NOWOŚCI

wtorek, 6 września 2011

807. Chloe, reż. Atom Egoyan

Reżyseria: Atom Egoyan
Scenariusz: Erin CressidaWilson
Zdjęcia: Paul Saroswy
Muzyka: Mychael Danna
Kraj: USA, Kanada, Francja
Gatunek: Dramat, Thriller
Premiera światowa: 13 września 2009
Premiera polska: 12 listopada 2010
Obsada: Amanda Seyfried, Julianne Moore, Liam Neeson, Max Thieriot, R.H. Thomson, Nina Dobrev

    Pochodzący z Egiptu reżyser, scenarzysta oraz producent o imieniu Atom Yeghoyan nie skupia swojej twórczości na jednym temacie. Wśród jego filmów odnaleźć można te o tematyce ormiańskiej, chyba z sentymentu do czasu studiów kiedy to przyłączył się do Stowarzyszenia Studentów Armeńskich, ale przede wszystkim produkcje opowiadające o rodzinie, w szczególności patologicznej. Dlatego też postanowił stworzyć własną wizję głośnego w 2003 roku filmu produkcji francusko-hiszpańskiej w reżyserii Anne Fontaine „Nathalie...”, nadając mu własny tytuł „Chloe”.
    Catherine i David (Julianne Moore, Liam Neeson) są małżeństwem od wielu lat. Ona jest lekarzem ginekologii a on profesorem muzyki. Ze względu na charakter swojego zawodu David jeździ po całym kraju z wykładami. W dniu swoich kolejnych urodzin spóźnia się na samolot do domu, a tym samym nie ma go na imprezie niespodziance przygotowanej przez Catherine. Następnego dnia kobieta zauważa u niego w telefonie wiadomość od studentki z podziękowaniami za wspólny wieczór. Catherine jest niemalże pewna, że David ją zdradza. Pewnego dnia spotyka przepiękną dziewczynę imieniem Chloe (Amanda Seyfried), która pracuje jako towarzyszka dla mężczyzn. Catherine prosi ją o sprawdzenie czy David ulegnie urokowi Chloe, nie spodziewając się, że nowa znajomość może obrać zły kierunek.
  Film balansuje na pograniczu trzech gatunków filmowych – dramatu, erotyki oraz thrillera. Oglądając film zauważyć można, że szala ta przechyla się zdecydowanie na stronę tego pierwszego. Podstawą tego filmu są oczywiście stosunki międzyludzkie, a dokładniej to stosunki panujące w rodzinie pomiędzy konkretnymi domownikami. Bohaterami filmu są ludzie z problemami, z jednej strony jest Chloe, która zarabia sprzedając samą siebie. Z drugiej zaś strony jest rodzina Stewartów, z których każdy ma problem z okazywaniem swoich uczuć drugiemu, o problemach z rozmową nie wspominając. Pani domu – Catherine, odnosi sukcesy w pracy, jednakże jej małżeństwo zaczyna wykańczać ją emocjonalnie, czuje się pusta czy zagubiona. Już dawno zapomniała o tym jak uwodzić swojego męża – Davida, który flirtuje, a właściwie to próbuje być miły dla każdej uroczej kobiety spotkanej na swojej drodze. Zapomniała także jak być matką dla swojego utalentowanego muzycznie syna Michaela, odnajdującego nić porozumienia ze swoim ojcem. Są to problemy, z którymi utożsamiać może się każdy z nas, do momentu w którym do ich życia wkracza Chloe.
    Po pojawieniu się przepięknej blondynki, która nie ma żadnych oporów przed rozmowami o seksie i o tym co zrobiłaby konkretnej osobie film zaczyna przybierać trochę inny wymiar. Do opowieści płynnym ruchem wprowadzony zostaje erotyzm. Twórcom udaje się go stopniować przez co z początku są to niewinne sytuacje. Jednakże wraz z postępem zdarzeń odczuć można rosnące napięcie seksualne, które osiąga punkt kulminacyjny. Wtedy to historia zaczyna mieć lekkie zabarwienie dreszczowca. Niestety, tak szybko jak się pojawia tak samo szybko znika z ekranu. Sam film jest dość przewidywalny, a zakończenie wydaje się być zbyt błahe, jakby urwane, czy może zbyt szybko doprowadzone do finału. Przez to film traci cały klimat, na który pracował przez całe półtorej godziny.
    Mychael Danna jest kompozytorem dość zapracowanym. Każdego roku tworzy utwory dla wielu filmów. „Chloe” obok „Parnassusa”, czy „500 dni miłości” jest filmem, przy którym Danna pracował w 2009 roku. Tak jak przy wspomnianych filmach, tak i przy „Chloe” pokazał klasę. Jak dla mnie jego muzyka idealnie współgra z fabułą. Bardzo dobrze udało mu się zaakcentować wydarzenia, więc idealnie wpłynął na klimat tej historii. Za oprawę wizualną filmu odpowiadał Paul Sarossy. Nie ma na swoim koncie zbyt znanych pozycji, ale zdarzało mu się współpracować z Yeghoyanem już wcześniej. Jak dla mnie odwalił dobrą robotę. Momentami jego praca zachwycała, ale zdarzało się to dość rzadko. Nie mniej nie ma się czego uczepić.
    Fabuła filmu opiera się właściwie o cztery postacie, które zagrały znane gwiazdy. Tytułową Chloe odegrała Amanda Seyfried. Muszę powiedzieć, że wciąż jestem pod wrażeniem tego jak bardzo rozwinęła się od czasu pierwszej roli w filmie „Wredne dziewczyny”. Jako Chloe wypadła po prostu rewelacyjnie. Nie bała się także obnażyć przed kamerą chociaż sprawnie się ukrywała. Spodobała mi, ponieważ była pociągająca i przerażająca jednocześnie. Na wystąpienie w negliżu odważyła się także Julianne Moore. Przyznam się do ogromnego zaskoczenia tym co zobaczyłam. Kobieta, która ma 50 lat, a jej ciało wygląda jak u 20latki. Wątpię, żeby to było ciało jakiejś dublerki, ale w sumie nie będę tutaj rozpisywać się o jej goliźnie. Jej sceny z udziałem Amandy były bardzo odważne, a jednocześnie bardzo przekonujące. Obie bardzo dobrze w nich zagrały. Jednakże największą uwagę należy zwrócić na Liama Neesona. Nigdy nie uważałam, że jest dobrym aktorem. Nigdy go też za specjalnie nie lubiłam, ale okoliczności w jakich przyszło mu zagrać w tym filmie wyniosły go w moim mniemaniu na wyżyny. W trakcie kręcenia zdjęć do filmu jego żona Natasha Richardson, jak wiadomo, uległa wypadkowi. Wtedy też zaprzestano kręcenia zdjęć do filmu, ale Neeson wrócił do kręcenia filmu w czasie żałoby i w ogóle nie dał po sobie poznać tego, jak bardzo cierpi. Osobiście w ogóle nie zauważyłam żadnej zmiany w jego grze. Oczywiście może być to też spowodowane pewną statycznością jego postaci, ale naprawdę zrobił tym na mnie wrażenie. Po tym poznaje się prawdziwego aktora. Na ekranie jego syna zagrał Max Thieriot. Do tej pory występował przede wszystkim w filmach familijnych i młodzieżowych, ale pokazał w „Chloe”, że nadaje się też do ról dramatycznych. Ponadto w filmie mogliśmy zobaczyć przelotem Ninę Dobrev, znaną z serialu „Pamiętniki Wampirów”.
    Podsumowując, film „Chloe” jest dość fascynującą pozycją. Interesująca fabuła i ciekawe też jej zaprezentowanie. Twórcom udaje się stworzyć naprawdę klimatyczny film, który pełen jest napięcia, nie tylko tego dobrze znanego nam z filmów grozy. Niestety, końcówka psuje ogólny efekt filmu. Skończywszy go oglądać widz ma mieszane uczucia, ponieważ trudno jest jednoznacznie powiedzieć czy film może się podobać. Z pewnością jest pozycją obowiązkową dla fanów Seyfried, ponieważ dziewczyna pokazuje się tutaj z zupełnie innej strony. Z filmu można wyciągnąć także jeden podstawowy wniosek – nie próbujcie sprawdzać swoich mężów zatrudniając do tego wyrafinowaną call-girl.  

4 komentarze :

  1. Dość niedawno oglądałam ten film, liczyłam na świetne kino, ale lekko się rozczarowałam. W przeciwieństwie do Ciebie, uwielbiam Liama Nessona, równie mocno kibicuje Julianne Moore - bardzo charyzmatyczna aktorka. W tym filmie czegoś mi brakowała, być może za szybko rozgryzłam cała intrygę i zaskoczenie wcale mnie zdziwiło. Coś tu było nie tak jak być powinno.

    Nie myślałaś o zwiększeniu czcionki?, te małe literki niemiłosiernie męczą oczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Film jest genialny! najlepiej można to odczuć po oglądnięciu francuskiego pierwowzoru "Nathalie", który był tak słabo wyreżyserowany że aż oczy bolały, z takim początkiem Chloe to dla mnie rewelacja.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano właśnie przymierzam się do obejrzenia tego filmu, takie dramaty uwielbiam a i para Moore i Nesson to aktorzy, których lubię oglądać na ekranie i z pewnością mnie osobiście zachęcają do obejrzenia filmu:) Pozdrawiam

    AuroraB

    OdpowiedzUsuń
  4. Film niezły, zgadzam się - ale jakoś mam sentyment do oryginału, tzn. "Nathalie", mimo że to tak naprawdę jest więcej ukazane tego, co dzieje się między bohaterkami. No i w tamtej wersji gra Emmanuelle Beart ;) zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń