Reżyseria: Baz Luhrmann
Scenariusz: Ronald Harwood, Stuart Beattie, Richard Flanagan, Bez Luhrmann
Zdjęcia: Mandy Walker
Muzyka: David Hirschfelder
Kraj: USA / Australia
Gatunek: Dramat
Premiera światowa: 18 listopada 2008
Premiera polska: 26 grudnia 2008
Obsada: Nicole Kidman, Hugh Jackman, Brandon Walter, David Wenham, Bryan Brown, Jacek Koman
Zdjęcia: Mandy Walker
Muzyka: David Hirschfelder
Kraj: USA / Australia
Gatunek: Dramat
Premiera światowa: 18 listopada 2008
Premiera polska: 26 grudnia 2008
Obsada: Nicole Kidman, Hugh Jackman, Brandon Walter, David Wenham, Bryan Brown, Jacek Koman
Australijczyk z pochodzenia- Baz Luhrmann, postanowił powrócić do swoich korzeni i nakręcić film, w którym miejscem akcji jest jego rodzima Australia. Pomimo tego, iż nie ma zbyt dużego doświadczenia w reżyserowaniu to jednak jego produkcje, takie jak „Romeo i Julia”, czy „Moulin Rouge!” przechodzą do historii jako jedne z ciekawszych. Jestem niemalże pewna, że tak samo będzie w przypadku „Australii”, który jest jakby filmem złożonym z dwóch filmów. Osobiście jednak nie widzę w tym nic złego, wielowątkowa opowieść naprawdę robi wrażenie na widzu.
Lady Sarah Ashley (Nicole Kidman) przybywa do Australii, gdzie przebywa jej ukochany mąż Maitland opiekując się ich posiadłością Faraway Downay. Towarzyszy jej przystojny poganiacz bydła. (Hugh Jackman) Gdy docierają na miejsce okazuje się, że jej mąż zginął z rąk Aborygena. Poznaje tam również małego chłopca półkrwi imieniem Nullah (Brandon Walter), który chowa się przed ludźmi szukającymi takich jak on. Sarah wkrótce dowiaduje się również, że bliski pracownik jej męża notorycznie podkradał im bydło i przeprowadzał je na posiadłość króla mięsa – Carneya (Bryan Brown). Kiedy postanawia go zwolnić sama musi zaopiekować się swoim dobytkiem. Przy jej boku zostaje wierna służba, Nullah oraz Poganiacz, który wraz ze swoimi kompanami będzie pędził bydło. Ciągły kontakt z Poganiaczem powoduje, że zaczyna on budzić coraz większe zainteresowanie Lady Ashley. Razem postanawiają spełnić marzenie jej męża, czyli sprzedać bydło wojsku i ożywić farmę. Nie zdają sobie sprawy z tego jak bliscy się sobie staną. Jednakże nic nie trwa wiecznie i ich nietypowa rodzina zostanie wystawiona na próbę w obliczu wojny.
Trudno było mi wygospodarować prawie 3 godziny z mojego czasu, aby w pełni móc go poświęcić na obejrzenie „Australii”. To nie tak, że nie chciałam go zobaczyć, bo chciałam i to bardzo, ale trudno było mi to zrobić. Film bardzo mi się spodobał i te niecałe trzy godziny bardzo szybko mi zleciały. Często się zdarza, że film o wiele krótsze są bardziej męczące. Mamy tutaj wielowarstwową historię, która nie dość, że rozgrywa się na malowniczych terenach Australii to w dodatku w głównych rolach zobaczymy dwoje Australijczyków. Niesamowita i wzruszająca historia miłosna, z wątkami rdzennych Aborygenów w tle.
Jak już wspominałam ten film to jakby dwa osobne filmy. Bez problemu można byłoby go zakończyć w jednym z momentów, podczas gdy akcja biegnie dalej. Pierwsza połowa filmu to zdecydowanie wiejskie klimaty z akcjami dla kowbojów, czyli zaganianie bydła, itp. Druga część natomiast przedstawia życie Lady Ashley z Poganiaczem, a także wojnę. Obie części są wspaniałe. W pierwszej więcej mamy humoru i przygody, w drugiej natomiast więcej z dramatu. Nie mniej jednak pomimo takiego podziału filmu tworzy on jedną spójną całość. Scenarzyści zgrabnym ruchem przeszli z pierwszej do drugiej połowy. Wątek miłosny znajdował się na dalszym planie. Jednakże nie brakowało tutaj romantycznych chwil, a także licznych wzruszeń. W szczególności, a właściwie to przede wszystkim w drugiej części filmu. Podobało mi się to, że wprowadzono motyw tego chłopca, właściwie to cała historia jest opowiedziana jak gdyby jego oczami. Stanowił spoiwo tego filmu.
Najważniejsza w całym filmie jest oczywiście Australia. Kontynent, który jest także krajem znajduje się na wodach Oceanu Spokojnego. Miejsce życia Aborygenów, a także kangurów i misiów koala. Kangury możemy zobaczyć w tym filmie, Aborygenów także. Jednakże nic więcej tak właściwie się nie dowiadujemy. Widzimy przepiękne krajobrazy i te suche, a także te bardziej zielone. Zdjęcia są po prostu przepiękne. Mandy Walker naprawdę się postarała. Część zdjęć oprawiona była komputerowo i to widać, ale i tak zapiera dech w piersi i jak ktoś widział film w kinie to wie o czym mówię. Muzyka Davida Hirschfeldera także była cudowna. Idealnie pasowała do tego miejsca i oddawała jego klimat. Bardzo mi się to podobało. Cieszę się także, że użyto piosenki „Over the rainbow” z filmu „Czarnoksiężnik z krainy Oz”. Miło było jej posłuchać.
Bardzo trafną decyzją było obsadzenie w głównych rolach rodowitych Australijczyków. Nicole Kidman urodziła się w USA, ale ma australijskie korzenie. Na marginesie uważam, że jest przepiękna. Aktorką także jest dobrą chociaż z jej rolami bywa różnie. Lady Ashley jest jedną z lepszych, chociaż wciąż nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że zachowuje dystans i nie daje z siebie wszystkiego. Może tak tylko mi się wydawało, bo tego rola wymagała, ale takie odniosłam wrażenie. Z drugiej strony jest Hugh Jackman, który urodził się w Sydney. Jak ja go uwielbiam. Mogłabym pisać o nim godzinami i godzinami gapić się na jego ciało. Uważam także, że jest dobrym aktorem. Zawsze sprawia pozytywne wrażenie. Poza tym podobał mi się jego akcent w filmie. Jakoś tak śmiesznie brzmiał, ale to właśnie mnie urzekło. Młody Brandon Walters jak się okazuje także pochodzi z Australii. Film ten jest jego pierwszym filmem w karierze, ale wierzę, że da sobie radę w przyszłości – mam nadzieję, że świat o nim nie zapomni, bo nie dość, że jest uroczy to w dodatku ma w sobie to coś. Ciekawą rolę zagrał także David Wenham, także Australijczyk. Pierwszy raz chyba widziałam go w roli czarnego charakteru. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że takie role także do niego pasują. Najciekawsze jest to, że w filmie występuje nasz rodak – Jacek Koman, który wcielił się w rolę barmana imieniem Ivan. Ciekawe. W szczególności, że jego postać była dość zabawna. Podobał mi się. W pozostałych rolach zobaczyć możemy także Bryana Browna jako bezwzględnego (choć nie do końca) Króla Mięsna Carneya, Jack`a Thompsona jako zapijaczonego towarzysza. Oni także są Australiczykami, chyba zresztą jak cała obsada – ciekawe zjawisko.
Cały film to hołd australijskiej ziemi. Nakręcona przez Australijczyka, o Australii, z australijskimi aktorami, a przeznaczona właściwie dla całego świata. Film ciekawy, bardzo malowniczy i wzruszający. Świetna muzyka i piękne zdjęcia dodają mu uroku. Wojna i wątek biednego chłopca sprawia, że jest bardziej dramatyczny. Dzięki temu, pomimo takiego długiego czasu projekcji, film nie nudzi, a wręcz zachwyca. Uważam, że warto obejrzeć ten film nie tylko ze względu na ciekawą obsadę, ale zalety estetyczne.
Z chęcią obejrzę :)
OdpowiedzUsuń