Tytuł oryginalny: Eternal
Gatunek: fantasy młodzieżowe
Wydawca: Amber
Rok wydania oryginału: 2009
Rok wydania w Polsce: 2010
Projekt okładki: Małgorzata Foniok
Zdjęcie na okładce: David McLain
Tłumaczenie: Ewa Ratajczyk
Redakcja: Joanna Złotnicka
Korekta: Jolanta Kucharska, Hanna Szamalin
ISBN 978-83-241-3660-5
Ilość stron: 304
Format: 205x130 mm
Gatunek: fantasy młodzieżowe
Wydawca: Amber
Rok wydania oryginału: 2009
Rok wydania w Polsce: 2010
Projekt okładki: Małgorzata Foniok
Zdjęcie na okładce: David McLain
Tłumaczenie: Ewa Ratajczyk
Redakcja: Joanna Złotnicka
Korekta: Jolanta Kucharska, Hanna Szamalin
ISBN 978-83-241-3660-5
Ilość stron: 304
Format: 205x130 mm
W literaturze młodzieżowej często króluje tematyka romantyczna. Historie przepięknych romansów ciągną do lektury nawet dziewczęta uchodzące za uosobienie twardości. Młodym jednak zaczynają nudzić się już powielane schematy w co piątej powieści tego rodzaju, dlatego też amerykańska pisarka – Cynthia Leitich Smith, postanowiła wyjść naprzeciw rosnącym wymaganiom i stworzyła opowieść o zakazanym romansie anioła stróża do wampirzycy. Swojej powieści nadała tytuł „Wieczni wygnańcy”, który zapewnił jej jedno z najwyższych miejsc wśród Top 5 „The New York Timesa”.
Bohaterami powieści są Miranda i Zachariasz. Ona młoda dziewczyna z ambicjami, a on- jej własny anioł stróż, który skrycie się w niej podkochuje. Pewnego tragicznego wieczoru, aby uratować swoją ukochaną Zachariasz łamie podstawowe zasady wszystkich aniołów stróżów objawiając się Mirandzie. W tej samej chwili traci skrzydła, ale też dowiaduje się, że dusza Mirandy została stracona, gdyż została ona zamieniona w wampira. Mija rok od zaginięcia dziewczyny, a Zachariasz nie ustaje w jej poszukiwaniach. Dostaje także zadanie, aby odnaleźć u unicestwić króla wampirów. Nie wie jednak, że jego księżniczką jest właśnie jego ukochana Miranda.
Historia to niesłychana, gdyż rzadko spotyka się w powieściach romantycznych, nawet tych paranormalnych, ażeby łączyć w pary istotę skazaną na wieczne potępienie z istotą zesłaną przez Boga. Stojący po dwóch osobnych stronach – Miranda i Zachariasz, zostają połączeni silnym uczuciem. Oboje symbolizują dwa podstawowe elementy rządzące światem- dobro i zło. Są ich ucieleśnieniem, ale też nie w sposób bezwzględny. Smith pozostawia Mirandzie część jej duszy, przez co nie jest ona ta do końca przeklęta. Tym sprytnym manewrem wtacza odwieczną walkę dobra ze złem w serce bohaterki, która w finale powieści ulega uzewnętrznieniu. A co się dzieje do tego momentu? W zasadzie niewiele. Autorka prezentuje nam życie strąconego anioła, a także nowej księżniczki wampirów. Jak się okazuje, ani jedno ani drugie nie jest takie, jak można by się spodziewać. Jest to ciągła walka samego z sobą, aniżeli narodziny jakiegokolwiek uczucia. Czytelnik nastawia się na prawdziwy romans, w końcu coś z zupełnie innej beczki, ale Smith wyprowadza go w pole. Oprócz dość na siłę wciskanych w fabułę odniesień do uczucia Zachariasza do Mirandy, dopiero na 100 stron przed końcem powieści coś zaczyna się między nimi dziać. Niewiele jest tutaj z prawdziwego romansu, jednakże nie oznacza to, że historia nie przedstawia autentycznego uczucia miłości. Na ostatnich stronicach dowiadujemy się, że bohaterowie nie pokierowali się do końca swoim uczuciem, a bardziej rozsądkiem. Nie ma tutaj zakończenia typowego dla tego rodzaju powieści, ale trudno byłoby stwierdzić, że nie ma tutaj swoistego happy endu. Daje nadzieję i prezentuje prawdziwe oblicze szczerej miłości. Powieść, niestety, nie intryguje. Historia mogłaby być rozwinięta w całkiem ciekawym kierunku, a jednakże wszystko sprowadza się do zwyczajnej wojny międzyrasowej. Nie jest to fascynujące, a można nawet zaryzykować stwierdzenie, że wieje tutaj nudą.
Pisarka wprowadza zupełnie odmienną formę prezentacji treści aniżeli dotychczas spotykaną. Oczywiście, standardowo, pojawia się narrator, który zna wszelkie emocje bohaterów, ale tylko dlatego, że to te osoby są narratorami. Całość wydarzeń w powieści przedstawiona jest z dwóch punktów widzenia. Z jednej strony doznajemy tego co odczuwa i doświadcza Miranda, a z drugiej to co czuje i co przeżywa Zachariasz. Niekiedy, te dwa punkty widzenia, łączą się ze sobą, kiedy to nasi bohaterowie spotykają się w jednym miejscu. Jak się okazuje motyw ten jest całkiem udany, aczkolwiek trochę rozprasza czytelnika, któremu po pewnym czasie nie chce się już odczytywać przypisów, czy to są doświadczenia Mirandy, czy Zachariasza, czy też wpis na blogu przyjaciółki Mirandy – Lucy. Smith nie boi się także przytoczyć artykułów z prasy, czy właśnie wspominanych wpisów z pamiętnika. To urozmaica trochę monotonność ciągłego przeskoku z jednego bohatera na drugiego.
W Polsce powieść ukazała się dzięki wydawnictwu Amber, któremu udało się dostać prawa do publikacji książki. Standardowo postawiono na prostotę wykonania, co jest typowe przy wszelkich powieściach wychodzących od owego wydawnictwa. Okładka nie pozostawia złudzeń- akcja kręci się wokół aniołów. Nie jest ona zbytnio zachęcająca, chyba, że ktoś gustuje w takim minimalizmie. Tekst wydrukowany został całkiem przyzwoitą czcionką, a co za tym idzie nie męczy ona oczu, tak jak potrafią to robić niektóre. Trudno jest też dostrzec jakieś błędy gramatyczne, a więc korektorzy także się sprawdzili. Dzięki temu wszystkiemu książkę czyta się bardzo sprawnie, chociaż bywają momenty dłuższych przestojów.
Podsumowując, „Wieczni wygnańcy” to nie jest powieść dla zatwardziałych romantyczek. Czytelniczki, które w taki sposób podejdą do tej historii z pewnością będą bardzo zawiedzione. Potencjał zamysłu na fabułę nie został do końca wykorzystany, a naprawdę tego typu opowieść daje nieograniczone możliwości. Smith poszła najkrótszą drogą i chociaż udało jej się przekazać pewne wartości swoją pracą, to jednak nie udało jej się zainteresować widza. Nie wciąga, nie fascynuje, a nawet trochę męczy czytanie tego tekstu, co pod koniec wywołuje u czytelnika uczucie pożałowania dla zmarnowanego na tę lekturę czasu.
Ocena: 1/6
Muszę przyznać, że książka podobała mi się. Bałam się że będzie to kiepskie połączenie "Zmierzchu" z "Upadłymi". Już dawno minęły moje nastoletnie lata, więc z dystansem podeszłam do książki. Owszem mamy standard występujący w tego typu literaturze, czyli młodych, pięknych i gniewnych oraz niespełnioną, niemożliwą miłość. Na szczęsie oprócz tego jest moja ulubiona pierwszoosobowa narracja, widzimy świat oczami Zachariasza i Mirandy. Autorka zbudowała niezłe charakterki naszych bogaterów, mimo pewnych nieścisłości i niedociągnięć da się lubić prawie ludzkiego wampira i upadłego anioła rozsmakowanego w ludzim żywocie :-). Do tego nie barakuje humoru i opisów danse macabre. Myślę, że gdyby Pani Smith dała się bardziej ponieść wenie i dadałaby kilku postaciom smaczku, takim jak Nora, Brenek czy też Lucy to wyszłaby z tego o wiele lepsza powieść.
OdpowiedzUsuń