Tytuł oryginalny: Il coraggio di parlare. Storie di fuoriusciti da Scientology.
Gatunek: wspomnienia
Wydawca: eSPe
Rok wydania: 2010
Projekt okładki: Amadeusz Targoński Zdjęcie na okładce: Kuzma
Tłumaczenie: Małgorzata Szapiel
ISBN 978-83-7482-367-8
Ilość stron: 183 | Format: 140x200 mm
Gatunek: wspomnienia
Wydawca: eSPe
Rok wydania: 2010
Projekt okładki: Amadeusz Targoński Zdjęcie na okładce: Kuzma
Tłumaczenie: Małgorzata Szapiel
ISBN 978-83-7482-367-8
Ilość stron: 183 | Format: 140x200 mm
Scjentologia. To określenie kojarzy się ludziom na całym świecie z jednym – sektą. Utworzona w 1951 roku przez amerykańskiego pisarza science fiction- Rona Hubbarda stanowi organizację, która żeruje na naiwności bogaczy. Z tego też powodu nazywana jest „religią gwiazd Hollywood”. Jak wszystkie sekty ma swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ci pierwsi chętnie ujawniają się przed światem, jak Tom Cruise. Natomiast Ci, którzy należą do drugiej grupy, w szczególności byli scjentolodzy, zastraszani przez członków organizacji zostali zmuszeni do ukrywania swoich tożsamości w wypowiedziach o swoich doświadczeniach z sektą.
Alberto Laggia- włoski dziennikarz, i Maria Pia Gardini- była scjentolog, namówili czternaście osób do podzielenia się swoimi przeżyciami z czasów ich członkostwa w sekcie. Ich wyznania zebrane zostały w ich wspólnej książce „Byłem scjentologiem. Prawdziwe historie ludzi, którym udało się opuścić sektę”. Polskie wydanie ukazało się na rynku dzięki wydawnictwu eSPe, a jego przedstawiciele mogą być dumni z tego, że mieli swój wkład w przekładzie książki obrazującej ciemną stronę scjentologii.
Wydaje się szokujące, że wydarzenia, które u niektórych ludzi ciągnęły się przez wiele lat udaje się ludziom streścić na kilku stronach. Sytuacje, które opisują są przerażające dla zwykłego czytelnika, który zastanawia się jakim sposobem ludzie Ci tak długo wytrzymali w przynależności do Scjentologii. Jeszcze bardziej zaskakuje, że zdolni byli wydawać miliony lirów, czy też dolarów, aby dołączyć do programów oferowanych przez organizację. Jednakże, jak okazuje się po lekturze tych opowieści, uwolnienie się od sekty nie jest takie najprostsze. Wszystko zaczyna się niepozornie, ludzie po prostu szukają pomocy. Czy to będąc w dołku psychicznym, czy chcąc pomóc swoim dzieciom. Czasami zdarzają się sytuacje, że do Scjentologii dołączają całe grupy rodzin- począwszy od dziadków na małych dzieciach kończąc. To doprowadza do tego, że jedna z osób spędziła w organizacji nawet 30 lat. Nasuwa się pytanie, dlaczego? W końcu nie jest to zwyczajna religia, gdzie ludzie mogą sobie żyć jak dotychczas i od czasu do czasu uczestniczyć w programach. W Scjentologii diametralnie zmienia się dotychczasowe życie. Zostają zarzuceni całym stosem zasad, których muszą przestrzegać, bo inaczej będą surowo karani, w tym także karami pieniężnymi sięgającymi ogromnych kwot. W imię tych zasad często rozbijane są rodziny, bowiem jedną z zasad jest całkowita separacja od osób, które nie popierają działalności sekty. Sytuacje, o których możemy poczytać w „Byłem scjentologiem” w zasadzie oscylują wokół tej tematyki. Dramaty rozbijanych rodzin, na najróżniejsze sposoby, ilość pieniędzy pokładana w bezwartościowe programy. Porusza to, że niektóre z osób nie robią tego dla siebie, a dla innych. Przeczytamy tutaj historię matki, która chciała pomóc synowi w nałogu narkotykowym. A kilka rozdziałów dalej przeczytamy historię jej syna, to jak on widział całą tą sytuację. Wraz z tymi osobami doświadczamy tyrani ze strony pracowników organizacji. Wielokrotnie są to historie chwytające za serce. Każdy czytający poczuje prawdziwe współczucie do tych osób, choć z pewnością znajdą się i tacy, którzy nie zrozumieją tego jak działa sekta i będą pewni, że to właśnie ich winą jest to, że dali się tak okręcić wokół palca.
Wydaje się szokujące, że wydarzenia, które u niektórych ludzi ciągnęły się przez wiele lat udaje się ludziom streścić na kilku stronach. Sytuacje, które opisują są przerażające dla zwykłego czytelnika, który zastanawia się jakim sposobem ludzie Ci tak długo wytrzymali w przynależności do Scjentologii. Jeszcze bardziej zaskakuje, że zdolni byli wydawać miliony lirów, czy też dolarów, aby dołączyć do programów oferowanych przez organizację. Jednakże, jak okazuje się po lekturze tych opowieści, uwolnienie się od sekty nie jest takie najprostsze. Wszystko zaczyna się niepozornie, ludzie po prostu szukają pomocy. Czy to będąc w dołku psychicznym, czy chcąc pomóc swoim dzieciom. Czasami zdarzają się sytuacje, że do Scjentologii dołączają całe grupy rodzin- począwszy od dziadków na małych dzieciach kończąc. To doprowadza do tego, że jedna z osób spędziła w organizacji nawet 30 lat. Nasuwa się pytanie, dlaczego? W końcu nie jest to zwyczajna religia, gdzie ludzie mogą sobie żyć jak dotychczas i od czasu do czasu uczestniczyć w programach. W Scjentologii diametralnie zmienia się dotychczasowe życie. Zostają zarzuceni całym stosem zasad, których muszą przestrzegać, bo inaczej będą surowo karani, w tym także karami pieniężnymi sięgającymi ogromnych kwot. W imię tych zasad często rozbijane są rodziny, bowiem jedną z zasad jest całkowita separacja od osób, które nie popierają działalności sekty. Sytuacje, o których możemy poczytać w „Byłem scjentologiem” w zasadzie oscylują wokół tej tematyki. Dramaty rozbijanych rodzin, na najróżniejsze sposoby, ilość pieniędzy pokładana w bezwartościowe programy. Porusza to, że niektóre z osób nie robią tego dla siebie, a dla innych. Przeczytamy tutaj historię matki, która chciała pomóc synowi w nałogu narkotykowym. A kilka rozdziałów dalej przeczytamy historię jej syna, to jak on widział całą tą sytuację. Wraz z tymi osobami doświadczamy tyrani ze strony pracowników organizacji. Wielokrotnie są to historie chwytające za serce. Każdy czytający poczuje prawdziwe współczucie do tych osób, choć z pewnością znajdą się i tacy, którzy nie zrozumieją tego jak działa sekta i będą pewni, że to właśnie ich winą jest to, że dali się tak okręcić wokół palca.
Wszystkie historie, które zostały opublikowane w tej książce uzyskane zostały za pośrednictwem Marii Pia Gardini, która miała do czynienia z tą organizacją. Dotarła do osób, które po odejściu z Scjentologii postanowiły się do niej odezwać, jako do dawnej znajomej. Wiele osób chciało pozostać anonimowymi, gdyż nadal są męczeni przez członków sekty, a Gardini uszanowała ich wolę. W niektórych przypadkach pozostawia nieoprawione teksty, jak w sytuacji oświadczenia czternastego byłego członka- Lawrenca Woodcrafta, opisującego problem statku pełnego rakotwórczego amiantu. Inne historie zazwyczaj stanowią tylko elementy wypowiedzi ich bohaterów, a resztę dopowiadają autorzy. Osoby, które Gardini poznała osobiście opatrzone są jej osobistymi opisami wprowadzającymi. W swojej publikacji autorzy posługują się różnymi sformułowaniami, które są charakterystycznymi określeniami dla Scjentologii. Na końcu znajduje się słownik pełen wyrażeń zastosowanych w opowieściach. Szkoda, że jest to dopiero na końcu, bowiem po pewnym czasie czytelnik ignoruje to dalej kontynuując lekturę. Jest to spowodowane męczącym przekładaniem na ostatnie strony i szukanie odpowiedniego słowa. Lepiej byłoby, aby w przypisach zastosować wyjaśnienia, a jak już chcieli zrobić słownik to przecież i tak mógł pozostać u końca pracy. Pomimo tak licznych, skomplikowanych wyrażeń i skrótów lektura i tak jest przyjemna i zrozumiała dla każdego czytelnika.
Całości publikacji „Byłem scjentologiem” dopełnia oprawa. Okładka od razu bije po oczach i uderza w serca. Spętane ręce, na znak zniewolenia osoby w sekcie, dają do myślenia. Idealnie obrazują problematykę Scjentologii. Jednakże jest coś w wydaniu polskim co bardzo razi, a dokładnie brak spójności w tłumaczeniu. Zazwyczaj przy takich pracach można być pełnym podziwu dla pracy tłumacza, który musi znać się na rzeczy, żeby móc podobne teksty przekładać na nasz język ojczysty. Natomiast, przy wprowadzeniach o konkretnych osobach bardzo często zmienia się osoba. Raz wypowiada się kobieta raz mężczyzna, choć tak naprawdę są to wstępy sporządzone przez Marię Gardini. Trochę to mota, choć dla kogoś kto się zaczyta może być to całkowicie niezauważalne.
Podsumowując, publikacja „Byłem scjentologiem. Prawdziwe historie ludzi, którym udało się opuścić sektę” to poruszające wyznania czternastu ludzi, który zachęceni przesłaniem Scjentologi postanowili dołączyć do sekty. Niektórzy kierowani ciekawością, inni chęcią pomocy bliskim, a inni chęcią zrobienia czegoś znaczącego. Przez wiele lat pozbawiani pewności siebie i pieniędzy, ostatecznie skończyli jako ludzie uwolnieni od tyranii religii Hubbarda choć na skraju bankructwa i pozbawieni rodzin i małżeństw. Teraz zaczynają budować swoje życie od nowa i choć ich historie napawają przerażeniem i współczuciem, to ich chęć życia daje nadzieję także nam na lepsze jutro.
Ocena: 5/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa eSPe, a także portalu internetowego Sztukater, który mi ją udostępnił.
Prześlij komentarz