Reżyseria: Roger Michell
Scenariusz: Aline Brosh McKenna
Zdjęcia: Alwin H. Kuchler
Muzyka: David Arnold
Kraj: USA
Gatunek: Komedia, Dramat, Romans
Premiera światowa: 10 listopada 2010
Premiera polska: 25 marca 2011
Obsada: Rachel McAdams, Harrison Ford, Diane Keaton, Patrick Wilson, Jeff Goldblum, John Pankow, Matt Malloy, Ty Burrell
Ludzie
cierpiący na bezsenność, oglądający telewizję o bardzo późnych
porach, w szczególności te, które nadają informację, z pewnością
nie zastanawiają się jak ciężką pracą jest prowadzenie takiego
programu. Wielokrotnie powstawały już produkcje, które odkrywałyby
rąbka tajemnicy jak powstają programy na żywo. Nie inaczej
postanowił zrobić Robert Michell, który swoją pasję do reżyserii
odnalazł już na studiach. Dzięki niemu powstała taka przebojowa
produkcja jak
„Notting Hill”,
a w 2011 roku przyszedł czas na „Dzień
dobry TV”
z równie gwiazdorską obsadą. Jak uratować program przed
anulowaniem? Na to pytanie stara się znaleźć odpowiedź młoda
producentka telewizyjna – Becky Fuller.
To
właśnie ta młoda dziewczyna staje na rozstaju dróg. Z powodu
cięcia kosztów w jednej ze stacji telewizyjnych w New Jersey- Becky
Fuller (Rachel
McAdams),
zostaje zwolniona z pracy. Swoją szansę dostaje w programie
Daybreak jednej z nowojorskich stacji telewizyjnych. Już pierwszego
dnia w pracy zwalnia jednego z prowadzących, co powoduje nie lada
problemy, gdyż musi zatrudnić innego współprowadzącego do pary
dla Colleen Peck (Diane
Keaton).
Jej wybór pada na znanego i cenionego reportera Mike’a Pomeroya
(Harrison
Ford),
który dotychczas zajmował się jedynie poważnymi tematami. Pomeroy
nie daje się przekonać do przedstawiania głupich tematów na
planie, czym sprowadza na Becky kolejne problemy. Dziewczyna
całkowicie uzależnia się od pracy, co powoli niszczy jej nowy
związek z przystojnym Adamem (Patrick
Wilson).
Dodatkowym ciosem jest informacja o planach anulowania produkcji.
Becky musi wymyślić coś innowacyjnego, co przyciągnie widzów
przed ekrany telewizorów wczesnym rankiem.
Fabuła
filmu pomimo tego, że dość prosta i banalna, posiada ukryte
znaczenie. Oprócz interesującej otoczki, jaką jest praca w stacji
telewizyjnej, film może nam przekazać coś ponad to. Mamy tutaj
przede wszystkim pogoń za marzeniami i chęć dalszego rozwoju,
która reprezentowana jest głównie przez Becky Fuller. To ona marzy
o stacji NBC, ale trafia do rodziny Daybreak. Walczy tutaj z czasem,
aby uratować program. Musi mierzyć się z oporną załogą, w
szczególności jednym jej członkiem – Mike’m Pomeroy’em.
Przedstawia nam receptę na lepszą przyszłość dla stacji.
Uzmysławia nam, że ciężką pracą, pracą zespołową, można
dojść na szczyty.
Dziewczyna prezentuje także typowe uzależnienie
od pracy. Uzależnienie, które, przede wszystkim, przeszkadza jej w
znalezieniu partnera na całe życie. Ciągłe telefony, ciągłe
wpatrywanie się w telewizor, doprowadzić może do szału każdego,
który chce spędzić z nią chwilę wolnego czasu. W międzyczasie
pojawiają się także wątki moralizujące, w stylu „Zmień się,
bo skończysz jak ja”. Przez to zdarzają się chwile refleksji.
Jednakże poza tym całym dramatyzmem w filmie, pojawia się też coś
innego- humor. Film momentami jest naprawdę zabawny. W
szczególności, gdy obserwujemy jak to Colleen próbuje wykrzesać z
siebie więcej energii, bądź jak pogodynka Ernie staje się
królikiem doświadczalnym Becky. Jego zabawy na rollercosterze są
bardzo śmiechowe. W zasadzie cała ekipa wywołuje uśmiech na
twarzy. To właśnie oni są tutaj źródłem wszelkich gagów, czy
też tekstów. Czy to Becky wypadająca z mieszkama Adama w samej
spódnicy, czy Pomeroy odpowiadającym zwykłe „Tak”, bo długich
wypocinach Colleen. Poczucie humoru bywa subtelne, ale z pewnością
daje się je dostrzec i to właśnie dzięki temu film jest pełny
ciepła i przyjemnie się go ogląda.
Zdjęcia
do filmu wyszły bardzo ciekawie. Alwin H. Kuchler („Kodeks
46”)
bawi się światłem i ujęciami. Wie, gdzie robić zdjęcia oraz jak
je robić, aby wyszły naprawdę dobrze. Dzięki temu film wypada
interesująco. Z drugiej zaś strony jest też oprawa muzyczna, która
umila widzowi seans. Muzyka pojawiająca się w filmie skomponowana
została przez Davida Arnolda („Casino
Royale”).
Idealnie podkreśla ona nastrój chwili, tak samo jak i dobrane
utwory. Wśród znanych kawałków usłyszymy między innymi „Strip
Me” Natashy Bedingfield oraz utwory śpiewane przez Jess Stone. Nie
zabraknie też klasyki, czyli utworu Piotra Czajkowskiego „Dance of
the Sugar Plum Fairy” z „Dziadka
do orzechów”,
oraz kompozycji Jana Sebastiana Bacha. Dzięki temu jest bardzo
różnorodnie.
W
filmie występują w zasadzie same gwiazdy, które lubiane są wśród
ogółu. Z bardziej wiekowych zobaczymy tutaj Hana Solo, czyli
Harrisona Forda. Mówi się, że mężczyźni pięknie się starzeją,
no i Ford jest na to idealnym przykładem. Chociaż pod tymi siwymi
włosami i zmarszczkami, trudno jest odnaleźć tego zadziornego
młodzieńca z filmu „Gwiezdne
wojny”.
Nie mniej, jego postać jest interesująca, a w dodatku dostarcza nam
wielu ciekawych przeżyć. Obok niego zobaczymy wciąż piękną
Diane Keaton znaną z komedii romantycznych takich jak „Lepiej
późno niż później”,
a także z „Ojca
chrzestnego”.
Jej postać, niestety, nie była aż tak rozbudowana, jakbyśmy tego
chcieli, nie mniej daje nam sporo radości i pewnej złośliwości.
Miło jest zobaczyć ponownie na ekranie Jeffa Goldbluma, którego
nie widziałam w filmie od czasów „Dnia
Niepodległości”.
Szokujące, ale prawdziwe. Nie miał żadnej konkretnej roli od
drugiego filmu o dinozaurach „Zaginiony
świat”.
Tutaj także nie odgrywa żadnej z głównych postaci, więc po
pewnym czasie całkowicie zapomina się o nim w tym filmie. Prawdziwą
gwiazdą tego filmu jest jednak młodziutka Rachel McAdams, która w
filmie wygląda na zdecydowanie młodszą niż w rzeczywistości
jest. Dziewczyna o niezwykłym uśmiechu, którym oczarowała mnie
już w filmie „Gorąca
laska”,
chociaż zbyt urocza to tam nie była. Swoimi rolami pokazała, że
potrafi zmieniać się jak kameleon, czy to za sprawą „Pamiętnika”,
czy też „Sherlocka
Holmesa”.
W „Dzień
dobry TV”
pokazuje swoją kolejną twarz- twarz komika. Wypada w tym naprawdę
świetnie. Bawi w zasadzie na każdym kroku, ale poważną też
potrafi być. Jej gesty i mimika zdradzają wszystko. Jak widać gra
aktorska nie jest tak tragiczna, jak można by się spodziewać po
filmach tego pokroju.
„Dzień
dobry TV”
to nie tylko recepta na udany program telewizyjny, ale też i
przewodnik po błędach młodej kobiety próbującej odnaleźć się
w nowym świecie. Dziewczyny, która podąża ścieżką kariery
zostawiając w tyle to co jest naprawdę ważne. Pomimo tego, że
zdaję sobie sprawę iż ta produkcja to nie jest ambitne kino, to
jednak takie filmy także są potrzebne. Jest to idealna pozycja na
przykre i pochmurne wieczory. Idealna dla dwojga, ale też i do
oglądania w pojedynkę. Bawi i moralizuje, ale co najważniejsze,
pozostawia ciepłe uczucia po seansie.
Nienawidzę Sparksa... filmy są lepsze od jego książek, więc może na film się skuszę póki Acta jeszcze nie weszło w życie :P
OdpowiedzUsuńniekoniecznie :) wszystko zależy od książki i od filmu :) poza tym komentarz nie do tego filmu :P hihi :D każdy film ma osobny post ;) ale dziękuję :*
OdpowiedzUsuń