Reżyseria: Peter Jackson
Scenariusz: Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens
Zdjęcia: Andrew Lesnie
Muzyka: Brian Eno
Na podstawie: powieści Alice Sebold
Kraj: USA / Nowa Zelandia / Wielka Brytania
Gatunek: Dramat / Fantasy
Premiera światowa: 24 listopada 2009
Premiera polska: 12 marca 2010
Obsada: Saoirse Ronan, Mark Wahlberg, Rachel Weisz, Susan Sarandon, Stanley Tucci, Reece Ritchie
Scenariusz: Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens
Zdjęcia: Andrew Lesnie
Muzyka: Brian Eno
Na podstawie: powieści Alice Sebold
Kraj: USA / Nowa Zelandia / Wielka Brytania
Gatunek: Dramat / Fantasy
Premiera światowa: 24 listopada 2009
Premiera polska: 12 marca 2010
Obsada: Saoirse Ronan, Mark Wahlberg, Rachel Weisz, Susan Sarandon, Stanley Tucci, Reece Ritchie
Peter Jackson znany jest całemu światu przede wszystkim jako nagrodzony Oscarem twórca ekranizacji trylogii J.R.R. Tolkiena o tytule „Władca Pierścieni”. Jackson, który specjalizował się do tej pory głównie w kinie przygodowym wraz ze zrzuceniem dużej ilości kilogramów pokazuje nam swoją wrażliwszą stronę ekranizując powieść Alice Sebold o tytule „Nostalgia anioła”. Próbuje w nim odpowiedzieć na pytanie co zrobić ze swoim życiem po stracie ukochanej osoby, a także co czeka nas po śmierci.
Susie Salmon (Saoirse Ronan) to młoda dziewczyna kochająca życie. Od kiedy dostała na urodziny aparat jej wielką pasją jest fotografia. W szkole dobrze się uczy i skrycie podkochuje się w Rayu (Reece Ritchie) uważając, że on nawet nie wie o jej istnieniu. Ku jej zdziwieniu pewnego dnia po zajęciach pozalekcyjnych Ray oczarowany Susie umawia się z nią na randkę. Niestety, w drodze powrotnej do domu przez pole kukurydzy dziewczyna zostaje zaczepiona przez swojego sąsiada – Pana Harveya (Stanley Tucci), który chce jej pokazać swój mały projekt. Zaciąga dziewczynę do bunkra i tam ją morduje. Susie znajdując się w miejscu pomiędzy Niebem a Ziemią przez wiele lat obserwuje swoich bliskich pogrążonych w cierpieniu, a także ukochanego Raya.
Kiedy po raz pierwszy pojawiły się informacje na temat tego filmu nie byłam do końca przekonana czy będzie to film dla mnie. Oczywiście wiedziałam, że w końcu go obejrzę, ale dopiero kiedy mogła tego seansu odkładać zbyt długo. Jak się okazało film był nie tylko wspaniały pod względem historii, ale przede wszystkim ze względu na jego estetykę wizualną i muzyczną.
Nikt z nas nie wie jak jest po drugiej stronie. Nikt nie wie czy wierzyć ludziom, którzy mówią o tym, że widzieli co czeka nas po śmierci. Dużo jest filmów, które opowiadają o tym stanie rzeczy i bez względu na to co jest podstawą domniemywań twórców to jednak wszyscy przedstawiają Niebo jako krainę pełną szczęścia i przede wszystkim koloru. Z drugiej zaś strony pokazywane jest nam cierpienie na Ziemi. To co się dzieje z naszymi bliskimi kiedy odchodzimy z tego świata z własnej woli lub też nie. To jak sobie oni radzą z tym cierpieniem, ponieważ każdy radzi sobie z bólem na inny sposób. Rodzina, która z pewnością przeżywa dramat. Niektóre zachowania wydają się być dość dziwne, jak na przykład wyjazd Abigail. Inne są całkowicie uzasadnione, jak porywczość Jacka i obsesyjna chęć dorwania mordercy swojej córki. To cierpienie wzbudza w widzu rozmaite uczucia. Wydawać by się mogło, że głównie będzie to poruszenie, ale mnie o dziwo to nie dotknęło. Zdarzyła się tylko jedna scena, w której łzy stanęły mi w oczach. Była to jedna z ostatnich scen, w których wzięła udział Susie. Ponadto film kończy się w miarę optymistycznie, a przede wszystkim daje uczucie, że sprawiedliwości zawsze stanie się zadość co zostało pokazane w dość szczególny sposób.
Pod względem wizualnym film nie budzi żadnych zastrzeżeń. Wszystkie efekty dotyczące świata Susie po śmierci były idealne. Niesamowite kolory, przepiękne animacje. Budzące jednocześnie miłe uczucia, ale także i przerażające. Oczywiście, mogłabym opisać tutaj każdy szczegół z wydarzeń, które mają miejsce w osobistym czyśćcu Susie, ale nie miałoby to większego sensu. Wszystko wygląda pięknie i trzeba to zobaczyć samemu. Z drugiej strony mamy zaś kontrastującą rzeczywistość, bolesną i ponurą. Andrew Lesnie, który już niejednokrotnie współpracował z Jacksonem po raz kolejny pokazał, że można go uznawać za jednego z lepszych zdjęciowców. Inną sprawą jest muzyka. Starałam się w nią bardzo wczuć. Rzadko kiedy zdarza mi się w ogóle skupiać na muzyce, ale tym razem mi się to udało i muszę powiedzieć, że jestem zachwycona, co może szokować patrząc na filmy, do których Brian Eno skomponował oprawę muzyczną.
Obsada filmu początkowo wyglądać miała zupełnie inaczej. Z jednej strony można się cieszyć z niektórych zmian, ale z innych raczej nie da się być zadowolonym. Podoba mi się to, że jednak zdecydowano się na Rachel Weisz. Darzę ją sympatią od kiedy to pierwszy raz ujrzałam ją w „Mumii”. Później okazało się, że potrafi grać w bardziej ambitnych filmach i tak z każdym filmem mnie zachwyca. W roli Abigail co prawda aż tak bardzo się nie popisała, ale zawsze mogło być gorzej. Jak na przykład w przypadku Marka Wahlberga. Nie wiem czy kiedykolwiek zmienię o nim zdanie. Czasami zastanawiam się dlaczego w ogóle ktoś go jeszcze zatrudnia przy filmach. W roli Jacka znowu pokazał, że nie nadaje się na aktora, ale, nie powiem, dobre sceny miał. O dziwo Saoirse Ronan całkiem dobrze zagrała. Jest jeszcze młoda, ale czasami gra lepiej od tych bardziej doświadczonych gwiazd. Z zaciekawieniem przyglądałam się rozdaniu Oscarów, gdzie Stanley Tucci był nominowany właśnie za rolę George`a Harveya. Kiedy w końcu obejrzałam film byłam jeszcze bardziej zaskoczona, gdyż po raz kolejny przyszło mi się zastanawiać za co oni dają te nominacje – być może nie było nikogo lepszego. Nie wiem co kierowało tymi ludźmi kiedy dawali mu nominację za najlepszego aktora drugoplanowego, gdzie wypowiada on może 10 zdań przez cały film. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że gra dialogami to nie wszystko, no ale jednak nie przemawiało to do mnie. Był przerażający, to prawda, ale żeby od razu nominację – no ale na szczęście i tak Waltz dostał Oscara. Jak więc widać w obsadzie zdarzyły się wpadki, ale w gruncie rzeczy całość odbierana jest pozytywnie.
„Nostalgia anioła” to film nieprzeciętny, który zachwyca przede wszystkim od strony audiowizualnej. Co bardziej dociekliwi odnajdą w nim kilka mądrości, które mogą im pomóc w doczesnym życiu, przede wszystkim dotyczące bólu i sposobu radzenia sobie z nim kiedy stracimy dziecko, czy inną kochaną nam osobę. Film wzbudza wiele emocji, niekoniecznie tych pozytywnych, ale pamiętać należy, że właśnie o to chodzi w takich produkcjach.
No! Jestem zadowolona z twojej recenzji. Obawiałam się krytyki, tak jak to inni uczynili, a ja jestem filmem zauroczona, nie rozumiem czemu niedoceniają go.
OdpowiedzUsuńja też tego nie rozumiem
OdpowiedzUsuńI znów opisujesz film, który mnie zachwycił! Jestem nim totalnie oczarowana, łączy w sobie dramat, film fantasy, thriller i komedię. Aż ciężko uwierzyć, że taki mix jest możliwy i może sprawdzić się bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuń