NOWOŚCI

poniedziałek, 13 grudnia 2010

700. Daybreakers- Świt, reż. Michael Spierig, Peter Spierig

Oryginalny tytuł: Daybreakers
Reżyseria: Michael Spierig, Peter Spierig  
Scenariusz: Michael Spierig, Peter Spierig
Zdjęcia: Ben Nott 
Muzyka: Christopher Gordon 
Kraj: USA / Australia 
Gatunek: Horror / Akcja 
Premiera światowa: 11 września 2009
Premiera polska: 08 stycznia 2010 
Obsada: Ethan Hawke, Willem Dafoe, Claudia Karvan, Sam Neil, Isabel Lucas 



    Nikt nie wie w jaki sposób zakończy się istnienie ludzkiej cywilizacji. Nie wiadomo czy będzie to miało związek z uderzeniem asteroidy, zniszczeniami spowodowanymi przez kataklizmy, czy też śmiercionośnym wirusem. Co gdyby człowieczeństwo miało zostać zatracone na rzecz powiększenia cywilizacji wampirów? A co by było gdyby wampiry miały możliwość wyleczenia swojej choroby i stania się na powrót ludźmi? Duet dwóch niemieckich braci Sprierig- Michaela i Pete („Zombie z Berkeley”) przedstawia świat rządzony przez wampirzą cywilizację, która zmierza ku upadkowi.
    Jest 2019 rok i od dziesięciu lat, kiedy to wybuchła epidemia zamieniająca ludzi w wampiry stanowią one większość populacji na Ziemi. Szybko zaczynają odczuwać tego konsekwencje, gdyż kończą im się zapasy ludzi pełnych krwi. To powoduje, że wampiry cierpiąc z powodu głodu zamieniają się w agresywne bestie zabijające wszystko na swojej drodze – pijąc krew innych wampirów, nawet swoją własną. W firmie Bromleya  (Sam Neil) będącym jedną z dostawców ludzkiej krwi hematolog  imieniem Edward Dalton (Ethan Hawke) pracuje nad substytutem krwi ludzkiej, która mogłaby zapewnić przetrwaniu cywilizacji wampirów. Jednakże wszelkie próby kończą się niepowodzeniem. Wtedy Edward spotyka na swojej drodze Audrey (Claudia Karvan) – jedną z ludzi, którzy ukrywają się przed wampirami. Prowadzi go ona do Lionela Cormaca (Willem Dafoe) twierdząc, że ma on lekarstwo na ową chorobę. Jak się okazuje Cormac był kiedyś wampirem.
    „Połączenie filmów „Matrix” i „Zmierzch”” – takie to slogany mogliśmy przeczytać na plakatach zachęcających przechodniów do odwiedzenia kina i obejrzeniu najnowszej produkcji „Daybreakers – Świt”. Ja sama nie byłam do tego przekonana więc darowałam sobie ten film. Zwiastuny także mnie nie zachęcały, więc po co miałabym oglądać ten film. Ale w końcu mając do wyboru dwa głupie i raczej niezbyt spektakularne filmy zdecydowałam, że ten obejrzę w pierwszej kolejności. Ogólnie muszę powiedzieć, że spodziewałam się czegoś innego. Za dużo było w nim brutalności, za dużo rozlewu krwi, w dodatku momentami był potwornie nudny, a niekiedy nawet potwornie głupi.
    Nie brakuje filmów o wampirach. Żaden jednak nie przedstawia podobnej historii, w której to wampiry mają problem z przetrwaniem równie większy jak ludzie. Nie wiem, gdzie tutaj film łączy się z „Matrixem” czy „Zmierzchem”. Jak dla mnie fani „Zmierzchu” są za młodzi na oglądanie takiego filmu, bo jakby nie było jest to jeden z tych brutalniejszych filmów, gdzie krew leje się strumieniami, flaki lądują na ścianach i ludziach znajdujących się pobliżu, a głowy odrywane są bez największego problemu. No, ale... jest to film o wampirach, a że one żywią się krwią to chyba o to właśnie chodzi. Film przełamuje panujący trend na delikatne wampiry nie rozczłonkowujące swoich ofiar. Z drugiej strony wspinane jest nawiązanie do „Matrixa”. Być może wiąże się to z tym, że ludzie tutaj są zapasem żywności dla wampirów. Wyłapywani, utrzymywani przy życiu, a w końcu osuszani do ostatniej kropelki krwi, żeby zapewnić przeżycie drapieżnikom. Wizja jak dla mnie jest dość wstrząsająca i staram się jak najszybciej wyprzeć ją z pamięci. Jednakże film ma jeden główny plus – zaskakujące zakończenie. Takiego rozwoju zdarzeń nikt się nie spodziewał. A ja lubię kiedy film mnie zaskakuje.
    Jednego nie można zarzucić twórcom – braku umiejętności w budowaniu niesamowitego klimatu. Nie powiem, żeby akcja była jakoś specjalnie niepokojąca, ale atmosfera robiła swoje. Ciekawe zdjęcia Bena Notta („Miasteczko Salem”, „Hotel śmierci”) oraz muzyka skomponowana przez Christophera Gordona („Pan i władca: Na krańcu świata”) dodawały filmowi animuszu. Podobało mi się to i robiło to wrażenie. Niekiedy w interesujący sposób podkreślały wydarzenia w filmie.
    Zawsze miałam mały problem z Ethanem Hawke`m. Nigdy za nim nie przepadałam, ale niekiedy udawało mi się dostrzec walory jego aktorstwa. Tutaj, niestety, nie udało mu się tego przedstawić. Jak dla mnie nie był wystarczająco przekonujący. Ciekawą rolę miał Willem Defoe i on chyba najlepiej się spisał z obsady. Był przekonujący i troszkę mnie przerażał. Sam Neil nie popisał się. Był chyba jedynym czarnym charakterem tak bardzo odznaczonym na historii a, no niestety, nie wyszło mu to najlepiej. Tzn. oczywiście wzbudzał negatywne emocje, tak jak miał to zapewne czynić, ale no jakoś nie do końca. Jedną z kobiecych ról zagrała Claudia Karvan, której nigdy na oczy nie widziałam, a ma dość bogatą filmografię. Tutaj także nie przykuła mojej uwagi. Mogłoby jej w ogóle nie być. Niby pokazana była jakąś relacja uczuciowa pomiędzy nią i Ethanem, ale jak dla mnie była co najwyżej dziwaczna. Ogólnie to obsada w tym filmie nie jest powalająca. Poza jednym wyjątkiem nie ma na kim się skupić, ani kogo docenić za rolę w tym filmie.
    „Daybreakers – Świt” mógłby być filmem przełomowym na tle innych filmów z wampirami. W pewnym sensie taki właśnie jest, ale z szerszej perspektywy nie trudno tutaj nie zauważyć licznych nawiązań do innych historii, co także nie wychodzi produkcji na plus. Z jednej strony może się podobać, to wszystko zależy od gustu oglądającego, ale z drugiej może także obrzydzać i sprawiać, że niektórzy nie wytrzymają do ostatnich minut filmu. Ja znajduję się gdzieś pośrodku, gdyż zawsze przepadałam za podobnymi produkcjami, ale kiedy do gry wchodzą istoty wyglądem przypominające uberwampiry z „Buffy – postrach wampirów” to moja opinia może zmienić się o 180stopni. Doceniam, ale niestety nie jest to kino dla mnie i wierzę, że inni też spasują.

Prześlij komentarz