Reżyseria: Aditya Chopra
Scenariusz: Aditya Chopra
Zdjęcia: Manmohan SinghScenariusz: Aditya Chopra
Muzyka: Jatin Pandit, Lalit Pandit
Kraj: Indie
Gatunek: Melodramat, Musical
Premiera światowa: 27 października 2000
Premiera polska na DVD: 06 marca 2008
Obsada: Shah Rukh Khan, Amitabh Bachchan, Aishwarya Rei, Uday Chopra, Jimmy Shergill, Jugal Hansraj, Kim Sharma, Shamita Shetty, Preeti Jhangiani
Zakochani żyją wiecznie, zakochani wiecznie kochają, ich miłość trwa do
końca ich życia i o jeden dzień dłużej. Miłość to wspaniałe uczucie, które
łączy dwie osoby. Jednakże nie zawsze uczucie to kończy się szczęśliwie. Ze
wszystkich możliwych scenariuszy najgorszym może być zakończenie miłości przez
ojca, który tak bardzo nienawidzi, że nie potrafi pokochać. Na szczęście
prawdziwa miłość nigdy się nie kończy. Prawdziwa miłość trwa nawet, kiedy druga
osoba umiera. Aditya Chopra właśnie w ten sposób postanawia przedstawić widzom
to najwspanialsze na świecie uczucie. W ten sposób ja poznaję jego twórczość,
odkrywając w nim prawdziwego romantyka, ale przecież zdecydowana większość filmów
z Bollywoodu to przepiękne filmy o miłości.
Trzech młodych mężczyzn – Karan (Jimmy
Shergill), Sameer (Jugal Hansraj)
oraz Vikram (Uday Chopra),
rozpoczynają naukę w najbardziej prestiżowym collegu w Indiach - Gurukul. Jej
dyrektorem jest Naravan Shanker (Amitabh
Bachchan), który budzi strach w swoich uczniach ze względu na rystrykcyjne
zasady panujące w szkole. To nie przeszkadza trzem nowym uczniom zakochać się w
pięknych kobietach. Sameer spotyka ukochaną ze swojego dzieciństwa – Sanjanie (Kim Sharma), Vikram zakochuje się w
uczennicy pobliskiej szkoły dla dziewcząt – Ishice (Shamita Shetty), natomiast Karanowi wpada w oko młoda mężatka –
Kiran (Preeti Jhangiani). Zastraszeni
przez dyrektora już mają zrezygnować z miłości na czas nauki, kiedy u bram
Gurukul zjawia się nowy nauczyciel od muzyki - Raj Aryan (Shah Rukh Khan). Dzięki temu, że próbuje nauczyć wszystkich
miłości uczniowie widzą w nim idola. Nawet Shanker zaczyna lubić Raj Aryana,
dzięki czemu ten sprawnie manipuluje nim, aby osiągnąć określone cele. Jednakże
ani uczniowie ani sam dyrektor nie zdają sobie sprawy z tego, że nie jest to
pierwsza wizyta Ray Aryana w Gurukul, bowiem przed wielu laty sam był jej
uczniem, który został wyrzucony przez dyrektora za miłość do jego jedynej córki
– Meghy (Aishwarya Rei), która w
następstwie tych zdarzeń popełniła samobójstwo.
"Miłość
żyje wiecznie" to dopiero mój trzeci film z kategorii filmów
pochodzących z indyjskiego hollywoodu. Film ten całkowicie różni się od
poprzednich. Jest przesycony miłością, o której opowiada owa historia, no i w
końcu można zobaczyć tradycyjny taniec hinduski. Ponadto film serwuje nam coś
ważniejszego - morał, który mówi o tym, że w starciu strachu z miłością to
miłość zwycięży.
Najbardziej interesujące w tej opowieści jest to, że łączy w sobie wiele
różnych wątków miłosnych. Przedstawia pięć zupełnie różnych historii o miłości.
Zobaczymy tutaj miłość przede wszystkim zakazaną. Vikram, który zakochuje się w
Ishice - pięknej i bogatej dziewczynie. Sameer spotyka swoją ukochaną z
dzieciństwa, ale ona już ma chłopaka, którego uważa za miłość swojego życia.
Jest też Karan, który pewnego wieczoru spotyka Kiran na stacji kolejowej i
zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia, niestety, czeka ona na swojego
męża, który wróci z wojny. Zobaczyć możemy też bardzo silną miłość, chyba
najsilniejszą ze wszystkich - miłość ojca do swojej jedynej córki. Przez to
obserwować możemy także ogromne cierpienie, które targa Shankerem przez co jest
takim twardym człowiekiem, że zabrania swoim uczniom miłości. No i przede
wszystkim, mamy też miłość Raj Aryana do Meghy, który kocha ją nadal, pomimo
tego, że od wielu lat nie ma jej wśród żywych. Ona jednakże wciąż mu towarzyszy
i chyba po raz pierwszy cieszę się, że przedstawiono to właśnie w taki sposób. To
właśnie ta miłość jest spoiwem wszystkich wątków w tym filmie. Jednakże film
ten to nie tylko tanie romansidło, ale też i nauka o zmianach jakich w końcu
człowiek musi doświadczyć.
Po raz kolejny przyjdzie mi się zachwycać nad oprawą audio-wizualną.
Zdjęcia Manmohana Singha idealnie ujmowały każdy szczegół tego filmu. Ciekawe
ujęcia podkreślały urok chwili. Natomiast to co mnie najbardziej poruszało to
oczywiście to, że udało się zachować kolorystykę w tym filmie. Dla mnie
wszystkie filmy z gatunku Bollywood są pełne barw, a co za tym idzie, pełne
życia. To zawdzięczać można także wspaniałej muzyce autorstwa Jatin i Lalit
Pandit, którzy skomponowali także podkład muzyczny do filmu "Fanaa".
Jedną z piosenek, która zrobiła na mnie wrażenie jest "Humko Humise Chura
Lo". Autentycznie przepiękna piosenka - taka romantyczna. Zupełnie inny
styl przedstawia utwór "Aankhein Khuli" - nie mniej też jest przepiękny
i z przyjemnością się go słucha. Ciekawy jest także utwór "Pairon Mein
Bandhan Hai". Jednakże nie ma tutaj takiej piosenki, która zdecydowanie
zdominowałaby film. Utworu, w którym już po pierwszym przesłuchaniu zapisałby
się na stałe w naszej pamięci. Nie mniej układy taneczne do ścieżki dźwiękowej
są znakomite. Zaskakujące jest to jak tacy ludzie potrafią być skoczni. Od razu
człowiek marzy o tym, aby udać się na najbliższy kurs tańca bollywoodzkiego.
Wspaniałe.
Coraz bardziej zaczynam się przekonywać do Shah Rukh Khana. W tym filmie
zdecydowanie zrobił na mnie wrażenie. Nie był jakiś przesadny w swojej grze
aktorskiej. Udało mu się wciągnąć mnie w opowiadaną historię. Z drugiej zaś
strony po raz pierwszy zobaczyłam tą znaną gwiazdę bollywoodzkiego kina –
Amitabha Bachchana. Facet prawie od pół wieku gra w filmach, a dla mnie jego
postać – dyrektor Gurukul był pierwszą jaką zobaczyłam. Idealnie wcielił się w
zimnego jak głaz dyrektora. Jego dynamika twarzy była totalnie nie wzruszona,
genialny był. Jego córką, a jednocześnie ukochaną Khana została Aishwarya Rai.
Przyznam szczerze, że więcej spodziewałam się po aktorce, która gra w tak wielu
filmach, w tym także w filmach amerykańskich. Jak dla mnie była nijaka.
Jednakże ogólnie aktorstwo można ocenić na całkiem nie najgorszym poziomie,
aczkolwiek nie było też żadnych rewelacji.
Reasumując, film jest tradycyjną bollywoodzką
produkcją pełną barw, wspaniałych choreografii oraz rytmicznej muzyki. Wszystko
tutaj tętni życiem. Wielowątkowość fabuły także wpływa pozytywnie na film. Jednakże
tym razem dało się odczuć przeciąganie historii. Te 3,5 godziny robią swoje i
niektórych może to zanudzać. Aczkolwiek jeżeli ktoś chce to w pełni może skupić
się na opowiadanej historii, która jest przepiękna, magiczna, ale także i
moralizatorska, co może drażnić.
No i już mam film na weekend :D
OdpowiedzUsuńWidziałam to tak dawno, że z przyjemnością przeczytałam Twoją recenzję. Wtedy byłam zachwycona, bo działał na mnie czar Shahrukha. Teraz pewnie bym kręciła nosem nad tą historią oraz dłużyznami, ale mimo to wciąż pamiętam tę magię, irytującą Aishwaryę, śmiesznego Udaya czy wpadającą w uszy muzykę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że dystrybutorzy wycofali się ze sprowadzania filmów z Indii, ale przy takim repertuarze trudno się dziwić.
Przeglądając bloga, widziałam w większości kino komercyjne. Fajnie by było poczytać recenzje jakichś filmów studyjnych, bo to rozszerza horyzonty i rozwija człowieka.
OdpowiedzUsuńNo, przepraszam, że wpieprzam się tu z moją sugestią, ale jestem złym człowiekiem.
I czekam niecierpliwie na recenzję Drive! Jestem ciekawa, jak go autorka bloga odbierze ( mi się cholernie podobał )
Oglądałam, piękny film o miłości i świetny soundtrack :) zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń