NOWOŚCI

poniedziałek, 13 grudnia 2010

695. Szkoła czarownic, reż. Andrew Fleming

Oryginalny tytuł: The Craft
Reżyseria: Andrew Fleming  
Scenariusz: Andrew Fleming, Peter Filardi
Zdjęcia: Alexander Gruszynski 
Muzyka: Graeme Revell 
Kraj: USA  
Gatunek: Horror / Fantasy 
Premiera światowa: 03 maja 1996 
Premiera polska: 05 lipca 1996 
Obsada: Robin Tunney, Fairuza Balk, Neve Campbell, Rachel True, Skeet Ulrich, Christine Taylor, Breckin Meyer, Nathaniel Marston jako Trey


    Twórcą filmu jest człowiek, który nie ma zbyt bogatej filmografii, ale założę się, że filmem „The Craft” zaskarbił sobie sympatię wielu nastolatek. Ostatnio spod jego ręki wyszedł film przygodowy z siostrzenicą Julii Roberts, czyli „Nancy Drew i tajemnice Hollywood”, a na premierę czeka już kolejny film, tym razem druga odsłona „Hamleta”. Filmy Fleminga nie są może zbyt zaskakujące, ale przyjemnie się je ogląda.
     Siedemnastoletnia Sarah (Robin Tunney) przeprowadza się wraz z ojcem i nową matką do nowego miasta. Pomimo tego, że jeszcze się nie zadomowiła postanawia iść już do szkoły. Tam nikt nie traktuje jej poważnie w związku z czym trafia do grupy trzech dziwacznych dziewczyn, które podobno praktykują magię. Chcą, aby Sarah do nich dołączyła, ponieważ pomogłaby im zamknąć magiczny krąg ze względu na to iż jest urodzoną czarownicą. Zakompleksione dziewczyny używają magii, aby pomóc sobie wzajemnie. Niestety zapominają, że to jakie uroki rzucają wróci do nich ze strojoną siłą. Dziewczyny nie chcą w to wierzyć do momentu, w którym Sarah zostaje zaatakowana przez Chrisa (Skeet Ulrich), na którego rzuciła zaklęcie, aby ją pokochał. To jednak nie zmienia ich zamiarów, a przez to że Sarah chce odejść od grupy sprowadza na nią gniew pozostałych dziewczyn.
    Bardzo dawno temu oglądałam ten film. Kiedy ostatnio leciał w TV stwierdziłam, że muszę go zobaczyć po raz kolejny. Wydawało mi się, że oglądając ten film po raz pierwszy miałam inne odczucia niż teraz. Nie wiem dlaczego, może z powodu tego, że pierwszy raz widziałam go jak byłam dzieckiem, bo miałam wtedy chyba z 11 lat. Teraz mam dwa razy więcej i już cała ta fascynacja związana z tym filmem trochę ze mnie spłynęła. Jednak wiele rzeczy pozostało niezmienne, takich jak ciągłe zainteresowanie fabułą oraz dreszczyk emocji.
    Film zaciekawi z pewnością niejednego widza. Wszystkie filmy, które opierają swoją fabułę na magii potrafią przykuć uwagę widza, ponieważ temat magii to zawsze był i pozostanie dla nas tematem nieznanym, tajemniczym. A jeszcze jeżeli dołożyć od tego jakieś elementy czarnej magii to  z pewnością jest to przepis na nie lada sukces. Ja osobiście bardzo lubię takie filmy. Zarówno wtedy kiedy są one komediami („Proste życzenie”), filmami przygodowymi („Harry Potter”), czy też horrorami, tak jak to jest właśnie w przypadku „Szkoły czarownic”. Już sam temat sprawia, że jesteśmy pewni iż wrażeń będzie dość sporo i będą przybierały różne barwy. Mnie osobiście bardzo ten film przeraził. Właściwie przez cały czas siedziałam jak na szpilkach chociaż właściwie nie rozumiem dlaczego. Pewnie za sprawą tej atmosfery grozy, która panowała w filmie. Uwielbiam takie filmy. Nie ma się właściwie czego bać, ale sam klimat wystarczy, aby wprawić nas w odpowiedni humor do skończenia tego filmu. Dla mnie w ogóle sama magia jest dość przerażająca, a właściwie tej jej czarne odcienie. Zostały one ukazane w tym filmie kiedy Nancy wykorzystała w niewłaściwy sposób moc otrzymaną od Manona. Ja byłam tym bardzo przerażona i nie dziwię się dlaczego Sarah też taka była. Normalny człowiek czułby się o wiele bardziej bezradny w takiej sytuacji, bo cóż możesz począć kiedy trzy czarownice chcą Twojej śmierci. Najbardziej przerażające ze wszystkiego były efekty czarów jakie rzuciły dziewczyny. Sarah znalazła się w opałach prześladowana przez Chrisa, który o mało co nie wziął od niego tego co chciał. To w ogóle była jakaś psychoza. Troszkę na opak wyszedł ten czar, gdyż ona chciała tylko jego miłości a nie obsesji. No, ale jak to zostało powiedziane „wróci do was ze strojoną siłą”. Najgorsza masakra to była chyba z Laurą. Tej to się dopiero dostało. Te jej piękne włosy. Aż mi się jej żal zrobiło, pomimo tego, że była taką wredną małpą. Takiej rzeczy nikomu bym nie życzyła, nawet najgorszemu wrogowi. No, ale najwyraźniej Rochelle tego jej właśnie życzyła, ale po wyrazie jej miny, kiedy zastała Laurę prawie całą łysą, wydaje mi się, że miała wyrzuty sumienia, no ale mogę się mylić ;P Najbardziej w takich filmach dobija mnie to, że wykorzystywane są w nich elementy, które obrzydzają mnie do granic możliwości. Tutaj Nancy, aby wystraszyć Sarah, zapuściła na nią masę węży i innych obślizgłych obrzydlistw. Oczywiście to wszystko było tylko czarem i nie działo się naprawdę, ale te wszystkie węże pełzające po domu, robale wychodzące z szybów wentylacyjnych i z sedesu, te skorpiony w umywalce, no po prostu obrzydliwe. Nie chciałabym tego doświadczyć na własnej skórze, no ale pewnie nikt by nie chciał.
Najbardziej jednak przerażające ze wszystkiego jest fakt tego jak młodzi ludzie mogą być okrutni. Nie wiem skąd się to bierze. Rochelle zapytała w końcu Laurę dlaczego jej to robi i tak się zachowuje, no a Laura na to: „po prostu nie lubię czarnuchów”. Naprawdę bardzo dziecinne zachowanie, ale cóż się dziwić w końcu to są dzieci. Mam tylko nadzieję, że większość wyrasta z takich rasistowskich zachowań. To samo tyczy się chłopców. Po co Chris najpierw uwodził Sarah, a potem nazmyślał o niej w całej szkole? No i Ci jego przyjaciele… dlaczego oni nie traktują kobiet poważnie? Tacy to traktują je jak przedmioty. Jest to przerażające i znajduje odzwierciedlenie w realnym świecie, niestety nie wszyscy z tego wyrastają i pozostają takimi bezpłciowymi typami do końca swojego życia. Można by więc powiedzieć, że Chris dostał to na co zasłużył.
    Dla większości z aktorów grających główne role w tym filmie były one początkami kariery. Piękną Robin Tunney większość teraz kojarzy jako wspaniałą prawniczkę Veronicę Donovan z serialu „Skazany na śmierć”. Kto by pomyślał. W filmie grała na poziomie. Wszystko przychodziło jej z niezwykła łatwością, jakby miała to we krwi. Na uwagę zasługuje jednak postać Nancy, gdyż Fairuza Balk zagrała ją po prostu rewelacyjnie. Te wszystkie wybuchy złości może i wydawały się niektórym za zagrane z lekkim przesadyzmem, ale ja osobiście uważam, że owszem przesadyzm był, ale i tak wyglądało to super. Na sam koniec zostawiłam parę bohaterów, czyli Neve Campbell i Skeeta Ulricha, ponieważ oni są z pewnością najbardziej rozpoznawanymi aktorami z tego filmu. Neve zrobiła całkiem niezłą karierę, tak samo jak Skeet w serialu „Jericho”. Jednakże jak zapewne pamiętacie oboje wystąpili razem w jednym z horrorów „Krzyk”. O dziwo film ten był kręcony mniej więcej w tym samym czasie co „Szkoła czarownic”. W każdym bądź razie oboje dobrze wystąpili w tym filmie, co najwyraźniej odbiło się na ich karierze.
    Film jest bardzo ciekawy i momentami zaskakujący. Nie wiadomo było czy to co przeżywała Sarah było prawdziwe czy tylko efektem magii. To sprawiało, że film był jeszcze lepszy. Ciekawią nas dalsze losy bohaterek i ich zaklęć. Myślę, że jest to film idealny dla nastolatków, aby czegoś się nauczyli i nie mówię tutaj akurat o szeregu zaklęć.

Prześlij komentarz