NOWOŚCI

sobota, 25 lutego 2012

908. Jestem numerem cztery, reż. D.J. Caruso

Oryginalny tytuł: I Am Number Four
Reżyseria: D.J. Caruso
Scenariusz: Alfred Gough, Miles Millar, Marti Noxon
Na podstawie: powieści Pittacusa Lore (James Frey, Jobie Hughes) "Jestem numerem cztery"
Zdjęcia: Guillermo Navarro
Muzyka: Trevor Rabin
Kraj: USA
Gatunek: Sci-Fi, Akcja
Premiera światowa: 17 lutego 2011
Premiera polska: 18 lutego 2011
Obsada: Alex Pettyfer, Timothy Olyphant, Teresa Palmer, Dianna Agron, Callan McAuliffe, Kevin Durand, Jake Abel

    W roku 2010 dwójka amerykańskich pisarzy – James Frey oraz Jobie Hughes, stworzyła wspaniałą powieść fantastyczną dla młodych czytelników – „Jestem numerem cztery” i wydali ją pod pseudonimem Pittacus Lore. Jeszcze przed publikacją powieści studia Touchstone Pictures oraz Dreamworks Pictures wykupiły prawa do jej ekranizacji. Pół roku po premierze książki na ekranach światowych kin zagościł film o tym samym tytule. Reżyserii podjął się D.J. Caruso- twórca takich hitów jak „Złodziej życia”, „Niepokój”, czy też „Eagle Eye”.
    Jakiś czas temu planeta Lorien została zaatakowana przez Mogadorian, którzy wytępili całą rasę. Dziewiątce młodych ludzi uniknęło podobnego losu i wraz ze swoimi opiekunami przybyli na Ziemię. Wiedli spokojne i ułożone życie dopóki Mogadorianie ich nie odnaleźli. Teraz każdy z nich musi się ukrywać i jak najlepiej bronić przed najeźdźcami. John Smith (Alex Pettyfer) to czwarty uciekinier z planety Lorian. Kiedy w Kenii zamordowany zostaje numer trzy teraz to Smith jest następny w kolejce. Na skutek objawienia się kolejnej blizny na znak zamordowanego Smith nie jest już bezpieczny. Wraz z opiekunem Henrim (Timothy Olyphant) przenosi się do małego miasteczka Paradise i musi zrobić wszystko, aby tym razem nie wyróżnić się z tłumu i nie sprowadzić na nich niebezpieczeństwa. Nie jest to jednak takie proste, gdyż John musi dostosować się do nowego szkolnego środowiska, mierząc się także z uczuciem rodzącym się do uroczej fotografki imieniem Sarah (Dianna Agron).
     Spośród namnażających się filmów science fiction, filmów opowiadających o kosmitach, trudno jest się spotkać z tak banalną, ale i jednocześnie fascynującą fabułą, którą prezentuje sobą „Jestem numerem cztery”. Genialny motyw przewodni ucieczki młodych ludzi przed najeźdźcami z kosmosu daje bardzo wiele możliwości rozwoju akcji. Tutaj, niestety, akcja ta obfituje w dłużyzny kierując się w strony melodramatyczne, jednakże gdy przychodzi co do czego nie ma mowy o żadnej nudzie. Film rozpoczyna się mocnym uderzeniem ataku w Kenii, gdzie widzimy, że coś ściga chłopca, mężczyzna posiada tajemniczy nóż, dziwna istota zrywa chłopcu coś z szyi następnie godząc go nożem, a ten rozsypuje się w pyłek. Zapowiada się interesująco. Potem jednak przychodzi czas na różnego rodzaju pierdoły, czyli jaki to ten Smith jest wspaniały i przystojny, no i jak to sprawnie posługuje się skuterem wodnym, wiadomo – Floryda. Jednakże już wkrótce następuje nagły zwrot akcji, który wprowadza widza w całkowite osłupienie, oczywiście jest to możliwe jedynie wówczas jak nie wie się o czym jest film. 
No i wydawałoby się, że powinna się zacząć akcja. Nic bardziej mylnego. Wtedy wkraczamy w świat licealnych problemów. Tak… znowu, no ale w końcu jest to film dla młodzieży – teoretycznie. Dlatego też nie zabraknie nam tutaj wrażeń tradycyjnych dla filmów młodzieżowych, a więc sercowe dylematy, urocza dziewczyna, no i chłopaczek terroryzowany przez bandę osiłków. Po której ze stron opowie się Smith? Nie należy spodziewać się tutaj specjalnych niespodzianek. Akcja postępuje jednak bardzo szybko, tak szybko, że zaledwie po godzinie oglądania filmu ma się wrażenie, że siedzi się przy nim już ze dwie. Wciąż tylko czeka się, aż w końcu Mogadrianie się objawią i w końcu zobaczymy co też kryje się w tej ich ciężarówce, bo coś strasznie się obijało. No, ale na to trochę sobie poczekamy, bo prawdziwa akcja jak zawsze rozgrywa się w szkole. Nie na festynie, jak można by początkowo przypuszczać, ale w szkole, gdzie to w końcu toczy się całe uczniowskie życie. Osobiście przyznam się, że w jednym z momentów film doprowadził mnie do łez. Z głupiego powodu w sumie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. A właśnie, jak poszło zakończeniu? Dość obiecująco. Dosłownie. Finał filmu stanowi ewidentną furtkę do kontynuacji, jednakże czy jakaś wytwórnia podejmie się zasponsorowania ekranizacji dalszych części powieści? Oby.
    Film ten nie mógłby powstać, gdyby nie użyto tutaj efektów specjalnych. W końcu trudno byłoby człowiekowi wlepić lampki w dłonie, chociaż nie jest to niewykonalne. Wybuchów też była cała masa, z których największy efekt daje wybuch finałowy. Kolejna szkoła poszła z dymem – najwyraźniej twórcy mają złe wspomnienia z tamtych czasów. To co wzbudza największą fascynację to oczywiście niesamowite istoty. Widz cały czas zastanawia się jak ta florydzka jaszczura mogła się przeobrazić w uroczego Beagle’a. Potem myślimy nad tym jaka jest jego prawdziwa postać. Spokojna wasza rozczochrana, dowiecie się. Wygląda rewelacyjnie i nadal pozostaje uroczy. Prawdziwą gratkę stanowią za to tajemnicze stwory Mogadorian. Ni to latająca wiewiórka, ni to gigantyczny krab, ni to Tyranozaurus Rex. Mutacja niesamowita, genialnie dopracowana, robi wrażenie- choć niekoniecznie przyjazne, no ale taki był zamysł. Pod względem wizualnym do filmu trudno jest mieć jakieś zastrzeżenia. Guillermo Navarro („Labirynt fauna”) nie poszalał tutaj za specjalnie, momentami obraz był trudny do rozszyfrowania, ale ogólnie oglądało się przyjemnie. Całość umilała muzyka skomponowała przez Trevora Rabina („Uczeń czarnoksiężnika”), aczkolwiek nie zabrakło także dobrze znanych utworów, jak „Radioactive” Kings of Leon, czy też „Rolling In the Deep” Adele.
   Obsada skompletowana do owego filmu, niestety, nie powala. Wśród młodych bohaterów znajdziemy tutaj same znane twarze. Przede wszystkim jest to Alex Pettyfer z filmu „Alex Rider: Misja Stormbreaker” – kiedy on tak wyrósł i wyprzystojniał?! Koleś dobrze znany, gdyż gra właśnie w samych takich filmach dla młodzieży, tak jak w „Beastly”. Jego obecność cieszy oczy, wywołuje motylki w brzuchu, ale aktorsko nie jest za dobrze. U jego boku pojawia się przede wszystkim gwiazdka serialowego hitu o tytule „Glee”, czyli Dianna Agron. Dziewczyna jest niesamowicie urocza i dodaje świeżości tej produkcji. Jej gra wypada trochę lepiej niż w przypadku Pettyfera, jednakże wciąż można się do niej przyczepić. Szkolnym osiłkiem o imieniu Mark został nikt inny jak sam synuś Hermesa z filmu „Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej Pioruna” – Jake Abel. Postać interesująca, chociaż dość irytująca – jak to zwykle bywa w przypadku swoistych prześladowców. Przechodzi ciekawą zmianę, ale każdy by taką przeszedł, gdyby stanął twarzą w twarz z okrutnym kosmitą. W filmie pojawia się także Numer Sześć, czyli bohaterka filmu „Uczeń czarnoksiężnika” – Teresa Palmer. Trochę się tutaj nawywijała, nawymachiwała, namordowała. Zwinna, gibka, no i fascynująca. No i ten jej australijski akcent. U boku tych młodych pojawiają się także Ci doroślejsi, a wśród nich przede wszystkim Timothy Olyphant, którego jakoś nadal nie mogę przetrawić i który nadal myli mi się z Joshem Duhamelem – skandal! Tak było w przypadku filmu „Opętani”. Jednakże podbił moje serce swoją rolą w filmie „Hitman”, no i „Szklanej pułapce 4.0”. Gdyby ktoś się nie domyślił to zobaczymy tutaj także Kevina Duranda, który został tak ucharakteryzowany, że nawet ja go nie poznałam. Wcielił się w niezwykłą postać przywódcy Mogadorian. To jest po prostu niesamowite. Dotychczas był bardziej rozpoznawalny w produkcjach, gdzie widzieliśmy jego twarz, przykładowo w filmie „Legion”. Jako Mogadorian sprawił się rewelacyjne!
     Trudno jest oceniać film, jeżeli nie czytało się powieści. Jednakże „Jestem numerem cztery” wydaje się całkiem dobrze sobie radzić. Ogólna fabuła jest porywająca. Bohaterowie też całkiem nie najgorsi, chociaż gorzej z grą aktorską. Film ciekawi także samym wykonaniem, gdyż efekty i same kosmiczne istoty wzbudzają fascynację. Pomimo innowacyjności historii nie odbiega za specjalnie od schematów. Bez względu na to jak często następowały zwroty akcji to film nadal biegł w tą samą stronę. Zakończenie daje nadzieję na dalszy rozwój wydarzeń, a wtedy może być naprawdę ciekawie. 

Prześlij komentarz