba, ale o to właśnie chodzi. Wszystko tutaj jest z rozmachem. Jak wychodzi gigant to oczywiście wszystko wokół niszczy. Jak pojawiają się dziwne istoty, Lodowi Olbrzymi, to nie jeden tylko całe stado. A to fascynuje! Jednak największe wrażenie robią efekty specjalne użyte w filmie. W zasadzie większa jego część została opracowana komputerowo, bo, niestety, takich światów jak Asgard to my nie mamy. Wszystko tam było przepiękne- pełne przepychu i nowoczesności wnętrza, cudowne krajobrazy, strzeliste budowle. Nie mówiąc już o moście, Bifrost. Trochę już za bardzo science fiction zalatuje i teleportacją, ale i tak wrażenie robi. Oglądając to wszystko można jedynie pożałować, że nie widziało się tego na dużym ekranie! Efekty specjalne to nie jedyny atut tej produkcji. Prawdziwą gratkę stanowią kostiumy autorstwa Alexandry Byrne, tej samej, która wymyśliła odzienia dla bohaterów „Upiora w operze” czy też „Elizabeth: Złoty wiek”. Ponadto pracuj także przy produkcji filmu „The Avengers”. Jej stroje są piękne, lśniące, no i przede wszystkim dodają boskości postaciom, które je noszą. Całości dopełnia muzyka skomponowana przez Patricka Doyle’a („Harry Potter i Czara Ognia”, „Geneza planety małp”), która wraz ze zdjęciami Harisa Zambarloukosa („Mamma Mia!”) tworzą magiczny mityczny świat Asgardu.
     Twórcy zazwyczaj mają ogromny problem z doborem aktorów do znaczących postaci w filmie. Taką niewątpliwie jest tytułowy Thor. Gwiazd do odegrania tejże roli była cała masa, między innymi Daniel Craig, czy Aleksander Skarsgard („Czysta krew”), jednakże, kiedy u drzwi zjawił się Chris Hemsworth wszystko wydawało się być przesądzone. Swoją kreacją Thora urzekł wszystkich, zahipnotyzował kobiety, które oglądały go na ekranie. Nie ma na swoim koncie zbyt wielu ról, bowiem można go było oglądać w epizodycznych rolach w filmach „Wyspa strachu”, czy nowej wersji „Stark Treka”, jednakże w roli nordyckiego boga powalił wszystkich. Okazało się, że idealnie nadaje się do tej roli- wysoki, przystojny, muskularny, w związku z czym nie chcielibyśmy w tej roli oglądać nikogo innego, nawet przystojnego Erica z „Czystej krwi”. Wiadome, że nie jest to wielki popis aktorski, ale zdecydowanie nadaje się na aktora kina akcji. Na ekranie towarzyszyła mu między innymi Natalie Portman, która bladła przy blasku potężnego Thora. Niestety, zdecydowanie nie sprawdziła się w tej roli, ale z pewnością rola Jane stanowiła ciekawy przerywnik w jej dynamicznej karierze. W filmie zobaczyć mogliśmy także Anthony’ego Hopkinsa i Rene Russo. Pojawiali się oni sporadycznie, w dodatku ich obecność raziła w tym filmie. Zdecydowanie nie pasowali do całej koncepcji, ale starali się wypaść jak najlepiej.
     „Thor” stanowi rewelacyjny przedsmak tego co będzie działo się w 2012 roku. Film ten zdecydowanie jest jednym z najbardziej widowiskowych filmów zeszłego roku więc spodziewałam się nominacji do Oscara w tych kategoriach. Bowiem, pomimo tego, że nie jest to film najlepszych lotów pod względem głębokiej puenty to jednak po takim seansie człowiek z pewnością będzie domagał się więcej. Pełen niezwykłości, dynamicznej akcji, powiązań ze Starkiem, a także komizmu gwarantuje idealną rozrywkę dla każdego sympatyka tego typu produkcji.

2 komentarze :

  1. Film jest dość dobry, ale niedopracowany i dziwnie zmontowany (fabule brak płynności). Do Hemswortha z czasem się naprawdę przekonuję, bo w pierwszych scenach wyszedł dość średnio. Nie będę ukrywała, że brakuje mi peanów na cześć Hiddlestona, ale rozumiem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. w skrócie : podobał mi się ten film i tyle w temacie ;)

    OdpowiedzUsuń