NOWOŚCI

środa, 7 marca 2012

Książka #114. Moc sześciorga, aut. Pittacus Lore

Oryginalny tytuł: The Power of Six
Gatunek: fantastyka
Wydawca: G+J
Rok wydania: 2011 (USA), 2012 (Polska)
Projekt okładki: Panna Cotta  Fotografia: Fotolia
Tłumaczenie: Michał Juszkiewicz
ISBN 978-83-7778-113-5
Ilość stron: 360  | Format: 130x195mm

Książka do kupienia na stronie: G+J
 
     Jeszcze nie tak dawno świat usłyszał o Loryjczykach, a już dziś poznajemy kolejnych Gardów prześladowanych przez Mogadorczyków. Pittacus Lore, czyli jeden z członków starszyzny Lorien, a dokładniej dwójka amerykańskich pisarzy James Frey oraz Jobie Hughes w 2010 roku dała życie nietypowej historii dla młodzieży, która rok później doczekała się ekranizacji.„Moc sześciorga” to już drugi tom serii „Dziedzictwa planety Lorien”.

     Marina wraz ze swoją Cepan – Adeline, ukrywa się w hiszpańskim sierocińcu przewodzonym przez siostry zakonne. Dziewczyna jest siódmą z dziewięciorga Gardów, którzy opuścili swoją rodzinną planetę Lorien, aby kiedyś móc na nią powrócić i przywrócić jej pełnię życia. Każdego dnia przeczesuje Internet w poszukiwaniu innych takich jak ona i pewnego dnia trafia na informację o Johnie Smithie z Ohio. Chłopak, noszący numer cztery, uznawany za terrorystę poszukiwany jest od czasu zniszczenia swojej szkoły. Jednakże FBI to jego najmniejszy problem, gdyż Mogadorczycy nie spoczną dopóki nie zgładzą wszystkich Gardów. Wraz z Szóstką, a także ludzkim przyjacielem Samem uciekają przez cały kraj poszukując innych Loryjczyków.
    Choć historia zaprezentowana w „Zaginionej kartotece”, a dotycząca Szóstki nie była zbytnio porywająca, to tak jak można było się spodziewać „Moc sześciorga”trzyma poziom. Można nawet stwierdzić, że jest minimalnie lepsza od „Jestem numerem cztery”, czy to mogłoby być możliwe? Jak najbardziej. Choć fabuła bardzo wolno się rozkręca, za bardzo skupiając się na przeszłości Szóstki, przeszłości Mariny, a także uczuciowego trójkąta Sam-Szóstka-John, to jednak wszystko to ma określony zamysł i zmierza w konkretnym kierunku. Poznajemy przeszłość Szóstki, czyli dokładnie to samo, co stanowi fabułę „Zaginionej kartoteki”. Dowiadujemy się też jak Marina trafiła do sierocińca w Hiszpanii. O dziwo nie powracamy wspomnieniami do tego co działo się w Paradise, aczkolwiek sami bohaterowie zmuszeni są powrócić na stare śmieci. Skupiamy się bardziej na przyszłości i odnalezieniu pozostałych Gardów. Szokujące jest jednak to, że tak mało uwagi poświęconej jest pamięci Henriego. W końcu John wiele mu zawdzięcza, a wspominanie o nim ogranicza się jedynie do listów gończych. Nie ma więc spektakularnego godzenia się ze śmiercią, a wręcz przeciwnie, całkowicie pomija się ten wątek. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim dochodzi do narodziny nowych uczuć i choć John jest święcie przekonany, że kochać może jedynie Sarę- tak w końcu powiedział mu Henri, że Loryjczycy kochają tylko raz w życiu, to jednak rodzi się pewna fascynacja dziewczyną o wspólnym pochodzeniu. Dziwi trochę, że w tym wszystkim może jeszcze narodzić się kolejny romans i tak właśnie powstaje trójkąt, w którym zarówno Sam, jak i John zaczynają krążyć wokół Szóstki, a ona wokół nich. Równocześnie z tymi wydarzeniami rozgrywają się te w Hiszpanii z Mariną. Doświadcza uczucia porzucenia przez swoją Cepan, która całkowicie pochłonięta przez wiarę chrześcijańską- zapominając o swojej misji. Prześladowania przez koleżanki ze szkoły, narodziny nowych przyjaźni, a także chęć walki w obronie swojej rasy, a także Ziemian, powoduje, że dziewczyna podejmuje odważne kroki. W fabule następuje także kilka zwrotów akcji, a także zdrada, a wtedy zaczyna się prawdziwe piekło. Czytelnik nie ma nawet chwili na złapanie oddechu. Gdzieś pomiędzy atakami Mogadorczyków, próbami odbicia kuferków, a także i poznawaniem tajemnic swojego istnienia bohaterowie muszą stawić czoła nowym trudnością, aby uzyskać wolność dla siebie i Ziemi. Pojawiają się nowi Loryjczycy, a co za tym idzie objawiają się kolejne nadnaturalne i fascynujące zdolności.
     Pittacus Lore, a tak naprawdę James Frey i Jobie Hughes, kontynuuje nadzwyczajną przygodę młodych ludzi walczących o przyszłość swojej rasy. Czynią to bez większych problemów przez co wybaczyć można im małą wpadkę z „Zaginioną kartoteką”, której treść i tak przytaczają w „Mocy sześciorga”. Wprowadzają narrację pierwszoosobową, a narratorem nie jest tutaj jedna osoba tak jak to było w przypadku poprzednich książek. Wydarzenia z „Mocy sześciorga”ukazywane są zarówno ze strony Johna, jak i nowego Loryjczyka, Mariny. Dzięki temu możemy bliżej poznać dziewczynę. Autorzy kreują niezwykłe postacie, postacie, które posiadają przeróżne moce- uzdrawiania, niewidzialności, czy telekinezy. Już samo to, że James Frey i Jobie Hughes stworzyli Pittacusa Lore, o którym wspomina się w powieści, jest odzwierciedleniem ich ogromnej wyobraźni. Wszystkie opisy są bardzo precyzyjne, a dynamizm w akcji, który udaje im się wprowadzić jest tak wciągający, że ostatnie sto stron czyta się na jednym wdechu.
     Okładka obrazująca połączenie rzeczywistego miasta z budowlą z innej planety, tytuł, który zapowiada zjednoczenie, wciągająca i budująca napięcie fabuła, a w końcu bohaterowie, którzy zdolni są do poświęceń w imię wyższego dobra, pełni empatii, ale i odwagi, to wiele elementów „Mocy sześciorga”, będącej kontynuacją wydarzeń z tomu „Jestem numerem cztery”. Choć pełna zniechęcających dłużyzn u początku, lektura naprawdę przyjemna. Ostatecznie dochodzi do częściowego połączenia, ale też i porzucenia tego co za nami. Historia o sile przyjaźni i oddaniu, która wywołuje najsilniejsze emocje. 

Ocena: 5/6

Za książkę dziękuję wydawnictwo G+J.


1 komentarz :

  1. Kiedyś kupiłem tom pierwszy, jednak do tej pory nie przeczytałem... wstyd.. i zauważyłem że wyszła część druga, która, jak widzę, jest dobra, więc muszę nadrobić ;)
    Zapraszam też do mnie - percowato.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń