NOWOŚCI

wtorek, 12 lipca 2011

Książka #16. Pudełko w kształcie serca, aut. Joe Hill


Tytuł oryginalny: Heart-Shaped Box

Gatunek: horror
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2007
Ilustracja na okładce: Vincent Chong
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Redakcja: Łucja Grudzińska
Korekta: Katarzyna Kaźmierska
Projekt okładki: Ewa Wójcik

ISBN 978-83-7469-610-4
Ilość stron: 326
Format: 142x202 mm



    Joe Hill, a właściwie Joseph Hillstrom King, jest synem najbardziej płodnego i rozpoznawalnego amerykańskiego pisarza- Stephena Kinga. Syn poszedł w ślady ojca i także postanowił zagłębić się w świat grozy. Przygodę rozpoczął w 2006 roku wydając zbiór opowiadań  „Upiory XX wieku”, który zyskał sympatię wśród krytyków i czytelników. Rok później na półkach księgarni pojawiła się jego pierwsza powieść „Pudełko w kształcie serca”, która w Polsce wydana została przez Wydawnictwo Prószyński i Spółka.

    Jude Coyne jest podstarzałą byłą gwiazdą rocka, żyjącą sobie na wysokim poziomie na swoim ranczu, co pewien czas zmieniając swoje partnerki na coraz młodsze. Jego wielką pasją są najdziwniejsze z najdziwniejszych rzeczy, jakie tylko może posiadać rzeczy. Dlatego też, gdy jego asystent- Danny, informuje go o niezwykłej aukcji, której przedmiotem jest  garnitur z przywiązanym do niego duchem, rockman nie waha się ani chwili, aby dokonać zakupu. Kiedy Jude otrzymuje garnitur uważa, że to jedynie zwykła ściema. Zmienia zdanie kiedy już pierwszej nocy zauważa ducha staruszka na korytarzu w swoim domu. Nie zdaje sobie sprawy, że padł ofiarą okrutnej zemsty za swoje czyny sprzed wielu miesięcy, a staruszek, którego widuje nie spocznie dopóki Jude nie będzie martwy.
    „Pudełko w kształcie serca” z pewnością kusi czytelnika tytułem. Sam zakres fabuły także wydaje się być nieprzeciętny. Jednakże z każdą kolejną stroną zdajemy sobie sprawę, że nie na to się pisaliśmy. Ludzie zachwycają się klimatem powieści, ale on zdecydowanie odbiega od tego, na który liczyliśmy. Historia zapowiada się ciekawie, chociaż z drugiej strony, co za psychopata sprzedaje ducha z garniturem i to jeszcze na aukcji internetowej. Taka jest pierwsza myśl po przeczytaniu pierwszych stron. Później nasuwa się pytanie, co za socjopata w ogóle kupuje coś podobnego, na to nie ma wytłumaczenia- nawet jeżeli jest się byłym muzykiem w średnim wieku szukającym ekstremalnych wrażeń. Taką postacią jest właśnie Jude Coyne, którego pseudonim to skrót myślowy od zwrotu Judas Coine, czyli moneta Judasza- nie, żeby ten fakt miał jakikolwiek wpływ na akcję. Wydaje się, że akcja niczym z prawdziwego horroru rozpoczyna się, kiedy Jude widzi po raz pierwszy staruszka, później kiedy dowiadujemy się, dlaczego jego garnitur miał trafić akurat do tego człowieka. Niestety, już wkrótce dowiadujemy się, że to wcale nie o tym jest ta pieśń. Motyw nawiedzenia spada, gdzieś na dalszy plan, a cała akcja kręci się gdzieś wokół życia Juda, które – bądźmy szczerzy, nie różni się za specjalnie od typowego hard rockowca. Autor prowadzi tutaj jakieś psychologiczne wycieczki po przeszłości muzyka. Wielokrotnie przytaczane są wydarzenia z jego przeszłości, w szczególności dotyczące Anny- Florydy. Jude tak zwykł nazywać swoje towarzyszki- od nazw stanów, z których pochodzą. Gdzieś po drodze czytelnik całkowicie zapomina o jego aktualnej partnerce – Georgii, a dokładnie Marybeth, gdyż jej postać wydaje się być całkowicie pominięta. Ona jedynie towarzyszy mu w nieszczęściu i podróżuje z nim, chociaż poznajemy także jej trudną przeszłość. Grozy w tej historii jest tyle, ile kot napłakał. Książka w ogóle nie trzyma w napięciu – niestety. Oczywiście, czytelnik jak zawsze zastanawiać będzie się jak się skończy ta opowieść- czy Jude’owi uda się uciec przed zemstą starca, czy może jednak marnie skończy. Prawdziwą zagadką jest tutaj prawda, która ukrywana jest przez zdecydowaną większość powieści, prawdziwe powody, dla których Anna zginęła. O dziwo, jest to zaskakujące. Tego czytelnik się nie spodziewa, nawet wtedy kiedy Jude doznaje olśnienia.
    Joe Hill w tworzeniu swoich historii jest całkiem nie najgorszy, jednakże daleko mu do takiej sztuki, którą prezentuje swoją osobą jego ojciec. Opowieść przedstawia w formie narratora, który w zasadzie wie wszystko o wszystkich i o wszystkim. Poszczególne elementy wyróżnione są inną czcionką, co w szczególności widać we wspomnieniach, które pisane są kursywą. Jednakże, gdyby nie to, czytelnik mógłby nie odnaleźć granicy między teraźniejszością a przeszłością. Hill bardzo dobrze sprawdza się w opisach, co prawda nie są aż tak klimatyczne, jak w przypadku Kinga, ale potrafią być bardzo obrazowe. Wszystko bez owijania w bawełnę, gdzie się leje krew, tam jest to opisane bez ogródek, gdzie czytelnik ma się wystraszyć ducha, tam może się to wydarzyć, i tak dalej, i tak dalej. Nie ma tutaj co prawda żadnych rewelacji, ale przynajmniej książka, pod tym względem, nie męczy.
    W Polsce powieść wydana została nakładem Wydawnictwa Prószyński i Spółka. Redaktorzy i tłumacze gdzieniegdzie wtrącają swoje, przysłowiowe, trzy grosze. Samo wydanie książki jest przerażające i od razu przykuwa uwagę, dając nadzieję czytelnikowi na prawdziwe piekło. Z frontowej strony spogląda na nas okrutna i paskudna twarz ducha, którego oczy zastąpione są czarnymi plamami, wizualizacja bardzo sugestywna, a i jak się później okazuje nie tak całkiem odbiegająca od postaci bohatera w postaci ducha. Każdy rozdział powieści przyozdobiony jest serduszkiem, aby czytelnik nie zapomniał o tytule, bo w końcu jest to „Pudełko w kształcie serca”.
    „Pudełko w kształcie serca” nie jest typową powieścią grozy. Więcej tutaj psychicznych odniesień w stronę bohaterów, a także wydarzeń, które budzą grozę w czytelniku i nie chodzi tutaj o atak ducha, czy też opętania, a zwykłe i przyziemne objawy pedofilii. Kiedy Joe Hill wchodzi na tak śliski grunt pewne jest, że wzbudzać będzie skrajne emocje. Z tego też powodu powieść wzbudza oburzenie, a także żal dla jej bohaterek. Bardziej niż straszy, porusza, jednakże nawet to nie wynosi powieści na wyżyny. Historia ma potencjał, ale, jak to zawsze bywa, nawet i w powieściach, nie został on do końca wykorzystany.







Ocena: 2/6

Prześlij komentarz