NOWOŚCI

wtorek, 27 grudnia 2011

846. Resident Evil: Afterlife, reż. Paul W.S. Anderson

Seria: Resident Evil #4
Reżyseria: Paul W.S. Anderson
Scenariusz: Paul W.S. Anderson
Zdjęcia: Thomas MacPherson
Muzyka: tomandandy
Kraj: Wielka Brytania, Niemcy, Francja
Gatunek: Horror, Akcja
Premiera światowa: 02 września 2010  
Premiera polska: 10 września 2010  
Obsada: Milla Jovovich, Ali Larter, W
entworth Miller, Shawn Roberts, Kim Coates, Spence Locke, Sienna Guillory
 
    „Resident Evil” jest jedną z najpopularniejszych serii gier komputerowych wszechczasów. Niewielu więc zostało zaskoczonych, kiedy w 2002 roku na ekrany weszła produkcja Paula W.S. Andersona bazująca na owej serii gier. Tak samo jak gry, tak też i filmy cieszą się ogromną popularnością. Dlatego też Paul W.S. Anderson postanowił zrealizować czwarty film z serii wychodząc naprzeciw oczekiwaniom dzisiejszego widza tworząc „Afterlife” w popularnej technologii 3D, tym samym powodując, że jest to pierwsza ekranizacja gry, która doczekała się wykonania w tej technice.
     Po tym jak świat zostaje spustoszony przez wirusa T zamieniającego ludzi w krwiożercze bestie, Alice wyrusza do Tokio wraz ze swoimi klonami, aby tam zemścić się na członkach korporacji Umbrella, która eksperymentowała na niej z wirusem. Kiedy wszystkie klony zostają zniszczone, a prawdziwa Alice (Milla Jovovich) ledwo uchodzi z życiem, udaje się na Alaskę skąd puszczony został sygnał o Arkadii mającej stanowić azyl dla wszystkich niezainfekowanych. Tam też wyruszyli jej przyjaciele poznani w Nevadzie, jednakże kiedy przybywa na miejsce nie zastaje nic poza polami, plażą oraz dziesiątkami porzuconych samolotów. Udaje jej się odnaleźć Claire (Ali Larter), którą pozbawiono wspomnień, i razem wyruszają do Los Angeles, gdzie spotykają innych ocalałych, a także odnajdują Arkadię.
     „Resident Evil” jest nie tylko najbardziej popularną serią filmów o żywych trupach, ale jedyną jaką osobiście darzę ogromną sympatią i mogę oglądać bez końca. Idę o zakład, że większość znających i oglądających tą serię jest w stanie się ze mną zgodzić. Film ma w sobie pewien magnetyzm, na który składają się przede wszystkim muzyka, ale także i zdjęcia, efekty specjalne, no i oczywiście niesamowita akcja, którą przyrównywać można do tej z popularnego „Matrixa”
Ponadto film przygotowany został tak, aby można było wyświetlać go w wersji 3D i zbijać większą kasę. W samej fabule można byłoby znaleźć sporo nieścisłości, a także zaprzeczeń wszelkim znanym nam prawom fizyki i biologii. Jednakże na takie rzeczy nie zwraca się tutaj uwagi, a przynajmniej nie powinno się zwracać, gdyż głównie chodzi tutaj o dobrą rozrywką, którą niewątpliwie jest „Afterlife”. W filmie pełno jest wypasionych scen kaskaderskich, które po prostu zapierają dech w piersi. Możemy doświadczyć wspaniałych choreografii walk, podziwiać długie i profesjonalne strzelaniny, czy też pozachwycać się porażającymi wybuchami. Jest jednak druga strona medalu, ponieważ produkcja ta to nie tylko dynamiczna akcja, ale też i horror, który został zatracony gdzieś pod tą kaskadą efektów specjalnych. W zasadzie wątek wirusa T zostaje zepchnięty na dalszy plan, gdyż twórcy skupiają się bardziej na relacjach bohaterów, a także ich walki z korporacją. Przez to film traci to czym tak oczarował pierwszym swoim filmem, nie mniej nadrabia wieloma innymi elementami, jak przykładowo soundtrackiem.
     Kiedy tworzy się produkcję w technologii 3D, w szczególności tego typu, oczywiste staje się, że niezbędne staje się wykorzystanie efektów specjalnych dla ulepszenia jakości zdjęć, czy też postaci. Wszelkie efekty zastosowane w tym filmie są powalające. Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście mutacje ludzi. Ich nowe pyszczki są urzekające. Trochę przerażające z kolei wydają się zarażone psy, na które można się gapić z rozdziawioną szczęką. Dopracowane zostały także eksplozje. Ta, która miała miejsce w Tokio zwala z nóg, gdyż jest najbardziej widowiskowa i szokująca, a tego się widz nie spodziewa. Wspaniałe zdjęcia Glena MacPhersona, ujęcia slow motion nawiązujące do filmów typu „Matrix”, a także nieskazitelna wizualizacja zniszczonego Los Angeles pozwala nacieszyć oczy. No i na koniec rewelacyjna i mocna muzyka skomponowana przez ekipę tomandandy, która idealnie pomaga wczuć się w klimat historii, mrozi krew w żyłach i podsyca napięcie. Dlatego też pod względem estetycznym film jest w zasadzie bez zarzutu. Do niewielu elementów można by się przyczepić, ale nadgorliwi zawsze coś takiego sobie znajdą w każdej produkcji.
     Najważniejszym elementem składowym „Resident Evil”, a także jego stałą jest oczywiście Alice, czyli Milla Jovovich, którą zobaczymy w większych ilościach na początku filmu. Po czterech filmach wciąż trafne wydaje się być obsadzenie tej uroczej Ukrainki. Bez niej seria nie miałaby racji bytu a z filmu na film staje się coraz lepsza w roli Alice. Jest stworzona do tej roli, gdyż przekonuje widza i daje się lubić. No i przede wszystkim, daje z siebie wszystko przed kamerą. Towarzyszy jej Ali Larter, która przygodę z filmem rozpoczęła trochę ponad 10 lat temu. Wystąpiła w wielu produkcjach u boku wielu znanych gwiazd. Widzieliśmy ją także przy poprzednim filmie, dlatego tym bardziej przekonująco wypadła w roli Claire. Lekkim zaskoczeniem mogło okazać się pojawienie się w filmie Wentwortha Millera, którego wszyscy znają z popularnego serialu telewizyjnego o tytule „Prison Break”. Można zauważyć tutaj pewną ironię jego postaci, gdyż ponownie spotykamy go w więzieniu, z którego także będzie próbował uciec. Jednakże pokazuje się z zupełnie innej strony niż w serialu i dzięki temu jego kreacja wydaje się jeszcze bardziej fascynująca. Ponadto w filmie występują Kim Coates („Helikopter w ogniu”), Shawn Roberts („Furia”) oraz wielu innych.
     „Resident Evil: Afterlife” to już czwarty film z serii o siejącym zagładę wirusie T i Alice próbującej go powstrzymać. Patrząc jednak na rozwój wydarzeń w filmie, a przede wszystkim jego zakończenie można domniemywać, że doczekamy się kolejnej kontynuacji – być może nie ostatniej. Czy seria ta będzie kolejnym tasiemcem typu „Halloween”? O tym przekonamy się za kilka lat, a póki co cieszmy się boską Millą Jovovich, rewelacyjnymi scenami walk oraz zabawami efektami specjalnymi na ekranie. Film wart jest obejrzenia w szczególności przez fanów tej serii, którzy chcą dowiedzieć się jak to się skończy walka z korporacją Umbrella i jej eksperymentem.
W serii:

2 komentarze :

  1. Oglądałam wszystkie części, tę oczywiście również i ... Zgadzam się z Twoją opinią :). To przebajerzony film, ale jak mało gdzie efekt 3D jest rewelacyjny. Świetnie bawiłam się na tym widowisku i z tego co zauważyłam to reszta widowni miała też ubaw, szczególnie przy scena 3D :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiele razy zastanawiałam się czy nie sięgnąć po poszczególne części Resident Evil... Ale ostatecznie stwierdzam, że to nie dla mnie. Nawet, jakby mi się mogło spodobać, wyznaczyłam sobie filmy, które muszę zobaczyć w najbliższym czasie,a trochę tego jest:)
    Sporządziłam listę najbardziej wyczekiwanych premier filmowych w roku 2012. Sprawdź, czy znajdziesz coś dla siebie:)
    Najlepsze życzenia Noworoczne!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń