NOWOŚCI

wtorek, 14 lutego 2012

902. Stosunki międzymiastowe, reż. Nanette Burstein

Oryginalny tytuł: Going the Distance
Reżyseria: Nanette Burstein
Scenariusz: Geoff LaTulippe
Zdjęcia: Eric Steelberg
Muzyka: Mychael Danna
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera światowa: 27 sierpnia 2010
Premiera polska: 10 września 2010
Obsada: Drew Barrymore, Justin Long, Charlie Day, Jason Sudeikis, Christina Applegate, Ron Livingston, Oliver Jackson-Cohen

     Związki na odległość to zjawisko spędzające sen z powiek większości par. Każda z nich ma obawy, czy aby na pewno ich więź przetrwa taką rozłąkę, która czasem łączy się z kilkumiesięczną tęsknotą póki nie zobaczy się swojego partnera. Większość takich związków kończy się klęską, jednakże dotychczasowa reżyserka filmów dokumentalnych- Nanette Burstein, postanawia osłodzić trochę przetarte wierzenia na temat tego typu związków z swoim pierwszym filmie fabularnym zatytułowanym „Stosunki międzymiastowe”.
     Bohaterami jej filmu jest para, która poznaje się w jednym z barów w Nowym Jorku. Garrett (Justin Long) zatapia swoje smutki przy kuflu piwa z kumplami, gdyż dopiero co rozstał się z dziewczyną. Natomiast Erin (Drew Barrymore) jest trzydziestoletnią stażystką w jednej z nowojorskich gazet, która wraz z koleżanką odstresowuje się przy alkoholu. Para od razu wpada sobie w oko i spędzają razem noc, nie licząc na żadne zobowiązania. Pomimo tego, że Erin za sześć tygodni wraca do rodzinnego San Francisco, starają się cieszyć każdą chwilą razem i nie liczą na to, że pozostaną w związku na dłużej. Jednakże kiedy przychodzi dzień wyjazdu postanawiają spróbować związku na odległość.
     Dzisiejsze komedie romantyczne mają to do siebie, że więcej jest w nich dramatu niż prawdziwego humoru. Dlatego też tracą sporą część publiczności. Jednakże „Stosunki międzymiastowe” starają się przełamać tą denerwującą modę. Starają się, ponieważ nie wychodzi to aż tak dobrze jak powinno. Tematyka związków na odległość zawsze jest tematem bolesnym. Bardzo rzadko się zdarza, aby takie związki przetrwały długi okres czasu oddzielnie. Każdy człowiek potrzebuje bliskości osoby, którą kocha. 
W dzisiejszym postępie cywilizacyjnym takie związki mogą być ułatwione dzięki wspaniałemu wynalazkowi jakim okazał się być Internet, a także dzięki telefonom komórkowym, chociaż to pierwsze narzędzie wydaje się być tańszym. W filmie właśnie te wynalazki pozwalają utrzymać się na powierzchni związkowi Erin z Garrettem. Pokazany zostaje właściwie każdy element takiego związku. Z początku jest nadzieja, że ten pomysł może wypalić. Dzięki temu partner ma okazję zrobić parę niespodzianek swojej drugiej połowie- choćby niezapowiedzianymi wizytami. Potem jednak następuje zmęczenie. Coraz silniej odczuwa się tęsknotę, która wywołuje pewnego rodzaju kryzys. Partner zaczyna wątpić w swoją ukochaną, która znajduje się po drugiej stronie kraju. Dzięki życzliwym przyjaciołom zaczyna sobie wymyślać różne scenariusze, przykładowo zdrady. W międzyczasie pojawiają się propozycji przeprowadzek, ale któż ma to zrobić skoro każdy ma ułożone życie w swoim mieście?! Wszystkie te elementy prowadzą ku jednemu. Tutaj właśnie wkrada się dramatyzm. Widząc uczucie łączące całkiem miłą parę człowiek zaczyna się rozklejać nad ich niedolą, ale też sam już w głowie formułuje sobie pytanie co sam zrobiłby na ich miejscu. Zmusza wobec tego do refleksji, ale nie na długo, bo przecież dramatyzm i romantyzm to nie jedyna strona tego filmu.
     Produkcji nie brakuje przede wszystkim humoru. Już w zasadzie od pierwszych chwil kiedy poznajemy Garretta wiemy, że ten film będzie przezabawny. Garrett to w sumie najmniejsze zło, bo przecież ma on także swoich „genialnych” kolegów w postaci wąsatego Boxa oraz współlokatora Dana, który bardzo lubi robić podkład muzyczny na randkach Garretta. Ich teksty są dość zabawne, chociaż w większości przypadków człowiekowi wydaje się, że większa ich część jest zdecydowanie niesmaczna. Jest też także strona Erin reprezentowana przez jej siostrę- Corinne. Pedantka totalna, przez co powoduje uśmiech na twarzy wielu widzów. Ma także nieźle wychowaną córkę, która na hasło „Maya, statue!” zamiera w miejscu. Jak się później okazuje jest to całkiem przydatne. Są jednak dwie sceny, które wbijają się człowiekowi w mózg. Pierwsza związana jest z wizytą Garretta w solarium- ubaw niezły. Jednakże najlepsze przychodzi później, przy pierwszej niezapowiedzianej wizycie Garretta u Erin, a właściwie przy szybkim numerku na jadalnianym stole. Ta scena dosłownie powoduje, że można się popłakać ze śmiechu. To trzeba zobaczyć!
     Główne role przypadły w udziale dwójce całkiem nie najgorszych komików. Drew Barrymore całkiem nieźle sobie radzi w tej sferze. Potrafi rozbawić nie tylko dialogami, ale także i mimiką. Poza tym wciąż jest urocza i trudno jest poznać, że ma już prawie 40lat. Sporą sławę przyniosła jej rola w „Aniołkach Charliego”, chociaż mnie osobiście urzekła rolą w filmie „Ten pierwszy raz” o dziewczynie, która jeszcze nigdy nie została pocałowana. Karierę rozpoczęła od filmu „E.T.” i na swoim koncie ma wiele innych filmów, w każdym z nich grając poprawnie. Towarzyszący jej na ekranie Justin Long pierwszy raz na srebrnym ekranie pojawił się grając w filmie „Kosmiczna załoga”, jednakże ja zobaczyłam go dopiero dwa lata później w horrorze o tytule „Smakosz”. Od tamtej pory zmienił trochę specjalizację i zaczął występować w komediach radząc sobie bardzo dobrze. Całkowicie wciela się w graną przez siebie postać i jest w tym bardzo przekonujący. Jako Garrett był bardzo zabawny, strzelając dowcipem na prawo i lewo. Jednakże największym objawieniem filmu była Christina Applegate, którą wszyscy pamiętają jako głupiutką Kelly Bundy. Na szczęście już dawno udało jej się zerwać ze swoją przeszłością z serialu i tworzy teraz całkowicie odmienny wizerunek samej siebie. Nie przeszkadza jej to we wcielaniu się w różne osobowości dlatego w roli pedantycznej matki, żony i siostry wypadła rewelacyjnie i w dodatku komicznie. Ogólnie obsada bardzo dobrze poradziła sobie w tym filmie. Nie mam do niej większych zastrzeżeń.
     „Stosunki międzymiastowe” próbują być filmem przenikliwym. Reżyserce wydaje się, że zna prawdziwe realia rządzące światem związków. Zapomina się jednak, że każdy związek jest inny. Jednakże pomimo wszelkich niedogodności związanych ze związkami międzymiastowymi , daje widzowi nadzieję. Prawda jest taka, że jeżeli komuś przeznaczone jest być z kimś to los prędzej czy później zetknie tych dwojga znowu razem. Film pod tym względem nie jest zaskakujący, ponieważ powiela istniejące już od wielu lat schematy. Nie mniej o to właśnie chodzi w komediach romantycznych, o to, aby bohaterowie żyli długo i szczęśliwie.

Prześlij komentarz