Zdjęcia: Thomas MacPherson
Muzyka: tomandandy
Kraj: Wielka Brytania, Niemcy, Francja
Gatunek: Horror, Akcja
Premiera światowa: 02 września 2010
Premiera polska: 10 września 2010
Obsada: Milla Jovovich, Ali Larter, Wentworth Miller, Shawn Roberts, Kim Coates, Spence Locke, Sienna Guillory
„Resident Evil”
jest jedną z najpopularniejszych serii gier komputerowych
wszechczasów. Niewielu więc zostało zaskoczonych, kiedy w 2002
roku na ekrany weszła produkcja Paula W.S. Andersona bazująca na
owej serii gier. Tak samo jak gry, tak też i filmy cieszą się
ogromną popularnością. Dlatego też Paul W.S. Anderson postanowił
zrealizować czwarty film z serii wychodząc naprzeciw oczekiwaniom
dzisiejszego widza tworząc „Afterlife” w
popularnej technologii 3D, tym samym powodując, że jest to pierwsza
ekranizacja gry, która doczekała się wykonania w tej technice.
Po tym jak świat
zostaje spustoszony przez wirusa T zamieniającego ludzi w
krwiożercze bestie, Alice wyrusza do Tokio wraz ze swoimi klonami,
aby tam zemścić się na członkach korporacji Umbrella, która
eksperymentowała na niej z wirusem. Kiedy wszystkie klony zostają
zniszczone, a prawdziwa Alice (Milla Jovovich) ledwo uchodzi z
życiem, udaje się na Alaskę skąd puszczony został sygnał o
Arkadii mającej stanowić azyl dla wszystkich niezainfekowanych. Tam
też wyruszyli jej przyjaciele poznani w Nevadzie, jednakże kiedy
przybywa na miejsce nie zastaje nic poza polami, plażą oraz
dziesiątkami porzuconych samolotów. Udaje jej się odnaleźć
Claire (Ali Larter), którą pozbawiono wspomnień, i razem
wyruszają do Los Angeles, gdzie spotykają innych ocalałych, a
także odnajdują Arkadię.
„Resident
Evil” jest nie tylko najbardziej popularną serią filmów
o żywych trupach, ale jedyną jaką osobiście darzę ogromną
sympatią i mogę oglądać bez końca. Idę o zakład, że większość
znających i oglądających tą serię jest w stanie się ze mną
zgodzić. Film ma w sobie pewien magnetyzm, na który składają się
przede wszystkim muzyka, ale także i zdjęcia, efekty specjalne, no
i oczywiście niesamowita akcja, którą przyrównywać można do tej
z popularnego „Matrixa”.
Ponadto film przygotowany
został tak, aby można było wyświetlać go w wersji 3D i zbijać
większą kasę. W samej fabule można byłoby znaleźć sporo
nieścisłości, a także zaprzeczeń wszelkim znanym nam prawom
fizyki i biologii. Jednakże na takie rzeczy nie zwraca się tutaj
uwagi, a przynajmniej nie powinno się zwracać, gdyż głównie
chodzi tutaj o dobrą rozrywką, którą niewątpliwie jest
„Afterlife”. W filmie pełno jest wypasionych scen
kaskaderskich, które po prostu zapierają dech w piersi. Możemy
doświadczyć wspaniałych choreografii walk, podziwiać długie i
profesjonalne strzelaniny, czy też pozachwycać się porażającymi
wybuchami. Jest jednak druga strona medalu, ponieważ produkcja ta to
nie tylko dynamiczna akcja, ale też i horror, który został
zatracony gdzieś pod tą kaskadą efektów specjalnych. W zasadzie
wątek wirusa T zostaje zepchnięty na dalszy plan, gdyż twórcy
skupiają się bardziej na relacjach bohaterów, a także ich walki z
korporacją. Przez to film traci to czym tak oczarował pierwszym
swoim filmem, nie mniej nadrabia wieloma innymi elementami, jak
przykładowo soundtrackiem.
Kiedy tworzy się
produkcję w technologii 3D, w szczególności tego typu, oczywiste
staje się, że niezbędne staje się wykorzystanie efektów
specjalnych dla ulepszenia jakości zdjęć, czy też postaci.
Wszelkie efekty zastosowane w tym filmie są powalające. Na pierwszy
plan wysuwają się oczywiście mutacje ludzi. Ich nowe pyszczki są
urzekające. Trochę przerażające z kolei wydają się zarażone
psy, na które można się gapić z rozdziawioną szczęką.
Dopracowane zostały także eksplozje. Ta, która miała miejsce w
Tokio zwala z nóg, gdyż jest najbardziej widowiskowa i szokująca,
a tego się widz nie spodziewa. Wspaniałe zdjęcia Glena
MacPhersona, ujęcia slow motion nawiązujące do filmów typu
„Matrix”, a także nieskazitelna wizualizacja
zniszczonego Los Angeles pozwala nacieszyć oczy. No i na koniec
rewelacyjna i mocna muzyka skomponowana przez ekipę tomandandy,
która idealnie pomaga wczuć się w klimat historii, mrozi krew w
żyłach i podsyca napięcie. Dlatego też pod względem estetycznym
film jest w zasadzie bez zarzutu. Do niewielu elementów można by
się przyczepić, ale nadgorliwi zawsze coś takiego sobie znajdą w
każdej produkcji.
Najważniejszym
elementem składowym „Resident Evil”, a także jego
stałą jest oczywiście Alice, czyli Milla Jovovich, którą
zobaczymy w większych ilościach na początku filmu. Po czterech
filmach wciąż trafne wydaje się być obsadzenie tej uroczej
Ukrainki. Bez niej seria nie miałaby racji bytu a z filmu na film
staje się coraz lepsza w roli Alice. Jest stworzona do tej roli,
gdyż przekonuje widza i daje się lubić. No i przede wszystkim,
daje z siebie wszystko przed kamerą. Towarzyszy jej Ali Larter,
która przygodę z filmem rozpoczęła trochę ponad 10 lat temu.
Wystąpiła w wielu produkcjach u boku wielu znanych gwiazd.
Widzieliśmy ją także przy poprzednim filmie, dlatego tym bardziej
przekonująco wypadła w roli Claire. Lekkim zaskoczeniem mogło
okazać się pojawienie się w filmie Wentwortha Millera, którego
wszyscy znają z popularnego serialu telewizyjnego o tytule „Prison
Break”. Można zauważyć tutaj pewną ironię jego
postaci, gdyż ponownie spotykamy go w więzieniu, z którego także
będzie próbował uciec. Jednakże pokazuje się z zupełnie innej
strony niż w serialu i dzięki temu jego kreacja wydaje się jeszcze
bardziej fascynująca. Ponadto w filmie występują Kim Coates
(„Helikopter w ogniu”), Shawn Roberts („Furia”)
oraz wielu innych.
„Resident
Evil: Afterlife” to już czwarty film z serii o siejącym
zagładę wirusie T i Alice próbującej go powstrzymać. Patrząc
jednak na rozwój wydarzeń w filmie, a przede wszystkim jego
zakończenie można domniemywać, że doczekamy się kolejnej
kontynuacji – być może nie ostatniej. Czy seria ta będzie
kolejnym tasiemcem typu „Halloween”? O tym
przekonamy się za kilka lat, a póki co cieszmy się boską Millą
Jovovich, rewelacyjnymi scenami walk oraz zabawami efektami
specjalnymi na ekranie. Film wart jest obejrzenia w szczególności
przez fanów tej serii, którzy chcą dowiedzieć się jak to się
skończy walka z korporacją Umbrella i jej eksperymentem.
W serii:
- Resident Evil (2002)
- Resident Evil: Apokalipsa (2004)
- Resident Evil: Zagłada (2007)
- Resident Evil: Afterlife (2010)
- Resident Evil: Retribution (2012)
Oglądałam wszystkie części, tę oczywiście również i ... Zgadzam się z Twoją opinią :). To przebajerzony film, ale jak mało gdzie efekt 3D jest rewelacyjny. Świetnie bawiłam się na tym widowisku i z tego co zauważyłam to reszta widowni miała też ubaw, szczególnie przy scena 3D :D
OdpowiedzUsuńWiele razy zastanawiałam się czy nie sięgnąć po poszczególne części Resident Evil... Ale ostatecznie stwierdzam, że to nie dla mnie. Nawet, jakby mi się mogło spodobać, wyznaczyłam sobie filmy, które muszę zobaczyć w najbliższym czasie,a trochę tego jest:)
OdpowiedzUsuńSporządziłam listę najbardziej wyczekiwanych premier filmowych w roku 2012. Sprawdź, czy znajdziesz coś dla siebie:)
Najlepsze życzenia Noworoczne!
Pozdrawiam!