Seria: Sherlock Holmes #2
Reżyseria: Guy Ritchie
Scenariusz: Michele Mulroney, Kieran Mulroney
Reżyseria: Guy Ritchie
Scenariusz: Michele Mulroney, Kieran Mulroney
Na podstawie: postaci Arthura Conan Doyle'a
Zdjęcia: Philippe Rousselot
Muzyka: Hans Zimmer
Kraj: USA
Gatunek: Przygodowy, Kryminał
Premiera światowa: 14 grudnia 2011
Premiera polska: 05 stycznia 2012
Obsada: Robert Downey Jr., Jude Law, Noomi Rapace, Jared Harris, Stephen Fry, Kelly Reilly, Affif Ben Badra, Rachel McAdams, Geraldine James
Muzyka: Hans Zimmer
Kraj: USA
Gatunek: Przygodowy, Kryminał
Premiera światowa: 14 grudnia 2011
Premiera polska: 05 stycznia 2012
Obsada: Robert Downey Jr., Jude Law, Noomi Rapace, Jared Harris, Stephen Fry, Kelly Reilly, Affif Ben Badra, Rachel McAdams, Geraldine James
Przed dwoma latami poznaliśmy niezwykle klimatyczną wizję poczynań najlepszego detektywa na świecie autorstwa brytyjskiego reżysera- Guya Ritchiego. Film „Sherlock Holmes” zdobył serca widzów i krytyków co odzwierciedlone zostało przez liczne nagrody, w tym Złotego Globa dla odtwórcy roli Sherlocka- Robert Downeya Jr. Teraz brytyjski detektyw powraca na ekrany kin w filmie „Sherlock Holmes: Gra Cieni”, któremu, niestety, daleko do poprzednikowi, choć szczęśliwie nie okazuje się być filmową pomyłką.
Europa jest jedynie mały krok od stanu wojennego, a wszystko przez rosnący konflikt dwóch mocarstw. Niewielu zdaje sobie sprawę, że za tym stanem rzeczy stoi największy złoczyńca ówczesnego świata- profesor Moriarty (Jared Harris). W okolicach krąży jednak jedna osoba, która jest w stanie powstrzymać jego szalony plan, nie kto inny jak genialny detektyw- Sherlock Holmes (Robert Downey Jr). W międzyczasie przygotowuje się do zaślubin jego najdroższego przyjaciela- Johna Watsona (Jude Law), który ostatecznie będzie musiał dołączyć do śledztwa Holmesa. Pomaga im w tym piękna cyganka imieniem Simza (Noomi Rapace), której brat prawdopodobnie stoi za zamachami ostatnich dni.
Kiedy zawodzi fabuła, kiedy brakuje akcji, kiedy produkcja jest niesłychanie niewciągajaca a akcja niemiłosiernie się wydłuża jedynym ratunkiem pozostaje oprawa wizualna i ewentualnie aktorstwo. Wydawałoby się, że podobna sytuacja nie może przydarzyć się takiej produkcji jak „Sherlock Holmes” i to takiego reżysera jak Guy Ritchie, aczkolwiek nie ma rzeczy niemożliwych i także w tej materii to znane powiedzonko się sprawdza. Zaskakujące jest to, że człowiek tyle czeka na produkcję, zwiastun autentycznie zachęca do obejrzenia całości, ale kiedy przychodzi co do czego mamy wyrażenie, że film trwa całe wieki.
W „Grze cieni” panuje ten sam klimat co w pierwszym filmie o Sherlocku. Dawny Londyn i inne miasta, do których udają się bohaterowie tego obrazu urzekają w każdym calu. Mroczne uliczki, majestatyczne budowle i pełne niezwykłości lasy. Zadbano o każdy szczegół, aby widz poczuł magię tego zagadkowego świata i zakochał się w nim bez pamięci. Z pewnością każdy zachwyci się takimi smaczkami jak starodawne samochody, czy też niezwykle strojne wagony pierwszej klasy, które ostateczne zostaną przerobione na drzazgi. Niesłychane, jak za sprawą kilku efektów wizualnych, ale też i scenografii można wytworzyć niebywały klimat. Dodatkowo kostiumy zapierające dech w piersi, o muzyce nie wspominając. Hans Zimmer jest mistrzem w swoim fachu i nikt mu fanów nie odbierze. Ponownie zaszczyca nas znanymi dźwiękami znanymi z pierwszego filmu, ale nowe kompozycje nie są wiele gorsze. Idealnie podkreślają charakter tej historii. Utwory te nie gubią się pośród fabuły, są tak wyraziste, że trudno nie zwrócić na nie uwagi podczas seansu. Gdyby tego było mało to montażyści najnowszego filmu bawią się otrzymanym obrazem w najbardziej znany nam sposób- slow motion. Oczywiście, nadaje to efektowności całej produkcji, przez co najbardziej fascynująca scena bieganiny po lesie jest najbardziej pamiętliwą. Standardowo technikę tę wykorzystuje się także podczas domniemywania w trakcie walk, co potęguje wrażenia.
Cała oprawa tego filmu ratuje kulejącą fabułę. Zdecydowanie za dużo tutaj gadania a za mało akcji, przez co pierwsza połowa filmu wydaje się niesamowicie męcząca. Kiedy już tracimy nadzieję, że nigdy nie wyjdziemy z tych osobistych rozterek bohaterów na ratunek przychodzą nam dynamiczne sytuacje, które na nowo rozbudzają w nas życie. Konflikty na linii Holmes- Moriarty zepchnięte zostają na dalszy plan choć nigdy nie dają o sobie zapomnieć. Holmes pada trupem kilka razy co wywołuje niekontrolowany atak płaczu wśród załamanych niewiast. Współczuje się jego bohaterowi po stracie swojej ukochanej, co było ciosem poniżej pasa. Pomiędzy tymi sentymentalnymi podróżami czai się poczucie humoru, które jest bardziej okrojone niż to zaserwowane nam w pierwszym filmie. Nie mniej finałowa prezentacja kostiumu Holmesa bije wszystko na głowę i pozostawia po nim przyjemne wrażenie. To właśnie ten kamuflaż, który stosowany jest przez tego znakomitego detektywa bawić nas będzie najbardziej, bowiem to one powodują narodziny dość interesujących sytuacji. Trzeba przyznać także to, że choć nie brak tutaj humoru to film nadal pozostaje inteligentny. Świetnie przemyślany i idealnie poprowadzony, a to zawsze intryguje oglądającego. Dynamiczne akcje pojawiające się w filmie wymienić można w zasadzie na palcach jednej ręki, co jest zdecydowanie zbyt małym wynikiem jak na film trwający dwie godziny. Spory skok w dynamice dzieli film na dwie zasadnicze części, gdzie to w drugiej serwuje się nam prawdziwą rozrywkę, a w drugiej jedynie maleńkie do niej wprowadzenie.
Teraz Robert Downey Jr. kojarzy się już niemalże tylko z Sherlockiem Holmesem. Szyki psuć może jedynie jego rola Tony'ego Starka, w której ponownie objawi nam się w połowie 2012 roku w filmie „Avengers”. Tymi dwoma rolami aktor zaskarbił sobie serca widzów. Pokazał, że potrafi być zabawny i to w sarkastyczny sposób. Jego swobodne w obyciu postaci pozostają na długo w pamięci, a wszystko przez dystans z jakim podchodzi do siebie sam Downey Jr. W dodatku kobiecym okiem można określić, że wygląda niesamowicie atrakcyjnie w nowej stylizacji. Obok niego na ekranie kuleje sobie Jude Law, który ponownie wcielił się w rolę najlepszego przyjaciela Holmesa- Watsona. Na skutek wydarzeń z pierwszej części teraz podróżuje z laską u swojego boku i nie mowa tutaj o jego dopiero co poślubionej żonie. Jest to jedna z bardziej interesujących ról Lawa i do swojej kreacji przekonuje nawet najbardziej zatwardziałych jego przeciwników. Oprócz starych, nieco odmienionych twarzy, w nowym filmie zobaczymy też i nowe persony. Pierwszą z nich jest oczywiście profesor Moriarty a w tej roli Jared Harris. Jego oblicze ostatecznie przestaje być tajemnicą, a to potęguje problemy naszych ulubionych bohaterów. Jako czarny charakter Harris spisuje się całkiem nie najgorzej, choć jego podrygi bardziej bawią widza niżeli przerażają. Pewnie dlatego, że wciąż przed oczami mamy jego kreacje w innych, całkowicie odmiennych filmach. Kobiecy pierwiastek w filmie dotychczas reprezentowany przez Rachel McAdams w roli Irene Adler zastąpić musiała szwedzka piękność Noomi Rapace, którą widzowie mogą znać z szwedzkiej ekranizacji bestsellerowej serii powieści Stiega Larssona o tytule „Millenium”. Ta kreacja otworzyła jej świat Hollywoodu i takim oto sposobem wystąpiła u boku Roberta Downeya Jr. Już wkrótce zobaczymy ją w zapowiadanym hicie „Prometeusz”. Póki co przyszło nam cieszyć się jej cygańską rolą i w zasadzie jakoś specjalnie nie razi swoim aktorstwem. Oczywiście, wypaść mogła zdecydowanie lepiej, aczkolwiek ta nieokiełznana osóbka znalazła swoje miejsce w tej produkcji i bardzo ładnie się wkomponowała.
Finał „Gry cieni” nie daje jednoznacznej odpowiedzi na to, czy jest to już koniec przygód Sherlocka Holmesa okiem Guya Ritchiego. Jednakże przypuszczać można, że powstanie cała trylogia, bo choć najnowszy film jest zdecydowanie słabszy od pierwszego to jednak pozostaje utrzymany w tym samym klimacie, a co za tym idzie nadal hipnotyzuje. Wzrusza nas piękno tego obrazu, a choć fabuła nie jest idealna, to ostatecznie pozostawia pozytywne wrażenia po seansie. Pełna humoru z odrobiną akcji i sentymentu produkcja ma w sobie coś co zaskakuje i przyciąga. Takich filmów jest zdecydowanie za mało w dzisiejszym świecie filmowym, a przydałoby się, aby swoim mrokiem rozświetlały nasze dni.
Jestem wielkim fanem pierwszej części i bardzo się nie mogę doczekać aż obejrzę 2 część :)
OdpowiedzUsuń