Seria: Madison Avery #2
Gatunek: fantasy młodzieżowe
Wydawca: Wydawnictwo Amber
Rok wydania: 2010
Projekt okładki: Małgorzata Foniok
Tłumaczenie: Joanna Nałęcz
Redakcja: Monika Kiersnowska
Korekta: Jolanta Gomółka, Elżbieta Steglińska
ISBN 978-83-241-3724-4
Ilość stron: 247
Format: 130x205 mm
Kim Harrison swoją przygodę z pisarstwem rozpoczęła w 2002 roku pisząc pod pseudonimem Dawn Cook. Historię o Madison Avery, dziewczynie zawieszonej między światem żywych i umarłych, Kim Harrison rozpoczęła już w antologii dla młodych ludzi „Bale maturalne z piekła”. To właśnie w tym zbiorze opowiadań Harrison uśmierciła Madison, kiedy to na swoim balu maturalnym spotkała Żniwiarza. Swoją opowieść kontynuuje w pierwszej części cyklu o Madison Avery o tytule „Umarli czasu nie liczą”, a rok później wydała kolejną powieść serii „Strażniczka aniołów mroku”.
Po tym jak Madison Avery doprowadziła do unicestwienia strażnika czasu ciemności o imieniu Kairos przejęła jego obowiązki. Tym samym wrogowie stali się jej przyjaciółmi, a przyjaciele wrogami. Madison woli się skupić na poszukiwaniu swojego ciała i powróceniu do normalności, a nie bawić się w łowczynię dusz. Ponadto swoimi poglądami nie przysparza sobie zwolenników wśród serafinów, gdyż żniwiarze ciemności powinni wierzyć w przeznaczenie jakie ciąży na danej ludzkiej duszy. Madison chce jednak wprowadzić zmiany i podejmuje się swojej pierwszej misji, przy udziale byłego anioła światłości- Barnaby, oraz anioła ciemności- Nakity. Liczy ona na to, że dając wybór przyszłej ofierze podejmie ona właściwą decyzję i zmieni swoje życie na lepsze. Niestety, jak się okazuje Madison błędnie typuje cel, a dodatkowe umiejętności nie ułatwiają jej zadania.
Cykl młodzieży o Madison Avery wcale nie dotyczy wampirów, które są typowym w dzisiejszych czasach tematem. Ostatnio coraz częściej wydaje się powieści, gdzie bohaterowie obracają się w kręgu aniołów. A jeżeli do tego podzielić ich jeszcze na dwie grupy toczące między sobą spór to można dostać całkiem ciekawą powieść. Jedną ze stron są anioły światłości, którymi dowodzi strażnik czasu światłości o imieniu Ron. Wierzą one, że człowiek powinien mieć szansę na zmianę zanim podejmie się decyzję o jego śmierci. To oni wysyłają aniołów stróżów, którzy zrobią wszystko, aby chronić konkretną osobę. Z drugiej strony są też aniołowie ciemności, które wykonują brudną robotę, czyli zabierają dusze ludziom. W ich mniemaniu najważniejsze jest przeznaczenie. Jeżeli komuś dane jest umrzeć to nie powinno ich interesować, czy w ostatnich chwilach przeżył oświecenie i zmieni się na lepsze. Fabuła dosyć pokręcona, ale ta cicha wojna trwa gdzieś w tle, ponieważ tematem drugiej powieści o tytule „Strażniczka aniołów mroku” jest to jak Madison radzi sobie w nowej roli. Dziewczyna poznaje nowe możliwości z posiadania mrocznego kamienia, który ukradła ostatniemu strażnikowi, ale też wiele jego funkcji pozostaje dla niej nieznane. Większość akcji powieści skupia się wokół jej pierwszego poważnego zadania- akcji prewencyjnej. Wydaje się, że powinno być ciekawie, ale niestety jakoś nie do końca widz daje się wciągnąć w opowiadaną historię. Ma się wrażenie, że „Umarli czasu nie liczą” w tej kwestii miało bardziej rozbudowaną fabułę. Niby akcja jest, niby jest jakieś napięcie, ale prawda jest taka, że za specjalnie to nie przekonuje. Gdzieś pomiędzy gubi się osoba Madison, która w gruncie rzeczy powinna być nastolatką i jak ona się zachowywać. Nie do końca dobrze wyszło to, jak Harrison nagle przeskoczyła z zagubionej nastolatki w prawie, że dojrzałą kobietę, której jedynym zmartwieniem jest to, że nie odczuwa głodu i nie śpi.
Kim Harrison w swojej powieści przemawia do nas jako nastoletnia Madison. W ten sposób poznajemy to co myśli, a nie zawsze mówi, a tym samym zakreślona zostaje nam jej osobowość. Z powodu tego, że widzimy wszystko oczami nowej strażniczki to mamy ograniczoną widoczność jeżeli chodzi o wydarzenia powieści. Trochę to jest frustrujące, bo czytelnik chciałby wiedzieć co dzieje się przykładowo z Barnabą i Nakitą, podczas gdy Madison wraz z nowym znajomym próbują uratować kilka istnień. Z drugiej strony ma to też swoje plusy. Powieść napisana jest prostym językiem, w końcu jest to typowa literatura dla młodzieży. Przynajmniej książkę dobrze się czyta, przyjemnie i szybko, więc jeżeli dobrze się zawziąć to można ją ogarnąć w ciągu jednego dnia.
Wydawnictwo Amber sprawiło, że powieść „Strażniczka aniołów mroku” niczym w zasadzie nie różni się od innych powieści tej spółki. Okładka wydaje się być dość tandetna, jednakże przykuwa uwagę. Chociaż denerwujące jest to kiedy redakcja zarzuca jakieś zdjęcie, bo budzi to wtedy pewne odczucia, nierzadko mylne, że może stanowić to wizualizację głównej bohaterki lub chociaż nakreślić jakoś fabułę powieści. Bzdura! W powieści pojawia się kilka drobnych błędów ortograficznych, jak przykładowo zakończenie wyrazu literą „ą” zamiast „ę”, ale to jedynie drobnostki, które gdy się szybko czyta jakimś sposobem znikają pomiędzy resztą tekstu. Nie mniej, także wykonanie książki i zastosowanie całkiem przyjemnej czcionki zachęca do dalszej lektury.
Osobiście powiem, że zawiodłam się na tej powieści. „Umarli czasu nie liczą” podobało mi się o wiele bardziej niż „Strażniczka aniołów mroku”. Jednakże i tak nie mogę doczekać się dalszych części powieści, na które z pewnością przyjdzie trochę poczekać, gdyż jest to nowa seria. Liczę na to, że życie Madison bardziej się urozmaici, że w końcu autentycznie dorośnie- chociaż posiadanie kamienia strażnika w tym jej nie pomoże. Należy spodziewać się, że jej zdolności znacznie się rozwiną, no i może w końcu dojdzie do jakiejś wielkiej bitwy. Póki co wątki zostają niedokończone, potencjał nie do końca wykorzystany, ale stanowi to próbkę tego co może czekać nas przyszłości.
Ocena: 2/6
Prześlij komentarz