Reżyseria: M. Night Shyamalan
Scenariusz: M. Night Shyamalan
Zdjęcia: Andrew Lesnie
Muzyka: James Newton Howard
Kraj: USA
Gatunek: Fantasy / Przygodowy
Premiera światowa: 01 lipca 2010
Premiera polska: 03 września 2010
Obsada: Noah Ringer, Nicola Pelz, Jackson Rathbone, Jessica Andres, Dev Patel, Cliff Curtis, Shaun Toub, Aasif Mandvi
Scenariusz: M. Night Shyamalan
Zdjęcia: Andrew Lesnie
Muzyka: James Newton Howard
Kraj: USA
Gatunek: Fantasy / Przygodowy
Premiera światowa: 01 lipca 2010
Premiera polska: 03 września 2010
Obsada: Noah Ringer, Nicola Pelz, Jackson Rathbone, Jessica Andres, Dev Patel, Cliff Curtis, Shaun Toub, Aasif Mandvi
M.
Night Shyamalan jest twórcą bardzo kontrowersyjnym, ludzie albo kochają
jego produkcje, albo nienawidzą. Nie dotyczy to tylko widzów, ale także i
krytyków. Nominacją do Oscara za „Szósty zmysł” otworzył sobie furtkę
do świata Hollywoodu, jednakże od czasu „Kobiety w błękitnej wodzie”
zauważyć można spadek formy Shyamalana. Po porażce jaką okazał się być
film „Zdarzenie” niewiele wytwórni filmowych było zainteresowanych jego
scenariuszami. Aż w końcu Shyamalan postawił na zupełnie inne kino i
postanowił stworzyć wspaniałe widowisko oparte na znanym i kochanym przez
dzieci (i nie tylko) serialu animowanym „Awatar: Legenda Aanga” i tak
też powstał fabularny film „Ostatni Władca Wiatru”, który jest
początkiem nowej trylogii.
Na
świecie istnieją cztery nacje rządzące się czterema żywiołami – Ogień,
Woda, Ziemia i Wiatr. Aby zachować harmonię pomiędzy nimi na świat
przychodzi Avatar, który porozumiewając się ze światem duchów sprawuje
kontrolę nad wszystkimi żywiołami. Dlatego też, gdy pewnego mroźnego dnia
w krainie Królestwa Wody, młode rodzeństwo – Katara (Nicola Peltz) i
Sokka (Jackson Rathbone), odnajdują wytatuowanego potomka wymarłych
władców wiatru imieniem Aang (Noah Ringer), wszyscy są świadomi tego, że
jest on poszukiwanym Avatarem. Jednakże na jego trop wpada wygnany syn
króla Królestwa Ognia, książę Zukko (Dev Patel), który chce wykupić swój
honor sprowadzając Aanga. Okazuje się jednak, że sam Aang nie poznał
magii innych żywiołów, dlatego też zmuszony jest do podróży ku Północnemu
Królestwu Wody, gdzie będzie się szkolił przy boku
najlepszych czarodziei.
Podczas
kiedy inni to wyrywają sobie włosy z głów myśląc nad tragicznym powrotem
Shyamalana, ja będę dzielnie broniła swojej opinii, że ten film nie jest
zły. Shyamalan powraca w wielkim i w zupełnie innym stylu. Znany
dotychczas z dramatycznych opowieści zlekką nutką fantasy i thrillera,
teraz zobaczyć możemy głównie niesamowite widowisko, które ma w sobie coś
ze starej twórczości reżysera. Ten film to przede wszystkim wschodnie
sztuki walki oraz magia. Ani jednego ani drugiego nie brakuje w tym
filmie i to właśnie one gwarantują niezwykłą rozrywkę. Idealne wydaje się
być połączenie jednego z drugim, gdyż wykonywane ruchy
bohaterów inicjują ich czary. Dodaje to tylko niezwykłości produkcji i
najpiękniejsze jest to, że z zafascynowaniem przyglądamy się tym
wszystkim choreografiom, a także tym żywiołom, które one wywołują.
Z
drugiej zaś strony, gdyby nie sceny walk, których tak naprawdę jest
niezbyt wiele to film zanudziłby widza na śmierć. Sama muszę przyznać, że
w pewnym momencie stwierdziłam, że film jest okropny tym, że tak mnie
dręczy. Szkoda, że Shyamalan nie rozproszył bardziej tych akcji, a skupił
je wszystkie w jednym miejscu. Tym samym podzielił film nadwie części –
pierwsza to totalna nuda, podczas, której słuchamy opowieści odawnym
świecie, no i druga część, gdzie naprawdę zaczyna się coś dziać. Ale
gdy już coś się dzieje, to przesycone jest to efektami specjalnymi.
Film
stworzono także wtechnologii 3D. Na moje szczęście oglądałam go w
tradycyjnej wersji, bo prawda jest taka, że nie było zbyt wiele scen,
które mogłyby cieszyć oko w 3D. Nie mniej film należy do bardzo
efektownych. Już sama fabuła filmu mówi, że będziemy mieli do czynienia z
czterema żywiołami. Ponadto jest to film fantasy, czyli przede wszystkim
z magią i smokami w tle. Do wszystkich tych elementów potrzebne jest
jedno – efekty specjalne. Dlatego też film jest nimi przeładowany, w
szczególności w kluczowych momentach, czyli tam gdzie bohaterowie sterują
wodą, wiatrem, ogniem czy ziemią. Jednakże są też takie sceny, których
jest bardzo mało, a które wgniatają w fotel. I taką sceną jest
objawienie się pełnej mocy Avatara. Tutaj bowiem, same efekty specjalne
nie wystarczyły. Tutaj konieczna były także genialne zdjęcia Andrew
Lesnie, a także przejmująca i wywołująca gęsią skórkę muzyka Jamesa
Newtona Howarda, który od czasu„Szóstego zmysłu” współpracuje z
Shyalamanem przy każdym jego filmie. I jak zwykle na muzyce należy skupić
największą uwagę, ponieważ momentami doprowadza widza do płaczu, innym
razem mrozi krew w żyłach, ale najważniejsze jest to, żedaje
niewiarygodne przeżycia, których można doświadczyć jedynie
podczas słuchania muzyki Shore`a czy Zimmer`a.
Shyamalan
zaangażował do filmu zarówno postacie mało znane w świecie kina, jak i
te którym udało się zabłysnąć we wcześniejszych produkcjach. Do tych
pierwszych zdecydowanie należy odtwórca głównej roli Aanga, czyli Noah
Ringer, dla którego występ w filmie jest debiutem w jego karierze.
Chłopiec wydaje się być bardzo sympatyczny. Ma jednak dopiero 14 lat
wobec czego jeszcze długa droga przed nim do bycia rewelacyjną gwiazdą.
Trudno jest mówić o jego aktorstwie w tym filmie, bo choć wydaje siębyć w
swojej roli przekonujący to trudno jest cokolwiek powiedzieć, gdy
ogląda się obraz zdubbingowany. Nie mniej, porusza się rewelacyjnie i
mógłby być następnym Brucem Lee. Wystąpił on u boku również mało znanej
Nicoli Peltz, gdyż zagrała wcześniej dwie epizodyczne role w mniej
przebojowych produkcjach, atakże obok Jacksona Rathbone, którego
większość młodych kojarzyć może z roli Jaspera Hale w kultowej sadze
„Zmierzch” (nie mogę uwierzyć, że od razu go nierozpoznałam). Z bardziej
znanych twarzy zobaczymy bohatera wielokrotnie nagrodzonego Oscarami
„Slumdoga”, czyli Deva Patela oraz grającego jego ojca Cliffa Curtisa.
Lepszym ojcem był jednak Wuj Iroh, czyli Shaun Toub. Natomiast swoją
urodą film rozświetliła Jessica Anders, która została białowłosą Suki.
Ogólnie
rzecz ujmując, „Ostatni Władca Wiatru” jest filmem niezwykłym. Posiada w
sobie mnóstwo uczucia, a także przepełniony jest magią. Pomimo tego, że
pierwsza połowa jestw stanie uśpić widza, to jednak dalszy rozwój
wydarzeń, jak najbardziej, potrafi go rozbudzić. Kiedy ogląda się
produkcje Shyamalana zawsze trzeba patrzeć głębiej niżej przedstawia nam
sam twórca. Większość filmów tego reżysera ma głębię, tylko trzeba ją po
prostu dostrzec. Tutaj ta głębia jest uzewnętrzniona i z jednej strony
może ona odbierać cały urok tej produkcji, z drugiej zaś pokazuje
Shyamalana w zupełnie innym świetle. Tym samym mówi on, że nie zamyka się
do jednego typu produkcji, a rozszerza swoje horyzonty. Teraz tylko
trzeba liczyć na to, że film zyska uznanie na świecie i dalsze
części trylogii także wyjdą z ręki Shyamalana, ale przecież jakoś
powstała trylogia„BloodRayne” Uwe Bolla.
Miałem się wybrać na ten film do kina, ale jako że dystrybutor uraczył nas tylko cudowną wersją z dubbingiem zrezygnowałem. Poczekam aż będzie w tv.
też było to dla mnie problemem, ale jakoś przeżyłam hihi ;D
Zwiastun mnie jakoś nie przekonał, mimo że lubię takie fantastyczne klimaty. Do kina się raczej na to nie wybiorę, ale w tv lub w Internecie może obejrzę.
OdpowiedzUsuń