NOWOŚCI

sobota, 3 marca 2012

913. Dzień dobry TV, reż. Roger Michell

Oryginalny tytuł: Morning Glory
Reżyseria: Roger Michell
Scenariusz: Aline Brosh McKenna
Zdjęcia: Alwin H. Kuchler
Muzyka: David Arnold
Kraj: USA
Gatunek: Komedia, Dramat, Romans
Premiera światowa: 10 listopada 2010
Premiera polska: 25 marca 2011
Obsada: Rachel McAdams, Harrison Ford, Diane Keaton, Patrick Wilson, Jeff Goldblum, John Pankow, Matt Malloy, Ty Burrell

    Ludzie cierpiący na bezsenność, oglądający telewizję o bardzo późnych porach, w szczególności te, które nadają informację, z pewnością nie zastanawiają się jak ciężką pracą jest prowadzenie takiego programu. Wielokrotnie powstawały już produkcje, które odkrywałyby rąbka tajemnicy jak powstają programy na żywo. Nie inaczej postanowił zrobić Robert Michell, który swoją pasję do reżyserii odnalazł już na studiach. Dzięki niemu powstała taka przebojowa produkcja jak „Notting Hill”, a w 2011 roku przyszedł czas na „Dzień dobry TV” z równie gwiazdorską obsadą. Jak uratować program przed anulowaniem? Na to pytanie stara się znaleźć odpowiedź młoda producentka telewizyjna – Becky Fuller.
    To właśnie ta młoda dziewczyna staje na rozstaju dróg. Z powodu cięcia kosztów w jednej ze stacji telewizyjnych w New Jersey- Becky Fuller (Rachel McAdams), zostaje zwolniona z pracy. Swoją szansę dostaje w programie Daybreak jednej z nowojorskich stacji telewizyjnych. Już pierwszego dnia w pracy zwalnia jednego z prowadzących, co powoduje nie lada problemy, gdyż musi zatrudnić innego współprowadzącego do pary dla Colleen Peck (Diane Keaton). Jej wybór pada na znanego i cenionego reportera Mike’a Pomeroya (Harrison Ford), który dotychczas zajmował się jedynie poważnymi tematami. Pomeroy nie daje się przekonać do przedstawiania głupich tematów na planie, czym sprowadza na Becky kolejne problemy. Dziewczyna całkowicie uzależnia się od pracy, co powoli niszczy jej nowy związek z przystojnym Adamem (Patrick Wilson). Dodatkowym ciosem jest informacja o planach anulowania produkcji. Becky musi wymyślić coś innowacyjnego, co przyciągnie widzów przed ekrany telewizorów wczesnym rankiem.
     Fabuła filmu pomimo tego, że dość prosta i banalna, posiada ukryte znaczenie. Oprócz interesującej otoczki, jaką jest praca w stacji telewizyjnej, film może nam przekazać coś ponad to. Mamy tutaj przede wszystkim pogoń za marzeniami i chęć dalszego rozwoju, która reprezentowana jest głównie przez Becky Fuller. To ona marzy o stacji NBC, ale trafia do rodziny Daybreak. Walczy tutaj z czasem, aby uratować program. Musi mierzyć się z oporną załogą, w szczególności jednym jej członkiem – Mike’m Pomeroy’em. Przedstawia nam receptę na lepszą przyszłość dla stacji. Uzmysławia nam, że ciężką pracą, pracą zespołową, można dojść na szczyty. 
Dziewczyna prezentuje także typowe uzależnienie od pracy. Uzależnienie, które, przede wszystkim, przeszkadza jej w znalezieniu partnera na całe życie. Ciągłe telefony, ciągłe wpatrywanie się w telewizor, doprowadzić może do szału każdego, który chce spędzić z nią chwilę wolnego czasu. W międzyczasie pojawiają się także wątki moralizujące, w stylu „Zmień się, bo skończysz jak ja”. Przez to zdarzają się chwile refleksji. Jednakże poza tym całym dramatyzmem w filmie, pojawia się też coś innego- humor. Film momentami jest naprawdę zabawny. W szczególności, gdy obserwujemy jak to Colleen próbuje wykrzesać z siebie więcej energii, bądź jak pogodynka Ernie staje się królikiem doświadczalnym Becky. Jego zabawy na rollercosterze są bardzo śmiechowe. W zasadzie cała ekipa wywołuje uśmiech na twarzy. To właśnie oni są tutaj źródłem wszelkich gagów, czy też tekstów. Czy to Becky wypadająca z mieszkama Adama w samej spódnicy, czy Pomeroy odpowiadającym zwykłe „Tak”, bo długich wypocinach Colleen. Poczucie humoru bywa subtelne, ale z pewnością daje się je dostrzec i to właśnie dzięki temu film jest pełny ciepła i przyjemnie się go ogląda.
     Zdjęcia do filmu wyszły bardzo ciekawie. Alwin H. Kuchler („Kodeks 46”) bawi się światłem i ujęciami. Wie, gdzie robić zdjęcia oraz jak je robić, aby wyszły naprawdę dobrze. Dzięki temu film wypada interesująco. Z drugiej zaś strony jest też oprawa muzyczna, która umila widzowi seans. Muzyka pojawiająca się w filmie skomponowana została przez Davida Arnolda („Casino Royale”). Idealnie podkreśla ona nastrój chwili, tak samo jak i dobrane utwory. Wśród znanych kawałków usłyszymy między innymi „Strip Me” Natashy Bedingfield oraz utwory śpiewane przez Jess Stone. Nie zabraknie też klasyki, czyli utworu Piotra Czajkowskiego „Dance of the Sugar Plum Fairy” z „Dziadka do orzechów”, oraz kompozycji Jana Sebastiana Bacha. Dzięki temu jest bardzo różnorodnie.
   W filmie występują w zasadzie same gwiazdy, które lubiane są wśród ogółu. Z bardziej wiekowych zobaczymy tutaj Hana Solo, czyli Harrisona Forda. Mówi się, że mężczyźni pięknie się starzeją, no i Ford jest na to idealnym przykładem. Chociaż pod tymi siwymi włosami i zmarszczkami, trudno jest odnaleźć tego zadziornego młodzieńca z filmu „Gwiezdne wojny”. Nie mniej, jego postać jest interesująca, a w dodatku dostarcza nam wielu ciekawych przeżyć. Obok niego zobaczymy wciąż piękną Diane Keaton znaną z komedii romantycznych takich jak „Lepiej późno niż później”, a także z „Ojca chrzestnego”. Jej postać, niestety, nie była aż tak rozbudowana, jakbyśmy tego chcieli, nie mniej daje nam sporo radości i pewnej złośliwości. Miło jest zobaczyć ponownie na ekranie Jeffa Goldbluma, którego nie widziałam w filmie od czasówDnia Niepodległości”. Szokujące, ale prawdziwe. Nie miał żadnej konkretnej roli od drugiego filmu o dinozaurach Zaginiony świat. Tutaj także nie odgrywa żadnej z głównych postaci, więc po pewnym czasie całkowicie zapomina się o nim w tym filmie. Prawdziwą gwiazdą tego filmu jest jednak młodziutka Rachel McAdams, która w filmie wygląda na zdecydowanie młodszą niż w rzeczywistości jest. Dziewczyna o niezwykłym uśmiechu, którym oczarowała mnie już w filmie „Gorąca laska”, chociaż zbyt urocza to tam nie była. Swoimi rolami pokazała, że potrafi zmieniać się jak kameleon, czy to za sprawą „Pamiętnika”, czy też „Sherlocka Holmesa”. W „Dzień dobry TV” pokazuje swoją kolejną twarz- twarz komika. Wypada w tym naprawdę świetnie. Bawi w zasadzie na każdym kroku, ale poważną też potrafi być. Jej gesty i mimika zdradzają wszystko. Jak widać gra aktorska nie jest tak tragiczna, jak można by się spodziewać po filmach tego pokroju.
     „Dzień dobry TV” to nie tylko recepta na udany program telewizyjny, ale też i przewodnik po błędach młodej kobiety próbującej odnaleźć się w nowym świecie. Dziewczyny, która podąża ścieżką kariery zostawiając w tyle to co jest naprawdę ważne. Pomimo tego, że zdaję sobie sprawę iż ta produkcja to nie jest ambitne kino, to jednak takie filmy także są potrzebne. Jest to idealna pozycja na przykre i pochmurne wieczory. Idealna dla dwojga, ale też i do oglądania w pojedynkę. Bawi i moralizuje, ale co najważniejsze, pozostawia ciepłe uczucia po seansie.

2 komentarze :

  1. Nienawidzę Sparksa... filmy są lepsze od jego książek, więc może na film się skuszę póki Acta jeszcze nie weszło w życie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. niekoniecznie :) wszystko zależy od książki i od filmu :) poza tym komentarz nie do tego filmu :P hihi :D każdy film ma osobny post ;) ale dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń