NOWOŚCI

wtorek, 26 lipca 2011

796. Metro strachu, reż. Tony Scott

Oryginalny tytuł: The Taking of Pelham 1 2 3
Reżyseria: Tony Scott
Scenariusz: Brian Helgeland
Na podstawie: powieści Johna Godneya "The Taking of Pelham One, Two, Tree"
Zdjęcia: Tobias A. Schliessler
Muzyka: Harry Gregson-Williams
Kraj: USA, Wielka Brytania
Gatunek: Sensacyjny
Premiera światowa: 04 czerwca 2009
Premiera polska: 21 czerwca 2009
Obsada: Denzel Washington, John Travolta, John Torturro, Ramon Rodriguez, Gbenga Akinnagbe, Alex Kaluzhsky
  
    „Metro strachu” młodszego brata Ridleya Scotta – Tony`ego, to remake klasycznego kryminału z 1974 roku o tym samym tytule oryginalnym (bo po polskiemu to było „Długi postój na Park Avenue”). Pierwszej wersji niestety nie widziałam, ale myślę, że można przyrównać ten film do innych produkcji w reżyserii Tony`ego Scotta jak „Człowiek w ogniu”, czy „Deja Vu”. Film utrzymany w podobnym klimacie, ale niestety bardzo odstaje od poprzednich.

    Walter Garber (Denzel Washington) jest pracownikiem Centrali Kontroli Kolei, który zostaje zdegradowany do stanowiska dyspozytora za wzięcie łapówki. Pech chce, że jeden z pociągów metra będących pod jego nadzorem – Pelham 123, zostaje uprowadzony przez terrorystów. Przewodzi im były skazaniec nazywający siebie Ryder`em (John Travolta), który żąda 10 mln dolarów w zamian za osiemnastu zakładników. Daje Garberowi tylko godzinę na zadzwonienie do burmistrza i zdobycie pieniędzy, a później, z każdą minutą spóźnienia, będzie zabijał po jednym zakładników. Do akcji wkracza policja wraz z porucznikiem Camonettim (John Torturro), który nie ma zamiaru przystawać na warunki porywaczy, niestety szybko przekonuje się o tym, że Ryder nie blefuje i nie dość, że musi zorganizować 10mln dolarów w niecałą już godzinę to jeszcze musi pozwolić negocjować z porywaczom Garberowi. Żadne z nich nie spodziewa się, że atak ten był sprytnym sposobem poruszenia giełdy i tym samym milionów.
   Tak się dziwnie zdarzyło, że oglądałam ten film dwa razy w ciągu dwóch dni. Dziwna sprawa, ale przez to mogę z innej perspektywy spojrzeć na ten film i bardziej obiektywnie go ocenić, kiedy to już emocje ze mnie uszły po pierwszym seansie. Bo niestety film potwornie nudzić. Jest tutaj wiele niedociągnięć i naciągnięć, które nie do końca mi podeszły. Zdjęcia były interesujące, ale też nie do końca. Montaż, niby niczego sobie. Muzyka też całkiem nie najgorsza, ale ogólnie po filmie pozostaje dziwne uczucie, że jednak mogło być lepiej, a wyszło tak jak zwykle – czyli dennie.
    Najdziwniejsze jest to, że powinien to być film sensacyjny, w którym nie zabrakło by akcji. A tutaj co? Kilka ciekawych scen i nic poza tym. Wszystko kręci się wokół ludzi uwięzionych w pociągu metra, gdzieś tam pod ziemią. Jedyna akcja jaka miała miejsce to chyba było dostarczanie pieniędzy. Straszne jednak było to, że w ciągu tej jednej akcji mogło mieć miejsce tylko głupich zdarzeń. Pomijając fakt, że pomimo eskorty samochodu policyjnego przez policjantów na motorkach, wciąż uderzały w nich jakieś samochody, to naciąganie tego wyścigu z czasem było po prostu okrutnie oczywiste. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że jadący prostą drogą policjant na motorku nagle uderza w samochód, który już raczej sobie trochę stał tam na tej drodze. Jedyna konkretna akcja w filmie i tak zwalona. Ponadto sama scena porwania pociągu, czy też cała ta akcja odbijania zakładników jakoś specjalnie nie zrobiła na mnie wrażenia. Tragedia. W szczególności widzi się to po tym jak obejrzy się film raz jeszcze.
    Najbardziej z całego filmu podobał mi się motyw finansowy. Od samego początku, gdy Ryder zaczynał nawijać wiedziałam kim był (mam na myśli zawód ;P i nie mówię tutaj o zawodzie terrorysty) – nie trudno jednakże było się tego domyśleć, tzn. widzowi, bo bohaterowie, jak zwykle, nie wykazali się zbytnią bystrością umysłu. Niestety wszystko to było do przewidzenia, ale jako, że jestem finansistą to był mi to temat niezwykle bliski. Film ten po części nawiązuje do tego co się stało z giełdą światową po ataku terrorystycznym na WTC w 2001roku. Całkiem ciekawy sposób na zmanipulowanie giełdy i tym samym ożywienie swojego portfela ;P no, ale – nie polecam takich metod.
    Podobały mi się zdjęcia Tobiasa A. Schliesslera, jednakże największą rolę w tym filmie odegrał montaż Chrisa Lebenzona („Deja Vu”, „Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street”), gdyż nadał obrazowi zupełnie inny wymiar. Co prawda te niektóre zwolnienia były dość męczące, ale ogólnie zrobiło to na mnie dobre wrażenie. Wszelkie wstawki, które pojawiły się w filmie także były bez zarzutu. Muzyka Harry`ego Gregson- Williamsa, który także współpracował ze Scottem przy „Deja Vu”, może i była niezła, ale jakoś za specjalnie w ucho nie wpadała.

    Patrząc na dorobek filmowy Tony`ego Scotta nie dziwi, że po raz kolejny postanowił zatrudnić do swojego filmu Denzela Washingtona. Jednakże tym razem okazało się nie być to zbyt trafnym posunięciem. Nigdy w życiu nie widziałam, aby Denzel tak sobie odpuścił w jakimś filmie. Wiele widziałam z nim już filmów. Kocham go za rolę w „Człowieku w ogniu”, czy też „Kolekcjonerze kości”. Walter Garber z „Metro strachu” jest zdecydowanie najsłabszą z jego ról. Niestety zagrał strasznie sztucznie, a szkoda, bo może dzięki niemu mógł ten film wznieść się na wyżyny. To samo dotyczy Johna Travolty. Jego osoba zawsze była mi obojętna. Podoba mi się w rolach komediowych, ale role maniaków chyba nie są dla niego. Szaleniec Ryder może wypadłby bardziej realistycznie, gdyby zagrał go ktoś inny, a tak to musiałam znosić Travoltę. W filmie wystąpił także John Torturro, którego zaczęłam darzyć sympatią od czasu „Transformerów”. Jednakże jako Porucznik Camonetti nie zachwycił mnie, niestety. Był raczej przeciętny i w sumie jakby zabrakło jego postaci to nawet bym tego nie zauważyła.
    Podsumowując, film uważam za dość przeciętny, a nawet powiedziałabym, że marny. Lubię filmy akcji, ale „Metro strachu”, niestety, nie sprawdza się w tym gatunku. Mogło być zdecydowanie lepiej, gdyby choćby zaangażować do produkcji innych aktorów. Oczywiście, nazwiska takie jak Travolta, czy Washington, mogą przyciągać widzów do kina, ale gdy już się ich zobaczy na ekranie w tym filmie, to po prostu aż żal bierze. Szkoda, bo historia naprawdę jest fascynująca. Mógł być z tego naprawdę ciekawy, pełen napięcia i akcji film. 

2 komentarze :

  1. Jak się ciesze, że trafiłam na Twój blog, dzięki niemu mam okazje przypomnieć sobie filmy które widziałam lub te które chcę obejrzeć.

    Film "Metro strachu" podobał mi się -widzę że mamy inny gust- mimo kilku wpadek, przyjemnie oglądało się produkcję pełną niedomówień, zwrotów akcji i czarnego humoru.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię filmy z Denzelem, ten również mam zamiar niedługo obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń