Scenariusz: Matthew Vaughn, Jane Goldman
Na podstawie: komiksu Johna Romity Jr. oraz Marka Millara
Muzyka: Henry Jackman, John Murphy, Marius De Vries, Ilan Eshkeri
Kraj: USA/ Wielka Brytania
Gatunek: Akcja / Komedia
Premiera światowa: 12 marca 2010
Premiera polska: 16 kwietnia 2010
Obsada: Aaron Johnson, Christopher Mintz-Plasse, Nicolas Cage, Chloe Moretz, Mark Strong
Filmów o superbohaterach jest całe mnóstwo. Każdy z nich powstaje w oparciu o bardziej bądź mniej znane komiksy. Wśród nich znajduje się „Kick-Ass”, czyli filmowa wersja komiksu o tym samym tytule, którego autorami są John Romit Jr. oraz Mark Millar, który stworzył też „Wanted - Ścigani”. Film wyreżyserował Matthew Vaughn mający na swoim reżyserskim koncie takie produkcje jak „Przekładaniec”, czy „Gwiezdny pył”.
Dave (Aaron Johnson) jest zwykłym chłopakiem kochającym komiksy. Od pewnego czasu zastanawia się dlaczego nikt nigdy nie próbował naśladować superbohatera. Dla zabawy postanawia założyć zielony kostium i zostać Kick-Assem. Jednakże już pierwsza próba odwagi kończy się tragicznie – dostaje nożem w brzuch i ląduje w szpitalu. Na skutek zabiegów jego nerwy na całym ciele ulegają uszkodzeniu. Jednakże Dave nie zraża się i podejmuje kolejną próbę zabawy w bohatera. Udaje mu się pomóc napadniętemu mężczyźnie, a całą akcję nakręcił jeden z gapiów. Gdy film wylądował w Internecie całe miasto pokochało Kick-Assa. Wraz ze sławą spadło też na niego wiele obowiązków, a także wiele listów z prośbami o pomoc. Jedna z nich należy do jego koleżanki ze szkoły Katie, która dręczona jest przez pewnego chłopaka. Kick-Ass postanawia jej pomóc, ale podczas misji o mało nie traci życia. Na ratunek przybywają mu nowi superbohaterowie Hit-Girl (Chloe Moretz) oraz Big Daddy (Nicolas Cage), którzy pragną jedynie zemścić się na Franku D’Amico (Mark Strong). Rozwścieczony D’Amico postanawia dorwać grupę bohaterów i w tym też celu wprowadza do gry nowego bohatera, swojego syna – Red Mista (Christopher Mintz-Plasse).
„Kick-Ass” nie jest standardową opowieścią o superbohaterach. Tradycyjni bohaterowie zradzają się w wyniku jakiś wydarzeń, które powodują zmiany w nich samych. Nie chodzi tutaj głównie o zmiany psychiczne, ale przede wszystkim o zmiany fizyczne. Spiderman był zwinny jak pająk, no i miał tą swoją sieć. Daredevil pomimo ślepoty widział za pomocą dźwięków i nie bał się niczego. Z zupełnie innej bajki był Batman, ale on chociaż miał gadżety. A co ma Dave Lizewski? Nic. Nie ma żadnego przygotowania ani w walce, ani jakiegokolwiek instynktu. Nie ma żadnych gadżetów oprócz dwóch dziwnych pałek, które nijak nie mogą zaszkodzić przeciwnikowi. Jednakże w nim też dokonała się pewna zmiana, miał dość obojętności ludzi na krzywdę innych. Dlatego postanowił zacząć działać i został Kick-Assem. W ten sposób twórcy próbują powiedzieć widzowi, że nie trzeba mieć pajęczych sieci, czy też kuloodpornego pancerza, aby spróbować samemu zmienić coś w społeczności.
Film ten to jednakże sporo akcji. Akcji dość nietypowej dla takiego rodzaju filmów. Przelewa się tutaj mnóstwo krwi, a twórcy nie próbowali widzowi ułatwić tego w odbiorze. Z niesamowitą dobitnością zobaczyć możemy poczynania małej Hit-Girl, która bez żadnych skrupułów szlachtuje kolejnych bandziorów, jednemu ucinając nogi, innemu znów zasadzając nóż prosto w serce, czy też między oczy. Nie brakowało także celnych strzałów, w efekcie których krew wylewała się z czaszek ofiar. Rewelacyjnie nakręcone sceny akcji robiły ogromne wrażenie, a widz nie miał czasu nawet na pomyślenie, czy film czasem go nie zanudza. Nie zabrakło tu więc też i humoru, bo przecież co może bawić mniej niż mała dziewczynka robiąca miazgę z prawdziwych zabójców. Zawdzięczać to może swojej sprawności, która była nadzwyczajna.
Kolejną ogromną zaletą filmu jest muzyka skomponowana przez zgrany kwartet Jackman – Murphy – De Vries – Eshkeri. Jej oryginalność, humor i idealne zestawienie z pojedynczymi scenami sprawiały, że szokująco przypominały manewry w filmach Tarantino. Nie trzeba tutaj wymieniać konkretnych użytych w filmie utworów – wystarczy tego posłuchać, bowiem każdy jest na swój sposób niesamowity, a co najlepsze od razu zwraca się nie uwagę. Zdjęcia Bena Davisa w połączeniu z rewelacyjnym montażem dawały znakomite wrażenia. Dla mnie jedną z najlepszych scen pod tym względem była ta z użyciem noktowizora. Prawdziwa rewelacja.
Film bogaty jest w wiele początkujących gwiazd, którym patronują doświadczeni aktorzy tacy jak Mark Strong, czy Nicolas Cage. Tego pierwszego wciąż mam przed oczami jako wroga Sherlocka Holmesa, dlatego też ponownie odgrywając rolę bandziora jakoś specjalnie mnie nie zaskoczył. Wydaje mi się nawet, że jest wręcz stworzony do tego typu postaci, gdyż ma do tego idealne predyspozycje nie tylko aktorskie, ale też i wizualne. Natomiast trudno było mi się przekonać do Nicolasa Cage`a w roli superbohatera. Co prawda wcześniej widziało się go w roli „Ghost Ridera”, ale tam można było zapomnieć, że on to on. Tutaj z kolei nie mogłam się przełamać do niego. Zupełnie mnie zdruzgotał swoim aktorskim nieładem, ale to przecież nie on był najważniejszy w tym filmie. Niezwykle zafascynował mnie tytułowy Kick-Ass, czyli Aaron Johnson. Polubiłam go i naprawdę zauroczył mnie. Idealnie pasował mi do niedorobionego superbohatera i przekonał mnie do siebie. Jednakże najprawdziwszą rewelacją dla mnie jest pojawienie się młodej Hit-Girl, czyli Chloe Moretz. Ta dziewczyna będzie kiedyś wielka. Ma dopiero 13 lat a wystąpiła w całej masie filmów, w tym takich hitach jak „500 dni miłości” czy „Amityville”. Dopiero tutaj pokazała, że może być wspaniałą aktorką. Jej Hit-Girl była po prostu zdumiewająca. Nie wiem jak ta dziewczyna to zrobiła, ale autentycznie można się jej przestraszyć. Gdybym zobaczyła ją na drodze pewnie ominęłabym ją szerokim łukiem. Genialnie wykreowała tą postać.
To jak kto odbierze ten film będzie zależało od jego indywidualnych upodobań. Według mnie jednak jest to najlepszy film akcji jako ostatnio widziałam. Nie tylko leje się w nim dużo krwi, ale też twórcy nie mieli żadnych zahamowań z brutalnością. Nie tylko sama fabuła jest wciągająca, ale pozwoliła ona na wykreowanie naprawdę fantastycznych postaci. Film zachwyca w każdej chwili czy to muzyką, czy to wspaniałą pracą kamery. Z pewnością film przejdzie do historii, a ja z pewnością będę pamiętać go jako jeden z fajniejszych filmów o superbohaterach.
Zgadzam się co do Cage'a. To niestety aktor jednego wyrazu twarzy, niezależnie czy gra w przygodowym "Skarb Narodów", kinie akcji "Con Air", czy też melodramacie "Miasto Aniołów". Wczoraj oglądałem z nim "Ucznia czarnoksiężnika" i to znów ten sam Cage, tylko w długich włosach i z zarostem.
OdpowiedzUsuńA sam "Kick-Ass" znakomity. Taki pół-żartem, pół-serio pastisz na filmowe adaptacje komiksów.
Zdecydowanie nie mój gatunek, nie lubię komiksów, nie lubię superbohaterów i nie gustuję w filmach akcji.
OdpowiedzUsuńKick-Ass był bez wątpienia jedną z większych niespodzianek tamtego roku. Wykonany sprawnym rzemiosłem Vaughna, zagrany jak z nut i do tego bez żadnych zahamowań, prawdziwa jazda bez trzymanki. Nie zgadzam się jednak, co do Cage'a. Uważam, że tą rolą, a także w "Złym poruczniku", przełamał nieco swoją złą passę występowania w kiepskich filmach i odtwarzania nudnych postaci, tutaj się zabawił, a ja się bawiłam równie dobrze razem z nim. Co do reszty aktorów mam takie samo zdanie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń