NOWOŚCI

wtorek, 17 stycznia 2012

856. Salaam Namaste: Trudna droga do miłości, reż. Siddharth Anand

Oryginalny tytuł: Salaam Namaste
Reżyseria: Siddharth Anand
Scenariusz: Siddharth Anand
Zdjęcia: Sunil Patel
Muzyka: Salim Merchant, Vishal Dadlani, Shekhar Ravjiani, Suleman Merchant
Kraj: Indie
Gatunek: Dramat, Komedia, Romans, Musical
Premiera światowa: 09 września 2005
Premiera polska: brak
Obsada: Saif Ali Khan, 
Preity Zinta, Javed Jaffrey, Abhishek Bachchan, Jural Hansraj, Tania Zaetta, Arshad Warsi, Christina Collard
    
    „Salaam Namaste” jest to pierwszy reżyserski film Siddhartha Ananda, który otworzył mu szeroko drzwi do świata Bollywoodu, co udowodnił kolejnym filmem „Ta Ra Rum Pum”. Udowadnia on, że potrafi stworzyć naprawdę przeuroczą historię miłosną, która nie musi być przesiąknięta melodramatyzmem, ale potrafi także być zabawna. Ponadto jest to pierwszy film w historii Bollywoodu, który w całości został nakręcony w Australii. 
    Młoda dziewczyna imieniem Ambar (Preity Zinta) przyjeżdża z Indii do Australii na wymianę studencką i tam też pozostaje po kłótni z rodzicami. Dalej studiuje chirurgię, ale żeby studiować zmuszona jest podjąć pracę w stacji radiowej Salaam Namaste, gdzie prowadzi własny program. Kiedy jeden z jej gości – młody kucharz, Nikhil Arora (Saif Ali Khan) - spóźnia się do niej na wywiad dziewczyna obsmarowuje go na  antenie przez co restauracja, w której pracuje traci klientów. Nick poprzysięga zemstę, a Ambar nie ma zamiaru mu odpuścić dopóki nie przeprosi. Wszystko się zmienia, kiedy nie znający swojego wyglądu Nick i Ambar spotykają się na weselu, gdzie Nick odpowiada za catering. Świetnie się razem bawią i nawet kiedy dowiadują się o sobie prawdy postanawiają dać szansę ich uczuciom i związkowi. Po kilku dniach znajomości wspólnie wynajmują przepiękny dom i wiodą sielankowe życie przez najbliższe miesiące. Wszystko się zmienia, kiedy Ambar informuje Nicka, że jest z nim w ciąży.
    Swoją fabułą film przypomina znany brytyjski hit o tytule „Dziewięć miesięcy”. Oczywiście jak to bywa w świecie Bollywoodu, gdzie film nie może trwać krócej niż 2,5 godziny dobudowane zostały wydarzenia poprzedzające te z czasu problemów z ciążą. „Salaam Namaste” prezentuje z początku wszystkich ważniejszych bohaterów występujących w produkcji i robi to w sposób przezabawny. Poznajemy początku historii uczucia Ambar i Nicka, która zaczyna się od nienawiści za drobne przewinienie. Jednakże nienawiść od miłości dzieli bardzo cienka linia, a więc co za tym idzie po licznych perypetiach – mniej i bardziej komicznych, naszych głównych bohaterów zaczyna łączyć coś poważniejszego. Cała fabuła filmu skupia się w zasadzie na tym wątku, ale nie oznacza to, że nie ma tutaj wątków pobocznych, jak szybkie zaślubiny przyjaciela Nicka – Rona, czy też historia australijskiego hindusa. Wszystko to bardzo ładnie ze sobą współgra przez co nie ma mowy o jakichś niespójnościach. Jednakże na tym kończy się wspaniałość i komiczność owej opowieści, gdyż druga część jest już czystym dramatem. Pojawia się ciąża, mówi się o aborcji. Potem bohaterowie zaczynają sobie uprzykrzać życie, co w niektórych sytuacjach nadal może pozostawać zabawne, ale w większej części sprawia spory ból. Pomimo licznych prób w Nicku nie chcą się odezwać ojcowskie uczucia. Schemat wciąż pozostaje ten sam i wszystkim znany. Dlatego też zakończenie nie jest zaskakujące, ale w pewien sposób również zabawne. Cała akcja w szpitalu to istne szaleństwo, w którym można się popłakać ze śmiechu za sprawą pewnego pana.
    Przy filmach bollywoodzkich trudno jest się nie zachwycać muzyką i całą tą otoczką wokół opowieści. Jedną z rzeczy, na którą warto zwrócić uwagę w tym filmie są przede wszystkim przepiękne zdjęcia Sunila Patela. Przepiękne ujęcia w przecudownych miejscach, taki jak park, po którym spaceruje Ambar. Z drugiej zaś strony mamy bardzo ciekawe kompozycje muzyczne znanej ekipy twórców – panów Merchant, Dadlani oraz Ravijani, w tym tytułową piosenkę „Salaam Namaste”, która jest bardzo żywiołowa i szybko wpada w ucho w szczególności, że przewija się przez cały film. Z bardziej spokojnych utworów warto przysłuchać się „My Dil Goes Mmmm” oraz „Tu Jahan”. Oba odpowiednio nastrajają widza, a tym samym potęgują wrażenia przy konkretnych sytuacjach, gdyż bardzo wzruszają. 
    Saif Ali Khan występuje w kilku filmach owego reżysera. Najpierw była rola w „Zakochanych” na podstawie jego scenariusza, później przyszedł czas na „Salaam Namaste”, a trzecim filmem był nakręcony rok później „Ta Ra Rum Pum”. W każdym z tych filmów Khan gra bardzo żywiołowe postacie. Po części jest lekkoduchem, przez co jest niezwykle zabawny.  Z drugiej zaś strony potrafi wywoływać także negatywne emocje. Jest to więc postać kontrowersyjna, ale Saif Ali daje z siebie wszystko w każdym filmie. Jest niezwykle przekonujący w tym co robi i naprawdę można uwierzyć w to, że on sam jest tą postacią. Jeżeli chodzi o Preity Zintę, to budzi ona mieszane uczucia. Nie każda rola należy do jej najlepszych, ale jako Ambar spisała się rewelacyjnie. Genialnie zagrała wszystkie emocje przez co można było ją odebrać jak lekko niezrównoważoną. Nie mniej bardzo dobrze zagrana postać. Jednakże objawieniem humorystycznym całego filmu były dla mnie dwie postacie – Lekarza w wykonaniu Abhishka Bachchana oraz Jaggu, którego zagrał Javed Jeffrey. Ten drugi zagrał Hindusa, który nienawidził Hindusów i postanowił zostać Australijczykiem. Był to nieco egocentryczny człowiek, a jego rozmowy z jego ukochaną należały do najlepszych Jaggu: „Kochanie powiedz im dlaczego nie ufam Hindusom?”, Dziewczyna: „Słucham?”, Jaggu: „Dokładnie!”. Ponadto ta jego maniera… genialne! Inna sprawa jest z Abhiskkiem. Nigdy nie sądziłam, że zaskoczy mnie jakąkolwiek swoją rolą, a tutaj proszę. Wystarczyło zagrać lekarza, który zachowuje się jakby wypił za dużo kawy lub był na haju maksymalnym, żeby rozśmieszyć widza i sprawić, że całkowicie można zmienić o nim zdanie. Osobiście, jestem pod wrażeniem obsady tego filmu. Każdy został idealnie dobrany i dał z siebie wszystko, aby postacie wyglądały tak a nie inaczej. 
    „Salaam Namaste” jest to nie tylko dramatyczna opowieść o trudach miłości, ale także i humorystyczne przedstawienie niektórych z oczywistych prawd. Jako pierwszy prezentuje nie tylko sporą ilość pocałunków na ekranie, ale nawet i sceny łóżkowe. Przez to jest to produkcja, którą każdy fan kina bollywoodzkiego powinien obejrzeć. Niestety, nie ujrzymy tutaj tradycyjnego klimatu Indii, ale przynajmniej możemy pozachwycać się zapierającymi dech w piersi widokami w Australii i posłuchać fantastycznych utworów. Dlatego też jeżeli ktokolwiek jeszcze nie oglądał tej produkcji, niech szybko za nią chwyci. 

Prześlij komentarz