NOWOŚCI

wtorek, 3 maja 2011

772. Jak wytresować smoka, reż. Dean DeBlois, Chris Sanders

Oryginalny tytuł: How to Train Your Dragon
Reżyseria: Dean DeBlois, Chris Sanders
Reżyseria polskiego dubbingu: Elżbieta Kopocińska-Bednarek
Scenariusz: Dean DeBlois, Chris Sanders, William Davies
Na podstawie: opowiadania Cressidy Cowell
Muzyka: John Powell
Kraj: USA
Gatunek: Animacja / Fantasy / Przygodowy / Familijny
Premiera światowa: 18 marca 2010
Premiera polska: 09 kwietnia 2010
Polski dubbing: Mateusz Damięcki, Julia Kamińska, Miłogost Reczek, Tomasz Traczyński, Artur Pontek, Sebastian Cybulski

    Kiedy 10 lat temu Cressida Cowell opublikowała pierwszy tom serii o fikcyjnym świecie Wikingów nie sądziła, że pewnego dnia do jej drzwi zapukają przedstawiciele wytwórni DreamWorks Animation. Tak bardzo spodobała im się historia o młodym Czkawce, że postanowili zekranizować jedną z powieści pochodzącej z tej serii „Jak wytresować smoka”. Zarówno dyrektorzy kreatywni wytwórni, jak i sama Cowell, byli podekscytowani projektem, gdyż spodziewali się, że świat przedstawiony przez brytyjską autorkę trzeba będzie przedstawić z niezwykłą precyzją, aby zainteresować nim widza. W tym celu zaangażowano cieszącego się uznaniem Chrisa Sandersa oraz Deana DeBloisa, twórców kultowej animacji „Lilo i Stich”.
    Młody Wiking imieniem Czkawka (Mateusz Damięcki) jest synem wodza plemienia Wikingów (Miłogost Reczek). Każdy szanujący się obywatel przechodzi specjalne szkolenie, aby zostać pogromcą smoków od setek lat terroryzujących ich krainę. Niestety, Czkawka uznawany jest za niezdarę, którego powołanie mija się z mordowaniem krwiożerczych bestii. Pewnej nocy kiedy miasto ponownie zostaje zaatakowane przez smoki Czkawce udaje się złapać Nocną Furię – najgorszego z nich. Jednakże kiedy idzie dobić stworzenie nie potrafi tego zrobić, w zamian za to zaprzyjaźnia się ze smokiem, dokarmia go i próbuje pomóc mu ponownie stanąć na nogi. Wtedy chłopiec zauważa, że smoki wcale nie są złe z natury. Podglądając Nocną Furię, którą nazywa Szczerbatkiem, zostaje prawdziwym pogromcą smoków na szkoleniu i zyskuje sławę oraz uznanie swojego ojca.
   „Jak wytresować smoka” to film będący mieszanką różnych gatunków. Twórcy chcieli zrealizować nie tylko niesamowity film przygodowy, ale także żeby prezentował sobą poszczególne postaci. W dodatku jest to historia o dążeniu za swoimi przekonaniami, a nie za wytyczonym tradycjami. Ponadto zawiera w sobie także wątki miłosne, a także i komediowe. Jednakże podstawą każdego filmu jest wciągająca historia, która w owym filmie jest nieprzeciętna. Wiele było już produkcji o smokach, w większości z nich bohaterowie starają się jakoś z nimi współistnieć. Jednakże ten film przedstawia zupełnie inną stronę medalu. Bowiem głównym wątkiem jest tradycja Wikingów, a smoki stanowią do niej jedynie tło, które trzeba czym prędzej wyniszczyć. Później jednak sytuacja się odwraca. Twórcy skupiają się na odrzuconym przez społeczeństwo Czkawce, który znajduje przyjaciela w urokliwym, ale też i przerażającym smoku. Jest to powodem licznych gagów, które częściowo bawią, ale z drugiej strony nie robią większego wrażenia. Sytuacja staje się bardziej dramatyczna, kiedy ta więź się rozrasta i w końcu przychodzi znana próba uratowania swojego przyjaciela, co niesie za sobą konsekwencje. Dopiero wówczas bohaterowie stają przed prawdziwym problemem, przez co film przeradza się w melodramatyczną historię wyciskającą łzy z oczu. W związku z powyższym podczas seansu doświadczymy rozmaitych uczuć, od rozbawienia, poprzez rozgoryczenie, a na smutku kończąc. Nie mniej animacja ta niesie za sobą pewien morał, który w zasadzie jest dość znany z innych historii. Z reguły jest tak, że to co jest obce, wydaje się niebezpieczne, trzeba wyeliminować. Jednakże każda z podobnych produkcji udowadnia, że pozory mylą i zamiast niszczyć życia i otoczenie, trzeba nauczyć się z nim współegzystować.
    Na uwagę zasługuje także animacja, co nie dziwi zważywszy na wytwórnię opiekującą się produkcją. To właśnie z DreamWorksa wychodzą animacje równie piękne jak z Disneya. To im zawdzięczać możemy dopracowaną w każdym szczególne animację. Twórcy wykazali się nieograniczoną wyobraźnią tworząc różnego rodzaju smoki, gdzie niemalże żaden się nie powtarza. Najwięcej fascynacji budzi jednakże Nocna Furia. Patrząc na jej zachowanie zauważyć możemy pewne podobieństwo do bohatera innego filmu od reżyserów Sandersa i DeBloisa – Sticha. Bardzo przypominał go w swoich ruchach. Nie mniej zachowanie smoków wzorowano bardziej na kotach (chociaż dla mnie to bardziej były psie zachowania), takie jak tarzanie się w trawie, czy też genialna reakcja na drapanie za uszkiem. Dawało to dużo śmiechu. Ciekawie rozwiązano także kwestie scenograficzne. Piękne krajobrazy wikingowoskich terenów zapierały dech w piersi. Całości dopełniała ścieżka dźwiękowa utworzona przez Johna Powella. Skomponował on idealne utwory oddające charakter czasów za życia Wikingów. To także dzięki niej widz mógł całkowicie zatracić się w klimacie tamtejszej epoki.
    W przypadku wszelkich animacji na całym świecie oczywiste jest, że należy je zdubbingować. W końcu mają to być obrazy przede wszystkim dla dzieci, a one nie będą siedziały w kinie i rozczytywały się po napisach. Niestety, często zdarza się tak, że dubbing nie jest do końca dobrze dobrany do konkretnej postaci. Także i w tym filmie można było bardziej się postarać z obsadą. Elżbieta Kopocińska-Bednarek odpowiadająca za reżyserię polskiego dubbingu postawiła na początkujących, ale także i mniej znanych gwiazdorów polskiego kina i telewizji. Wydaje się jednak, że głosy Mateusza Damięckiego a także Julii Kamińskiej nie do końca zgrały się z postaciami Czkawki i Astrid. Ich głosy były zdecydowanie za mocne do tego typu postaci. Resztę dało się jakoś ogarnąć. Sztuka dubbingu jest naprawdę ciężka i jeżeli ktoś nie potrafi sprawnie modulować głosem, ani dopasowywać go do charakteru postaci to nie powinien się pchać w taki biznes.
    Podsumowując, „Jak wytresować smoka” to całkiem udany film. Przez większą część kiedy to pojawia się Nocna Furia jedyne odgłosy jakie mogą wydawać dzieciaki i dziewczęta to wyrażenia bogate w „ochy” i „achy”. Gdzieniegdzie można by także dosłyszeć głośne „Ja też chcę takiego!”. Zaskakujące to nie jest, gdyż film ma w sobie całe mnóstwo uroku. Zachwyca nie tylko wykonaniem, ale także i humorem. Ciekawe postacie, które niestety nie mają zbyt intrygujących głosów w polskiej wersji, i tak potrafią sobą zainteresować. A wszystko to w niesamowitej krainie, w której władzę sprawują nie Wikingowie lecz fascynujące smoki.  

7 komentarzy :

  1. Własnie miałam ostatnio oglądać, ale jednak wybrałam po raz setny Leona Zawodowca:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co taka słaba ocena, wg mnie powinna być wyższa ;) Ciekawa, obszerna recenzja :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja siostra katowała mnie, żebym poszła z nią do kina, ale nie wyszło teraz zostaje mi tylko obejrzeć online :D Zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam!
    Ostatnio bardzo mało publikowałem, dlatego też postanowiłem powrócić i pisać regularnie. Na nowy początek zmieniłem nazwę bloga z http://gromadzik.blogspot.com/ na http://filmowagromada.blogspot.com/ . Zapraszam. Jeżeli masz mnie w linkach to proszę o zmianę nazwy ;)
    Michał
    [SPAM]

    OdpowiedzUsuń
  5. niestety filmu nie widziałam, ale jak się okazuje po twojej recenzji, że jednak warto po niego sięgnąć, zgadzam się z twoim zdaniem odnośnie dubbingów - czasami źle podłożony psuje frajdę z oglądania. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli dobrze, ze obejrzałam film w angielskiej wersji językowej. Na ogół, lubię polski dubbing, bo jest on niejednokrotnie lepszy, bądź dorównujący temu amerykańskiemu, ale akurat w przypadku tej animacji postawiałam na wersję oryginalną. I z tego, co wyczytałam dobrze zrobiłam. "Jak wytresować smoka" zaczyna się całkiem dobrze, ale niestety stopniowo tempo spada, a widz nie czuje większego zaangażowania kolejnymi wydarzeniami, stąd też moja ocena 6/10. Nie są to wyżyny sztuki animacji, nie dorównuje Pixarowi, ale chyba sprawdza się całkiem nieźle jako jednorazowa rozrywka, tak myślę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy bym tej animacji nie oglądała, gdyby nie wysoka ocena na filmwebie, która mnie co nie co przeraża :) Na pewno kiedyś obejrzę, ale... odstawię to na później. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń