Seria: Dziedzictwa planety Lorien #0,5
Gatunek:ffantastyka
Wydawca: G+J
Rok wydania: 2011
Projekt okładki: Panna Cotta Zdjęcie na okładce: Fotolia
Tłumaczenie: Michał Juszkiewicz
ISBN 978-83-7778-054-1
Ilość stron: 112 | Format: 130x195 mm
ISBN 978-83-7778-054-1
Ilość stron: 112 | Format: 130x195 mm
Wszystko rozpoczęło się od powieści „Jestem numerem cztery”. Wówczas, w 2010 roku poznaliśmy Johna, postać stworzoną przez autorów posługujących się pseudonimem Pittacus Lore. Książka została tak dobrze przyjęta, że aż doczekała się ekranizacji, której patronuje wytwórnia Disneya w porozumieniu z Dreamworks. Jednakże co się dzieje z innymi Gardami? Co się wydarzyło przed tym jak poznajemy Johna? Odpowiedzi znajdziemy w najnowszej publikacji głowy Starszyzny Loryjczyków „Zaginiona kartoteka. Numer sześć”, w której poznajmy bliżej wybawczynię Johna.
W „Jestem numerem Cztery”poznaliśmy historię Johna. Jego chęć bycia normalnym nastolatkiem, a także walkę, którą przyszło mu stoczyć u boku Szóstki. Za sprawą „Zaginionej kartoteki”dowiadujemy się co działo się przed tymi wydarzeniami z samą Szóstką. Co robiła zanim spotkała Johna i czy jej życie było choć odrobinę podobnego do jego. Jak się okazuje dziewczyna całe swoje życie spędziła na ucieczce, ale ostatecznie została złapana. Jej historia nie zostaje zbytnio rozbudowana. Autorzy przeskakują z jednego wątku do drugiego. Z jednego wypalania blizny na drugi. Jest to dość męczące, ponieważ nie rozwija się tutaj większej akcji. Przez to powieść może trochę nudzić. Jednakże wszystko prowadzi do tego momentu, kiedy to zarówno ona, jak i Katerina zostają schwytane przez Mogadorczyków. Wówczas dopiero mają miejsce wydarzenia, może nie pełne akcji, ale z pewnością napięcia. Kiedy po raz pierwszy zostają odnalezione przez wąsatego kowboja w Teksasie w zasadzie nic się im nie dzieje, gdyż z pewną dobitnością zaprezentowana zostaje moc czaru, którym otoczono dziewiątkę dzieci z Lorien. Dotychczas nie zaprezentowano podobnego wątku. Autorzy ponownie próbują zmusić czytelnika do płaczu poprzez to co dzieje się pod niewolą Mogadorczyków. Jednakże bardziej skupiają się tutaj na samej Szóstce. Na jej uczuciach względem swojej Cepan, która jest dla niej niczym matka. Prezentują treningi i inne sposoby spędzania wspólnie czasu, ale również tą silną więź, która ostatecznie tworzy się pomiędzy Gardem i jego Cepanem. Ponadto wytwarza się również więź pomiędzy samymi Gardami. Okazuje się, że potrafią wyczuwać się wzajemnie, a nie tylko cierpieć, kiedy zabijane jest kolejne z nich. Bardzo dobrze wykreowana zostaje postać samej Szóstki. Ma ona twardszy charakter niż Czwarty, ale w sumie ją los bardziej doświadczył niż jego. Przez te wiele dni tortur udało jej się zahartować i uodpornić, a odkryte przez nią dziedzictwo pomogło jej przetrwać czarne godziny.
Styl jakim posługuje się Pittacus Lore można określić mianem prostego i lekkiego. Ich książki czyta się bardzo przyjemnie, aczkolwiek trzeba powiedzieć, że „Zaginiona kartoteka”wypada o wiele bladziej niż „Jestem numerem cztery”. Sama jej grubość, zaledwie 112 stron, świadczy już o tym, że autorzy nie poszaleli tutaj z rozbudowanymi opisami, nie zagłębiają się za specjalnie w umysły swoich postaci. Szkoda, bo przez to książka sporo traci. Nadal prowadzą pierwszoosobową narrację, co trochę zbija z tropu i trochę odbiega od tego opisu ich postaci, którym się posługują. Narracja tutaj nie robi zbyt wielkiej różnicy i o dziwo nie dowiemy się z niej za wiele o Szóstce, ale nie jest też najgorzej. Pożałować można tylko, że nie poświęcono większej uwagi na relacje Szóstki z jej Cepan, a także na wydarzenia, które ukształtowały ją na typową wojowniczkę. Niestety, trochę zawodzi, choć nie pozbawia się powieści tego fantastycznego klimatu, kiedy poznajemy chimerę, czy paskudnych Mogadorczyków. Niestety, nie jest to wystarczające, a także i te opisy nie są zbyt precyzyjne.
Co tu dużo mówić, nowy tom powieści z serii „Dziedzictwa planety Lorien”nie jest dość zaskakujący. Oczywiście, interesuje nas to co dzieje się z Szóstką, którą poznajemy w „Jestem numerem Cztery”, ale jej historia nie jest tak przejmująca. Można powiedzieć, że jest to dopowiedzenie do historii Johna, bo obie te historie się łączą i to nie tylko przez to, że oboje są na celowniku Mogadorczyków. „Zaginiona kartoteka. Numer sześć” jest pozbawiona niektórych zalet, które posiada tom pierwszy. Brakuje tutaj żywiołowej akcji, gdyż autorzy skupili się bardziej na emocjach i relacjach, które hartują ducha Szóstki, choć i nie do końca rozbudowując nawet te wątki. Przede wszystkim szczędzono tutaj słów, a przez to historia Szóstki nie jest tak porywająca jak historia Johna. Pomimo wszystko, i tak oczekiwać będę kolejnego tomu z tej serii, „Moc sześciorga”, którego premierę Wydawnictwo G+J przewiduje w styczniu 2012 roku,„Zaginioną kartotekę”traktując jedynie jako historię uzupełniającą pomiędzy dwoma, pełnymi akcji tomami „Dziedzictw planety Lorien”.
Ocena: 4/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa G+J, a także portalu Sztukater, który mi ją udostępnił.
Prześlij komentarz