NOWOŚCI

wtorek, 14 grudnia 2010

714. Była sobie dziewczyna, reż. Lone Scherfig

Oryginalny tytuł: An Education
Reżyseria: Lone Scherfig 
Scenariusz: Nick Homby  
Zdjęcia: John de Borman
Muzyka: Paul Englishby 
Na podstawie: powieści Lynn Barber  
Kraj: Wielka Brytania  
Gatunek: Dramat  
Premiera światowa: 18 stycznia 2009  
Premiera polska: 19 marca 2010  
Obsada: Carrey Mulligan, Peter Sarsgaard, Alfred Molina, Rosamund Pike, Dominic Cooper, Cara Seymour, Emma Thompson

    Powieści od zawsze były chętnie ekranizowane. Dlatego też nie dziwne jest, że w świecie kiedy właściwie wszelkie pomysły na filmy zostały już wyczerpane twórcy coraz częściej sięgają po pozycje książkowe. „Była sobie dziewczyna” to kolejna adaptacja tym razem powieści Barber Lynn, której realizacji podjęła się duńska reżyserka – Lone Scherfig. Film zdobył wiele nominacji do licznych nagród w tym do Oscara za najlepszy film i scenariusz adaptowany.
    Jenny (Carrey Mulligan) to mądra szesnastolatka chodząca do klasy maturalnej do jednej z najlepszych szkół w Anglii w latach 60-tych. Pewnego deszczowego popołudnia wracając z próby orkiestry, w której gra na wiolonczeli spotyka na swojej drodze dorosłego mężczyznę – Davida (Peter Sarsgaard), który proponuje podwiezienie jej wiolonczeli do domu. Dzięki wrodzonemu urokowi Davida przekonuje on do siebie rodziców Jenny – Jacka i Majorie (Alfred Molina, Cara Seymour), który chętnie pozwalają jej na późne powroty do domu, a także wyjazdy w środku tygodnia. Dziewczyna zaczyna żyć pełnią życia poznając nie tylko przyjaciół Davida – Helen i Danny`ego (Rosamund Pike, Dominic Cooper), ale także dorosłe życie towarzyskie, piękne książki, filmy i inne kultury. Z czasem ich przyjaźń przeradza się w prawdziwe uczucie i David w końcu oświadcza się Jenny. Zachęcana przez rodziców przyjmuje ukochanego, a także zapomina o swojej przyszłości na studiach.
    Ze względu na fakt nominacji do Oscara postanowiłam obejrzeć ten film. Wcześniej jakoś specjalnie mnie nie interesował, ale gdy zobaczyłam urywki podczas ceremonii wręczenia nagród wiedziałam, że muszę obejrzeć tą produkcję. Kiedy tylko dostałam go w swoje ręce od razu siadłam przed telewizorem i rozpoczęłam swój własny seans. Film pochłonął mnie bez reszty. Historia po części zauroczyła mnie, do tego stopnia, że zaczęłam myśleć o związku ze starszym mężczyzną. Nie ma w nim właściwie nic co by nie urzekało, więc czy nie warto poświęcić tej półtorej godziny na „Była sobie dziewczyna”?
    O takich historiach nie słyszy się zbyt często. A może tylko dlatego o nich nie słyszymy, że związki między nieletnimi i dorosłymi osobami są karalne i nazywane pedofilią, w szczególności, gdy dotyczą seksu. Jednakże historia przedstawia nam kilka faktów kiedy to nieletnie kobiety stawały się królowymi, czy także żonami dużo starszych mężczyzn. Film ten w pewnym sensie także pokazuje taką historię, która ma swój uroczy początek, bo przecież ilu facetów uwodzi dziewczyny proponując podwiezienie ich wiolonczeli w deszczowe popołudnie. Już w tej chwili wiedziałam, że film mnie zaczaruje. Prawda jest taka, że cały film obejrzałam właściwie na jednym wdechu. Historia jest na tyle interesująca, że aż zachęca do przeczytania książki. W gruncie rzeczy chodzi tutaj przede wszystkim o edukację, przecież skądś musi pochodzić ten oryginalny tytuł. Nie trudno sobie wyobrazić, że w Anglii każdy stara się uczyć w jak najlepszej szkole. Dla Anglików nauka przede wszystkim. Jednakże film przedstawia także drugą stronę medalu, czyli to czego nie każda szkoła potrafi nauczyć, a mianowicie życia. Innym wątkiem poruszanym w filmie są dziwne relacje w angielskich rodzinach, czego przykładem jest tutaj relacja Jenny z jej ojcem Jackiem. Przyznam, że osobiście szokowało mnie to, jak David potrafił sobie okręcić ich wokół palca, a przecież ten facet był dwa razy starszy od Jenny. Nie wiem dlaczego jej rodzice tak bardzo chcieli ją wepchnąć w jego ramiona. Dziwne podejście, ale w niektórych rodzinach tak jest, że rodzicom nie musi zależeć koniecznie na wyedukowaniu swojej córeczki, a jedynie wykształceniu jej na tyle, aby potrafiła znaleźć sobie bogatego męża, który będzie w stanie utrzymać rodzinę. No jak się okazuje nie należy do końca wierzyć facetom, ale to wisi przez cały film nad naszą bohaterką.
    Autorem zdjęć do filmu jest John de Borman, który pracował także przy takich produkcjach jak bajkowa „Ella Zaklęta”, czy „Hamlet”. Przyznam, że momentami wydawały mi się one niezwykle fascynujące. Sama nie wiem dlaczego, ale myślę, że w dużej mierze dotyczyło to głównie zdjęć wykonanych w Paryżu, a także wieczornych wyjść do klubów. Podobało mi się jak uchwycone zostało piękno, dzięki tym zdjęciom naprawdę można poczuć klimat zarówno Anglii, jak i Paryża.
    Główną rolę w filmie zagrała nominowana do Oscara Carey Mulligan, którą widziałam po raz pierwszy w życiu. Jej gra była absolutnie poprawna. Muszę powiedzieć, że podobała mi się w tym filmie, ale po raz kolejny zastanawiam się czym kieruje się Akademia przyznając nominację. Może chodzi o samą rolę, bo oczywiście jej postać była interesująca, ale nie była  to rola, w której Carey wykazałaby się jakimś niesamowitym aktorstwem. Na ekranie towarzyszył jej głównie Peter Sarsgaard, który zagrał starszego od Jenny mężczyznę. Podobał mi się w tej roli. Myślałam, że postać ta będzie bardziej agresywna, ale ku mojemu zaskoczeniu miło się na niego patrzyło i aż można by pozazdrościć Jenny takiego ukochanego. Był on nie tylko zabawny, ale i charyzmatyczny. Podobał mi się. Ponadto w filmie wystąpili między innymi Alfred Molina, Emma Thompson, Rosamund Pike oraz Dominic Cooper.
    „Była sobie dziewczyna” to nie tylko film o miłości, ale i dojrzałości. Film o poszukiwaniu samego siebie i dążenia do swoich marzeń. Film o przełamywaniu barier, ale także i uczeniu się na własnych błędach. Film, który interesuje, bawi i uczy. Film o wszystkim i film o niczym. Film, którego historia spotkać może każdego z nas. Film, który z każdą chwilą coraz bardziej pochłania widza. Fascynuje i czaruje, a o takie film trudno w dzisiejszych czasach.

1 komentarz :